Kieszonkowy Atlas Świata. Śladami warszawskiej mikromanii

To nie będzie typowy spacer po Warszawie. Poszczególne jego elementy można zaliczyć za jednym razem, ale będzie to wyzwanie dość karkołomne. Trasę można zrobić na piechotę, ale można też zadowolić się komunikacją miejską. Można wreszcie odbyć go tylko symbolicznie, bo i o symbolikę tym razem będzie chodziło – to spacer śladami kluczowych warszawskich inwestycji, które stały się elementami polskiej wojny kulturowej, a zarazem narzędziami przemocy symbolicznej w ręku jednej ze stron tej wojny. Ale nie tylko to łączy kładkę, muzeum i tramwaj, o których dziś będzie mowa.
Mapa trasy Kieszonkowy Atlas Świata. Śladami warszawskiej mikromanii
Mapa trasy / grafika M. Lewicka-Koniak

Pieszo-rowerowa kładka nad Wisłą otwarta została w kwietniu tego roku. Okrzyknięta przez media wielkim sukcesem władz miasta niemal dosłownie stała się celem pielgrzymek osób, których ogólny profil wskazywałby na sympatyzowanie z obecnymi władzami zarówno stolicy, jak i kraju.

Pielgrzymki na kładce

„Hitowy punkt na mapie Warszawy. Nowa kładka na Wiśle bije rekordy” – z dumą donosił serwis Polskiej Agencji Prasowej, według którego mostek w pierwszym tygodniu odwiedziło 200 tysięcy osób. Piesza przeprawa łącząca śródmieście z Pragą na wysokości ulic Karowej i Okrzei była oczywiście potrzebna, niemniej ekstaza sporej części dziennikarzy wywołała reakcję w postaci krytyki. Przede wszystkim dotyczącej umiejscowienia inwestycji, oddania jej w stanie częściowo niedokończonym, wreszcie finansowania, które mogło być wykorzystane na bardziej palące potrzeby mieszkańców. Ponieważ jednak zastrzeżenia zgłaszała głównie prawicowa lub socjalna opozycja, dla strony liberalnej zachwyt nad kładką stał się wręcz wyznaniem wiary. Każdy zgłaszający choćby najbardziej zasadne wątpliwości (ot, choćby do tego, że niektóre rozwiązania nie służą bezpieczeństwu uczestników ruchu), stawał się w najlepszym razie populistą. Tak jak Jan Śpiewak, który po stwierdzeniu faktu, że „Kładka kończy się po obu stronach ruchliwą drogą bez żadnej (!) integracji z miastem, a ruch rowerowy nie jest odseparowany w żaden sposób od pieszego” spotkał się z mocnym odzewem sympatyków PO zarzucających mu nieudacznictwo i inne, dużo gorsze rzeczy. Dość przeciętny i banalny obiekt dla salonu okazał się tak istotny, że w „Rzeczpospolitej” ukazał się nawet sondaż, w którym Polacy oceniali jego przydatność. Tyle, że dla 44% ankietowanych inwestycja okazała się obojętna lub w ogóle o niej nie słyszeli. Spacerując po kładce, która dziś przestała już chyba budzić tak silne emocje, nie zapominajmy, że ten wielki w oczach sympatyków sukces był efektem dużo dłuższego, niż mogłoby się wydawać, procesu decyzyjnego i inwestycyjnego. Kładka miała pierwotnie zostać oddana do użytku 5 lat wcześniej, tyle że jak zwykle w Warszawie zaczęły piętrzyć się przeszkody. I – powiedzmy sobie szczerze – gdyby nie fakt, że w kwietniu odbywały się wybory samorządowe, zapewne jeszcze trochę byśmy na tę możliwość spaceru przez Wisłę poczekali.

Sztuka w kostce

Kolejny punkt na naszej mapie to Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Choć istnieje od prawie 20 lat, od początku było wiadomo, że jego wcześniejsze lokalizacje są jedynie tymczasowe. Docelowym miejscem dla tej placówki miała być wschodnia strona placu Defilad, potężnej przestrzeni u podnóża Pałacu Kultury i Nauki. Na początku obecnego stulecia większą część tego terenu zajmowały Kupieckie Domy Towarowe. Choć miasto było współwłaścicielem obiektu, urzędującym tam kupcom i ich pracownikom w 2009 roku zafundowano eksmisję, będącą jednym z brutalniejszych działań Platformy Obywatelskiej. Wobec pozostających w obiekcie ludzi użyto przemocy z wykorzystaniem związanej z dawnymi służbami firmy ochroniarskiej. W zamkniętym pomieszczeniu, w którym znajdowali się ludzie, w tym wiele kobiet, wypuszczono nawet gaz. Wszystko przy aprobacie większości mediów od lewa do prawa. Część wspierających pisała o egzekwowaniu prawa własności, inni cieszyli się, że z reprezentacyjnego miejsca stolicy znikną mało estetyczne pawilony. Zamiast nich pojawić się miało właśnie Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Nim się to stało, pod Pałacem Kultury na długo zagościł chaos, obskurne ogrodzenia i baraki, stanowiące zaplecze budowy muzeum, które w międzyczasie tułało się pod innymi adresami. Tyle że gdy w końcu, 15 lat później, zostało oddane do użytku, dla wielu osób efekt był co najmniej rozczarowujący. Dostaliśmy bowiem nad wyraz prostą budowlę, białe pudełko kojarzące się lekko ze stylem bauhaus, ale w bardzo minimalistycznej formie. Według mnie miałoby to sens, gdyby potraktować dzieło jako tworzywo, urozmaicić narzucanymi na nie obrazami, światłami lub obsadzić elementami roślinnymi. Nic takiego się jednak nie stało, w efekcie reprezentacyjne muzeum przypomina raczej biedny hangar na zapyziałym lotnisku, magazyn lub wręcz kontener. Okazuje się jednak, że znów wszelka krytyka stała się sprawą polityczną, uderzeniem w aksjomaty liberalnej mikromanii, która wielkie projekty topi, a liche każe czcić z entuzjazmem. Przyznam, że w środku jeszcze nie byłem. Wciąż łudzę się, że to jakiś piętrowy żart, w którym każdy wchodzący do środka znajduje ekipę z kamerą, która śmieje się, że kolejny naiwniak dał się wkręcić. I wymusza na nim milczenie groźbą ośmieszenia, tak, by na ten wygłup złapały się kolejne setki osób. Bo czy mogę traktować poważnie placówkę kultury, niechby i nowoczesnej, której jedynym znanym mi z mediów eksponatem jest zdjęcie obrobionego drewnianego pnia z napisem „człowiek ku..s” (w oryginale bez cenzury)?

Gra kompleksami

Aura wokół obiektu, według twórców mającego celebrować i wykorzystywać światło, jest jednak nieznośna z innych powodów. Oto bowiem każdy, kto pozwoli sobie na krytykę lub tylko danie wyrazu rozczarowaniu, natychmiast zakrzykiwany jest przez znawców, ekspertów i arbitrów elegancji. Biały klocek okazuje się być dla nich orężem w walce z ciemną, zacofaną i nierozumiejącą nowości Polską. Kto nie z nami, ten przeciw nam – i to w ponurym, mrocznym i bardzo nieprzyjemnie pachnącym miejscu. Jako kluczowy argument w tych polemikach pojawiały się liczne zdjęcia będących umiarkowanymi sukcesami architektury sakralnej kościołów. Elity uznały bowiem, że ci, którzy w ich mniemaniu nie mogliby jako katolicy skrytykować wyglądu świątyń (choć przecież robią to bardzo często), lub wręcz za niego odpowiadają, nie mają prawa wypowiadać się krytycznie o budyneczku muzeum. O architekturze zaczęto więc rozmawiać z nami za pomocą werbalnych pał, argumentów z zawstydzania i autorytetu. I znów – każe nam się bić pokłony przed przeciętnością i uwierzyć, że jest to szczyt naszych możliwości. Co gorsza, być może za obecnej ekipy rządzącej tak właśnie jest, to jednak temat na oddzielne rozważania.

Tramwaj zwany rozgrzebaniem

Gdy już obejrzymy muzeum, możemy wsiąść w tramwaj 16 (do Wilanowa) lub dojechać 4 lub 18 do pl. Unii Lubelskiej i tam przesiąść się bądź w 11, jadącą na Sielce, bądź 14 i 16, które zawiozą nas do Miasteczka Wilanów. To największa z opisanych dziś inwestycji, niebędąca wbrew częstym opiniom odbudową zamkniętej jeszcze w 1973 roku trasy prowadzącej Wisłostradą do pętli w pobliżu znanego pałacu. Tramwaj do Wilanowa w obecnej formie to projekt dyskutowany od wczesnych lat dwutysięcznych, sfinalizowany jednak dopiero w ostatnich miesiącach (nie licząc wciąż budowanej odnogi na Stegny, która powinna być gotowa w przyszłym roku). W ramach inwestycji najpierw oddano jej krótszy fragment, prowadzący przez ulicę Spacerową, z odnogą w ciągu ul. Gagarina, który wiosną będzie zapewne całkiem miłą trasą spacerową, wiodącą wzdłuż zieleni (w tym Łazienek) i delikatnych spadków wzniesień terenu. Pod koniec października tramwaje w końcu pojawiły się w ciągu ulic Sobieskiego – al. Rzeczpospolitej. Być może i tam kiedyś będę mógł zaprosić Czytelników na piękny spacer z powrotem którymś z tramwajów, na trasie mamy bowiem i połacie ogrodów działkowych, i posowiecki „szpiegowiec”, w którym mimo zapowiedzi nic kolejny rok się nie dzieje, stare i nowe osiedla, a na końcu trasy Świątynię Opatrzności Bożej. Na razie jednak łatwo tu się potknąć i coś sobie zrobić, większość trasy jest bowiem rozgrzebana, prowadzi przez wertepy i wykopy, a do tego spory odcinek zachodniej jezdni Sobieskiego pozbawiony jest oświetlenia. Tramwaj, choć potrzeby, zamiast wzbogacić ofertę dla mieszkańców, pozbawił ich wielu połączeń autobusowych, a źle prowadzona budowa spowodowała szereg utrudnień dla pieszych i kierowców, które mimo otwarcia linii trwać będą jeszcze przez wiele miesięcy. Niestety i tu wchodzi polityczna wojna. Tramwaju nie da się ani pochwalić, ani skrytykować, choćby i racjonalnie, okoliczności jego powstania. Jedno i drugie skutkuje bowiem wejściem w sam środek pola bitwy ratusza, jego pracowników i przeciwników. Skutkiem ubocznym może być niestety zniechęcenie ludzi do rozbudowy sieci tramwajowej w Warszawie. Poprzez specyficzny harmonogram zakładana zmiana na lepsze będzie odczuwalna za jakiś czas. Być może jednak ważniejsze od niej jest tych kilka zdjęć, które udało się zrobił Rafałowi Trzaskowskiemu w komunikacji miejskiej.

CZYTAJ TAKŻE:


 

POLECANE
Iga Świątek w finale Cincinnati! Historyczny sukces Polki Wiadomości
Iga Świątek w finale Cincinnati! Historyczny sukces Polki

Iga Świątek po raz pierwszy w karierze awansowała do finału turnieju WTA 1000 na twardych kortach w Cincinnati. Rozstawiona z numerem trzecim polska tenisistka w półfinale wygrała z Jeleną Rybakiną z Kazachstanu (nr 9.) 7:5, 6:3.

Grafzero: Co będziemy czytać za 100 lat? z ostatniej chwili
Grafzero: Co będziemy czytać za 100 lat?

Grafzero vlog literacki zastanawia się, które współczesne książki będą czytane za 100 lat? Kto przetrwa, a kto przejdzie do historii?

Kultowy polski serial wraca po latach Wiadomości
Kultowy polski serial wraca po latach

Serial „Ranczo” może doczekać się swojego ostatniego, jedenastego sezonu. W lipcu 2025 roku ruszyły przygotowania do realizacji pięciu odcinków o życiu mieszkańców fikcyjnej gminnej miejscowości Wilkowyje.

Wiadomości
Forum w Karpaczu: Jaka przyszłość czeka Unię? Debata od "Europy Ojczyzn" po wizję superpaństwa

W obliczu narastających wyzwań, takich jak presja migracyjna, zagrożenia hybrydowe i globalna rywalizacja mocarstw, pytanie o przyszły kształt Unii Europejskiej staje się coraz bardziej palące. Czy Wspólnota powinna zacieśniać integrację, zmierzając w stronę federalnego superpaństwa, czy też powrócić do koncepcji "Europy Ojczyzn"? Na te i inne pytania odpowiedzą międzynarodowi eksperci oraz polscy politycy podczas panelu dyskusyjnego na Forum Ekonomicznym w Karpaczu.

Macron: Europa nie może okazać słabości wobec Rosji Wiadomości
Macron: Europa nie może okazać słabości wobec Rosji

Rosja nie chce pokoju, a Europa nie może wobec niej okazać słabości, bo otworzy to pole dla przyszłych konfliktów – oświadczył w niedzielę prezydent Francji Emmanuel Macron po wideokonferencji liderów państw wchodzących w skład tzw. koalicji chętnych.

Nie żyje legendarny aktor. Miał 87 lat Wiadomości
Nie żyje legendarny aktor. Miał 87 lat

W niedzielę rano odszedł Terence Stamp, jeden z najbardziej rozpoznawalnych aktorów swojego pokolenia. Miał 87 lat. Rodzina artysty w oświadczeniu dla mediów podkreśliła: „Pozostawił po sobie niezwykły dorobek, zarówno aktorski, jak i pisarski, który będzie poruszał i inspirował ludzi przez wiele lat”.

IMGW wydał nowy komunikat. Oto co nas czeka z ostatniej chwili
IMGW wydał nowy komunikat. Oto co nas czeka

Jak informuje IMGW, większość Europy będzie w obszarze podwyższonego ciśnienia, jedynie na północnym wschodzie i przejściowo nad Hiszpanią zaznaczą się niże z frontami atmosferycznymi. Polska będzie w zasięgu rozległego wyżu, którego centrum przesunie się w rejon Islandii i Grenlandii, jedynie na północnym wschodzie zaznaczy się strefa rozmywającego się frontu okluzji. Z północy w dalszym ciągu napływać będzie chłodne powietrze polarne.

Ojciec zginął ratując córki nad Bałtykiem z ostatniej chwili
Ojciec zginął ratując córki nad Bałtykiem

Dramat nad Bałtykiem. Jedna z tragedii miała miejsce w niedzielę około godziny 14 na plaży nr 64 w Stegnie, gdzie 48-letni mężczyzna próbował uratować swoje córki, porwane przez fale i prąd wsteczny.

Komunikat dla mieszkańców Lubelszczyzny z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Lubelszczyzny

W Lubelskim Centrum Konferencyjnym w Lublinie odbyło się dziś spotkanie informacyjne z samorządowcami, którego tematem była kwestia udziału w projekcie "Lubelskie bez azbestu".

Polacy bez podium w Wiśle. Żyła o krok od najlepszej trójki z ostatniej chwili
Polacy bez podium w Wiśle. Żyła o krok od najlepszej trójki

Piotr Żyła zajął czwarte miejsce, a Kamil Stoch był piąty w niedzielnym konkursie Letniej Grand Prix w Wiśle. Zwyciężył Austriak Niklas Bachlinger.

REKLAMA

Kieszonkowy Atlas Świata. Śladami warszawskiej mikromanii

To nie będzie typowy spacer po Warszawie. Poszczególne jego elementy można zaliczyć za jednym razem, ale będzie to wyzwanie dość karkołomne. Trasę można zrobić na piechotę, ale można też zadowolić się komunikacją miejską. Można wreszcie odbyć go tylko symbolicznie, bo i o symbolikę tym razem będzie chodziło – to spacer śladami kluczowych warszawskich inwestycji, które stały się elementami polskiej wojny kulturowej, a zarazem narzędziami przemocy symbolicznej w ręku jednej ze stron tej wojny. Ale nie tylko to łączy kładkę, muzeum i tramwaj, o których dziś będzie mowa.
Mapa trasy Kieszonkowy Atlas Świata. Śladami warszawskiej mikromanii
Mapa trasy / grafika M. Lewicka-Koniak

Pieszo-rowerowa kładka nad Wisłą otwarta została w kwietniu tego roku. Okrzyknięta przez media wielkim sukcesem władz miasta niemal dosłownie stała się celem pielgrzymek osób, których ogólny profil wskazywałby na sympatyzowanie z obecnymi władzami zarówno stolicy, jak i kraju.

Pielgrzymki na kładce

„Hitowy punkt na mapie Warszawy. Nowa kładka na Wiśle bije rekordy” – z dumą donosił serwis Polskiej Agencji Prasowej, według którego mostek w pierwszym tygodniu odwiedziło 200 tysięcy osób. Piesza przeprawa łącząca śródmieście z Pragą na wysokości ulic Karowej i Okrzei była oczywiście potrzebna, niemniej ekstaza sporej części dziennikarzy wywołała reakcję w postaci krytyki. Przede wszystkim dotyczącej umiejscowienia inwestycji, oddania jej w stanie częściowo niedokończonym, wreszcie finansowania, które mogło być wykorzystane na bardziej palące potrzeby mieszkańców. Ponieważ jednak zastrzeżenia zgłaszała głównie prawicowa lub socjalna opozycja, dla strony liberalnej zachwyt nad kładką stał się wręcz wyznaniem wiary. Każdy zgłaszający choćby najbardziej zasadne wątpliwości (ot, choćby do tego, że niektóre rozwiązania nie służą bezpieczeństwu uczestników ruchu), stawał się w najlepszym razie populistą. Tak jak Jan Śpiewak, który po stwierdzeniu faktu, że „Kładka kończy się po obu stronach ruchliwą drogą bez żadnej (!) integracji z miastem, a ruch rowerowy nie jest odseparowany w żaden sposób od pieszego” spotkał się z mocnym odzewem sympatyków PO zarzucających mu nieudacznictwo i inne, dużo gorsze rzeczy. Dość przeciętny i banalny obiekt dla salonu okazał się tak istotny, że w „Rzeczpospolitej” ukazał się nawet sondaż, w którym Polacy oceniali jego przydatność. Tyle, że dla 44% ankietowanych inwestycja okazała się obojętna lub w ogóle o niej nie słyszeli. Spacerując po kładce, która dziś przestała już chyba budzić tak silne emocje, nie zapominajmy, że ten wielki w oczach sympatyków sukces był efektem dużo dłuższego, niż mogłoby się wydawać, procesu decyzyjnego i inwestycyjnego. Kładka miała pierwotnie zostać oddana do użytku 5 lat wcześniej, tyle że jak zwykle w Warszawie zaczęły piętrzyć się przeszkody. I – powiedzmy sobie szczerze – gdyby nie fakt, że w kwietniu odbywały się wybory samorządowe, zapewne jeszcze trochę byśmy na tę możliwość spaceru przez Wisłę poczekali.

Sztuka w kostce

Kolejny punkt na naszej mapie to Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Choć istnieje od prawie 20 lat, od początku było wiadomo, że jego wcześniejsze lokalizacje są jedynie tymczasowe. Docelowym miejscem dla tej placówki miała być wschodnia strona placu Defilad, potężnej przestrzeni u podnóża Pałacu Kultury i Nauki. Na początku obecnego stulecia większą część tego terenu zajmowały Kupieckie Domy Towarowe. Choć miasto było współwłaścicielem obiektu, urzędującym tam kupcom i ich pracownikom w 2009 roku zafundowano eksmisję, będącą jednym z brutalniejszych działań Platformy Obywatelskiej. Wobec pozostających w obiekcie ludzi użyto przemocy z wykorzystaniem związanej z dawnymi służbami firmy ochroniarskiej. W zamkniętym pomieszczeniu, w którym znajdowali się ludzie, w tym wiele kobiet, wypuszczono nawet gaz. Wszystko przy aprobacie większości mediów od lewa do prawa. Część wspierających pisała o egzekwowaniu prawa własności, inni cieszyli się, że z reprezentacyjnego miejsca stolicy znikną mało estetyczne pawilony. Zamiast nich pojawić się miało właśnie Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Nim się to stało, pod Pałacem Kultury na długo zagościł chaos, obskurne ogrodzenia i baraki, stanowiące zaplecze budowy muzeum, które w międzyczasie tułało się pod innymi adresami. Tyle że gdy w końcu, 15 lat później, zostało oddane do użytku, dla wielu osób efekt był co najmniej rozczarowujący. Dostaliśmy bowiem nad wyraz prostą budowlę, białe pudełko kojarzące się lekko ze stylem bauhaus, ale w bardzo minimalistycznej formie. Według mnie miałoby to sens, gdyby potraktować dzieło jako tworzywo, urozmaicić narzucanymi na nie obrazami, światłami lub obsadzić elementami roślinnymi. Nic takiego się jednak nie stało, w efekcie reprezentacyjne muzeum przypomina raczej biedny hangar na zapyziałym lotnisku, magazyn lub wręcz kontener. Okazuje się jednak, że znów wszelka krytyka stała się sprawą polityczną, uderzeniem w aksjomaty liberalnej mikromanii, która wielkie projekty topi, a liche każe czcić z entuzjazmem. Przyznam, że w środku jeszcze nie byłem. Wciąż łudzę się, że to jakiś piętrowy żart, w którym każdy wchodzący do środka znajduje ekipę z kamerą, która śmieje się, że kolejny naiwniak dał się wkręcić. I wymusza na nim milczenie groźbą ośmieszenia, tak, by na ten wygłup złapały się kolejne setki osób. Bo czy mogę traktować poważnie placówkę kultury, niechby i nowoczesnej, której jedynym znanym mi z mediów eksponatem jest zdjęcie obrobionego drewnianego pnia z napisem „człowiek ku..s” (w oryginale bez cenzury)?

Gra kompleksami

Aura wokół obiektu, według twórców mającego celebrować i wykorzystywać światło, jest jednak nieznośna z innych powodów. Oto bowiem każdy, kto pozwoli sobie na krytykę lub tylko danie wyrazu rozczarowaniu, natychmiast zakrzykiwany jest przez znawców, ekspertów i arbitrów elegancji. Biały klocek okazuje się być dla nich orężem w walce z ciemną, zacofaną i nierozumiejącą nowości Polską. Kto nie z nami, ten przeciw nam – i to w ponurym, mrocznym i bardzo nieprzyjemnie pachnącym miejscu. Jako kluczowy argument w tych polemikach pojawiały się liczne zdjęcia będących umiarkowanymi sukcesami architektury sakralnej kościołów. Elity uznały bowiem, że ci, którzy w ich mniemaniu nie mogliby jako katolicy skrytykować wyglądu świątyń (choć przecież robią to bardzo często), lub wręcz za niego odpowiadają, nie mają prawa wypowiadać się krytycznie o budyneczku muzeum. O architekturze zaczęto więc rozmawiać z nami za pomocą werbalnych pał, argumentów z zawstydzania i autorytetu. I znów – każe nam się bić pokłony przed przeciętnością i uwierzyć, że jest to szczyt naszych możliwości. Co gorsza, być może za obecnej ekipy rządzącej tak właśnie jest, to jednak temat na oddzielne rozważania.

Tramwaj zwany rozgrzebaniem

Gdy już obejrzymy muzeum, możemy wsiąść w tramwaj 16 (do Wilanowa) lub dojechać 4 lub 18 do pl. Unii Lubelskiej i tam przesiąść się bądź w 11, jadącą na Sielce, bądź 14 i 16, które zawiozą nas do Miasteczka Wilanów. To największa z opisanych dziś inwestycji, niebędąca wbrew częstym opiniom odbudową zamkniętej jeszcze w 1973 roku trasy prowadzącej Wisłostradą do pętli w pobliżu znanego pałacu. Tramwaj do Wilanowa w obecnej formie to projekt dyskutowany od wczesnych lat dwutysięcznych, sfinalizowany jednak dopiero w ostatnich miesiącach (nie licząc wciąż budowanej odnogi na Stegny, która powinna być gotowa w przyszłym roku). W ramach inwestycji najpierw oddano jej krótszy fragment, prowadzący przez ulicę Spacerową, z odnogą w ciągu ul. Gagarina, który wiosną będzie zapewne całkiem miłą trasą spacerową, wiodącą wzdłuż zieleni (w tym Łazienek) i delikatnych spadków wzniesień terenu. Pod koniec października tramwaje w końcu pojawiły się w ciągu ulic Sobieskiego – al. Rzeczpospolitej. Być może i tam kiedyś będę mógł zaprosić Czytelników na piękny spacer z powrotem którymś z tramwajów, na trasie mamy bowiem i połacie ogrodów działkowych, i posowiecki „szpiegowiec”, w którym mimo zapowiedzi nic kolejny rok się nie dzieje, stare i nowe osiedla, a na końcu trasy Świątynię Opatrzności Bożej. Na razie jednak łatwo tu się potknąć i coś sobie zrobić, większość trasy jest bowiem rozgrzebana, prowadzi przez wertepy i wykopy, a do tego spory odcinek zachodniej jezdni Sobieskiego pozbawiony jest oświetlenia. Tramwaj, choć potrzeby, zamiast wzbogacić ofertę dla mieszkańców, pozbawił ich wielu połączeń autobusowych, a źle prowadzona budowa spowodowała szereg utrudnień dla pieszych i kierowców, które mimo otwarcia linii trwać będą jeszcze przez wiele miesięcy. Niestety i tu wchodzi polityczna wojna. Tramwaju nie da się ani pochwalić, ani skrytykować, choćby i racjonalnie, okoliczności jego powstania. Jedno i drugie skutkuje bowiem wejściem w sam środek pola bitwy ratusza, jego pracowników i przeciwników. Skutkiem ubocznym może być niestety zniechęcenie ludzi do rozbudowy sieci tramwajowej w Warszawie. Poprzez specyficzny harmonogram zakładana zmiana na lepsze będzie odczuwalna za jakiś czas. Być może jednak ważniejsze od niej jest tych kilka zdjęć, które udało się zrobił Rafałowi Trzaskowskiemu w komunikacji miejskiej.

CZYTAJ TAKŻE:



 

Polecane
Emerytury
Stażowe