Lubelski Lipiec ’80 zaczął się od wzrostu cen

– Bez Lubelskiego Lipca nie byłoby Sierpnia – podkreślają ludzie Solidarności, i dodają, że z kolei Lubelskiego Lipca nie byłoby bez św. Jana Pawła II. – To On dodał nam odwagi – mówią.
Pomnik Lubelskiego Lipca w Lublinie  Lubelski Lipiec ’80 zaczął się od wzrostu cen
Pomnik Lubelskiego Lipca w Lublinie / fot. NSZZ "S" Region Środkowo-Wschodni

„Lato roku 1980 było deszczowe. Podtopienia na Lubelszczyźnie i w innych regionach Polski niepokoiły nie tylko rolników, ale i władze państwowe. Ukazywał swoje ponure oblicze pełzający kryzys i niewydolność gospodarki komunistycznej. Rosło niezadowolenie społeczne, brakowało towarów, niewielu potrafiło powiedzieć, co przyniesie najbliższa przyszłość”

– pisze Paweł Janowski na stronie „Kuriera Lubelskiego”.

Dlaczego Lubelszczyzna?

Bezpośrednią przyczyną protestów stała się wprowadzona 1 lipca 1980 roku bez zapowiedzi i zwyczajowych rekompensat podwyżka cen mięsa. Był to jednak tylko zapalnik, nastroje społeczne były bowiem od dawna minorowe, a ludziom żyło się coraz gorzej. „Hasła tak zwanej propagandy sukcesu intensywnie głoszone przez ekipę Pierwszego Sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka stały w oczywistej sprzeczności z realiami historycznymi w Polsce, zwłaszcza w drugiej połowie lat siedemdziesiątych. Pomimo ostrzeżeń ekspertów o nadchodzącym załamaniu gospodarki i groźbie wybuchu niezadowolenia społecznego rządząca ekipa nie zdecydowała się na wdrożenie programu reform gospodarczych, który zapobiegłby kryzysowi. Tymczasem analizy nastrojów społecznych sugerowały, że poziom niezadowolenia społeczeństwa, zwłaszcza w środowiskach robotniczych, osiągnął pod koniec lat siedemdziesiątych taką skalę, że wystarczył tylko pretekst, żeby doszło do masowych protestów” – wyjaśnia Małgorzata Choma-Jusińska z lubelskiego IPN-u w artykule pt. „Lubelski Lipiec ’80 – miniwykład” opublikowanym na stronie Teatru NN. 

Strajki na Lubelszczyźnie stanowiły preludium do masowego buntu robotników Wybrzeża i przygotowały grunt do solidarnościowego zrywu.

„W naszym regionie pierwszy strajk wybuchł 8 lipca. Około godziny 9.30 w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego w Świdniku grupa około 80 pracowników rozpoczęła protest. Bezpośrednią przyczyną była również podwyżka cen artykułów sprzedawanych w zakładowym bufecie. Wzrost tych cen był stosunkowo duży, nawet około 60 proc. Po WSK, już w Lublinie, zastrajkował tego samego dnia kolejny zakład pracy: Autoryzowana Stacja Obsługi «Polmozbyt». Następnego dnia przystąpili pracownicy Fabryki Maszyn Rolniczych «Agromet» i kolejne grupy pracowników «Polmozbytu». 10 i 11 lipca strajkowały kolejne duże zakłady w regionie: Lubelskie Zakłady Naprawy Samochodów, Fabryka Samochodów Ciężarowych w Lublinie i Zakłady Azotowe w Puławach. Kiedy w następnych dniach do strajku przystąpiło Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania oraz przedsiębiorstwa transportowe i komunikacyjne, włącznie z lubelskim Węzłem PKP i MPK, Lublin wyglądał tak, jakby właśnie odbywał się tu strajk generalny. Protesty miały swoje apogeum 18 lipca. Jak wyliczył lubelski historyk Marcin Dąbrowski, który dokonał najpełniejszej dotąd analizy lubelskich protestów, właśnie 18 lipca strajkowało około 18 tysięcy osób w całym regionie na Lubelszczyźnie, w 79 zakładach pracy. Pojedyncze protesty trwały jeszcze do 24 lipca”

– wskazuje historyk IPN.

Lubelski Lipiec był potężnym zrywem, w którym uczestniczyło ok. 100 tysięcy osób z ponad 150 zakładów pracy. Był to czas przełomu, kiedy władze PRL zdecydowały się podjąć rozmowy z robotnikami. Nie użyły wobec protestujących siły, co stanowiło novum w stosunku do poprzednich doświadczeń wolnościowych buntów. „Po raz pierwszy zastosowano metodę strajku okupacyjnego, który nie był tak krwawy, jak demonstracje na ulicach. Nauczeni doświadczeniami z grudnia 1970 roku czy z czerwca 6 lat wcześniej nie dali się sprowokować i strajkowali pokojowo, aby zmusić władzę do spełnienia ich żądań. Wydarzenia z naszego województwa pokazują, że niemożliwe nie istnieje” – stwierdza Paweł Janowski.

Wnioski z wcześniejszych strajków

Co zdecydowało o sukcesie strajków na Lubelszczyźnie?

„W porównaniu z poprzednimi masowymi protestami robotniczymi w 1970 i 1976 roku strajki na Lubelszczyźnie były o wiele lepiej przygotowane. Robotnicy nie wychodzili poza obszar swoich zakładów pracy, wybierali komitety reprezentujące strajkującą załogę, były to na przykład Komitet Postojowy w WSK i Grupa Robocza w FSC. Te komitety reprezentowały załogę w negocjacjach z władzami zakładu pracy, a bezpieczeństwa i porządku w czasie protestów strzegły straże pracownicze. Już od początku trwania lipcowych protestów, 2 lipca, swoje wsparcie, swoją solidarność dla strajkujących robotników w kraju wyraził Komitet Samoobrony Społecznej KOR. Kolejne takie oświadczenie zostało wydane po rozpoczęciu strajków na Lubelszczyźnie 11 lipca. Co więcej, tutaj, na Lubelszczyźnie, udało się stworzyć współpracownikowi KOR Wojciechowi Onyszkiewiczowi grupę osób związanych z lubelską opozycją, która gromadziła informacje na temat strajków i postulatów strajkowych. Następnie przekazywane były one do Radia Wolna Europa i już 9 lipca na antenie Wolnej Europy pojawiła się audycja na temat lubelskich protestów. Jak dziś wspominają uczestnicy tych strajków, właśnie Radio Wolna Europa było dla nich źródłem informacji o protestach, nawet w sąsiednich zakładach pracy, o protestach ich kolegów, bo lubelska prasa, lubelskie oficjalne media pomijały milczeniem wydarzenia w Lublinie”

– tłumaczy Małgorzata Choma-Jusińska.

Przypadków nie ma

Czy to przypadek, że lawina społecznego sprzeciwu wobec komunistycznej władzy ruszyła w 1980 roku właśnie na Lubelszczyźnie? Zdaniem Pawła Janowskiego, nie było to zrządzenie losu, lecz Opatrzności.

„Ludność naszego regionu doświadczyła najwcześniej i najdłużej komunistycznego terroru, przemocy, inwigilacji, aresztowań. Opór społeczny przybierał tutaj różne formy i trwał bardzo długo. To na tej ziemi bronił się najdłużej ostatni żołnierz niezłomny – Józef Franczak «Lalek», który trwał na swym posterunku do 1963 roku. Ale przecież dlatego mógł tak długo walczyć, ponieważ miał wsparcie lokalnej społeczności. To mieszkańcy wsi i miasteczek karmili go i chronili przez komunistycznymi oprawcami. Można powiedzieć, że w jego osobie wyraziła się niezłomność Lubelszczyzny”

– stwierdza dziennikarz na łamach „Kuriera Lubelskiego”. Jego zdaniem, mieszkańcy tych ziem mieli pragnienie wolności we krwi i w naturalny sposób wyrazili je podczas Lubelskiego Lipca, ale i później.

„Owoce Lubelskiego Lipca trwały mimo prześladowań – powstały struktury «Solidarności» Regionu Środkowo-Wschodniego w podziemiu. Opozycja antykomunistyczna w naszym regionie wykorzystywała wszelkie możliwe i dostępne środki do walki o wolność. Nawiązywano do bohaterskich działań podziemia antykomunistycznego, które po zakończeniu II wojny światowej przechowało ducha patriotyzmu i wolności. Od biernych form oporu do czynnych działań w strukturach związkowych (zorganizowano pomoc socjalną, niezależny obieg informacji w prasie i radiu «Solidarność» aż po manifestacje społeczno-religijne. Istniejąca od stycznia 1981 roku. Wszechnica Związkowa była strukturą wykraczającą poza Region Środkowo-Wschodni, jej prelegenci docierali do województw: chełmskiego, tarnobrzeskiego oraz kieleckiego, radomskiego, przemyskiego i innych”

– wylicza Janowski.

„Lubelski Lipiec trwał w ludziach. Duch nie poddał się okupantom, ale działacze dbali także o bardzo prozaiczne sprawy. W latach 1982–1989 ludzie «Solidarności» organizowali wypoczynek letni dla dzieci pracowników NSZZ «Solidarność», tzw. «Wakacje z Bogiem». Mimo represji władz w 1986 roku ta akcja w ciągu 8 lat objęła kilka tysięcy dzieci, którymi opiekowało się ok. 200 wychowawców, lekarzy, pielęgniarek, kleryków i księży. Wypoczynek dla dzieci i młodzieży zorganizowano na stu kilkudziesięciu turnusach, w kilkudziesięciu miejscowościach w całej Polsce. To ukazuje, jak w wymiarze praktycznym realizował się «duch solidarności»”

– dodaje.

Kłamstwo nie może trwać w nieskończoność

W opinii Mariana Króla, przewodniczącego Regionu Środkowo-Wschodniego NSZZ „Solidarność”, wydarzenia „Lubelskiego Lipca 1980” przez wiele lat były niedoceniane.

„Teraz to się zmienia. Cieszy nas również to, że młodzież lubelska bierze na swoje sztandary to wydarzenie i promuje je dzięki naszej inspiracji”

– podkreślił podczas uroczystości rocznicowych. Król wskazał, że ani Lubelski Lipiec, ani późniejszy Sierpień na Wybrzeżu nie byłyby możliwe bez obecności na Stolicy Piotrowej papieża Jana Pawła II i bez jego wsparcia dla wolnościowych dążeń narodu. „Tam, gdzie my nie mogliśmy mówić, to on mówił za nas, a myśmy realizowali drogę do wolności” – stwierdził.

„Jako mieszkaniec Lublina jestem dumny z tego, że strajki w moim mieście rodzinnym i w Świdniku zapoczątkowały erę «Solidarności». W lipcu 1980 roku miałem zresztą swój zespół we Wrocławiu, do rodzinnego miasta wracałem wówczas po próbie czy koncercie. Komunikacja nie była wtedy rzecz jasna rozwinięta tak, jak dzisiaj, toteż nie wiedziałem nawet, że coś się dzieje. Tymczasem nagle zostaliśmy wysadzeni z pociągu w Motyczu, kilka kilometrów przed Lublinem. Dopiero tam dowiedziałem się, że parowozy zostały przyspawane do szyn i że oto zaczęła się potężna fala strajków, mających kolosalne znaczenie dla dalszego rozwoju sytuacji w naszym kraju. Byłem wówczas świadkiem historycznych wydarzeń. Gdyby nie Lipiec lubelski i świdnicki, nie byłoby gdańskiego Sierpnia”

– podkreślił kilka lat temu w rozmowie z „Tygodnikiem Solidarność” Krzysztof Cugowski, wokalista rockowy, założyciel zespołu Budka Suflera. Pytany o ulubionego bohatera walki z komuną wskazał na Annę Walentynowicz. „Była czystą i piękną postacią, całkowicie zintegrowaną wewnętrznie i konsekwentną. Była uczciwa i mówiła prawdę do końca, niezależnie od tego, z kim rozmawiała i jaką cenę musiała za to zapłacić” – podkreślił artysta.

„Solidarność to był naprawdę niepowtarzalny fenomen. Ludzie uwierzyli, że komunizm można pokonać. Przed Sierpniem ’80 w społeczeństwie funkcjonowało przekonanie, że koniec komunizmu musi wiązać się ze światowym kataklizmem, z jakąś klęską na wielką skalę. Komuniści skutecznie przez wiele lat wkładali nam zresztą takie przekonanie do głów. Tymczasem okazało się, że do pokonania komuny nie trzeba było znowu tak wiele – ona pękła jak bańka mydlana, bo była oparta na kłamstwie. A kłamstwo nie jest w stanie trwać w nieskończoność. Kiedy sięgam pamięcią do Sierpnia ’80, jestem szczęśliwy, że mogłem to wszystko przeżyć i być świadkiem wychodzenia naszego narodu z nocy komunizmu”

– wspominał Cugowski.
 


 

POLECANE
Sprzedanie gruntów pod CPK. Jarosław Kaczyński zawiesza dwóch posłów z ostatniej chwili
Sprzedanie gruntów pod CPK. Jarosław Kaczyński zawiesza dwóch posłów

Decyzją p. prezesa Jarosława Kaczyńskiego posłowie Robert Telus i Rafał Romanowski zostali zawieszeni w prawach członka PiS do czasu wyjaśnienia sprawy zbycia działki należącej do KOWR – poinformował rzecznik Prawa i Sprawiedliwości Rafał Bochenek.

Włoski sąd zgodził się na przekazanie Niemcom Ukraińca podejrzanego o atak na Nord Stream z ostatniej chwili
Włoski sąd zgodził się na przekazanie Niemcom Ukraińca podejrzanego o atak na Nord Stream

Sąd apelacyjny w Bolonii zgodził się w poniedziałek na przekazanie niemieckiemu wymiarowi sprawiedliwości obywatela Ukrainy Serhija K., podejrzanego o atak na gazociąg Nord Stream w 2022 r. Obrona zapowiedziała ponowne odwołanie się od decyzji i powołała się na postanowienie polskiego sądu w podobnej sprawie.

Fińska poseł przed Sądem Najwyższym za cytat z Biblii. Przełomowa sprawa o wolność słowa w UE Wiadomości
Fińska poseł przed Sądem Najwyższym za cytat z Biblii. Przełomowa sprawa o wolność słowa w UE

Fińska posłanka i była minister spraw wewnętrznych Päivi Räsänen stanie 30 października 2025 roku przed Sądem Najwyższym Finlandii w sprawie dotyczącej jej chrześcijańskich przekonań na temat małżeństwa i seksualności. Decyzja sądu może stać się precedensem w całej Unii Europejskiej, mając wpływ na prawo do wolności słowa w internecie i poza nim.

Niemcy budują sojusz północny tylko u nas
Niemcy budują sojusz północny

Niemcy wzmacniają swoją pozycję w NATO, tworząc „sojusz północny” z Kanadą, Wielką Brytanią i Islandią. Berlin inwestuje miliardy w zbrojenia morskie i buduje niezależność strategiczną od USA, co może przetasować układ sił na północy Europy.

Szef MON podpisał porozumienie z amerykańskim gigantem technologicznym z ostatniej chwili
Szef MON podpisał porozumienie z amerykańskim gigantem technologicznym

Wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz i dyrektor generalny Palantir Technologies INC Alexander Karp podpisali w poniedziałek w Warszawie list intencyjny dotyczący współpracy w obszarach sztucznej inteligencji, technologii informacyjnych oraz cyberbezpieczeństwa.

Zamknięty most na granicy z Niemcami w Zgorzelcu. Pilny komunikat władz miasta z ostatniej chwili
Zamknięty most na granicy z Niemcami w Zgorzelcu. Pilny komunikat władz miasta

Najważniejsze przejście między Zgorzelcem a Görlitz zostało tymczasowo wyłączone z użytku. Most im. Jana Pawła II zamknięto z powodu pilnych prac remontowo-konserwacyjnych, które mają przywrócić jego pełną sprawność i zapewnić bezpieczeństwo użytkownikom. Przeprawa ma pozostać nieczynna do 14 listopada, choć urzędnicy nie wykluczają wcześniejszego zakończenia robót.

Legnica: Mieszkańcy protestują przeciwko zdjęciu krzyża w ratuszu z ostatniej chwili
Legnica: Mieszkańcy protestują przeciwko zdjęciu krzyża w ratuszu

W poniedziałek na sali obrad Rady Miejskiej w Legnicy pojawiło się około 50 mieszkańców, którzy głośno protestowali przeciwko decyzji prezydenta miasta Macieja Kupaja o zdjęciu krzyża z sali sesyjnej. Obrady kilkukrotnie przerywano.

Holandia postawiła na OZE. Teraz rząd apeluje do obywateli: „Zużywajcie mniej prądu” Wiadomości
Holandia postawiła na OZE. Teraz rząd apeluje do obywateli: „Zużywajcie mniej prądu”

Holenderski rząd rozpoczął kampanię „Flip the Switch”, w której znana aktorka ostrzega mieszkańców przed przeciążeniem sieci energetycznej. „Kiedy wszyscy korzystamy z prądu w tym samym czasie, nasza sieć jest przeciążona” – mówi w spocie. „Dlatego należy zużywać jak najmniej prądu między godziną czwartą a dziewiątą”. To apel, który jeszcze kilka lat temu brzmiałby absurdalnie w kraju o jednej z najbardziej rozwiniętych gospodarek świata. Dziś jednak Holandia zmaga się z poważnymi problemami z zaopatrzeniem w energię elektryczną.

W Kijowie konsternacja. Zełenski chce nawiązać kontakty z Nawrockim - Nie rozumiemy co się dzieje gorące
"W Kijowie konsternacja. Zełenski chce nawiązać kontakty z Nawrockim - Nie rozumiemy co się dzieje"

Według nieoficjalnych informacji, do jakich dotarli Wiktoria Bieliaszyn, Bartosz Wieliński i Michał Olszewski, w Kijowie panuje konsternacja. Administracja Wołodymyra Zełenskiego usiłuje zaprosić Karola Nawrockiego na Ukrainę. Jednak wysiłki te miały się na razie nie spotkać z entuzjastycznym przyjęciem.

Niemiecki prawnik ostrzega przed nadchodzącym niemieckim autorytaryzmem: Państwo niemieckie ma być uznane za nieomylne z ostatniej chwili
Niemiecki prawnik ostrzega przed nadchodzącym niemieckim autorytaryzmem: "Państwo niemieckie ma być uznane za nieomylne"

W rozmowie z ''Neue Zurcher Zeitung'' konstytucjonalista Dietrich Murswiek ostrzega przed tendencjami autorytarnymi w Niemczech. Sporą część rozmowy poświęcono wyrokowi berlińskiego sądu, zgodnie z którym państwo jest nieomylne, nawet jeśli… obiektywnie się myli. 

REKLAMA

Lubelski Lipiec ’80 zaczął się od wzrostu cen

– Bez Lubelskiego Lipca nie byłoby Sierpnia – podkreślają ludzie Solidarności, i dodają, że z kolei Lubelskiego Lipca nie byłoby bez św. Jana Pawła II. – To On dodał nam odwagi – mówią.
Pomnik Lubelskiego Lipca w Lublinie  Lubelski Lipiec ’80 zaczął się od wzrostu cen
Pomnik Lubelskiego Lipca w Lublinie / fot. NSZZ "S" Region Środkowo-Wschodni

„Lato roku 1980 było deszczowe. Podtopienia na Lubelszczyźnie i w innych regionach Polski niepokoiły nie tylko rolników, ale i władze państwowe. Ukazywał swoje ponure oblicze pełzający kryzys i niewydolność gospodarki komunistycznej. Rosło niezadowolenie społeczne, brakowało towarów, niewielu potrafiło powiedzieć, co przyniesie najbliższa przyszłość”

– pisze Paweł Janowski na stronie „Kuriera Lubelskiego”.

Dlaczego Lubelszczyzna?

Bezpośrednią przyczyną protestów stała się wprowadzona 1 lipca 1980 roku bez zapowiedzi i zwyczajowych rekompensat podwyżka cen mięsa. Był to jednak tylko zapalnik, nastroje społeczne były bowiem od dawna minorowe, a ludziom żyło się coraz gorzej. „Hasła tak zwanej propagandy sukcesu intensywnie głoszone przez ekipę Pierwszego Sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka stały w oczywistej sprzeczności z realiami historycznymi w Polsce, zwłaszcza w drugiej połowie lat siedemdziesiątych. Pomimo ostrzeżeń ekspertów o nadchodzącym załamaniu gospodarki i groźbie wybuchu niezadowolenia społecznego rządząca ekipa nie zdecydowała się na wdrożenie programu reform gospodarczych, który zapobiegłby kryzysowi. Tymczasem analizy nastrojów społecznych sugerowały, że poziom niezadowolenia społeczeństwa, zwłaszcza w środowiskach robotniczych, osiągnął pod koniec lat siedemdziesiątych taką skalę, że wystarczył tylko pretekst, żeby doszło do masowych protestów” – wyjaśnia Małgorzata Choma-Jusińska z lubelskiego IPN-u w artykule pt. „Lubelski Lipiec ’80 – miniwykład” opublikowanym na stronie Teatru NN. 

Strajki na Lubelszczyźnie stanowiły preludium do masowego buntu robotników Wybrzeża i przygotowały grunt do solidarnościowego zrywu.

„W naszym regionie pierwszy strajk wybuchł 8 lipca. Około godziny 9.30 w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego w Świdniku grupa około 80 pracowników rozpoczęła protest. Bezpośrednią przyczyną była również podwyżka cen artykułów sprzedawanych w zakładowym bufecie. Wzrost tych cen był stosunkowo duży, nawet około 60 proc. Po WSK, już w Lublinie, zastrajkował tego samego dnia kolejny zakład pracy: Autoryzowana Stacja Obsługi «Polmozbyt». Następnego dnia przystąpili pracownicy Fabryki Maszyn Rolniczych «Agromet» i kolejne grupy pracowników «Polmozbytu». 10 i 11 lipca strajkowały kolejne duże zakłady w regionie: Lubelskie Zakłady Naprawy Samochodów, Fabryka Samochodów Ciężarowych w Lublinie i Zakłady Azotowe w Puławach. Kiedy w następnych dniach do strajku przystąpiło Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania oraz przedsiębiorstwa transportowe i komunikacyjne, włącznie z lubelskim Węzłem PKP i MPK, Lublin wyglądał tak, jakby właśnie odbywał się tu strajk generalny. Protesty miały swoje apogeum 18 lipca. Jak wyliczył lubelski historyk Marcin Dąbrowski, który dokonał najpełniejszej dotąd analizy lubelskich protestów, właśnie 18 lipca strajkowało około 18 tysięcy osób w całym regionie na Lubelszczyźnie, w 79 zakładach pracy. Pojedyncze protesty trwały jeszcze do 24 lipca”

– wskazuje historyk IPN.

Lubelski Lipiec był potężnym zrywem, w którym uczestniczyło ok. 100 tysięcy osób z ponad 150 zakładów pracy. Był to czas przełomu, kiedy władze PRL zdecydowały się podjąć rozmowy z robotnikami. Nie użyły wobec protestujących siły, co stanowiło novum w stosunku do poprzednich doświadczeń wolnościowych buntów. „Po raz pierwszy zastosowano metodę strajku okupacyjnego, który nie był tak krwawy, jak demonstracje na ulicach. Nauczeni doświadczeniami z grudnia 1970 roku czy z czerwca 6 lat wcześniej nie dali się sprowokować i strajkowali pokojowo, aby zmusić władzę do spełnienia ich żądań. Wydarzenia z naszego województwa pokazują, że niemożliwe nie istnieje” – stwierdza Paweł Janowski.

Wnioski z wcześniejszych strajków

Co zdecydowało o sukcesie strajków na Lubelszczyźnie?

„W porównaniu z poprzednimi masowymi protestami robotniczymi w 1970 i 1976 roku strajki na Lubelszczyźnie były o wiele lepiej przygotowane. Robotnicy nie wychodzili poza obszar swoich zakładów pracy, wybierali komitety reprezentujące strajkującą załogę, były to na przykład Komitet Postojowy w WSK i Grupa Robocza w FSC. Te komitety reprezentowały załogę w negocjacjach z władzami zakładu pracy, a bezpieczeństwa i porządku w czasie protestów strzegły straże pracownicze. Już od początku trwania lipcowych protestów, 2 lipca, swoje wsparcie, swoją solidarność dla strajkujących robotników w kraju wyraził Komitet Samoobrony Społecznej KOR. Kolejne takie oświadczenie zostało wydane po rozpoczęciu strajków na Lubelszczyźnie 11 lipca. Co więcej, tutaj, na Lubelszczyźnie, udało się stworzyć współpracownikowi KOR Wojciechowi Onyszkiewiczowi grupę osób związanych z lubelską opozycją, która gromadziła informacje na temat strajków i postulatów strajkowych. Następnie przekazywane były one do Radia Wolna Europa i już 9 lipca na antenie Wolnej Europy pojawiła się audycja na temat lubelskich protestów. Jak dziś wspominają uczestnicy tych strajków, właśnie Radio Wolna Europa było dla nich źródłem informacji o protestach, nawet w sąsiednich zakładach pracy, o protestach ich kolegów, bo lubelska prasa, lubelskie oficjalne media pomijały milczeniem wydarzenia w Lublinie”

– tłumaczy Małgorzata Choma-Jusińska.

Przypadków nie ma

Czy to przypadek, że lawina społecznego sprzeciwu wobec komunistycznej władzy ruszyła w 1980 roku właśnie na Lubelszczyźnie? Zdaniem Pawła Janowskiego, nie było to zrządzenie losu, lecz Opatrzności.

„Ludność naszego regionu doświadczyła najwcześniej i najdłużej komunistycznego terroru, przemocy, inwigilacji, aresztowań. Opór społeczny przybierał tutaj różne formy i trwał bardzo długo. To na tej ziemi bronił się najdłużej ostatni żołnierz niezłomny – Józef Franczak «Lalek», który trwał na swym posterunku do 1963 roku. Ale przecież dlatego mógł tak długo walczyć, ponieważ miał wsparcie lokalnej społeczności. To mieszkańcy wsi i miasteczek karmili go i chronili przez komunistycznymi oprawcami. Można powiedzieć, że w jego osobie wyraziła się niezłomność Lubelszczyzny”

– stwierdza dziennikarz na łamach „Kuriera Lubelskiego”. Jego zdaniem, mieszkańcy tych ziem mieli pragnienie wolności we krwi i w naturalny sposób wyrazili je podczas Lubelskiego Lipca, ale i później.

„Owoce Lubelskiego Lipca trwały mimo prześladowań – powstały struktury «Solidarności» Regionu Środkowo-Wschodniego w podziemiu. Opozycja antykomunistyczna w naszym regionie wykorzystywała wszelkie możliwe i dostępne środki do walki o wolność. Nawiązywano do bohaterskich działań podziemia antykomunistycznego, które po zakończeniu II wojny światowej przechowało ducha patriotyzmu i wolności. Od biernych form oporu do czynnych działań w strukturach związkowych (zorganizowano pomoc socjalną, niezależny obieg informacji w prasie i radiu «Solidarność» aż po manifestacje społeczno-religijne. Istniejąca od stycznia 1981 roku. Wszechnica Związkowa była strukturą wykraczającą poza Region Środkowo-Wschodni, jej prelegenci docierali do województw: chełmskiego, tarnobrzeskiego oraz kieleckiego, radomskiego, przemyskiego i innych”

– wylicza Janowski.

„Lubelski Lipiec trwał w ludziach. Duch nie poddał się okupantom, ale działacze dbali także o bardzo prozaiczne sprawy. W latach 1982–1989 ludzie «Solidarności» organizowali wypoczynek letni dla dzieci pracowników NSZZ «Solidarność», tzw. «Wakacje z Bogiem». Mimo represji władz w 1986 roku ta akcja w ciągu 8 lat objęła kilka tysięcy dzieci, którymi opiekowało się ok. 200 wychowawców, lekarzy, pielęgniarek, kleryków i księży. Wypoczynek dla dzieci i młodzieży zorganizowano na stu kilkudziesięciu turnusach, w kilkudziesięciu miejscowościach w całej Polsce. To ukazuje, jak w wymiarze praktycznym realizował się «duch solidarności»”

– dodaje.

Kłamstwo nie może trwać w nieskończoność

W opinii Mariana Króla, przewodniczącego Regionu Środkowo-Wschodniego NSZZ „Solidarność”, wydarzenia „Lubelskiego Lipca 1980” przez wiele lat były niedoceniane.

„Teraz to się zmienia. Cieszy nas również to, że młodzież lubelska bierze na swoje sztandary to wydarzenie i promuje je dzięki naszej inspiracji”

– podkreślił podczas uroczystości rocznicowych. Król wskazał, że ani Lubelski Lipiec, ani późniejszy Sierpień na Wybrzeżu nie byłyby możliwe bez obecności na Stolicy Piotrowej papieża Jana Pawła II i bez jego wsparcia dla wolnościowych dążeń narodu. „Tam, gdzie my nie mogliśmy mówić, to on mówił za nas, a myśmy realizowali drogę do wolności” – stwierdził.

„Jako mieszkaniec Lublina jestem dumny z tego, że strajki w moim mieście rodzinnym i w Świdniku zapoczątkowały erę «Solidarności». W lipcu 1980 roku miałem zresztą swój zespół we Wrocławiu, do rodzinnego miasta wracałem wówczas po próbie czy koncercie. Komunikacja nie była wtedy rzecz jasna rozwinięta tak, jak dzisiaj, toteż nie wiedziałem nawet, że coś się dzieje. Tymczasem nagle zostaliśmy wysadzeni z pociągu w Motyczu, kilka kilometrów przed Lublinem. Dopiero tam dowiedziałem się, że parowozy zostały przyspawane do szyn i że oto zaczęła się potężna fala strajków, mających kolosalne znaczenie dla dalszego rozwoju sytuacji w naszym kraju. Byłem wówczas świadkiem historycznych wydarzeń. Gdyby nie Lipiec lubelski i świdnicki, nie byłoby gdańskiego Sierpnia”

– podkreślił kilka lat temu w rozmowie z „Tygodnikiem Solidarność” Krzysztof Cugowski, wokalista rockowy, założyciel zespołu Budka Suflera. Pytany o ulubionego bohatera walki z komuną wskazał na Annę Walentynowicz. „Była czystą i piękną postacią, całkowicie zintegrowaną wewnętrznie i konsekwentną. Była uczciwa i mówiła prawdę do końca, niezależnie od tego, z kim rozmawiała i jaką cenę musiała za to zapłacić” – podkreślił artysta.

„Solidarność to był naprawdę niepowtarzalny fenomen. Ludzie uwierzyli, że komunizm można pokonać. Przed Sierpniem ’80 w społeczeństwie funkcjonowało przekonanie, że koniec komunizmu musi wiązać się ze światowym kataklizmem, z jakąś klęską na wielką skalę. Komuniści skutecznie przez wiele lat wkładali nam zresztą takie przekonanie do głów. Tymczasem okazało się, że do pokonania komuny nie trzeba było znowu tak wiele – ona pękła jak bańka mydlana, bo była oparta na kłamstwie. A kłamstwo nie jest w stanie trwać w nieskończoność. Kiedy sięgam pamięcią do Sierpnia ’80, jestem szczęśliwy, że mogłem to wszystko przeżyć i być świadkiem wychodzenia naszego narodu z nocy komunizmu”

– wspominał Cugowski.
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe