[Tylko u nas] Marek Budzisz: Moskwa zaostrza kurs ws. Donbasu. Ukraińska godzina próby

Moskwa zaostrza stanowisko w kwestii Donbasu. Jak powiedział pod koniec minionego tygodnia Jurij Uszakow, główny doradca ds. polityki zagranicznej Władimira Putina, spotkanie prezydentów Rosji i Ukrainy może się odbyć o ile Kijów w formie pisemnej zaakceptuje tzw. Formułę Steinmeiera.
 [Tylko u nas] Marek Budzisz: Moskwa zaostrza kurs ws. Donbasu. Ukraińska godzina próby
/ screen YouTube
Dotychczas propozycja niemieckiego prezydenta, z czasów kiedy był on szefem dyplomacji, nie była częścią porozumienia mińskiego, a jedynie jedną z propozycji, której celem było ruszenie procesu pokojowego z miejsca. Przewidywała ona uchwalenie specjalnego statusu Donbasu (na poziomie konstytucyjnym) oraz uruchomienie jego funkcjonowania w momencie przeprowadzenia w tzw. republikach ludowych wolnych wyborów, co miałoby zostać potwierdzone przez międzynarodowych obserwatorów. Kolejnym krokiem miałoby być wycofanie się rosyjskich wojsk, rozbrojenie i odzyskanie przez Kijów kontroli nad granicą z Federacją Rosyjską. Ta kolejność podejmowanych kroków była zasadniczym powodem dla którego Kijów za czasów administracji Poroszenki nie był zwolennikiem takiej formuły porozumienia. Wówczas ukraińska dyplomacja argumentowała, że warunkiem przeprowadzenia wolnych wyborów jest odzyskanie kontroli nad granicą oraz rozbrojenie nielegalnych z ukraińskiego punktu widzenia formacji zbrojnych kontrolujących zbuntowane prowincje. W przeciwnym razie, jak argumentowano, być może głosowanie będzie wolne, ale już nie kampania wyborcza toczona pod dyktando lokalnych, powiązanych z Moskwą władz.

Teraz wysunięcie żądania parafowania takiego rozwiązania jako warunku spotkania na szczeblu prezydentów odczytywać należy jako próbę wywarcia presji przez Moskwę na Kijów. Jest to o tyle istotne, że jak powiedział były prezydent Leonid Kuczma, obecnie reprezentujący Ukrainę w tzw. grupie kontaktowej, Kijów w gruncie rzeczy będzie musiał mierzyć się ze wspólną presją wywieraną nań zarówno przez Moskwę, jak i Berlin oraz Paryż. Rosyjska prasa spekuluje, że presja ta oznacza groźbę zniesienia już w styczniu przyszłego roku przez Unię Europejską antyrosyjskich sankcji o ile Ukraina nie pójdzie na ustępstwa wobec Rosji.

Stanowisko Kijowa jest, trzeba otwarcie to powiedzieć dość niejasne i być może chwiejne. W ubiegłym tygodniu głosami frakcji parlamentarnej partii Zełenskiego i prorosyjskiej formacji Za życie Medwedczuka zmieniono skład Centralnej Komisji Wyborczej, co przez opozycję odczytane zostało jako przygotowanie do przeprowadzenia wyborów w Donbasie, czyli innymi słowy zaakceptowanie „formuły Steinmeiera”. Niejasne wypowiedzi zarówno Zełenskiego, jak i nowego ministra spraw zagranicznych Wadima Prystajki, utwierdzały tylko obserwatorów tego co się dzieje na Ukrainie w przekonaniu, że trwają przygotowania do porozumienia z Moskwą.

Trzeba w tym kontekście postawić pytanie dlaczego wielu ukraińskich ekspertów jest zdania, iż zaakceptowanie przez Kijów „formuły Steinmeiera” jest dla Ukrainy rozwiązaniem niekorzystnym, a nawet zgubnym. Najlepiej odpowiedź na to pytanie sprecyzował Andriej Illarionow, w przeszłości doradca Putina, a obecnie mieszkający w Waszyngtonie i związany z rosyjską opozycją analityk. Otóż powiedział on w wywiadzie dla Apostroph, że zgoda Kijowa na wdrożenie tego rodzaju rozwiązań w życie oznacza uzyskanie przez Putina wszystkiego czego chciał i do czego dążył przez ostatnie 5 lat. W praktyce oznacza to utrzymanie kontroli Moskwy nad polityczną sytuacją na Ukrainie. O tym, bowiem decyduje geografia polityczna kraju, w którym mieszkający na wschodzie głosują na formacje prorosyjskie. Formacje antyukraińskie, jak mówi Illarionow, w trakcie ostatnich wyborów prezydenckich zdobyły na Ukrainie Wschodniej 18 % głosów. Ale ten wynik był efektem dobrego rezultatu formacji Zełenskiego, a nie ma przecież gwarancji, że utrzyma się on w następnych wyborach, w których siły prorosyjskie mogą zdobyć 20 – 22 % głosów. Gdyby do tego rachunku dodać głosy z Doniecka i Ługańska, to zdaniem rosyjskiego opozycjonisty Moskwa kontrolować może nawet 40 % mandatów w Radzie Najwyższej Ukrainy, a z pewnością 35 %. A to, zwłaszcza w sytuacji kiedy jak w każdej normalnej demokracji głosy na formacje proukraińskie rozproszą się na kilka partii, oznacza, zdaniem rosyjskiego opozycjonisty, że Moskwa będzie zawsze „języczkiem u wagi” i mogła na trwale wpływać na bieg spraw ukraińskich. Illarionow, dobrze znający kremlowskie realia, powiedział też, że Uszakow nie zdecydowałby się na publiczne deklaracje w sprawie „formuły Steinmeiera” o ile nie byłby pewien, że stosowny dokument zostanie podpisany. A to, jego zdaniem oznacza, że toczone niedawno w Berlinie rozmowy tzw. grupy kontaktowej, zakończyły się ustępstwami Kijowa. I dlatego, Putin znów po wielu miesiącach przerwy powiedział ostatnio, że „Rosjanie i Ukraińcy to dwie gałęzie jednego narodu” a Kuczma uznał za stosowne wystąpić z publicznym ostrzeżeniem.

Po koniec ubiegłego tygodnia w kwestii rozmów Ukrainy z Rosją znów nastąpił zwrot. Otóż w związku z corocznym spotkaniem forum YES (Yalta European Strategy) organizowanym przez oligarchę Pinczuka (prywatnie zięć Kuczmy) na Ukrainę przyjechał Kurt Volker specjalny wysłannik amerykański, który rozmawiał zarówno z prezydentem Zełenskim, jak i ministrem Wadimem Prystajko. Równolegle poinformowano o odblokowaniu amerykańskiej pomocy wojskowej dla Ukrainy, której los był niepewny, bo tydzień wcześniej, w ramach poszukiwania środków na budowę muru na granicy amerykańsko – meksykańskiej Trump polecił sprawdzenie czy są one prawidłowo wykorzystywane, co równa się automatycznemu blokowaniu transferów. Zważywszy, że a Stanach Zjednoczonych rok budżetowy kończy się z ostatnim dniem września taka blokada mogła oznaczać, że środki nie zostaną przysłane. Teraz to zagrożenie zniwelowano, a dodatkowo Kijów poinformował, że dzięki pomocy technicznej ze Stanów Zjednoczonych będzie wstanie wznowić nadawanie programów telewizyjnych na obszar zbuntowanych republik. W kwestii negocjacji z Moskwą też nastąpiła znacząca zmiana. Na wspólnej konferencji prasowej Volker i Prystajko powiedzieli, że nie może być mowy o nadaniu specjalnego konstytucyjnego statusu obydwu zbuntowanym prowincjom a co najwyżej mogą one mieć taką autonomię, jaką cieszył się Krym do aneksji. Zmiany konstytucji nie będzie, podobnie jak powszechnej amnestii dla separatystów. Jeśli idzie o wybory w Doniecku i Ługańsku, to mogą one mieć miejsce, jak oświadczył ukraiński minister w tym samym czasie i na takich samych zasadach co planowane na przyszły rok lokalne wybory na Ukrainie. Czyli znów, żadnego specjalnego statusu, ani specjalnych zasad nie będzie. Volker uzupełnił, że jego zdaniem, wolne i sprawiedliwe wybory, o czym mówią porozumienia mińskie, mogą się odbyć tylko w „wolnym kraju” a to jego zdaniem oznacza uprzednie wycofanie się Rosjan i oddanie kontroli nad wspólną granicą Ukrainie. I, jak dodał, ruch leży po stronie Rosji.

Te nagłe zmiany frontu Kijowa pokazują nie tylko słabą pozycję młodej ukraińskiej administracji w starciu z machinami dyplomatycznymi Rosji i państw Europy Zachodniej. Bez wsparcia Stanów Zjednoczonych Ukraina ustąpiłaby zapewne łatwo i po cichu. Teraz perspektywa się zmienia, choć z pewnością o szybki sukces negocjacyjny będzie trudniej. Warto też podkreślić, że amerykański dyplomata opowiedział się za wznowieniem przez Kijów wypłat rent i emerytur mieszkańcom zbuntowanych prowincji, co zostało zaniechane jeszcze za czasów Poroszenki. Wznowienie wypłat, co potwierdził ukraiński minister spraw zagranicznych, oznacza, że pracująca w Kijowie misja Banku Światowego zaproponuje Ukrainie nowe porozumienie, bo bez solidnego zastrzyku środków budżet miałby problem ze zrealizowaniem tych deklaracji. Już w lokalnych mediach pisze się o tymczasowym wsparciu Kijowa pożyczką w wysokości 5 mld dolarów oraz podpisaniem nowego, wartego kilkanaście miliardów pakietu pomocowego. O tym, że współpraca może przybrać niezwykle ambitny kształt świadczy też sobotnia deklaracje premiera Honczaruka, który zapowiedział rozpoczęcie przez Ukrainę prac mających w rezultacie połączyć systemy transportu wodnego Polski i Ukrainy a w efekcie Morze Czarne z Bałtyckie. Ukraiński premier powiedział to również przy okazji spotkania inicjatywy YES, na której byli właściwie wszyscy liczący się politycy ukraińscy oraz niemałe grono poważnych graczy z regionu. Ze strony polskiej, prócz ambasadora Cichockiego, był jedynie Aleksander Kwaśniewski i jego polityczni przyjaciele (Marek Siwiec i Dariusz Szymczycha) oraz kandydujący z list opozycji do Sejmu Paweł Kowal. Nikogo z polskich władz, nikogo ze świata biznesu. Jak na największego partnera handlowego Ukrainy i kraj, który chciałby budować na Wschodzie swą biznesową pozycję to zdecydowanie zbyt skromnie. Rozumiem, że w Polsce trwa kampania przed wyborami do parlamentu, ale czy musi to oznaczać całkowity marazm polskiej dyplomacji?

Marek Budzisz
 

 

POLECANE
Immunitet Małgorzaty Manowskiej. Jest decyzja Trybunału Stanu Wiadomości
Immunitet Małgorzaty Manowskiej. Jest decyzja Trybunału Stanu

Postępowanie Trybunału Stanu ws. immunitetu I prezes SN Małgorzaty Manowskiej zostało umorzone - przekazał PAP Piotr Sak. Sędzia TS - który był w trzyosobowym składzie Trybunału podejmującym decyzję - poinformował, że postępowanie umorzono „z dwóch podstaw: brak kworum i brak uprawnionego oskarżyciela".

Nowe stanowisko w ukraińskim wojsku. Zełenski podpisał ustawę Wiadomości
Nowe stanowisko w ukraińskim wojsku. Zełenski podpisał ustawę

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podpisał w czwartek ustawę o rzeczniku praw żołnierzy – przekazano na stronie parlamentu. Rzecznik będzie zajmować się ochroną praw żołnierzy, rezerwistów, osób podlegających obowiązkowi wojskowemu, członków ochotniczych formacji i jednostek policyjnych.

„Systemy antydronowe zostaną zakupione w ramach Pilnej Potrzeby Operacyjnej” z ostatniej chwili
„Systemy antydronowe zostaną zakupione w ramach Pilnej Potrzeby Operacyjnej”

Dziennikarz Polsatu Michał Stela poinformował na platformie X, że szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz przekazał, iż systemy antydronowe dla Polski zostaną zakupione w ramach Pilnej Potrzeby Operacyjnej. 

Nie żyje ceniony aktor i fotograf Wiadomości
Nie żyje ceniony aktor i fotograf

Nie żyje Brad Everett Young, ceniony fotograf gwiazd i aktor. Mężczyzna zginął tragicznie w wieku 46 lat. Do wypadku doszło 14 września późnym wieczorem na autostradzie w Kalifornii.

Trump: Putin naprawdę mnie zawiódł z ostatniej chwili
Trump: Putin naprawdę mnie zawiódł

– Myślałem, że wojna na Ukrainie będzie najłatwiejsza do rozwiązania, ze względu na moje relacje z Władimirem Putinem, ale Putin naprawdę mnie zawiódł – oświadczył w czwartek prezydent USA Donald Trump podczas wspólnej konferencji prasowej z brytyjskim premierem Keirem Starmerem.

Komunikat dla mieszkańców Trójmiasta Wiadomości
Komunikat dla mieszkańców Trójmiasta

W najbliższych dniach Gdynia i Gdańsk włączą się w międzynarodową akcję „Sprzątanie Świata”. Łącznie w obu miastach udział weźmie około 10 tys. osób. W tym roku Sopot zrezygnował z organizacji swojego wydarzenia.

Tragiczny wypadek na Warmii i Mazurach. Nie żyją kierowca i niemowlę Wiadomości
Tragiczny wypadek na Warmii i Mazurach. Nie żyją kierowca i niemowlę

W czwartek rano w Górowie Iławeckim (woj. warmińsko-mazurskie) doszło do dramatycznego wypadku drogowego. Nissan na angielskich numerach rejestracyjnych uderzył w drzewo. Zginął 30-letni kierowca oraz trzymiesięczne dziecko.

Żona prezydenta Francji musi udowadniać, że jest kobietą. Chce pokazać zdjęcia z ostatniej chwili
Żona prezydenta Francji musi udowadniać, że jest kobietą. Chce pokazać zdjęcia

Emmanuel i Brigitte Macron przedstawią przed amerykańskim sądem dowody, iż żona prezydenta urodziła się jako kobieta. Para pozwała prawicową amerykańską influencerkę Candace Owens , która uparcie twierdzi, że Brigitte Macron jest mężczyzną - poinformował w czwartek portal BBC, powołując się na adwokata Macronów.

Dojdzie do spotkania Sikorski-Nawrocki? Marcin Przydacz zabiera głos z ostatniej chwili
Dojdzie do spotkania Sikorski-Nawrocki? Marcin Przydacz zabiera głos

Do spotkania szefa MSZ Radosława Sikorskiego i prezydenta Karola Nawrockiego dojdzie, jeżeli będzie reakcja na wnioski i oczekiwania prezydenta - przekazał w czwartek szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz.

Wiceprezydent Warszawy rezygnuje. Jest oświadczenie z ostatniej chwili
Wiceprezydent Warszawy rezygnuje. Jest oświadczenie

Wiceprezydent Warszawy Jacek Wiśnicki zrezygnował ze stanowiska. Jak powiedział w rozmowie z PAP, powodem jest wycofanie przez prezydenta Warszawy projektu wprowadzenia nocnej prohibicji na terenie całego miasta i zastąpienie go propozycją pilotażowego wdrożenia prohibicji na terenie Śródmieścia i Pragi-Północ.

REKLAMA

[Tylko u nas] Marek Budzisz: Moskwa zaostrza kurs ws. Donbasu. Ukraińska godzina próby

Moskwa zaostrza stanowisko w kwestii Donbasu. Jak powiedział pod koniec minionego tygodnia Jurij Uszakow, główny doradca ds. polityki zagranicznej Władimira Putina, spotkanie prezydentów Rosji i Ukrainy może się odbyć o ile Kijów w formie pisemnej zaakceptuje tzw. Formułę Steinmeiera.
 [Tylko u nas] Marek Budzisz: Moskwa zaostrza kurs ws. Donbasu. Ukraińska godzina próby
/ screen YouTube
Dotychczas propozycja niemieckiego prezydenta, z czasów kiedy był on szefem dyplomacji, nie była częścią porozumienia mińskiego, a jedynie jedną z propozycji, której celem było ruszenie procesu pokojowego z miejsca. Przewidywała ona uchwalenie specjalnego statusu Donbasu (na poziomie konstytucyjnym) oraz uruchomienie jego funkcjonowania w momencie przeprowadzenia w tzw. republikach ludowych wolnych wyborów, co miałoby zostać potwierdzone przez międzynarodowych obserwatorów. Kolejnym krokiem miałoby być wycofanie się rosyjskich wojsk, rozbrojenie i odzyskanie przez Kijów kontroli nad granicą z Federacją Rosyjską. Ta kolejność podejmowanych kroków była zasadniczym powodem dla którego Kijów za czasów administracji Poroszenki nie był zwolennikiem takiej formuły porozumienia. Wówczas ukraińska dyplomacja argumentowała, że warunkiem przeprowadzenia wolnych wyborów jest odzyskanie kontroli nad granicą oraz rozbrojenie nielegalnych z ukraińskiego punktu widzenia formacji zbrojnych kontrolujących zbuntowane prowincje. W przeciwnym razie, jak argumentowano, być może głosowanie będzie wolne, ale już nie kampania wyborcza toczona pod dyktando lokalnych, powiązanych z Moskwą władz.

Teraz wysunięcie żądania parafowania takiego rozwiązania jako warunku spotkania na szczeblu prezydentów odczytywać należy jako próbę wywarcia presji przez Moskwę na Kijów. Jest to o tyle istotne, że jak powiedział były prezydent Leonid Kuczma, obecnie reprezentujący Ukrainę w tzw. grupie kontaktowej, Kijów w gruncie rzeczy będzie musiał mierzyć się ze wspólną presją wywieraną nań zarówno przez Moskwę, jak i Berlin oraz Paryż. Rosyjska prasa spekuluje, że presja ta oznacza groźbę zniesienia już w styczniu przyszłego roku przez Unię Europejską antyrosyjskich sankcji o ile Ukraina nie pójdzie na ustępstwa wobec Rosji.

Stanowisko Kijowa jest, trzeba otwarcie to powiedzieć dość niejasne i być może chwiejne. W ubiegłym tygodniu głosami frakcji parlamentarnej partii Zełenskiego i prorosyjskiej formacji Za życie Medwedczuka zmieniono skład Centralnej Komisji Wyborczej, co przez opozycję odczytane zostało jako przygotowanie do przeprowadzenia wyborów w Donbasie, czyli innymi słowy zaakceptowanie „formuły Steinmeiera”. Niejasne wypowiedzi zarówno Zełenskiego, jak i nowego ministra spraw zagranicznych Wadima Prystajki, utwierdzały tylko obserwatorów tego co się dzieje na Ukrainie w przekonaniu, że trwają przygotowania do porozumienia z Moskwą.

Trzeba w tym kontekście postawić pytanie dlaczego wielu ukraińskich ekspertów jest zdania, iż zaakceptowanie przez Kijów „formuły Steinmeiera” jest dla Ukrainy rozwiązaniem niekorzystnym, a nawet zgubnym. Najlepiej odpowiedź na to pytanie sprecyzował Andriej Illarionow, w przeszłości doradca Putina, a obecnie mieszkający w Waszyngtonie i związany z rosyjską opozycją analityk. Otóż powiedział on w wywiadzie dla Apostroph, że zgoda Kijowa na wdrożenie tego rodzaju rozwiązań w życie oznacza uzyskanie przez Putina wszystkiego czego chciał i do czego dążył przez ostatnie 5 lat. W praktyce oznacza to utrzymanie kontroli Moskwy nad polityczną sytuacją na Ukrainie. O tym, bowiem decyduje geografia polityczna kraju, w którym mieszkający na wschodzie głosują na formacje prorosyjskie. Formacje antyukraińskie, jak mówi Illarionow, w trakcie ostatnich wyborów prezydenckich zdobyły na Ukrainie Wschodniej 18 % głosów. Ale ten wynik był efektem dobrego rezultatu formacji Zełenskiego, a nie ma przecież gwarancji, że utrzyma się on w następnych wyborach, w których siły prorosyjskie mogą zdobyć 20 – 22 % głosów. Gdyby do tego rachunku dodać głosy z Doniecka i Ługańska, to zdaniem rosyjskiego opozycjonisty Moskwa kontrolować może nawet 40 % mandatów w Radzie Najwyższej Ukrainy, a z pewnością 35 %. A to, zwłaszcza w sytuacji kiedy jak w każdej normalnej demokracji głosy na formacje proukraińskie rozproszą się na kilka partii, oznacza, zdaniem rosyjskiego opozycjonisty, że Moskwa będzie zawsze „języczkiem u wagi” i mogła na trwale wpływać na bieg spraw ukraińskich. Illarionow, dobrze znający kremlowskie realia, powiedział też, że Uszakow nie zdecydowałby się na publiczne deklaracje w sprawie „formuły Steinmeiera” o ile nie byłby pewien, że stosowny dokument zostanie podpisany. A to, jego zdaniem oznacza, że toczone niedawno w Berlinie rozmowy tzw. grupy kontaktowej, zakończyły się ustępstwami Kijowa. I dlatego, Putin znów po wielu miesiącach przerwy powiedział ostatnio, że „Rosjanie i Ukraińcy to dwie gałęzie jednego narodu” a Kuczma uznał za stosowne wystąpić z publicznym ostrzeżeniem.

Po koniec ubiegłego tygodnia w kwestii rozmów Ukrainy z Rosją znów nastąpił zwrot. Otóż w związku z corocznym spotkaniem forum YES (Yalta European Strategy) organizowanym przez oligarchę Pinczuka (prywatnie zięć Kuczmy) na Ukrainę przyjechał Kurt Volker specjalny wysłannik amerykański, który rozmawiał zarówno z prezydentem Zełenskim, jak i ministrem Wadimem Prystajko. Równolegle poinformowano o odblokowaniu amerykańskiej pomocy wojskowej dla Ukrainy, której los był niepewny, bo tydzień wcześniej, w ramach poszukiwania środków na budowę muru na granicy amerykańsko – meksykańskiej Trump polecił sprawdzenie czy są one prawidłowo wykorzystywane, co równa się automatycznemu blokowaniu transferów. Zważywszy, że a Stanach Zjednoczonych rok budżetowy kończy się z ostatnim dniem września taka blokada mogła oznaczać, że środki nie zostaną przysłane. Teraz to zagrożenie zniwelowano, a dodatkowo Kijów poinformował, że dzięki pomocy technicznej ze Stanów Zjednoczonych będzie wstanie wznowić nadawanie programów telewizyjnych na obszar zbuntowanych republik. W kwestii negocjacji z Moskwą też nastąpiła znacząca zmiana. Na wspólnej konferencji prasowej Volker i Prystajko powiedzieli, że nie może być mowy o nadaniu specjalnego konstytucyjnego statusu obydwu zbuntowanym prowincjom a co najwyżej mogą one mieć taką autonomię, jaką cieszył się Krym do aneksji. Zmiany konstytucji nie będzie, podobnie jak powszechnej amnestii dla separatystów. Jeśli idzie o wybory w Doniecku i Ługańsku, to mogą one mieć miejsce, jak oświadczył ukraiński minister w tym samym czasie i na takich samych zasadach co planowane na przyszły rok lokalne wybory na Ukrainie. Czyli znów, żadnego specjalnego statusu, ani specjalnych zasad nie będzie. Volker uzupełnił, że jego zdaniem, wolne i sprawiedliwe wybory, o czym mówią porozumienia mińskie, mogą się odbyć tylko w „wolnym kraju” a to jego zdaniem oznacza uprzednie wycofanie się Rosjan i oddanie kontroli nad wspólną granicą Ukrainie. I, jak dodał, ruch leży po stronie Rosji.

Te nagłe zmiany frontu Kijowa pokazują nie tylko słabą pozycję młodej ukraińskiej administracji w starciu z machinami dyplomatycznymi Rosji i państw Europy Zachodniej. Bez wsparcia Stanów Zjednoczonych Ukraina ustąpiłaby zapewne łatwo i po cichu. Teraz perspektywa się zmienia, choć z pewnością o szybki sukces negocjacyjny będzie trudniej. Warto też podkreślić, że amerykański dyplomata opowiedział się za wznowieniem przez Kijów wypłat rent i emerytur mieszkańcom zbuntowanych prowincji, co zostało zaniechane jeszcze za czasów Poroszenki. Wznowienie wypłat, co potwierdził ukraiński minister spraw zagranicznych, oznacza, że pracująca w Kijowie misja Banku Światowego zaproponuje Ukrainie nowe porozumienie, bo bez solidnego zastrzyku środków budżet miałby problem ze zrealizowaniem tych deklaracji. Już w lokalnych mediach pisze się o tymczasowym wsparciu Kijowa pożyczką w wysokości 5 mld dolarów oraz podpisaniem nowego, wartego kilkanaście miliardów pakietu pomocowego. O tym, że współpraca może przybrać niezwykle ambitny kształt świadczy też sobotnia deklaracje premiera Honczaruka, który zapowiedział rozpoczęcie przez Ukrainę prac mających w rezultacie połączyć systemy transportu wodnego Polski i Ukrainy a w efekcie Morze Czarne z Bałtyckie. Ukraiński premier powiedział to również przy okazji spotkania inicjatywy YES, na której byli właściwie wszyscy liczący się politycy ukraińscy oraz niemałe grono poważnych graczy z regionu. Ze strony polskiej, prócz ambasadora Cichockiego, był jedynie Aleksander Kwaśniewski i jego polityczni przyjaciele (Marek Siwiec i Dariusz Szymczycha) oraz kandydujący z list opozycji do Sejmu Paweł Kowal. Nikogo z polskich władz, nikogo ze świata biznesu. Jak na największego partnera handlowego Ukrainy i kraj, który chciałby budować na Wschodzie swą biznesową pozycję to zdecydowanie zbyt skromnie. Rozumiem, że w Polsce trwa kampania przed wyborami do parlamentu, ale czy musi to oznaczać całkowity marazm polskiej dyplomacji?

Marek Budzisz
 


 

Polecane
Emerytury
Stażowe