Polska patrzy na kampanię prezydencką w USA

„Zwycięstwo Trumpa może mieć takie skutki, jak dojście Hitlera do władzy” – ostrzega podczas dyskusji odbywającej się w Łodzi w ramach „Igrzysk wolności” Adam Michnik, przez lata cieszący się sławą autorytetu moralnego naczelny „Gazety Wyborczej”. Największa dziś chyba medialna potęga drugiej strony naszego politycznego uniwersum – Telewizja Republika – przeprowadza z Donaldem Trumpem ekskluzywny wywiad, a cała redakcja udekorowana jest symboliką jego kampanii. Te dwie skrajności dobrze oddają nastawienie polskich środowisk opiniotwórczych i świata polityki do tegorocznych wyborów w USA.
Statua Wolności Polska patrzy na kampanię prezydencką w USA
Statua Wolności / fot. pixabay.com

Polityka amerykańska w czasach Trumpa zaczęła być bardzo podobna do polskiej, ponieważ tamtejszy salon pierwszy raz w takiej skali zakwestionował prawo politycznej konkurencji do sprawowania władzy. Nienawiść wobec prezydenta stała się elementem dobrego tonu, wyznaniem wiary elit niczym polski „antykaczyzm”.

Nagroda pocieszenia

Pojedynek Trump – Biden w roku 2020 budził nad Wisłą niewiele mniejsze emocje niż dzisiejsze starcie byłego prezydenta z obecną wiceprezydent. Cztery lata temu nasza ówczesna opozycja bardzo potrzebowała jakiegokolwiek sukcesu, choćby nawet był to sukces cudzy, z którym nie miała nic wspólnego. Dlatego też świętowała klęskę znienawidzonego przez siebie Donalda Trumpa tak, jakby przegrał on nie z Joe Bidenem, a Donaldem Tuskiem lub co najmniej z Borysem Budką. Tusk Trumpa nie lubił nigdy. Jeszcze w 2016 roku mówił, cytując jakoby swoją żonę, że jeden Donald w polityce wystarczy, a trzy lata później, idąc w Brukseli za prezydentem Stanów, wykonał pamiętny gest udawanego strzału w jego plecy. To ostatnie przypomniano premierowi po pierwszym z niedawnych zamachów na życie kandydata Republikanów. Zdjęcie nie tylko brzydko się zestarzało, lecz może stać się źródłem kłopotów w relacjach z USA, jeśli oczywiście Donald Trump wygra. Wróćmy jednak do sytuacji sprzed czterech lat.

Na jedną kartę (sezon 1)

W czerwcu 2020 roku Andrzej Duda przebywał z wizytą w USA. Media w Polsce zareagowały na to nie do końca spójną narracją, w myśl której Donald Trump miał wesprzeć rzekomo słabego i tracącego poparcie prezydenta Dudę, a równocześnie prezydent Polski w ten sam sposób miał wspomóc kampanię słabnącego Trumpa. Niezależnie od faktycznego celu wizyty można było wówczas odnieść wrażenie, że polska polityka na szczeblu rządowym, a także będący w pewnym sensie jej odbiciem przekaz prawicowych mediów, nie dopuszczały w ogóle możliwości przegranej republikanina w zaplanowanych na jesień wyborach. Z kolei nasza opozycja, poddając się nastrojom Tuska, jednoznacznie wspierała Joe Bidena. „NATO jest narażone na ryzyko pęknięcia. Widzimy, co się dzieje, wszystko od Białorusi po Polskę, po Węgry i wzrost totalitarnych reżimów na świecie” – oceniał tymczasem Biden podczas spotkania z wyborcami w październiku 2020 roku, co wskazywało na to, że jego współpraca z prawicowymi władzami Polski może być trudna. Wcześniej, w lipcu, Donald Tusk deklarował na Twitterze, że modli się za zwycięstwo Joe Bidena w wyborach. Gdy te już się odbyły, liberalny salon wypominał Andrzejowi Dudzie każdą sekundę zwłoki w złożeniu gratulacji zwycięzcy, zapewne uważając, że dla naszego prezydenta będzie to w pewnym stopniu upokorzenie, dla nich więc – dodatkowa wartość wygranej amerykańskiego sojusznika. Emocje liberałów po wygranej Bidena najlepiej wyraził chyba Radosław Sikorski, witający nowego prezydenta elekta grafiką w postaci flagi USA, na której znalazło się tylko osiem gwiazd. „Tajnym kanałem Grupy Bilderberg dostałem wizualizację nowej polityki USA wobec naszego rządu” – żartował były – i jak się okazało po latach również przyszły – szef polskiej dyplomacji. Jego słowa potwierdziły się jednak z dużym opóźnieniem i tylko częściowo. PiS rządziło w kraju jeszcze przez kolejne trzy lata, a wojna na Ukrainie bardzo zbliżyła amerykańską administrację, jeśli nie z polskim rządem, to z prezydentem na pewno. Wybiegając w przyszłość, dodam, że nawet niedawno, już po zmianie władzy, gdy Duda wraz z Tuskiem udali się do USA, to prezydent był ciekawszym partnerem dla Amerykanów.

Brzezinski wchodzi do gry

Na początku 2022 roku ambasadorem USA w Polsce został Mark Brzezinski, dyplomata rodzinnie, towarzysko i ideowo powiązany z polskim liberalnym salonem. Brzezinski chętnie zapraszał do ambasady polityków opozycji, a już w sierpniu ’22 spotkał się z przedstawicielami upolitycznionego stowarzyszenia sędziowskiego „Iustitia”. To działanie sprowokowało Rafała Ziemkiewicza do stwierdzenia: „Jeśli Brzezinski nie wie, że «stowarzyszenia», które wsparł, to de facto opozycyjne partie polityczne, to nie nadaje się do tej roboty. Jeśli wie, to tym bardziej”. Ambasador coraz mocniej angażował się po jednej ze stron sporu, ignorując fakt, że to politykę PiS uznawano za korzystniejszą dla Ameryki. Już po zmianie władzy do Brzezińskiego pielgrzymowali kolejni przedstawiciele nowej ekipy, a on szczególnie chętnie spotykał się z ministrem sprawiedliwości Adamem Bodnarem, którego chwalił za działania na rzecz przywracania w Polsce demokracji i praworządności. Na przykład w trakcie trwania brutalnej, niezgodnej z prawem i zakwestionowanej ostatnio przez Sąd Najwyższy czystki w prokuraturze. – Co jakiś minister zrobi sprzecznego z zasadami demokratycznymi, to pan Brzezinski zaprasza go do ambasady, klepie i wrzuca zdjęcia na media społecznościowe. Mark Brzezinski tak naprawdę nie jest ambasadorem USA w Polsce, jego polityka pokazuje, że to jest przedstawiciel Partii Demokratycznej w Polsce – mówił przywołany już Ziemkiewicz, zwracając się do Polonii w Stanach Zjednoczonych. – W związku z tym na PiS nie patrzy jak na formację stawiającą na sojusz z Ameryką. Dla pana Brzezinskiego PiS to jest polski trumpizm, a sam trumpizm to jest największy wróg Demokratów, dlatego będzie wspierał PO wbrew interesom Ameryki.

CZYTAJ TAKŻE: Ekipa Donalda Tuska łamie wszelkie zasady praworządności nawet według prawa UE

Na jedną kartę (sezon 2)

Dziś widać wyraźnie, że mamy powtórkę z sytuacji sprzed czterech lat. Choć rządzi u nas inna ekipa, to właśnie strona rządowa i jej zaplecze medialne nie są gotowe na zmianę. Trump przedstawiany jest w jej propagandzie w najczarniejszych barwach. O ile jednak z wypowiedzi Michnika możemy co najwyżej pośmiać się na własnym podwórku, o tyle słowa Anne Applebaum, wypowiedziane na użytek polityki amerykańskiej, odbijają się w Stanach szerokim echem i śmieje się z nich nawet Elon Musk. Szkoda tylko, że publicystka w jednym zdaniu porównująca Donalda Trumpa do Hitlera, Mussoliniego i Stalina jest żoną szefa polskiej dyplomacji, w którym niektórzy widzą też przyszłego prezydenta. Zważywszy na cechy charakterologiczne obu polityków, może to bardzo poważnie rzutować na naszą przyszłą współpracę. A pamiętajmy, że Sikorski nie miał najlepszej opinii o bliskich relacjach Polski i USA. Jednak choć zabawne jest to uderzanie w najwyższe tony, chciałbym przywołać jeszcze bardziej absurdalną wypowiedź. Dariusz Joński na swoim Twitterze napisał: „Polska prawica pieje z zachwytu, bo Trump wczoraj sprzedawał frytki w McDonaldzie. Nie sprawdzili jednak, że lokal był zamknięty. Dodatkowo restauracja, w której miał pracować Trump, nie przeszła ostatniej kontroli sanitarnej. Cała sytuacja mówi wszystko i o Trumpie, i o tych, co się zachwycają”. Przecież to już obsesja.

Nadzieje i obawy

Większość polskiej prawicy wiąże z możliwą wygraną Trumpa spore nadzieje. I tak przyjazne wobec niego nastroje wzmocniły jeszcze wypowiedzi J.D. Vance’a dotyczące Polski (o tym polityku szerzej pisałem w nr 35/2024 „TS”), świadczące o zainteresowaniu sytuacją w naszym kraju, a zarazem nacechowane tym samym krytycyzmem wobec naruszeń standardów demokratycznych, jakich zabrakło w działaniu i słowach Brzezinskiego. „Gdy Trump dojdzie do władzy, będzie w stanie wymusić na Tusku pewne decyzje tutaj, w Polsce” – mówi na kanale „Dobitnie” Sławomir Jastrzębowski, dziś związany z TV Republika dawny właściciel Salonu 24, a wcześniej naczelny „Super Expressu”. Według Jastrzębowskiego, jeśli Trump upomni się o polską demokrację i praworządność, będzie to miało skutki dużo poważniejsze niż w przypadku potępień ze strony polityków krajowych i europejskich, z sankcjami i wpływem na polską gospodarkę włącznie. „Zwycięstwo Trumpa powstrzyma proces niszczenia Polski przez koalicję 13 grudnia” – zapowiada z kolei w „Gazecie Polskiej” prof. Piotr Grochmalski, ekspert od spraw bezpieczeństwa. Opinia ta bierze się z oczekiwań, że republikański prezydent – inaczej niż Kamala Harris – nie będzie entuzjastą przekazania Europy, w tym Polski, pod niemiecką kuratelę. W takiej sytuacji, pisze Grochmalski, również dla Niemiec premier Tusk stanie się niewygodny. W niedawnym wywiadzie z dziennikarzem TV Republika – będącym samym w sobie dużym wydarzeniem – Donald Trump poruszył kilka istotnych dla nas wątków, w tym kwestię Nord Stream, który w poprzek prodemokratycznej agendy za jego kadencji napotykał problemy, a po wejściu do Białego Domu Bidena przestał je mieć po zabiegach dyplomacji niemieckiej, blokowany przez amerykańskie sankcje. Trump obiecuje też, że zapewni bezpieczeństwo Polsce, czego Grochmalski po Kamali Harris się nie spodziewa, uważając, że ulegnie ona niemieckim ideom ponownego zbliżenia z Rosją. Wpisywałoby się ono przecież w tradycje Demokratów. Innego zdania jest publicysta Łukasz Adamski, jeden z niewielu komentatorów kojarzonych z szeroko pojętą prawicą, zachowujący bardzo duży dystans wobec Trumpa. „Demokraci – mówi mi Adamski – są dla nas pewną kartą, opierając się na tym, co administracja Harris i Bidena zrobiła podczas wojny na Ukrainie. W przypadku Trumpa prawica kieruje się myśleniem życzeniowym, patrząc na niego przez pryzmat Reagana. To jest błąd. Donald Trump zbudował całą swoją pozycję na prawicy na izolacjonizmie”. Mój rozmówca zwraca również uwagę na fakt, że część dawnych republikańskich ikon neokonserwatyzmu znajduje się dziś w obozie Harris, natomiast w otoczeniu Trumpa są dziś inni ludzie niż w czasach jego prezydentury. Choćby Tucker Carlson – powielający kremlowski przekaz i ocieplający wizerunek Rosji i Putina. Środowisko to przypomina werbalnie amerykańską lewicę z czasów zimnej wojny mówiącą, że Ameryka nie powinna drażnić Rosji jako atomowego mocarstwa. Niepokojące z punktu widzenia europejskiej i światowej geopolityki tezy głosi też Robert Kennedy Jr (o czym więcej pisałem w nr 37/2024 „TS”). Powiela on między innymi lansowaną przez Rosję tezę o współodpowiedzialności NATO i USA za wojnę na Ukrainie. W tych akurat obawach Adamski nie jest osamotniony – na ten sam problem zwraca uwagę również Maciej Kożuszek, szef działu zagranicznego „Gazety Polskiej”, prowadzący też poświęcony głównie polityce amerykańskiej podcast „Kożuszek zza szafy”. Tyle że w przeciwieństwie do Adamskiego Kożuszek uważa, że wygrana Trumpa daje pewne nadzieje zarówno w kwestiach wewnętrznej polityki amerykańskiej, jak i nastawienia USA wobec Polski, kontynuacja rządów Demokratów wcale nie daje nam dziś gwarancji bezpieczeństwa. Jako przykład podaje fakt nieobecności naszego kraju podczas niedawnego, poświęconego sytuacji Ukrainy spotkania możnych tego świata w Berlinie. – Stawiam na Trumpa – mówi Maciej Kożuszek – ponieważ obietnica liberalnego salonu, która może jeszcze 10 lat temu była realna, dziś staje się coraz bardziej fałszywa. Po pierwsze – pod względem wartości, w które ci ludzie wierzą. Po drugie – w kluczowej dla Polski sprawie utrzymania Rosji z daleka, danie błogosławieństwa Niemcom jest powrotem do stanu sprzed wybuchu wojny, do czego dąży Olaf Scholz, jednak z Rosją bardziej niż wcześniej zmilitaryzowaną. Po trzecie – fałszywa jest obietnica ich fachowości, która robi wrażenie dopóki człowiek nie skonfrontuje tego, co mówią, z faktami. Jak widać, optymizm wobec Trumpa i jego polityki w wielu przypadkach jest warunkowy, trudno też o pełne zaufanie do administracji demokratycznej, której chyba bardziej niż Biden czy Harris zaszkodził nad Wisłą Brzezinski, zniechęcający do niej najbardziej proamerykańskie środowiska. Za kilka, może kilkanaście dni dowiemy się, kto wygrał. Na resztę pytań odpowiedzi poznamy zapewne dużo, dużo później.

CZYTAJ TAKŻE: Trump, Kamala i sprawa polska - Konrad Wernicki poleca nowy numer "Tygodnika Solidarność"


 

POLECANE
Merz przed rozmową z Nawrockim: Będę dążył do jak najszybszego sfinalizowania umowy z Mercosurem z ostatniej chwili
Merz przed rozmową z Nawrockim: Będę dążył do jak najszybszego sfinalizowania umowy z Mercosurem

Kanclerz Niemiec Friedrich Merz oświadczył we wtorek, że będzie dążył do jak najszybszego sfinalizowania umowy między Komisją Europejską a blokiem krajów Ameryki Południowej, Mercosurem. Deklaracja ta padła tuż przed spotkaniem z prezydentem RP, Karolem Nawrockim, który jest stanowczo przeciwny umowie.

Łukaszenka: Nie mamy złudzeń w sprawie dialogu z Polską z ostatniej chwili
Łukaszenka: Nie mamy złudzeń w sprawie dialogu z Polską

– Białoruś nie ma złudzeń w kwestii szybkiego wznowienia dialogu z Polską – powiedział prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka w wywiadzie dla rosyjskiego magazynu w odpowiedzi na pytanie o możliwe zmiany w dwustronnych relacjach w związku z objęciem urzędu prezydenta przez Karola Nawrockiego.

Belgijska policja ws. ostrzelania auta polskiego europosła. „Pojazdu nie ma już w kraju” z ostatniej chwili
Belgijska policja ws. ostrzelania auta polskiego europosła. „Pojazdu nie ma już w kraju”

Policja w Brukseli potwierdziła we wtorek, że prowadzi dochodzenie w sprawie uszkodzenia samochodu europosła Waldemara Budy (PiS). Polski polityk poinformował dzień wcześniej, że jego auto zostało ostrzelane w stolicy Belgii z broni pneumatycznej.

Pilny komunikat dla mieszkańców Wrocławia z ostatniej chwili
Pilny komunikat dla mieszkańców Wrocławia

Na pl. Społecznym we Wrocławiu doszło dziś rano do niebezpiecznej sytuacji. Z estakady oderwały się fragmenty betonu, które spadły na jezdnię. 

Wiadomości
Zmarszczki i utrata jędrności skóry – dlaczego się pojawiają i jak wpływają na wygląd?

Gładka, napięta skóra twarzy od zawsze kojarzy się z młodością, świeżością i witalnością. Z biegiem lat jednak pojawiają się pierwsze zmarszczki, policzki stopniowo tracą objętość, a skóra staje się mniej sprężysta. To naturalne procesy, które nie stanowią zagrożenia dla zdrowia, ale potrafią zmienić rysy twarzy i dodać jej surowości. Często sprawiają też, że wyglądamy na zmęczonych czy smutnych, nawet jeśli w rzeczywistości czujemy się zupełnie inaczej.

„Ta liczba jest dla nas punktem odniesienia”. Karol Nawrocki dla „Bilda” o reparacjach z ostatniej chwili
„Ta liczba jest dla nas punktem odniesienia”. Karol Nawrocki dla „Bilda” o reparacjach

Prezydent RP Karol Nawrocki w wywiadzie dla niemieckiej gazety „Bild” powiedział, że niedawny atak dronów na Polskę inspirowany był przez Rosję. Opowiedział się za rezygnacją przez wszystkie kraje NATO z importu rosyjskiej ropy. Zdaniem polskiego prezydenta kwestia niemieckich reparacji wojennych dla Polski nie jest prawnie zamknięta.

Zbigniew Ziobro: Tak właśnie wygląda mafijne państwo z ostatniej chwili
Zbigniew Ziobro: Tak właśnie wygląda mafijne państwo

Były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro ostro skrytykował rząd koalicji 13 grudnia po decyzji Waldemara Żurka o odwołaniu prezesów sądów. Zdaniem ekspertów decyzja ministra jest bezprawna i nie wywołuje żadnych skutków prawnych.

Prezydent Nawrocki rozpoczyna wizyty w Berlinie i Paryżu z ostatniej chwili
Prezydent Nawrocki rozpoczyna wizyty w Berlinie i Paryżu

Prezydent RP Karol Nawrocki przybył w poniedziałek po południu do Berlina, gdzie we wtorek przed południem spotka się z prezydentem Republiki Federalnej Niemiec Frankiem-Walterem Steinmeierem, a następnie z Kanclerzem Friedrichem Merzem. Później tego dnia Karol Nawrocki będzie rozmawiał z prezydentem Republiki Francuskiej Emmanuelem Macronem.

Ministerstwo Sprawiedliwości mianowało nowego rzecznika dyscyplinarnego sędziów. Pierwsze zadanie: usunąć rzeczników z ostatniej chwili
Ministerstwo Sprawiedliwości mianowało nowego rzecznika dyscyplinarnego sędziów. Pierwsze zadanie: usunąć rzeczników

Nowym rzecznikiem dyscyplinarnym sędziów sądów powszechnych została Joanna Raczkowska – przekazało PAP w poniedziałek Ministerstwo Sprawiedliwości. Raczkowska jest sędzią Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa; pracuje w Wydziale Karnym.

Premier: Zneutralizowano drona nad budynkami rządu i Belwederem. Zatrzymano Białorusinów z ostatniej chwili
Premier: Zneutralizowano drona nad budynkami rządu i Belwederem. Zatrzymano Białorusinów

Premier Donald Tusk poinformował w poniedziałek wieczorem, że Służba Ochrony Państwa zneutralizowała drona operującego nad budynkami rządowymi (Parkowa) i Belwederem. Jak przekazał, zatrzymano dwóch obywateli Białorusi. – Policja bada okoliczności incydentu – dodał.

REKLAMA

Polska patrzy na kampanię prezydencką w USA

„Zwycięstwo Trumpa może mieć takie skutki, jak dojście Hitlera do władzy” – ostrzega podczas dyskusji odbywającej się w Łodzi w ramach „Igrzysk wolności” Adam Michnik, przez lata cieszący się sławą autorytetu moralnego naczelny „Gazety Wyborczej”. Największa dziś chyba medialna potęga drugiej strony naszego politycznego uniwersum – Telewizja Republika – przeprowadza z Donaldem Trumpem ekskluzywny wywiad, a cała redakcja udekorowana jest symboliką jego kampanii. Te dwie skrajności dobrze oddają nastawienie polskich środowisk opiniotwórczych i świata polityki do tegorocznych wyborów w USA.
Statua Wolności Polska patrzy na kampanię prezydencką w USA
Statua Wolności / fot. pixabay.com

Polityka amerykańska w czasach Trumpa zaczęła być bardzo podobna do polskiej, ponieważ tamtejszy salon pierwszy raz w takiej skali zakwestionował prawo politycznej konkurencji do sprawowania władzy. Nienawiść wobec prezydenta stała się elementem dobrego tonu, wyznaniem wiary elit niczym polski „antykaczyzm”.

Nagroda pocieszenia

Pojedynek Trump – Biden w roku 2020 budził nad Wisłą niewiele mniejsze emocje niż dzisiejsze starcie byłego prezydenta z obecną wiceprezydent. Cztery lata temu nasza ówczesna opozycja bardzo potrzebowała jakiegokolwiek sukcesu, choćby nawet był to sukces cudzy, z którym nie miała nic wspólnego. Dlatego też świętowała klęskę znienawidzonego przez siebie Donalda Trumpa tak, jakby przegrał on nie z Joe Bidenem, a Donaldem Tuskiem lub co najmniej z Borysem Budką. Tusk Trumpa nie lubił nigdy. Jeszcze w 2016 roku mówił, cytując jakoby swoją żonę, że jeden Donald w polityce wystarczy, a trzy lata później, idąc w Brukseli za prezydentem Stanów, wykonał pamiętny gest udawanego strzału w jego plecy. To ostatnie przypomniano premierowi po pierwszym z niedawnych zamachów na życie kandydata Republikanów. Zdjęcie nie tylko brzydko się zestarzało, lecz może stać się źródłem kłopotów w relacjach z USA, jeśli oczywiście Donald Trump wygra. Wróćmy jednak do sytuacji sprzed czterech lat.

Na jedną kartę (sezon 1)

W czerwcu 2020 roku Andrzej Duda przebywał z wizytą w USA. Media w Polsce zareagowały na to nie do końca spójną narracją, w myśl której Donald Trump miał wesprzeć rzekomo słabego i tracącego poparcie prezydenta Dudę, a równocześnie prezydent Polski w ten sam sposób miał wspomóc kampanię słabnącego Trumpa. Niezależnie od faktycznego celu wizyty można było wówczas odnieść wrażenie, że polska polityka na szczeblu rządowym, a także będący w pewnym sensie jej odbiciem przekaz prawicowych mediów, nie dopuszczały w ogóle możliwości przegranej republikanina w zaplanowanych na jesień wyborach. Z kolei nasza opozycja, poddając się nastrojom Tuska, jednoznacznie wspierała Joe Bidena. „NATO jest narażone na ryzyko pęknięcia. Widzimy, co się dzieje, wszystko od Białorusi po Polskę, po Węgry i wzrost totalitarnych reżimów na świecie” – oceniał tymczasem Biden podczas spotkania z wyborcami w październiku 2020 roku, co wskazywało na to, że jego współpraca z prawicowymi władzami Polski może być trudna. Wcześniej, w lipcu, Donald Tusk deklarował na Twitterze, że modli się za zwycięstwo Joe Bidena w wyborach. Gdy te już się odbyły, liberalny salon wypominał Andrzejowi Dudzie każdą sekundę zwłoki w złożeniu gratulacji zwycięzcy, zapewne uważając, że dla naszego prezydenta będzie to w pewnym stopniu upokorzenie, dla nich więc – dodatkowa wartość wygranej amerykańskiego sojusznika. Emocje liberałów po wygranej Bidena najlepiej wyraził chyba Radosław Sikorski, witający nowego prezydenta elekta grafiką w postaci flagi USA, na której znalazło się tylko osiem gwiazd. „Tajnym kanałem Grupy Bilderberg dostałem wizualizację nowej polityki USA wobec naszego rządu” – żartował były – i jak się okazało po latach również przyszły – szef polskiej dyplomacji. Jego słowa potwierdziły się jednak z dużym opóźnieniem i tylko częściowo. PiS rządziło w kraju jeszcze przez kolejne trzy lata, a wojna na Ukrainie bardzo zbliżyła amerykańską administrację, jeśli nie z polskim rządem, to z prezydentem na pewno. Wybiegając w przyszłość, dodam, że nawet niedawno, już po zmianie władzy, gdy Duda wraz z Tuskiem udali się do USA, to prezydent był ciekawszym partnerem dla Amerykanów.

Brzezinski wchodzi do gry

Na początku 2022 roku ambasadorem USA w Polsce został Mark Brzezinski, dyplomata rodzinnie, towarzysko i ideowo powiązany z polskim liberalnym salonem. Brzezinski chętnie zapraszał do ambasady polityków opozycji, a już w sierpniu ’22 spotkał się z przedstawicielami upolitycznionego stowarzyszenia sędziowskiego „Iustitia”. To działanie sprowokowało Rafała Ziemkiewicza do stwierdzenia: „Jeśli Brzezinski nie wie, że «stowarzyszenia», które wsparł, to de facto opozycyjne partie polityczne, to nie nadaje się do tej roboty. Jeśli wie, to tym bardziej”. Ambasador coraz mocniej angażował się po jednej ze stron sporu, ignorując fakt, że to politykę PiS uznawano za korzystniejszą dla Ameryki. Już po zmianie władzy do Brzezińskiego pielgrzymowali kolejni przedstawiciele nowej ekipy, a on szczególnie chętnie spotykał się z ministrem sprawiedliwości Adamem Bodnarem, którego chwalił za działania na rzecz przywracania w Polsce demokracji i praworządności. Na przykład w trakcie trwania brutalnej, niezgodnej z prawem i zakwestionowanej ostatnio przez Sąd Najwyższy czystki w prokuraturze. – Co jakiś minister zrobi sprzecznego z zasadami demokratycznymi, to pan Brzezinski zaprasza go do ambasady, klepie i wrzuca zdjęcia na media społecznościowe. Mark Brzezinski tak naprawdę nie jest ambasadorem USA w Polsce, jego polityka pokazuje, że to jest przedstawiciel Partii Demokratycznej w Polsce – mówił przywołany już Ziemkiewicz, zwracając się do Polonii w Stanach Zjednoczonych. – W związku z tym na PiS nie patrzy jak na formację stawiającą na sojusz z Ameryką. Dla pana Brzezinskiego PiS to jest polski trumpizm, a sam trumpizm to jest największy wróg Demokratów, dlatego będzie wspierał PO wbrew interesom Ameryki.

CZYTAJ TAKŻE: Ekipa Donalda Tuska łamie wszelkie zasady praworządności nawet według prawa UE

Na jedną kartę (sezon 2)

Dziś widać wyraźnie, że mamy powtórkę z sytuacji sprzed czterech lat. Choć rządzi u nas inna ekipa, to właśnie strona rządowa i jej zaplecze medialne nie są gotowe na zmianę. Trump przedstawiany jest w jej propagandzie w najczarniejszych barwach. O ile jednak z wypowiedzi Michnika możemy co najwyżej pośmiać się na własnym podwórku, o tyle słowa Anne Applebaum, wypowiedziane na użytek polityki amerykańskiej, odbijają się w Stanach szerokim echem i śmieje się z nich nawet Elon Musk. Szkoda tylko, że publicystka w jednym zdaniu porównująca Donalda Trumpa do Hitlera, Mussoliniego i Stalina jest żoną szefa polskiej dyplomacji, w którym niektórzy widzą też przyszłego prezydenta. Zważywszy na cechy charakterologiczne obu polityków, może to bardzo poważnie rzutować na naszą przyszłą współpracę. A pamiętajmy, że Sikorski nie miał najlepszej opinii o bliskich relacjach Polski i USA. Jednak choć zabawne jest to uderzanie w najwyższe tony, chciałbym przywołać jeszcze bardziej absurdalną wypowiedź. Dariusz Joński na swoim Twitterze napisał: „Polska prawica pieje z zachwytu, bo Trump wczoraj sprzedawał frytki w McDonaldzie. Nie sprawdzili jednak, że lokal był zamknięty. Dodatkowo restauracja, w której miał pracować Trump, nie przeszła ostatniej kontroli sanitarnej. Cała sytuacja mówi wszystko i o Trumpie, i o tych, co się zachwycają”. Przecież to już obsesja.

Nadzieje i obawy

Większość polskiej prawicy wiąże z możliwą wygraną Trumpa spore nadzieje. I tak przyjazne wobec niego nastroje wzmocniły jeszcze wypowiedzi J.D. Vance’a dotyczące Polski (o tym polityku szerzej pisałem w nr 35/2024 „TS”), świadczące o zainteresowaniu sytuacją w naszym kraju, a zarazem nacechowane tym samym krytycyzmem wobec naruszeń standardów demokratycznych, jakich zabrakło w działaniu i słowach Brzezinskiego. „Gdy Trump dojdzie do władzy, będzie w stanie wymusić na Tusku pewne decyzje tutaj, w Polsce” – mówi na kanale „Dobitnie” Sławomir Jastrzębowski, dziś związany z TV Republika dawny właściciel Salonu 24, a wcześniej naczelny „Super Expressu”. Według Jastrzębowskiego, jeśli Trump upomni się o polską demokrację i praworządność, będzie to miało skutki dużo poważniejsze niż w przypadku potępień ze strony polityków krajowych i europejskich, z sankcjami i wpływem na polską gospodarkę włącznie. „Zwycięstwo Trumpa powstrzyma proces niszczenia Polski przez koalicję 13 grudnia” – zapowiada z kolei w „Gazecie Polskiej” prof. Piotr Grochmalski, ekspert od spraw bezpieczeństwa. Opinia ta bierze się z oczekiwań, że republikański prezydent – inaczej niż Kamala Harris – nie będzie entuzjastą przekazania Europy, w tym Polski, pod niemiecką kuratelę. W takiej sytuacji, pisze Grochmalski, również dla Niemiec premier Tusk stanie się niewygodny. W niedawnym wywiadzie z dziennikarzem TV Republika – będącym samym w sobie dużym wydarzeniem – Donald Trump poruszył kilka istotnych dla nas wątków, w tym kwestię Nord Stream, który w poprzek prodemokratycznej agendy za jego kadencji napotykał problemy, a po wejściu do Białego Domu Bidena przestał je mieć po zabiegach dyplomacji niemieckiej, blokowany przez amerykańskie sankcje. Trump obiecuje też, że zapewni bezpieczeństwo Polsce, czego Grochmalski po Kamali Harris się nie spodziewa, uważając, że ulegnie ona niemieckim ideom ponownego zbliżenia z Rosją. Wpisywałoby się ono przecież w tradycje Demokratów. Innego zdania jest publicysta Łukasz Adamski, jeden z niewielu komentatorów kojarzonych z szeroko pojętą prawicą, zachowujący bardzo duży dystans wobec Trumpa. „Demokraci – mówi mi Adamski – są dla nas pewną kartą, opierając się na tym, co administracja Harris i Bidena zrobiła podczas wojny na Ukrainie. W przypadku Trumpa prawica kieruje się myśleniem życzeniowym, patrząc na niego przez pryzmat Reagana. To jest błąd. Donald Trump zbudował całą swoją pozycję na prawicy na izolacjonizmie”. Mój rozmówca zwraca również uwagę na fakt, że część dawnych republikańskich ikon neokonserwatyzmu znajduje się dziś w obozie Harris, natomiast w otoczeniu Trumpa są dziś inni ludzie niż w czasach jego prezydentury. Choćby Tucker Carlson – powielający kremlowski przekaz i ocieplający wizerunek Rosji i Putina. Środowisko to przypomina werbalnie amerykańską lewicę z czasów zimnej wojny mówiącą, że Ameryka nie powinna drażnić Rosji jako atomowego mocarstwa. Niepokojące z punktu widzenia europejskiej i światowej geopolityki tezy głosi też Robert Kennedy Jr (o czym więcej pisałem w nr 37/2024 „TS”). Powiela on między innymi lansowaną przez Rosję tezę o współodpowiedzialności NATO i USA za wojnę na Ukrainie. W tych akurat obawach Adamski nie jest osamotniony – na ten sam problem zwraca uwagę również Maciej Kożuszek, szef działu zagranicznego „Gazety Polskiej”, prowadzący też poświęcony głównie polityce amerykańskiej podcast „Kożuszek zza szafy”. Tyle że w przeciwieństwie do Adamskiego Kożuszek uważa, że wygrana Trumpa daje pewne nadzieje zarówno w kwestiach wewnętrznej polityki amerykańskiej, jak i nastawienia USA wobec Polski, kontynuacja rządów Demokratów wcale nie daje nam dziś gwarancji bezpieczeństwa. Jako przykład podaje fakt nieobecności naszego kraju podczas niedawnego, poświęconego sytuacji Ukrainy spotkania możnych tego świata w Berlinie. – Stawiam na Trumpa – mówi Maciej Kożuszek – ponieważ obietnica liberalnego salonu, która może jeszcze 10 lat temu była realna, dziś staje się coraz bardziej fałszywa. Po pierwsze – pod względem wartości, w które ci ludzie wierzą. Po drugie – w kluczowej dla Polski sprawie utrzymania Rosji z daleka, danie błogosławieństwa Niemcom jest powrotem do stanu sprzed wybuchu wojny, do czego dąży Olaf Scholz, jednak z Rosją bardziej niż wcześniej zmilitaryzowaną. Po trzecie – fałszywa jest obietnica ich fachowości, która robi wrażenie dopóki człowiek nie skonfrontuje tego, co mówią, z faktami. Jak widać, optymizm wobec Trumpa i jego polityki w wielu przypadkach jest warunkowy, trudno też o pełne zaufanie do administracji demokratycznej, której chyba bardziej niż Biden czy Harris zaszkodził nad Wisłą Brzezinski, zniechęcający do niej najbardziej proamerykańskie środowiska. Za kilka, może kilkanaście dni dowiemy się, kto wygrał. Na resztę pytań odpowiedzi poznamy zapewne dużo, dużo później.

CZYTAJ TAKŻE: Trump, Kamala i sprawa polska - Konrad Wernicki poleca nowy numer "Tygodnika Solidarność"



 

Polecane
Emerytury
Stażowe