Maski już zupełnie opadły – tak wygląda brudna gra kwestią „praworządności”

Platforma Obywatelska kolejny raz otrzymała wyborcze wsparcie od instytucji unijnych. Po tym, gdy przed wyborami samorządowymi ogłoszono odblokowanie środków z KPO dla Polski, teraz przed wyborami do Parlamentu Europejskiego zakończona zostanie procedura z artykułu 7 przeciwko naszemu krajowi. Oburzenia nie kryją politycy Zjednoczonej Prawicy, według których ta sprawa pokazuje, że nigdy nie chodziło o kwestie „praworządności”.
Parlament Europejski  Maski już zupełnie opadły – tak wygląda brudna gra kwestią „praworządności”
Parlament Europejski / flickr CC-BY-4.0: © European Union 2021 – Source: EP".

Coraz większymi krokami zbliżają się wybory do Parlamentu Europejskiego. Naszych przedstawicieli z Polski wybierzemy już 9 czerwca, a w całej wspólnocie odbędą się one w różnych terminach w przedziale od 6 do 9 czerwca.
 
Niewiele wskazuje, by wybory te doprowadziły do oczekiwanej przez wielu rewolucji, jeżeli chodzi o to, które siły polityczne będą wiodły prym, ale mogą nastąpić duże przetasowania i obecna większość może już nie być aż tak dominująca, jak obecnie. Sondaże przeprowadzone w różnych krajach wspólnoty wskazują, że mocno może wzrosnąć liczba konserwatystów na brukselskich salonach. O tym, że przechylenie następuje, najdobitniej świadczy przykład Francji, kojarzonej mocno z lewicowo-liberalnym nurtem, w której wybory według wszystkich poważnych sondaży wygra prawicowa formacja Renaissance.
 

Sytuacja w naszym kraju

 

W Polsce raczej większego zaskoczenia nie będzie. Spodziewane jest kolejne wyborcze zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości, ale tym razem nie aż tak okazałe, jak cztery lata temu. PiS pokazało w wyborach samorządowych, że chociaż dopiero co utraciło władzę w kraju, a co za tym idzie, straciło swój kordon medialny, nadal jest najpopularniejszą partią w kraju. I zrobiło to w wyborach samorządowych, które nie należą do jego specjalności w przeciwieństwie do tych europejskich.

Wybory do europarlamentu od lat są bowiem specjalnością polskiej szeroko rozumianej prawicy. Wyniki PiS-u są w nich zdecydowanie wyższe niż w parlamentarnych, w końcu cztery lata temu PiS zdobyło w nich aż 45,38 proc. i zdecydowanie pokonało Koalicję Europejską, która składała się ze wszystkich formacji tworzących obecny rząd (oprócz nieistniejącej wówczas Polski 2050), a i tak nie była w stanie nawet nawiązać do takiego wyniku. Także Konfederacja powinna osiągnąć przyzwoity rezultat. Tutaj historia również jest jej sprzymierzeńcem. Osiem lat temu Janusz Korwin-Mikke na listach swojej Nowej Prawicy wprowadził do Brukseli aż 4 europosłów. A były to czasy, gdy jego partie zawsze kończyły pod progiem. Teraz już bez Korwina wiele wskazuje na to, że uda im się podobny wynik powtórzyć.
 
Dlaczego to formacje prawicowe osiągają nieco lepsze wyniki w wyborach do Parlamentu Europejskiego? – Moim zdaniem wynika to po prostu z tego, że formacje o zabarwieniu prawicowym mają bardziej zdeterminowany twardy elektorat, który jest zdecydowanie bardziej zaangażowany. W wyborach do Parlamentu Europejskiego frekwencja jest niższa niż w parlamentarnych czy samorządowych i stąd wynika wyższe poparcie dla tych partii. Prawo i Sprawiedliwość oraz Konfederacja tracą, kiedy na wybory idą ludzie, którzy są mniej zaangażowani w politykę – ocenił politolog dr Andrzej Anusz.
 

Eurokraci wchodzą do gry

 

Mimo wszystko rywalizacja zapowiada się niezwykle ciekawie, zwłaszcza że podobnie jak i przed wyborami parlamentarnymi, tak i teraz Platforma Obywatelska i przybudówki otrzymują ogromne wsparcie ze strony europejskich instytucji.

Przed wyborami parlamentarnymi dochodziło do wielu przyjaznych gestów w stronę PO. Przez cały czas blokowane były środki z KPO dla Polski (które zresztą nagle zostały odblokowane po zmianie władzy), organizowane były liczne dyskusje parlamentarne na temat tego, jak źle dzieje w Polsce, a sam lider Europejskiej Partii Ludowej Manfred Weber zapowiadał zwalczanie PiS-u.

Tym razem tuż przed wyborami przewodnicząca Komisji Europejskiej zapowiedziała, że zakończona zostanie procedura z artykułu 7 przeciwko Polsce, ale nastąpi to nie wcześniej niż 21 maja, czyli tuż przed wyborami. Ursula von der Leyen, tłumacząc tę decyzję, przekazała, że dzieje się to, ponieważ „nie ma już poważnego zagrożenia dla rządów prawa w Polsce”. – Gratuluję premierowi Donaldowi Tuskowi i jego rządowi tego ważnego przełomu. Jest to wynik ich ciężkiej pracy i zdecydowanych wysiłków na rzecz reform – powiedziała.
Problem polega jednak na tym, że żadnych reform nie poczyniono. Trudno oprzeć się więc wrażeniu, że jedyną zmianą, jakiej wymagały europejskie instytucje, było to, aby władze przejął rząd, który chętnie będzie z nimi współpracował i zgadzał się na wszystko.

Osobliwą teorią na temat tego, dlaczego doszło do odblokowania pieniędzy, podzieliła się była premier, obecnie europoseł PO Ewa Kopacz w Polsat News. Stwierdziła ona bowiem, że nastąpiła poprawa praworządności, bo… jej wyborcy częściej się uśmiechają. – Prosta sprawa. Ja widzę więcej uśmiechniętych ludzi na ulicach. Ludzie nie są zastraszeni, ludzie otwarcie mówią. Teraz, w kampanii wyborczej, mam okazję często z nimi rozmawiać i to nie na specjalnie zorganizowanych spotkaniach, spędach – jak to robi PiS – tylko podchodzą do mnie różni ludzie i mówią, że cieszą się, że te zmiany następują. Czy nieszczęśliwy człowiek się uśmiecha? – przekonywała.

Czytaj także: Alarmujące dane: Austriackie dzieci już nie mówią po niemiecku
 

Maski opadły

 

Takiego entuzjazmu nie wykazują jednak politycy Zjednoczonej Prawicy, którzy mają własną teorię na temat tego, dlaczego teraz postanowiono zrezygnować z artykułu 7. I podzielili się nią z „Tygodnikiem Solidarność”.
– Nie jestem zaskoczony, że taka decyzja została podjęta – przyznał europoseł Suwerennej Polski Patryk Jaki. – Tu nigdy nie chodziło o jakieś sprawy „praworządnościowe” czy reformę sądów. Chodziło tylko o to, żeby obalić nasz rząd i wybrać rząd proniemiecki. O to od samego początku chodziło Komisji Europejskiej. Nawet gdyby nie było żadnych reform sądowych, to znaleźliby jakiś inny pretekst do karania Polski, chociażby reformy ministra Przemysława Czarnka – stwierdził.

– Oni mają zupełnie gdzieś, jak w Polsce wygląda ustrój sądowniczych. To, co ich naprawdę interesowało, to zablokowanie kluczowych inwestycji w Polsce, takich jak CPK, czy też zrzeczenie się reparacji, co zresztą zrobił Donald Tusk. I to teraz właśnie się dzieje. Żadna ustawa sądowa się nie zmieniła, a to przecież dlatego była wszczynana procedura „praworządnościowa”, a jakoś teraz się z niej rezygnuje – powiedział nam Patryk Jaki.

Sytuację tę skomentował także poseł PiS, były wiceminister spraw zagranicznych Arkadiusz Mularczyk. – Ta decyzja Komisji Europejskiej jest bulwersująca i pokazuje podwójne standardy europejskie. To zresztą tylko kolejny dowód na to, bo przypomnę, że od momentu wyborów w Polsce doszło do systemowego łamania prawa przy użyciu siły i przemocy, a mimo to nie słyszeliśmy żadnego sprzeciwu ze strony Komisji Europejskiej, a co więcej – w tym czasie Donald Tusk jest nagradzany, wychwalany, a jeszcze KE uchyla artykuł 7, który mówi o naruszeniu praworządności w sytuacji, w której nie doszło do żadnych reform w tych wymiarach, które nam zarzucano. To tylko pokazuje, że te wszystkie oskarżenia były zupełnie nieuzasadnione i stanowiły tylko element walki z rządem. To pokazuje, że te wszystkie instrumenty są tylko narzędziem do walki z rządami, które nie są wspierane przez Komisję Europejską. To bardzo zła informacja, biorąc pod uwagę, że Unia Europejska powinna cechować się równymi standardami – zaznaczył.

W ocenie Arkadiusza Mularczyka to, co się wydarzyło, będzie miało bardzo poważne konsekwencje dla przyszłości Unii Europejskiej. – Ta sytuacja zwiększy brak zaufania krajów do kierownictwa Komisji Europejskiej, a zwłaszcza do jej przewodniczącej. Prawda jest taka, że Ursula von der Leyen dokonała nielegalnej interwencji w wybory w Polsce i jest to sytuacja, która powinna wywołać głęboki sprzeciw – stwierdził.

Co do tego, dlaczego zdecydowano o zakończeniu procedury z artykułu 7 wobec Polski, wątpliwości nie mają Niemcy. W artykule opublikowanym w dzienniku „Sueddeutsche Zeitung” wprost stwierdzono, że zakończeniem procedury związanej z rzekomym łamaniem praworządności przez Polskę Bruksela chce pokazać Polakom, że głosowanie za proeuropejskim rządem „opłaca się zarówno politycznie, jak i finansowo”. W tekście zwrócono także uwagę, że ogłoszenie tej decyzji na kilka tygodni przed wyborami europejskimi również nie jest przypadkowe.
 

Węgry pozostają solą w oku

 

Warto zwrócić uwagę, że Polska nie była jedynym krajem, przeciwko któremu prowadzono procedurę z artykułu 7. W przypadku Węgier nie zdecydowano o jej zakończeniu. Trudno się jednak tego spodziewać, ponieważ niewiele wskazuje na to, aby w najbliższym czasie Fidesz Viktora Orbána mógł utracić władzę. Warto jednak zauważyć, że już wkrótce Węgry obejmą swoją prezydencję w Radzie Unii Europejskiej.
I to może być naprawdę dużym problemem dla euroentuzjastycznej większości. Z jednej strony będą mieli oni kłopoty w Parlamencie Europejskim, gdzie zdecydowanie donośniejszy jest głos eurosceptyków, a z drugiej – w Radzie UE przewodnictwo obejmą konserwatyści z Węgier, czyli ich największy wróg, którego w przeciwieństwie do polskiego PiS-u nie udało się zwalczyć. Trudno więc też nie uznać, że rezygnacja z atakowania Polski za pomocą artykułu 7 nie jest także pewnego rodzaju próbą pokazania Węgrom, że jeżeli pozbędą się nielubianego w europejskich salonach Fideszu, to także przestaną być atakowani. Zyskają za to przychylność elit, brak problemów z pieniędzmi i cały pozostały dobrostan z relokacją nielegalnych migrantów włącznie.

Czytaj także: Wybory w USA. Prezydent Duda ujawnił, czyjego zwycięstwa by chciał

Nowy numer

Tekst ukaże się w nowym numerze „Tygodnika Solidarność” dostępnym już od środy w kioskach. 

Chcesz otrzymywać „Tygodnik Solidarność” prosto do swojego domu lub zakładu pracy? Zamów prenumeratę <TUTAJ>

 

 

 


 

POLECANE
Katar grozi UE, że wstrzyma dostawy gazu do Europy z ostatniej chwili
Katar grozi UE, że wstrzyma dostawy gazu do Europy

W rozmowie z "Financial Times" katarski minister energii Saad Sherida al-Kaabi zagroził, że Katar zaprzestanie eksportu gazu do Unii Europejskiej, jeśli kraje bloku nałożą kary zgodnie z niedawno przyjętymi przepisami dotyczącymi zwalczania pracy przymusowej i działania na rzecz środowiska.

Zbigniew Kuźmiuk: Ostentacyjne złamanie Konstytucji RP przez ekipę Tuska z ostatniej chwili
Zbigniew Kuźmiuk: Ostentacyjne złamanie Konstytucji RP przez ekipę Tuska

Wprawdzie ustawa budżetowa nie jest ostatecznie uchwalona, bowiem jest jeszcze w Senacie, ale jest już jasne, że większość koalicyjna nie chce jej tak poprawić, aby była zgodna z Konstytucją RP.

Red. Mazurek z pompą kończy współpracę z RMF FM. Oto ostatni gość dziennikarza z ostatniej chwili
Red. Mazurek z pompą kończy współpracę z RMF FM. Oto ostatni gość dziennikarza

W poniedziałek rano gościem red. Roberta Mazurka w "Porannej Rozmowie" RMF FM będzie prezydent RP Andrzej Duda. To ostatni program, który zostanie poprowadzony przez znanego dziennikarza na antenie rozgłośni.

Premier Słowacji spotkał się na Kremlu z Putinem z ostatniej chwili
Premier Słowacji spotkał się na Kremlu z Putinem

Słowackie media źródła podały w niedzielę wieczorem, że premier Robert Fico rozmawia na Kremlu z prezydentem Rosji Władimirem Putinem na temat dostaw gazu.

Zamach w Magdeburgu: wstyd niemieckich służb, rozgoryczenie Niemców tylko u nas
Zamach w Magdeburgu: wstyd niemieckich służb, rozgoryczenie Niemców

W 2023 r. pod obserwacją niemieckiego kontrwywiadu znajdowało się 27,2 tys. osób stanowiących potencjalne zagrożenie islamskim terroryzmem. Od lutego 2016 r. w Niemczech dokonano oficjalnie dwunastu ataków terrorystycznych, ten z Magdeburga jest zatem trzynasty. A ile zamachów udaremniono? W latach 2014-2021 było dziesięć takich przypadków. W Magdeburgu mimo ostrzeżeń ze strony służb Arabii Saudyjskiej system nie zadziałał.

Puchar Świata w Engelbergu. Tak skakali Polacy z ostatniej chwili
Puchar Świata w Engelbergu. Tak skakali Polacy

Aleksander Zniszczoł zajął 14. miejsce, Piotr Żyła był 17., Paweł Wąsek - 20., Jakub Wolny - 27., a Kamil Stoch - 37. w niedzielnym konkursie Pucharu Świata w skokach narciarskich w szwajcarskim Engelbergu. Wygrał Austriak Daniel Tschofenig, przed swoimi rodakami Janem Hoerlem i Stefanem Kraftem.

Nowe informacje z frontu wojny na wschodzie. Putin w desperacji z ostatniej chwili
Nowe informacje z frontu wojny na wschodzie. "Putin w desperacji"

Pięć miesięcy po ataku Ukrainy na obwód kurski, Rosja wciąż nie jest w stanie odzyskać całego swojego terytorium. Oddziały ukraińskie zaciekle trzymają się rosyjskich ziem w nadziei na wykorzystanie ich jako karty przetargowej w przyszłych negocjacjach.

Ukraińcy również zostaną uhonorowani. Ambasador Ukrainy w Polsce o Rzezi wołyńskiej z ostatniej chwili
"Ukraińcy również zostaną uhonorowani". Ambasador Ukrainy w Polsce o Rzezi wołyńskiej

Ambasador Ukrainy w Polsce Wasyl Bodnar powiedział w niedzielę w wywiadzie dla ukraińskiego portalu Suspilne, że Ukraińcy, którzy stali się ofiarami tragedii wołyńskiej w Polsce, również zostaną uhonorowani.

Skandal w Niemczech: Samochody BMW sprzedawane w Rosji mimo sankcji z ostatniej chwili
Skandal w Niemczech: Samochody BMW sprzedawane w Rosji mimo sankcji

Niemieckie media donoszą, że mimo sankcji nałożonych na Rosję po inwazji na Ukrainę, ponad sto samochodów wysokiej jakości marki BMW z zakładu w Hanowerze trafiło do klientów w Rosji. 

Zełenski oczekuje, że polska i duńska prezydencja w UE w 2025 roku będzie historyczna dla Ukrainy z ostatniej chwili
Zełenski oczekuje, że polska i duńska prezydencja w UE w 2025 roku będzie "historyczna dla Ukrainy"

Prezydent Wołodymyr Zełenski oznajmił w niedzielę, że w 2025 roku Ukraina musi poczynić jak największe postępy drodze do Unii Europejskiej i oczekuje, że polska i duńska prezydencja w tym okresie będzie historyczna dla jego kraju.

REKLAMA

Maski już zupełnie opadły – tak wygląda brudna gra kwestią „praworządności”

Platforma Obywatelska kolejny raz otrzymała wyborcze wsparcie od instytucji unijnych. Po tym, gdy przed wyborami samorządowymi ogłoszono odblokowanie środków z KPO dla Polski, teraz przed wyborami do Parlamentu Europejskiego zakończona zostanie procedura z artykułu 7 przeciwko naszemu krajowi. Oburzenia nie kryją politycy Zjednoczonej Prawicy, według których ta sprawa pokazuje, że nigdy nie chodziło o kwestie „praworządności”.
Parlament Europejski  Maski już zupełnie opadły – tak wygląda brudna gra kwestią „praworządności”
Parlament Europejski / flickr CC-BY-4.0: © European Union 2021 – Source: EP".

Coraz większymi krokami zbliżają się wybory do Parlamentu Europejskiego. Naszych przedstawicieli z Polski wybierzemy już 9 czerwca, a w całej wspólnocie odbędą się one w różnych terminach w przedziale od 6 do 9 czerwca.
 
Niewiele wskazuje, by wybory te doprowadziły do oczekiwanej przez wielu rewolucji, jeżeli chodzi o to, które siły polityczne będą wiodły prym, ale mogą nastąpić duże przetasowania i obecna większość może już nie być aż tak dominująca, jak obecnie. Sondaże przeprowadzone w różnych krajach wspólnoty wskazują, że mocno może wzrosnąć liczba konserwatystów na brukselskich salonach. O tym, że przechylenie następuje, najdobitniej świadczy przykład Francji, kojarzonej mocno z lewicowo-liberalnym nurtem, w której wybory według wszystkich poważnych sondaży wygra prawicowa formacja Renaissance.
 

Sytuacja w naszym kraju

 

W Polsce raczej większego zaskoczenia nie będzie. Spodziewane jest kolejne wyborcze zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości, ale tym razem nie aż tak okazałe, jak cztery lata temu. PiS pokazało w wyborach samorządowych, że chociaż dopiero co utraciło władzę w kraju, a co za tym idzie, straciło swój kordon medialny, nadal jest najpopularniejszą partią w kraju. I zrobiło to w wyborach samorządowych, które nie należą do jego specjalności w przeciwieństwie do tych europejskich.

Wybory do europarlamentu od lat są bowiem specjalnością polskiej szeroko rozumianej prawicy. Wyniki PiS-u są w nich zdecydowanie wyższe niż w parlamentarnych, w końcu cztery lata temu PiS zdobyło w nich aż 45,38 proc. i zdecydowanie pokonało Koalicję Europejską, która składała się ze wszystkich formacji tworzących obecny rząd (oprócz nieistniejącej wówczas Polski 2050), a i tak nie była w stanie nawet nawiązać do takiego wyniku. Także Konfederacja powinna osiągnąć przyzwoity rezultat. Tutaj historia również jest jej sprzymierzeńcem. Osiem lat temu Janusz Korwin-Mikke na listach swojej Nowej Prawicy wprowadził do Brukseli aż 4 europosłów. A były to czasy, gdy jego partie zawsze kończyły pod progiem. Teraz już bez Korwina wiele wskazuje na to, że uda im się podobny wynik powtórzyć.
 
Dlaczego to formacje prawicowe osiągają nieco lepsze wyniki w wyborach do Parlamentu Europejskiego? – Moim zdaniem wynika to po prostu z tego, że formacje o zabarwieniu prawicowym mają bardziej zdeterminowany twardy elektorat, który jest zdecydowanie bardziej zaangażowany. W wyborach do Parlamentu Europejskiego frekwencja jest niższa niż w parlamentarnych czy samorządowych i stąd wynika wyższe poparcie dla tych partii. Prawo i Sprawiedliwość oraz Konfederacja tracą, kiedy na wybory idą ludzie, którzy są mniej zaangażowani w politykę – ocenił politolog dr Andrzej Anusz.
 

Eurokraci wchodzą do gry

 

Mimo wszystko rywalizacja zapowiada się niezwykle ciekawie, zwłaszcza że podobnie jak i przed wyborami parlamentarnymi, tak i teraz Platforma Obywatelska i przybudówki otrzymują ogromne wsparcie ze strony europejskich instytucji.

Przed wyborami parlamentarnymi dochodziło do wielu przyjaznych gestów w stronę PO. Przez cały czas blokowane były środki z KPO dla Polski (które zresztą nagle zostały odblokowane po zmianie władzy), organizowane były liczne dyskusje parlamentarne na temat tego, jak źle dzieje w Polsce, a sam lider Europejskiej Partii Ludowej Manfred Weber zapowiadał zwalczanie PiS-u.

Tym razem tuż przed wyborami przewodnicząca Komisji Europejskiej zapowiedziała, że zakończona zostanie procedura z artykułu 7 przeciwko Polsce, ale nastąpi to nie wcześniej niż 21 maja, czyli tuż przed wyborami. Ursula von der Leyen, tłumacząc tę decyzję, przekazała, że dzieje się to, ponieważ „nie ma już poważnego zagrożenia dla rządów prawa w Polsce”. – Gratuluję premierowi Donaldowi Tuskowi i jego rządowi tego ważnego przełomu. Jest to wynik ich ciężkiej pracy i zdecydowanych wysiłków na rzecz reform – powiedziała.
Problem polega jednak na tym, że żadnych reform nie poczyniono. Trudno oprzeć się więc wrażeniu, że jedyną zmianą, jakiej wymagały europejskie instytucje, było to, aby władze przejął rząd, który chętnie będzie z nimi współpracował i zgadzał się na wszystko.

Osobliwą teorią na temat tego, dlaczego doszło do odblokowania pieniędzy, podzieliła się była premier, obecnie europoseł PO Ewa Kopacz w Polsat News. Stwierdziła ona bowiem, że nastąpiła poprawa praworządności, bo… jej wyborcy częściej się uśmiechają. – Prosta sprawa. Ja widzę więcej uśmiechniętych ludzi na ulicach. Ludzie nie są zastraszeni, ludzie otwarcie mówią. Teraz, w kampanii wyborczej, mam okazję często z nimi rozmawiać i to nie na specjalnie zorganizowanych spotkaniach, spędach – jak to robi PiS – tylko podchodzą do mnie różni ludzie i mówią, że cieszą się, że te zmiany następują. Czy nieszczęśliwy człowiek się uśmiecha? – przekonywała.

Czytaj także: Alarmujące dane: Austriackie dzieci już nie mówią po niemiecku
 

Maski opadły

 

Takiego entuzjazmu nie wykazują jednak politycy Zjednoczonej Prawicy, którzy mają własną teorię na temat tego, dlaczego teraz postanowiono zrezygnować z artykułu 7. I podzielili się nią z „Tygodnikiem Solidarność”.
– Nie jestem zaskoczony, że taka decyzja została podjęta – przyznał europoseł Suwerennej Polski Patryk Jaki. – Tu nigdy nie chodziło o jakieś sprawy „praworządnościowe” czy reformę sądów. Chodziło tylko o to, żeby obalić nasz rząd i wybrać rząd proniemiecki. O to od samego początku chodziło Komisji Europejskiej. Nawet gdyby nie było żadnych reform sądowych, to znaleźliby jakiś inny pretekst do karania Polski, chociażby reformy ministra Przemysława Czarnka – stwierdził.

– Oni mają zupełnie gdzieś, jak w Polsce wygląda ustrój sądowniczych. To, co ich naprawdę interesowało, to zablokowanie kluczowych inwestycji w Polsce, takich jak CPK, czy też zrzeczenie się reparacji, co zresztą zrobił Donald Tusk. I to teraz właśnie się dzieje. Żadna ustawa sądowa się nie zmieniła, a to przecież dlatego była wszczynana procedura „praworządnościowa”, a jakoś teraz się z niej rezygnuje – powiedział nam Patryk Jaki.

Sytuację tę skomentował także poseł PiS, były wiceminister spraw zagranicznych Arkadiusz Mularczyk. – Ta decyzja Komisji Europejskiej jest bulwersująca i pokazuje podwójne standardy europejskie. To zresztą tylko kolejny dowód na to, bo przypomnę, że od momentu wyborów w Polsce doszło do systemowego łamania prawa przy użyciu siły i przemocy, a mimo to nie słyszeliśmy żadnego sprzeciwu ze strony Komisji Europejskiej, a co więcej – w tym czasie Donald Tusk jest nagradzany, wychwalany, a jeszcze KE uchyla artykuł 7, który mówi o naruszeniu praworządności w sytuacji, w której nie doszło do żadnych reform w tych wymiarach, które nam zarzucano. To tylko pokazuje, że te wszystkie oskarżenia były zupełnie nieuzasadnione i stanowiły tylko element walki z rządem. To pokazuje, że te wszystkie instrumenty są tylko narzędziem do walki z rządami, które nie są wspierane przez Komisję Europejską. To bardzo zła informacja, biorąc pod uwagę, że Unia Europejska powinna cechować się równymi standardami – zaznaczył.

W ocenie Arkadiusza Mularczyka to, co się wydarzyło, będzie miało bardzo poważne konsekwencje dla przyszłości Unii Europejskiej. – Ta sytuacja zwiększy brak zaufania krajów do kierownictwa Komisji Europejskiej, a zwłaszcza do jej przewodniczącej. Prawda jest taka, że Ursula von der Leyen dokonała nielegalnej interwencji w wybory w Polsce i jest to sytuacja, która powinna wywołać głęboki sprzeciw – stwierdził.

Co do tego, dlaczego zdecydowano o zakończeniu procedury z artykułu 7 wobec Polski, wątpliwości nie mają Niemcy. W artykule opublikowanym w dzienniku „Sueddeutsche Zeitung” wprost stwierdzono, że zakończeniem procedury związanej z rzekomym łamaniem praworządności przez Polskę Bruksela chce pokazać Polakom, że głosowanie za proeuropejskim rządem „opłaca się zarówno politycznie, jak i finansowo”. W tekście zwrócono także uwagę, że ogłoszenie tej decyzji na kilka tygodni przed wyborami europejskimi również nie jest przypadkowe.
 

Węgry pozostają solą w oku

 

Warto zwrócić uwagę, że Polska nie była jedynym krajem, przeciwko któremu prowadzono procedurę z artykułu 7. W przypadku Węgier nie zdecydowano o jej zakończeniu. Trudno się jednak tego spodziewać, ponieważ niewiele wskazuje na to, aby w najbliższym czasie Fidesz Viktora Orbána mógł utracić władzę. Warto jednak zauważyć, że już wkrótce Węgry obejmą swoją prezydencję w Radzie Unii Europejskiej.
I to może być naprawdę dużym problemem dla euroentuzjastycznej większości. Z jednej strony będą mieli oni kłopoty w Parlamencie Europejskim, gdzie zdecydowanie donośniejszy jest głos eurosceptyków, a z drugiej – w Radzie UE przewodnictwo obejmą konserwatyści z Węgier, czyli ich największy wróg, którego w przeciwieństwie do polskiego PiS-u nie udało się zwalczyć. Trudno więc też nie uznać, że rezygnacja z atakowania Polski za pomocą artykułu 7 nie jest także pewnego rodzaju próbą pokazania Węgrom, że jeżeli pozbędą się nielubianego w europejskich salonach Fideszu, to także przestaną być atakowani. Zyskają za to przychylność elit, brak problemów z pieniędzmi i cały pozostały dobrostan z relokacją nielegalnych migrantów włącznie.

Czytaj także: Wybory w USA. Prezydent Duda ujawnił, czyjego zwycięstwa by chciał

Nowy numer

Tekst ukaże się w nowym numerze „Tygodnika Solidarność” dostępnym już od środy w kioskach. 

Chcesz otrzymywać „Tygodnik Solidarność” prosto do swojego domu lub zakładu pracy? Zamów prenumeratę <TUTAJ>

 

 

 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe