Bałtowie przygotowują się do wojny
Zaminowanie granicy – niezależnie od zbudowanych przez te trzy kraje (na wzór polskiego ogrodzenia na granicy z Białorusią) umocnień, przez które jeszcze niedawno Białoruś i Rosja przysyłały do tych państw uchodźców z Bliskiego Wschodu w ramach prowadzonej przeciwko Bałtom i Polsce wojny hybrydowej – to decyzja zaskakująca. Szczególnie że w grę wchodzą nie tylko miny przeciwpancerne, ale także… przeciwpiechotne, które zostały zabronione międzynarodową konwencją podpisaną w Ottawie przez wszystkich członków NATO. Większość krajów świata zdecydowała się przystąpić do konwencji – wśród tych, które odmówiły podpisania dokumentu, znajduje się Rosja, która rozłożyła kilkadziesiąt tysięcy takich min na wschodzie zaatakowanej Ukrainy.
Łotwa opuści konwencję
Miny przeciwpiechotne szczególnie złą sławę zawdzięczają swojej popularności w konfliktach w Afryce w latach 90. XX wieku. To broń, która nastawiona jest na wyeliminowanie żołnierzy przeciwnika, niestety równie często giną od niej cywile – ładunek wybucha nie tylko w momencie zetknięcia się z nim ofiary, ale również wskutek bliskości człowieka. Miny te są niewielkie, więc trudno je zauważyć, trudno je również rozbroić. Jak pokazuje afrykańskie doświadczenie, zabijają jeszcze długo po zakończeniu konfliktu – to właśnie one odpowiadają za milionową rzeszę inwalidów, którzy stracili nogi jeszcze jako dzieci. Badania ilościowe wielokrotnie potwierdzały, że ich ofiarami znacznie częściej padają cywile niż wojskowi.
Łotewski minister obrony Andris Sprūds podkreśla, że miny przeciwpancerne i przeciwpiechotne to ważna część łotewskich zdolności obronnych. Jak dodał, broń ta jest na uzbrojeniu Narodowych Sił Zbrojnych Łotwy, których dowództwo i stratedzy opracowują obecnie plan zagwarantowania bezpieczeństwa na wschodniej granicy i odstraszania przeciwnika przy wykorzystaniu różnych środków.
Jednocześnie w internecie rozpoczęła się i trwa zbiórka podpisów pod petycją o wystąpieniu Łotwy z konwencji ottawskiej. Autorzy petycji podkreślają, że jest to konieczne, by Łotwa mogła bronić się w obecnej sytuacji geopolitycznej. Traktat ottawski zakazuje użycia, składowania, produkcji i przekazywania min przeciwpiechotnych, a Łotwa przystąpiła do traktatu w 2005 r.
– Kwestia konwencji ottawskiej ma zarówno wymiar militarny, jak i polityczny. Dla mnie jako ministra obrony ważna jest ocena ze strony Narodowych Sił Zbrojnych – deklaruje Andris Sprūds. – Polityczny wymiar tej decyzji mógłby mieć potencjalne konsekwencje związane ze stanowiskiem naszych partnerów – dodaje polityk.
Schron dla każdego
Łotwa jest również drugim w Europie – po Estonii – krajem, w którym pełną parą ruszyły przygotowania schronów przeciwlotniczych dla mieszkańców tego kraju. Już dzisiaj łotewski rząd zapowiada, że na ten cel może być zaadaptowanych ok. 29 tys. budynków. W ostatnim tygodniu stycznia ma zebrać się parlamentarna podkomisja obrony, która będzie rozmawiać o stanie systemu schronów i systemu ostrzegania. Jak informuje szef resortu spraw wewnętrznych Łotwy Rihards Kozlovskis, na pierwszym etapie tworzenia systemu schronów zagospodarowane mają być piwnice budynków. Rządy obu krajów zapewniają, że warunkiem minimalnym jest przygotowanie w schronach miejsc przynajmniej dla połowy ludności z docelowym planem zaadaptowania i zbudowania takiej liczby, która zagwarantuje bezpieczeństwo wszystkim. Turyści odwiedzający Estonię już od pół roku widzą oznaczenia drogi do schronów przeciwlotniczych i miejsca zbiórek ludności na wypadek ataku lotniczego – to codzienność Ukraińców od 2022 roku, a teraz również Estończyków, choć ci drudzy na razie wyłącznie ćwiczą zachowania na wypadek takiego ataku.
Jednak ćwiczą nie tylko to – na początku stycznia Ministerstwo Obrony tego kraju ogłosiło pierwsze w historii szkolenie z ochrony dóbr kultury w czasie wojny.
Jak ochronić dobra kultury?
Szkolenia nie tylko dla pracowników administracji rządowej i samorządowej, ale także dla wojska i pracowników kultury już się rozpoczęły. Pod koniec miesiąca zakończą je pierwsi eksperci w tej dziedzinie.
Jednocześnie estońskie służby wywiadowcze i kontrwywiadowcze zintensyfikowały działania polegające na wyszukiwaniu i wyrzucaniu z kraju wszystkich faktycznych i potencjalnych agentów Kremla. W minionym tygodniu władze w Tallinie odmówiły przedłużenia zgody na pobyt zwierzchnikowi Estońskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego, uzasadniając to tym, że jego działania stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego.
– Państwo estońskie nie przedłuży zezwolenia na pobyt zwierzchnikowi Estońskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego, metropolicie Eugeniuszowi, którego prawdziwe nazwisko brzmi Walerij Reszetnikow, ponieważ jego działania stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa Estonii – lakonicznie poinformowała Estońska Rada Policji i Straży Granicznej. Duchowny ma opuścić kraj do 6 lutego. Przedstawiciele MSW Estonii wielokrotnie spotykali się z Reszetnikowem, aby wyjaśnić mu, że musi przestać usprawiedliwiać reżim Władimira Putina i rosyjskie działania militarne przeciwko Ukrainie. Jednak pomimo wcześniejszych ostrzeżeń Reszetnikow nie zmienił swojego postępowania, które zostało uznane za niezgodne z estońskimi wartościami – podkreślono w komunikacie MSW.
Podobny los czeka kolejnych kilkadziesiąt osób uznanych przez władze za zagrożenie dla wewnętrznego bezpieczeństwa kraju.
Coraz mocniejsze sojusze
Niezależnie od współpracy w ramach NATO Tallin na przełomie listopada i grudnia ubiegłego roku podpisał również specjalne porozumienie z Helsinkami o natychmiastowej pomocy ze strony Finlandii na wypadek zaatakowania tego kraju przez wojska rosyjskie. Faktycznie udzielenie natychmiastowej „i w każdych okolicznościach” pomocy Estończykom na wypadek wojny znalazło się w programach wyborczych bezwzględnie wszystkich kandydatów na urząd prezydenta Finlandii.
– Estonia jest naszym sąsiadem, więc w razie ataku na ten kraj zagrożone byłoby także bezpieczeństwo i integralność Finlandii – uważa Pekka Haavisto, szef dyplomacji w rządzie Sanny Marin i jeden z głównych polityków odpowiedzialnych za proces szybkiej akcesji Finlandii do NATO, po tym gdy Rosja zaatakowała Ukrainę. Podobnego zdania są także pozostali kandydaci.
Niezależnie od NATO kraje bałtyckie podpisały własne porozumienie o wzajemnej pomocy na wypadek ataku ze strony Rosji lub Białorusi. Jak deklarują szefowie resortów spraw zagranicznych oraz ministrowie obrony Litwy, Łotwy i Estonii, Moskwa i Mińsk muszą dostać jasny komunikat, że próba ataku na którekolwiek z niewielkich państw skończy się natychmiastową odpowiedzią całej trójki, a zaraz za nią pójdzie atak ze strony NATO i państw skandynawskich, które również uważnie przyglądają się ruchom rosyjskich wojsk i deklaracjom kremlowskich strategów, którzy od przynajmniej pół roku coraz głośniej mówią o tym, że państwa bałtyckie mogą w każdej chwili znaleźć się na celowniku Moskwy.
CZYTAJ TAKŻE: Bunt rolników ogarnia Unię Europejską
Tekst pochodzi z 5 (1826) numeru „Tygodnika Solidarność”.