Paweł Dziekoński [FAKRO]: Cały system jest do gruntownej zmiany bo nie chroni polskich podmiotów

– Państwa „starej Unii” podejmują działania protekcyjne, aby chronić swój rynek i swoje firmy za granicą. I ja to nawet rozumiem i nie zżymam się na to, tylko jeżeli takie są warunki gry, to powiedzmy to sobie wprost, także w Polsce grajmy tak samo – mówi Paweł Dziekoński, wiceprezes firmy Fakro, w rozmowie z Konradem Wernickim.
Screen Youtube
Screen Youtube / Tysol.pl

Romantyczne początki

– Firma Fakro to w oczach Polaków zapewne firma rozpoznawalna, duża, ale myślę, że nie wszyscy wiedzą, że jest to wręcz lider globalny czy współlider w swojej branży, a jest to firma, która została założona tuż po upadku komuny w Polsce. Jaka była droga do sukcesu firmy Fakro? Czy spodziewano się takiej skali biznesu? 

Fakro była i jest firmą rodzinną, gdzie kapitał jest w 100% polski i skupiony w kilku rękach osób prywatnych z Nowego Sącza. Tak było, tak jest i tak zostaje. Nie mamy żadnych planów wprowadzenia inwestora zagranicznego, na przykład debiutu na giełdzie. Jest to firma, która powstawała tak jak wiele polskich firm w latach dziewięćdziesiątych, na podstawie ustawy Wilczka, kiedy można było zakładać firmę i kiedy nie było wokół tego jakichś dużych obostrzeń. Rozwijaliśmy się wraz z rynkiem. Mamy za sobą „romantyczne początki”, kiedy w gospodarce w ogóle nie było pieniędzy albo było ich bardzo mało, towar krążył, a każdy na każdego czekał z płatnościami. Dzisiaj zapewne byłoby to nie do pomyślenia. Mamy nawet wręcz ustawę o zatorach płatniczych, więc pewnie takie czekanie jak kiedyś byłoby wręcz niemożliwe. Ale ludzie sobie ufali i dzięki temu to działało. Ludzie, z którymi pracowaliśmy wówczas – dystrybutorzy, dekarze, wykonawcy, są często tymi samymi, z którymi pracujemy po dziś dzień albo kolejnym pokoleniem pracowników z tych samych rodzin.

Już w latach 90. było jasne, że polski rynek będzie za mały dla wytwarzanych przez nas produktów. Stałe koszty fabryki, zakładu produkcyjnego, maszyn, urządzeń, ludzi są na tyle wysokie, że rynek trzeba było rozszerzać. Wyszliśmy zatem na rynek niemiecki i generalnie na rynki zachodnioeuropejskie. Kiedy Polska weszła do Unii Europejskiej, nie tylko eksportowaliśmy nasze towary na rynki zachodnie, ale także musieliśmy się mierzyć z zachodnią konkurencją, ponieważ zagraniczne firmy wyraźnie przyspieszyły opanowywanie rynków nowych krajów członkowskich. Pojawiła się zatem dość silna konkurencja także na naszym lokalnym rynku. Zostaliśmy też skonfrontowani z różnego rodzaju praktykami protekcjonistycznymi krajów „starej Unii” wobec własnych rynków, na których naprawdę trudno jest przebić się firmom z innych krajów. Deklarowane przez Unię zapewnianie równego dostępu do rynków i równych szans dla wszystkich okazywało się niejednokrotnie fikcją. Tę nierówność obserwujemy zresztą cały czas. 

– Właśnie. Przy okazji dyskusji na temat przystąpienia Polski do Unii wiele mówiło się o dużych szansach dla naszego kraju związanych z wejściem na wspólny rynek europejski, rzeczywistość jednak pokazuje także, iż wiązały się z tym konkretne zagrożenia – większa konkurencja i ryzyko, że zostanie się wchłoniętym czy zmarginalizowanym przez konkurencję europejską.

– Wiele polskich firm de facto przeszło taką ścieżkę, na której z jednej strony faktycznie istniały szanse łatwiejszego wyjścia za granicę, ale zarazem konkurencja na własnym rynku stała się bardziej brutalna. Znacznie łatwiej jest sprzedawać na rynku, na którym nie ma barier językowych, gdzie łatwo dotrzeć do klienta, również geograficznie, kulturowo, i odpowiedzieć na jego potrzeby, szybciej zmierzyć działanie marketingu. Często, kiedy wychodzimy za granicę, musimy trochę doinwestować i czekać kilka, a czasem nawet kilkanaście lat, aż w ogóle pojawi się jakiś zysk. I w tym czasie, kiedy zysku jeszcze nie ma, a dany rynek już podbijamy, musimy gdzieś znaleźć pieniądze, które będziemy tam wysyłać. Najłatwiej znaleźć je, działając na lokalnym rynku. No i tak jak się rozwija drzewo: mamy korzenie, pień i gałęzie. To korzenie i pień definiują stabilność tego drzewa, a nie gałęzie. Drzewo się oczywiście rozrasta, ale jeżeli podetniemy pień, osłabimy korzenie, to uschnie. Analogicznie, firma, która chce wyjść za granicę, musi jednocześnie brutalnie walczyć na swoim rynku. Jeśli dodatkowo na zagranicznych rynkach musi mierzyć się z praktykami protekcjonistycznymi, nie może rozwijać się w odpowiednim tempie. Nie jesteśmy rzecz jasna jedyną firmą, której to dotyczy, ale na własnym przykładzie widzimy, jak trudno jest wejść na dany rynek i utrzymać na nim swoją pozycję, działając w sektorze regulowanym. Mamy normy budowlane, normy dotyczące współdzielników emisji CO2, które są nakładane na projekt architektoniczny, normy nakładane na dostawców poszczególnych elementów domu – dachu, okien dachowych, okien fasadowych, drzwi etc. Wszyscy muszą spełnić określone normy dotyczące emisji CO2. Niektórzy oprócz norm ogólnych stosują jeszcze dodatkowo własne normy albo kształtują te normy w taki sposób, że nie każdy producent jest w stanie łatwo je spełnić, a niektórym jest je spełnić dużo łatwiej. 

– Fasadowo czy wizerunkowo niektórzy deklarują wartości, takie jak właśnie idea wolnego rynku, ale praktyka pokazuje, że podejmują działania protekcyjne, aby  tak jak Pan powiedział  chronić swój rynek i swoje firmy za granicą.

– Ja to nawet rozumiem i nie zżymam się na to, tylko jeżeli takie są warunki gry, to powiedzmy to sobie wprost, także w Polsce grajmy tak samo.

– Czym jest Fakro dla Polski, dla polskiej gospodarki? Jakie ma znaczenie dla regionu i dla całej gospodarki polskiej?

– Jesteśmy bardzo dobrą propozycją jakościową. Mamy w mojej ocenie najlepsze okna dachowe na świecie. Mamy cały szereg własnych patentów. Opatentowaliśmy wiele rozwiązań w naszych oknach i stworzyliśmy polski produkt, wysokiej jakości, z którego możemy być dumni. Nasze okna są sukcesem w skali globalnej, podobnie jak nasze schody strychowe i inne produkty. Osiągnęliśmy sukces i mamy czas także na realizację aktywności społecznej, dzielenie się swoimi doświadczeniami, inspirowanie przestrzeni publicznej naszą przedsiębiorczością oraz wyrażaniem potrzeb konkretnych zmian w infrastrukturze ochrony konkurencji w Polsce. Jesteśmy jednym z głównych pracodawców w naszym regionie. Chcemy być dużym graczem i w pełni wykorzystać nasz potencjał, wykorzystać tam, gdzie jest to możliwe, i pracować nad zniesieniem niepotrzebnych barier – tak, żeby wiatr wiał nam w plecy, a nie w twarz. Maszerujemy naprzód.

CZYTAJ TAKŻE: [WIDEO] Raport „Drapieżny Zielony (nie)Ład”. Konferencja NSZZ „Solidarność”

CZYTAJ TAKŻE: Solidarność w Karpaczu – 3. dzień Forum Ekonomicznego

Rozmawiał: Konrad Wernicki
 


 

POLECANE
Kanclerz Merz ostro krytykuje dokument Trumpa dotyczący Europy z ostatniej chwili
Kanclerz Merz ostro krytykuje dokument Trumpa dotyczący Europy

Kanclerz Niemiec Friedrich Merz powiedział we wtorek, że niektóre elementy nowej Strategii Bezpieczeństwa Narodowego administracji USA są fatalne z punktu widzenia Europy.

Zełenski przyjedzie do Warszawy z ostatniej chwili
Zełenski przyjedzie do Warszawy

Szef Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz przekazał, że w środę rozmawiał ze stroną ukraińską ws. spotkania prezydentów Wołodymyra Zełenskiego i Karola Nawrockiego. Podkreślił, że Polska jest w stałym kontakcie z Ukrainą w tej sprawie, ale nie ma jeszcze ustalonej daty spotkania.

Przydacz: Prezydent nie jest na bieżąco informowany ws. przekazania polskich MiG-ów Ukrainie z ostatniej chwili
Przydacz: Prezydent nie jest na bieżąco informowany ws. przekazania polskich MiG-ów Ukrainie

Prezydent Karol Nawrocki nie jest na bieżąco informowany w sprawie planowanego przekazania Ukrainie polskich samolotów MiG-29 – poinformował w środę szef Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz. Według niego, może to świadczyć o złej woli po stronie rządowej.

Zamach na bliskiego współpracownika Zełenskiego. Ukrywał się w Izraelu z ostatniej chwili
Zamach na bliskiego współpracownika Zełenskiego. Ukrywał się w Izraelu

W Izraelu doszło do nieudanego zamachu na Tymura Mindicza — biznesmena oskarżanego o zorganizowanie gigantycznej siatki korupcyjnej na Ukrainie i byłego współpracownika Wołodymyra Zełenskiego. Zamachowcy, przygotowani do zabójstwa, omyłkowo wtargnęli do niewłaściwego budynku, raniąc pracownicę domu. Zostali zatrzymani.

„Washington Post”: Akcesja Ukrainy do UE w 2027 r. elementem rozmów pokojowych z ostatniej chwili
„Washington Post”: Akcesja Ukrainy do UE w 2027 r. elementem rozmów pokojowych

Wśród omawianych elementów porozumienia kończącego wojnę w Ukrainie jest przystąpienie tego kraju do Unii Europejskiej już w 2027 r. – powiadomił w środę publicysta „Washington Post” David Ignatius. Według tych doniesień USA mają również udzielić Ukrainie gwarancji bezpieczeństwa ratyfikowanych przez Kongres.

Islam wchodzi na europejską scenę polityczną – ostrzega Jacek Saryusz-Wolski z ostatniej chwili
Islam wchodzi na europejską scenę polityczną – ostrzega Jacek Saryusz-Wolski

Demografia robi swoje. Podczas gdy europejskie kobiety ustawiają się w kolejkach do klinik aborcyjnych, muzułmanki ustawiają się w kolejkach po zasiłek na dziecko.

Ogromny pożar na targowisku w St. Petersburgu. Świadkowie słyszeli eksplozję z ostatniej chwili
Ogromny pożar na targowisku w St. Petersburgu. Świadkowie słyszeli eksplozję

Na Prawobrzeżnym Rynku w Petersburgu doszło do groźnego pożaru, który w godzinach szczytu sparaliżował ruch w jednej z najbardziej zatłoczonych części miasta. Ogień rozprzestrzenił się błyskawicznie, a na miejscu pracowały dziesiątki ratowników.

Islandia piątym krajem, który bojkotuje Eurowizję z ostatniej chwili
Islandia piątym krajem, który bojkotuje Eurowizję

Islandia dołączyła do Hiszpanii, Irlandii, Słowenii i Holandii, które oświadczyły, że zbojkotują Konkurs Piosenki Eurowizji 2026.

Dług publiczny rośnie w coraz większym tempie. Najnowsze dane Ministerstwa Finansów Wiadomości
Dług publiczny rośnie w coraz większym tempie. Najnowsze dane Ministerstwa Finansów

Państwowy dług publiczny nadal rośnie i po III kwartale 2025 r. osiągnął rekordowy poziom. Najnowsze dane Ministerstwa Finansów i Gospodarki pokazują, że tempo zadłużania państwa przyspiesza zarówno w ujęciu kwartalnym, jak i rocznym.

Nawet 150 sklepów znanej sieci zniknie z rynku. 3000 pracowników straci pracę z ostatniej chwili
Nawet 150 sklepów znanej sieci zniknie z rynku. 3000 pracowników straci pracę

Grupa Eurocash ogłosiła nową strategię na lata 2026–2027, która przewiduje radykalne cięcia w strukturach spółki. W efekcie z mapy Polski może zniknąć nawet 150 sklepów Delikatesy Centrum, a pracę straci około 3000 osób. Firma zapowiada głęboką transformację – odchodząc od prowadzenia sklepów własnych i stawiając na model franczyzowy.

REKLAMA

Paweł Dziekoński [FAKRO]: Cały system jest do gruntownej zmiany bo nie chroni polskich podmiotów

– Państwa „starej Unii” podejmują działania protekcyjne, aby chronić swój rynek i swoje firmy za granicą. I ja to nawet rozumiem i nie zżymam się na to, tylko jeżeli takie są warunki gry, to powiedzmy to sobie wprost, także w Polsce grajmy tak samo – mówi Paweł Dziekoński, wiceprezes firmy Fakro, w rozmowie z Konradem Wernickim.
Screen Youtube
Screen Youtube / Tysol.pl

Romantyczne początki

– Firma Fakro to w oczach Polaków zapewne firma rozpoznawalna, duża, ale myślę, że nie wszyscy wiedzą, że jest to wręcz lider globalny czy współlider w swojej branży, a jest to firma, która została założona tuż po upadku komuny w Polsce. Jaka była droga do sukcesu firmy Fakro? Czy spodziewano się takiej skali biznesu? 

Fakro była i jest firmą rodzinną, gdzie kapitał jest w 100% polski i skupiony w kilku rękach osób prywatnych z Nowego Sącza. Tak było, tak jest i tak zostaje. Nie mamy żadnych planów wprowadzenia inwestora zagranicznego, na przykład debiutu na giełdzie. Jest to firma, która powstawała tak jak wiele polskich firm w latach dziewięćdziesiątych, na podstawie ustawy Wilczka, kiedy można było zakładać firmę i kiedy nie było wokół tego jakichś dużych obostrzeń. Rozwijaliśmy się wraz z rynkiem. Mamy za sobą „romantyczne początki”, kiedy w gospodarce w ogóle nie było pieniędzy albo było ich bardzo mało, towar krążył, a każdy na każdego czekał z płatnościami. Dzisiaj zapewne byłoby to nie do pomyślenia. Mamy nawet wręcz ustawę o zatorach płatniczych, więc pewnie takie czekanie jak kiedyś byłoby wręcz niemożliwe. Ale ludzie sobie ufali i dzięki temu to działało. Ludzie, z którymi pracowaliśmy wówczas – dystrybutorzy, dekarze, wykonawcy, są często tymi samymi, z którymi pracujemy po dziś dzień albo kolejnym pokoleniem pracowników z tych samych rodzin.

Już w latach 90. było jasne, że polski rynek będzie za mały dla wytwarzanych przez nas produktów. Stałe koszty fabryki, zakładu produkcyjnego, maszyn, urządzeń, ludzi są na tyle wysokie, że rynek trzeba było rozszerzać. Wyszliśmy zatem na rynek niemiecki i generalnie na rynki zachodnioeuropejskie. Kiedy Polska weszła do Unii Europejskiej, nie tylko eksportowaliśmy nasze towary na rynki zachodnie, ale także musieliśmy się mierzyć z zachodnią konkurencją, ponieważ zagraniczne firmy wyraźnie przyspieszyły opanowywanie rynków nowych krajów członkowskich. Pojawiła się zatem dość silna konkurencja także na naszym lokalnym rynku. Zostaliśmy też skonfrontowani z różnego rodzaju praktykami protekcjonistycznymi krajów „starej Unii” wobec własnych rynków, na których naprawdę trudno jest przebić się firmom z innych krajów. Deklarowane przez Unię zapewnianie równego dostępu do rynków i równych szans dla wszystkich okazywało się niejednokrotnie fikcją. Tę nierówność obserwujemy zresztą cały czas. 

– Właśnie. Przy okazji dyskusji na temat przystąpienia Polski do Unii wiele mówiło się o dużych szansach dla naszego kraju związanych z wejściem na wspólny rynek europejski, rzeczywistość jednak pokazuje także, iż wiązały się z tym konkretne zagrożenia – większa konkurencja i ryzyko, że zostanie się wchłoniętym czy zmarginalizowanym przez konkurencję europejską.

– Wiele polskich firm de facto przeszło taką ścieżkę, na której z jednej strony faktycznie istniały szanse łatwiejszego wyjścia za granicę, ale zarazem konkurencja na własnym rynku stała się bardziej brutalna. Znacznie łatwiej jest sprzedawać na rynku, na którym nie ma barier językowych, gdzie łatwo dotrzeć do klienta, również geograficznie, kulturowo, i odpowiedzieć na jego potrzeby, szybciej zmierzyć działanie marketingu. Często, kiedy wychodzimy za granicę, musimy trochę doinwestować i czekać kilka, a czasem nawet kilkanaście lat, aż w ogóle pojawi się jakiś zysk. I w tym czasie, kiedy zysku jeszcze nie ma, a dany rynek już podbijamy, musimy gdzieś znaleźć pieniądze, które będziemy tam wysyłać. Najłatwiej znaleźć je, działając na lokalnym rynku. No i tak jak się rozwija drzewo: mamy korzenie, pień i gałęzie. To korzenie i pień definiują stabilność tego drzewa, a nie gałęzie. Drzewo się oczywiście rozrasta, ale jeżeli podetniemy pień, osłabimy korzenie, to uschnie. Analogicznie, firma, która chce wyjść za granicę, musi jednocześnie brutalnie walczyć na swoim rynku. Jeśli dodatkowo na zagranicznych rynkach musi mierzyć się z praktykami protekcjonistycznymi, nie może rozwijać się w odpowiednim tempie. Nie jesteśmy rzecz jasna jedyną firmą, której to dotyczy, ale na własnym przykładzie widzimy, jak trudno jest wejść na dany rynek i utrzymać na nim swoją pozycję, działając w sektorze regulowanym. Mamy normy budowlane, normy dotyczące współdzielników emisji CO2, które są nakładane na projekt architektoniczny, normy nakładane na dostawców poszczególnych elementów domu – dachu, okien dachowych, okien fasadowych, drzwi etc. Wszyscy muszą spełnić określone normy dotyczące emisji CO2. Niektórzy oprócz norm ogólnych stosują jeszcze dodatkowo własne normy albo kształtują te normy w taki sposób, że nie każdy producent jest w stanie łatwo je spełnić, a niektórym jest je spełnić dużo łatwiej. 

– Fasadowo czy wizerunkowo niektórzy deklarują wartości, takie jak właśnie idea wolnego rynku, ale praktyka pokazuje, że podejmują działania protekcyjne, aby  tak jak Pan powiedział  chronić swój rynek i swoje firmy za granicą.

– Ja to nawet rozumiem i nie zżymam się na to, tylko jeżeli takie są warunki gry, to powiedzmy to sobie wprost, także w Polsce grajmy tak samo.

– Czym jest Fakro dla Polski, dla polskiej gospodarki? Jakie ma znaczenie dla regionu i dla całej gospodarki polskiej?

– Jesteśmy bardzo dobrą propozycją jakościową. Mamy w mojej ocenie najlepsze okna dachowe na świecie. Mamy cały szereg własnych patentów. Opatentowaliśmy wiele rozwiązań w naszych oknach i stworzyliśmy polski produkt, wysokiej jakości, z którego możemy być dumni. Nasze okna są sukcesem w skali globalnej, podobnie jak nasze schody strychowe i inne produkty. Osiągnęliśmy sukces i mamy czas także na realizację aktywności społecznej, dzielenie się swoimi doświadczeniami, inspirowanie przestrzeni publicznej naszą przedsiębiorczością oraz wyrażaniem potrzeb konkretnych zmian w infrastrukturze ochrony konkurencji w Polsce. Jesteśmy jednym z głównych pracodawców w naszym regionie. Chcemy być dużym graczem i w pełni wykorzystać nasz potencjał, wykorzystać tam, gdzie jest to możliwe, i pracować nad zniesieniem niepotrzebnych barier – tak, żeby wiatr wiał nam w plecy, a nie w twarz. Maszerujemy naprzód.

CZYTAJ TAKŻE: [WIDEO] Raport „Drapieżny Zielony (nie)Ład”. Konferencja NSZZ „Solidarność”

CZYTAJ TAKŻE: Solidarność w Karpaczu – 3. dzień Forum Ekonomicznego

Rozmawiał: Konrad Wernicki
 



 

Polecane