Tylko ustawa umożliwiająca zachowanie obecnych cen energii skłoniła sejmową opozycję do jej poparcia, zapewne w obawie, że nawet najtwardszy wielkomiejski elektorat nie zrozumiałby sprzeciwu PO-KO. Na co dzień jednak – i w ławach sejmowych i na konferencjach prasowych – temat odsunięcia PiS od władzy jest jedynym konkretnym przesłaniem przed zbliżającymi się wyborami europejskimi i parlamentarnymi.
Ono znakomicie działa na zdobyty już elektorat, ale w żaden sposób nie poszerza grona wyborców. Powstało już coś w rodzaju ugruntowanej, społecznej nienawiści – zarówno do obecnej władzy, jak i jej „wyznawców”. A racjonalne polemiki zastąpiła obsesja. To jest świat absurdu, w którym okopali się liderzy polityczni opozycji i jej wyborcy. Grzegorz Schetyna czy Katarzyna Lubnauer zdają sobie sprawę z tego, że w takim odrealnionym stanie nie można trwać wiecznie, więc jeśli tylko komuś przyjdzie do głowy, że rządy ekipy Morawieckiego jednak nie skończą się likwidacją demokracji i Internetu, propagandowa machina medialno-polityczna ujawnia natychmiast kolejną straszną aferę, która rujnuje kraj. Powtórzmy jednak, że na tej antypisowskiej obsesji nie można zbudować zwycięstwa wyborczego. Niezależnie od tego, która pracownia zrobiła kolejny sondaż partyjny, opozycja wali głową w betonowy sufit, który skazuje ją na przegraną. Prawo i Sprawiedliwość, popełniając po drodze różne błędy, też ma swój „sufit wyborczy”, ale wydaje się, że nie jest on bynajmniej betonowy. PiS ma dziś poparcie na poziomie 40-43 procent i nie może pójść o krok dalej, ponieważ nie jest w stanie walczyć racjonalnie o kolejne głosy z obsesją opozycji, a opozycja najwyraźniej sądzi, że obsesja ta dopadnie jednak tych wyborców, którzy polityką się nie interesują, rzadko w ogóle głosują, a cały polski spór polityczny uważają za żenujący.
Obsesja antypisowska ma dwa zasadnicze wymiary: autentyczny i cyniczny. Autentycznym wymiarem tej obsesji dotknięci są w szczególności wyborcy PO-KO, Inicjatywy Polskiej, Nowoczesnej oraz osobiście Władysław Kosiniak-Kamysz. Wymiar cyniczny obejmuje niemal w całości kadry partyjne głównych ugrupowań opozycyjnych, ponieważ one doskonale wiedzą, że rządy Zjednoczonej Prawicy znakomicie lepiej, w porównaniu z PO/PSL, radzą sobie z zarządzaniem państwem i gospodarką. To wprawdzie nadal jest jeszcze chora struktura III RP, ale krok po kroku Polska przestaje być państwem z dykty, podporządkowanym niemieckim interesom w Europie. Rok 2019 jest kluczowy dla Polski i Europy. Rewolucji po majowych wyborach do PE nie będzie, ale układ sił w Brukseli i Strasburgu ulegnie zmianie na korzyść idei Europy Ojczyzn. W Polsce, jeśli Prawo i Sprawiedliwość zdobędzie samodzielną większość, będzie można zacząć gruntowną reformę państwa, która musi nastąpić, jeśli chcemy w ogóle mówić o końcu III RP i budowaniu nowoczesnego, europejskiego kraju. Najpierw jednak trzeba wygrać wybory. Jeśli obsesja antypisowska będzie się miała dobrze, a liderzy totalnej będą nieustająco i barwnie tworzyć jeden wielki blok polityczny poprzez kolejne podziały, to zwycięstwo PiS wydaje się być bardzo realne.
Grzegorz „GrzechG” Gołębiewski