Wielki reset pamięci: jak liberałowie próbują zamazać, kto jeszcze niedawno bratał się z Putinem

Kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego staje się dla liberałów okazją do zresetowania zbiorowej pamięci. Jakby wszyscy – i politycy, i wyborcy – chcieli zapomnieć, kto jeszcze niedawno bratał się z Putinem, a kto przed jego Rosją głośno ostrzegał.
Władimir Putin Wielki reset pamięci: jak liberałowie próbują zamazać, kto jeszcze niedawno bratał się z Putinem
Władimir Putin / Kremlin.ru, CC BY 4.0 , via Wikimedia Commons

Do tego, że w czasie kampanii wyborczych politycy zwykle oszczędnie gospodarują prawdą, już dawno się przyzwyczailiśmy. Starający się o intratne stanowiska ludzie chcą nas przekonać, że są kimś innym, niż byli w ostatnich latach, a nawet jeśli popełniali błędy, to robili to dla naszego dobra. Jednak to, co wyprawia się przed wyborami do europarlamentu, jest zjawiskiem wyjątkowym – każda z formacji zapowiada, że będzie robić zupełnie coś innego niż w przeszłości. 
 

Wrogowie Putina

Główną osią kampanii Koalicji Obywatelskiej jest straszenie zagrożeniem ze strony Rosji. Równie niebezpieczni co sam Władimir Putin mają być jego przyjaciele i sojusznicy w Unii Europejskiej, rekrutujący się wyłącznie spośród polityków partii prawicowych. Wybór – według Donalda Tuska i jego sojuszników – mamy więc między obozem proputinowskim i antyputinowskim. 

To oczywista nieprawda, gdyż Kreml ma równie wielu przyjaciół na europejskiej prawicy, jak i lewicy. Haniebne jest oczywiście zachowanie premierów Węgier Viktora Orbána czy Słowacji Roberta Fico, ale siła oddziaływania tych dwu krajów na politykę europejską jest – delikatnie mówiąc – ograniczona. 

Poza tym przez ostatnie lata największym sojusznikiem Rosji w Europie były Niemcy. To one zapewniały transfer miliardów euro za gaz i ropę. To one zapewniały powiązanym z Kremlem rosyjskim firmom dostęp do unijnego rynku, a były kanclerz tego kraju – bynajmniej nie prawicowy – nadal pracuje dla rosyjskich koncernów. Choć w Niemczech budzi to niesmak, ciągle pozostaje on członkiem Partii Socjaldemokratycznej. 
Zastępy niemieckich, holenderskich i austriackich polityków – niezwiązanych z prawicą – przez lata zarabiały gigantyczne sumy na posadach dyrektorów, prezesów czy członków rad nadzorczych rosyjskich koncernów energetycznych, które realizowały wrogą wobec UE politykę. Kreml kupował wpływowe, europejskie osobistości jak w supermarkecie nawet już po zajęciu Krymu i ataku na Donbas. 

Zdając sobie sprawę, że Władimir Putin wydaje na armię ogromne pieniądze i oficjalnie dąży do odbudowy imperium, rządy Francji i Niemiec sprzedawały mu broń oraz nowoczesne technologie pomocne w prowadzeniu wojny. Działo się tak nawet 24 lutego 2022 roku, czyli w dniu ataku na Ukrainę. 
 

Wstydliwy reset

Udział w tej szkodliwej polityce miała także Polska. Już na początku pełnienia funkcji szefa rządu Donald Tusk złamał wszelkie zasady dyplomacji i pojechał w odwiedziny do Władimira Putina, gdy ten prowadził kampanię wyborczą. Był to oczywisty akt poparcia dla polityka już wówczas unurzanego we krwi. 
Później było tylko gorzej. Mieliśmy do czynienia z próbą ułożenia relacji „z Rosją, taką jaka ona jest”, rezygnacją z budowy tarczy antyrakietowej, zniesieniem polskiego sprzeciwu wobec przystąpienia Rosji do międzynarodowej organizacji handlu bez żadnych własnych korzyści, współpracą polskich i kremlowskich służb specjalnych czy wreszcie podpisaniem wyjątkowo niekorzystnego kontraktu gazowego, który zablokował możliwość dywersyfikacji dostaw – na przykład z Norwegii. 

To właśnie tego rodzaju polityka prowadziła nie tylko do wzmocnienia Rosji, ale także do osłabienia Polski, zarówno wewnętrznego, jak i zewnętrznego. Wraz z próbą normalizacji stosunków z Putinem kolejni ministrowie obrony rządu Tuska redukowali polską armię. Ekipa Platformy tak bardzo zaślepiona własną propagandą, brakiem zdrowego rozsądku, umiejętności realnej oceny rzeczywistości czy po prostu ze strachu nie była w stanie w żaden sposób przeciwstawić się rosyjskim kłamstwom po katastrofie smoleńskiej. Nie tylko nie dementowała kremlowskich manipulacji, ale jeszcze powtarzała je i używała do walki z wewnętrznym przeciwnikiem. Prowadziło to do pogłębiania społecznych podziałów, czyli osłabienia państwa. 

Szczytem absurdu był fakt, że tuż przed rozpoczęciem wojny hybrydowej z Ukrainą prezydent Bronisław Komorowski ogłosił, że Rosja nie stanowi żadnego zagrożenia w Europie. 
 

Wielka integracja 

Kontynuacją antyputinowskiej narracji Koalicji Obywatelskiej i jej sprzymierzeńców jest budowa europejskiego superpaństwa. Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski już ogłosił gotowość Polski do zmiany traktatów w ten sposób, by w kluczowych dla UE decyzjach nie była wymagana jednomyślność, ale wystarczyła wola większości krajów. W rzeczywistości oznacza to wzmocnienie Niemiec oraz trochę Francji, Holandii czy Belgii, a więc krajów o sprzecznych z Polską interesach. Dla nich polityka wschodnia jest daleką abstrakcją, a kluczowe znaczenie ma utrzymanie przewagi krajów znajdujących się w centrum UE wobec państw peryferyjnych, takich jak Polska, Czechy, Węgry, Słowacja, Chorwacji, Rumunia czy Słowenia. 
Pozbawienie państw Europy Środkowej i Południowej głosu i możliwości wpływu na politykę Unii odbierze im zdolność do wykorzystywania przewagi konkurencyjnej. Unijne regulacje – na przykład ujednolicenie polityki podatkowej, socjalnej, edukacyjnej czy energetycznej – spowodują, że kapitał przestanie uciekać z najbogatszych państw UE do mniej zamożnych. 

Kraje peryferyjne staną się więc tylko zapleczem – ludzkim, produkcyjnym, rynkiem zbytu – dla najbogatszych. To jest cena, którą – według Donalda Tuska, Radosława Sikorskiego i ich politycznego zaplecza – mamy zapłacić za niedopuszczenie do władzy „prawicowych przyjaciół” Putina. 
 

Zinfiltrowana prawica

Rzecz jasna nie da się zaprzeczyć, że znaczna część europejskiej prawicy miała w przeszłości proputinowskie sympatie. Problem w tym, że w tej kwestii nie różniła się niczym od europejskiego mainstreamu, a dziś jej głównym programem nie jest wspieranie Rosji w wojnie z Ukrainą, ale raczej zatrzymanie ideologicznego szaleństwa, które ogarnęło Unię Europejską. Właśnie to oraz utrzymanie państw narodowych najsilniej łączy konserwatystów ze Starego Kontynentu. 

Ich stosunek do Rosji i Putina jest różny, jak odmienne są interesy państw ich pochodzenia. Podobnie jest zresztą z europejską lewicą, która przecież mimo wojny nadal wspiera finansowane przez Moskwę ruchy ekologiczne, pacyfistyczne czy progresywne obyczajowo, stawiające sobie za cel społeczną dezintegrację. 
Dla lewicy i liberałów bardzo wygodnie jest wrzucenie wszystkich prawicowych, europejskich formacji do jednego worka i przybicie na nim pieczęci AfD. Tyle tylko, że powstanie Alternative für Deutschland wynikało właśnie z błędów partii mainstreamowych. To one – w imię dobrej współpracy z Moskwą – pozwoliły na kształtowanie poglądów niemieckich repatriantów z Rosji przez prokremlowską propagandę. Kontakty polityków AfD z Moskwą przez lata nie były niczym nagannym, skoro Gerhard Schoeder był i nadal jest przyjacielem wywodzących się z KGB moskiewskich elit. 

 

Czytaj także: Syn podejrzanego o zamach na premiera Słowacji zabiera głos

Czytaj także: Zamach na premiera Słowacji. Jest reakcja Mateusza Morawieckiego

 

Zatrzymamy Zielony Ład

Jednak chęć zapomnienia o własnej przeszłości nie jest jedynie domeną polityków Platformy Obywatelskiej. Także Prawo i Sprawiedliwość pragnie pokazać swoim wyborcom, że nie ma nic wspólnego z dotychczasową polską polityką wobec UE. 

Na Zielony Ład w imieniu Rzeczypospolitej nie zgadzał się Tusk, lecz Mateusz Morawiecki. Podobnie było z tzw. dyrektywą budynkową, która zakłada przeznaczenie ogromnych pieniędzy na zmianę sposobu ogrzewania w polskich domach. Od początku było wiadomo, że koszty te w większości poniosą zwykli obywatele, dla których będzie to wielkie obciążenie finansowe. 


Obecnie PiS idzie do wyborów z hasłami zatrzymania szaleństwa, którego samo był uczestnikiem. Marne jest tłumaczenie, że zgadzało się na kolejne, niekorzystne dla Polaków zapisy, by uzyskać z UE pieniądze na Krajowy Plan Odbudowy. Miliardy euro napłynęły dopiero, gdy premierem został Donald Tusk. Morawiecki więc rubla nie zarobił, a cnotę stracił.

Ta chęć zapomnienia jest szczególnie widoczna w przypadku polityki rolnej. Tu kryzys wywołuje nie tylko Zielony Ład, ale także wpuszczenie do Polski milionów ton ukraińskiego zboża, które miało jedynie przejechać przez nasz kraj tranzytem. I choć oczywiście ostatecznie rząd Morawieckiego zareagował na nielegalny import produktów rolnych, to jednak stało się to w momencie, gdy proceder osiągał apogeum.
 

W polityce nie ma dziewic

Nie ma rządu, który nie popełniałby błędów i nie podejmował złych decyzji. Czasem wynika to z błędnej lub szkodliwej politycznej koncepcji, czasem z okoliczności, w których przychodzi mu działać. Premier Morawiecki znajdował się oczywiście pod ogromną presją wewnętrzną – gdy polityczni konkurenci zarzucali mu nieskuteczność w pozyskiwaniu pieniędzy na KPO – oraz zewnętrzną – unijna biurokracja traktowała go jak wroga i otwarcie oszukiwała. 

Zmiana kierunków polityki wymaga jednak uczciwości i wyjaśnienia. Wyborcy, w przeciwieństwie do polityków, niechętnie poddają się zbiorowej amnezji. 

Poza hasłami powstrzymania destrukcji Unii Europejskiej przez lewicę i liberałów chcieliby usłyszeć także, jak ta przyszła Wspólnota powinna wyglądać. Co ma spowodować, że z UE przestaną uciekać innowacyjne firmy, granice będą bezpieczne, a imperialistyczna Rosja wpierana przez równie ekspansywne Chiny będą znów musiały się liczyć z najbogatszą społecznością na świecie. 
 


 

POLECANE
Niemcy usiłują odesłać nielegalnych imigrantów do Grecji. Grecja odmawia ich przyjęcia pilne
Niemcy usiłują odesłać nielegalnych imigrantów do Grecji. Grecja odmawia ich przyjęcia

Tysiące uchodźców, którym przyznano już ochronę międzynarodową w Grecji, przyjechało w 2025 r. do Niemiec, gdzie ponownie składało wnioski o azyl - informuje grupa medialna Funke, powołując się na dane Federalnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Deportacje do Grecji napotykają na zdecydowany opór ze strony Aten.

Główny Inspektorat Sanitarny wydał pilny komunikat dla mieszkańców i turystów w woj. pomorskim i zachodniopomorskim z ostatniej chwili
Główny Inspektorat Sanitarny wydał pilny komunikat dla mieszkańców i turystów w woj. pomorskim i zachodniopomorskim

Zakwit sinic sprawił, że w niedzielę zamkniętych jest 11 kąpielisk w północnej Polsce. Takie dane opublikował Główny Inspektorat Sanitarny. Średnia temperatura wody w Bałtyku wynosi ok. 20 st. C.

Chcesz pozwać władzę przed sądem administracyjnym? Teraz będzie Cię to kosztowało o wiele więcej tylko u nas
Chcesz pozwać władzę przed sądem administracyjnym? Teraz będzie Cię to kosztowało o wiele więcej

Ledwo człowiek na chwilę wakacyjnie odwróci wzrok, zajmie się czymś pożytecznym, a już nasi urzędnicy, w swej niezmordowanej trosce o nasze dobro, wymyślą coś nowego.

Wbiegł na murawę podczas meczu. Aktywista Ostatniego Pokolenia chciał się przypiąć do bramki z ostatniej chwili
Wbiegł na murawę podczas meczu. Aktywista Ostatniego Pokolenia chciał się przypiąć do bramki

Podczas drugiej połowy spotkania Lechii Gdańsk z Lechem Poznań, zakończonego wynikiem 3:4, doszło do niecodziennego incydentu. W 66. minucie meczu na murawę wbiegł aktywista związany z ruchem "Ostatnie Pokolenie". Mężczyzna próbował przypiąć się do słupka jednej z bramek.

Niemcy opublikowali dane o przestępczości w szkołach. Zwrócili uwagę na cudzoziemców i ataki nożem Wiadomości
Niemcy opublikowali dane o przestępczości w szkołach. Zwrócili uwagę na cudzoziemców i ataki nożem

W 2024 roku aż 40 proc. osób podejrzanych o przemoc w niemieckich szkołach nie miało obywatelstwa Niemiec. Co istotne, osoby pochodzenia zagranicznego, które posiadają niemieckie paszporty – w tym również z podwójnym obywatelstwem – zostały zaklasyfikowane wyłącznie jako Niemcy. Informacje te zostały ujawnione w odpowiedzi na interpelację posła Alternatywy dla Niemiec (AfD), Martina Hessa.

Skandal. Znany vloger miał przeprowadzić wywiad ze Sławoszem Uznańskim-Wiśniewskim. Astronomia przegrała z polityką? gorące
Skandal. Znany vloger miał przeprowadzić wywiad ze Sławoszem Uznańskim-Wiśniewskim. Astronomia przegrała z polityką?

Znany vloger Karol Wójcicki prowadzący na YouTube popularnonaukowy kanał "Z głową w gwiazdach" miał przeprowadzić wywiad ze Sławoszem Uznańskim-Wiśniewskim, polskim kosmonautą, który wrócił niedawno ze swojej misji kosmicznej. Wywiad nie doszedł do skutku, a okoliczności sprawiają wrażenie dość skandalicznych.

W związku z niebezpieczną pogodą zwołano sztab kryzysowy. Ewakuowano obozy harcerskie pilne
W związku z niebezpieczną pogodą zwołano sztab kryzysowy. Ewakuowano obozy harcerskie

W związku ze zbliżającym się załamaniem pogody, Rządowe Centrum Bezpieczeństwa wysłało alerty do mieszkańców aż 12 województw. Min. Marcin Kierwiński zdecydował o zwołaniu sztabu kryzysowego w siedzibie Rządowego Centrum Bezpieczeństwa — poinformowało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.

Spłonęła hala pod Warszawą. Trwa dogaszanie pilne
Spłonęła hala pod Warszawą. Trwa dogaszanie

W nocy z soboty na niedzielę doszło do pożaru w miejscowości Kałuszyn, położonej niedaleko Mińska Mazowieckiego na Mazowszu. Ogień pojawił się w budynku dawnej hali produkcyjnej. Akcja gaśnicza wymagała zaangażowania znacznych sił i środków – do walki z żywiołem skierowano aż 23 zastępy straży pożarnej.

Tragiczny finał poszukiwań Polaka w Słowenii Wiadomości
Tragiczny finał poszukiwań Polaka w Słowenii

W słoweńskich Alpach Julijskich, w rejonie góry Triglav, odnaleziono ciało 34-letniego obywatela Polski, który zaginął w piątek 25 lipca. Informację o tragicznym zdarzeniu podała słoweńska agencja prasowa STA.

Sondaż w USA. Prezydent Trump ma powody do radości z ostatniej chwili
Sondaż w USA. Prezydent Trump ma powody do radości

Partia Demokratyczna odnotowuje najniższy od 35 lat wskaźnik poparcia wyborców w USA; większość z nich uważa, że to Republikanie lepiej radzą sobie z większością zagadnień, które wpływają na wyborcze preferencje - wynika z sondażu dziennika „Wall Street Journal”.

REKLAMA

Wielki reset pamięci: jak liberałowie próbują zamazać, kto jeszcze niedawno bratał się z Putinem

Kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego staje się dla liberałów okazją do zresetowania zbiorowej pamięci. Jakby wszyscy – i politycy, i wyborcy – chcieli zapomnieć, kto jeszcze niedawno bratał się z Putinem, a kto przed jego Rosją głośno ostrzegał.
Władimir Putin Wielki reset pamięci: jak liberałowie próbują zamazać, kto jeszcze niedawno bratał się z Putinem
Władimir Putin / Kremlin.ru, CC BY 4.0 , via Wikimedia Commons

Do tego, że w czasie kampanii wyborczych politycy zwykle oszczędnie gospodarują prawdą, już dawno się przyzwyczailiśmy. Starający się o intratne stanowiska ludzie chcą nas przekonać, że są kimś innym, niż byli w ostatnich latach, a nawet jeśli popełniali błędy, to robili to dla naszego dobra. Jednak to, co wyprawia się przed wyborami do europarlamentu, jest zjawiskiem wyjątkowym – każda z formacji zapowiada, że będzie robić zupełnie coś innego niż w przeszłości. 
 

Wrogowie Putina

Główną osią kampanii Koalicji Obywatelskiej jest straszenie zagrożeniem ze strony Rosji. Równie niebezpieczni co sam Władimir Putin mają być jego przyjaciele i sojusznicy w Unii Europejskiej, rekrutujący się wyłącznie spośród polityków partii prawicowych. Wybór – według Donalda Tuska i jego sojuszników – mamy więc między obozem proputinowskim i antyputinowskim. 

To oczywista nieprawda, gdyż Kreml ma równie wielu przyjaciół na europejskiej prawicy, jak i lewicy. Haniebne jest oczywiście zachowanie premierów Węgier Viktora Orbána czy Słowacji Roberta Fico, ale siła oddziaływania tych dwu krajów na politykę europejską jest – delikatnie mówiąc – ograniczona. 

Poza tym przez ostatnie lata największym sojusznikiem Rosji w Europie były Niemcy. To one zapewniały transfer miliardów euro za gaz i ropę. To one zapewniały powiązanym z Kremlem rosyjskim firmom dostęp do unijnego rynku, a były kanclerz tego kraju – bynajmniej nie prawicowy – nadal pracuje dla rosyjskich koncernów. Choć w Niemczech budzi to niesmak, ciągle pozostaje on członkiem Partii Socjaldemokratycznej. 
Zastępy niemieckich, holenderskich i austriackich polityków – niezwiązanych z prawicą – przez lata zarabiały gigantyczne sumy na posadach dyrektorów, prezesów czy członków rad nadzorczych rosyjskich koncernów energetycznych, które realizowały wrogą wobec UE politykę. Kreml kupował wpływowe, europejskie osobistości jak w supermarkecie nawet już po zajęciu Krymu i ataku na Donbas. 

Zdając sobie sprawę, że Władimir Putin wydaje na armię ogromne pieniądze i oficjalnie dąży do odbudowy imperium, rządy Francji i Niemiec sprzedawały mu broń oraz nowoczesne technologie pomocne w prowadzeniu wojny. Działo się tak nawet 24 lutego 2022 roku, czyli w dniu ataku na Ukrainę. 
 

Wstydliwy reset

Udział w tej szkodliwej polityce miała także Polska. Już na początku pełnienia funkcji szefa rządu Donald Tusk złamał wszelkie zasady dyplomacji i pojechał w odwiedziny do Władimira Putina, gdy ten prowadził kampanię wyborczą. Był to oczywisty akt poparcia dla polityka już wówczas unurzanego we krwi. 
Później było tylko gorzej. Mieliśmy do czynienia z próbą ułożenia relacji „z Rosją, taką jaka ona jest”, rezygnacją z budowy tarczy antyrakietowej, zniesieniem polskiego sprzeciwu wobec przystąpienia Rosji do międzynarodowej organizacji handlu bez żadnych własnych korzyści, współpracą polskich i kremlowskich służb specjalnych czy wreszcie podpisaniem wyjątkowo niekorzystnego kontraktu gazowego, który zablokował możliwość dywersyfikacji dostaw – na przykład z Norwegii. 

To właśnie tego rodzaju polityka prowadziła nie tylko do wzmocnienia Rosji, ale także do osłabienia Polski, zarówno wewnętrznego, jak i zewnętrznego. Wraz z próbą normalizacji stosunków z Putinem kolejni ministrowie obrony rządu Tuska redukowali polską armię. Ekipa Platformy tak bardzo zaślepiona własną propagandą, brakiem zdrowego rozsądku, umiejętności realnej oceny rzeczywistości czy po prostu ze strachu nie była w stanie w żaden sposób przeciwstawić się rosyjskim kłamstwom po katastrofie smoleńskiej. Nie tylko nie dementowała kremlowskich manipulacji, ale jeszcze powtarzała je i używała do walki z wewnętrznym przeciwnikiem. Prowadziło to do pogłębiania społecznych podziałów, czyli osłabienia państwa. 

Szczytem absurdu był fakt, że tuż przed rozpoczęciem wojny hybrydowej z Ukrainą prezydent Bronisław Komorowski ogłosił, że Rosja nie stanowi żadnego zagrożenia w Europie. 
 

Wielka integracja 

Kontynuacją antyputinowskiej narracji Koalicji Obywatelskiej i jej sprzymierzeńców jest budowa europejskiego superpaństwa. Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski już ogłosił gotowość Polski do zmiany traktatów w ten sposób, by w kluczowych dla UE decyzjach nie była wymagana jednomyślność, ale wystarczyła wola większości krajów. W rzeczywistości oznacza to wzmocnienie Niemiec oraz trochę Francji, Holandii czy Belgii, a więc krajów o sprzecznych z Polską interesach. Dla nich polityka wschodnia jest daleką abstrakcją, a kluczowe znaczenie ma utrzymanie przewagi krajów znajdujących się w centrum UE wobec państw peryferyjnych, takich jak Polska, Czechy, Węgry, Słowacja, Chorwacji, Rumunia czy Słowenia. 
Pozbawienie państw Europy Środkowej i Południowej głosu i możliwości wpływu na politykę Unii odbierze im zdolność do wykorzystywania przewagi konkurencyjnej. Unijne regulacje – na przykład ujednolicenie polityki podatkowej, socjalnej, edukacyjnej czy energetycznej – spowodują, że kapitał przestanie uciekać z najbogatszych państw UE do mniej zamożnych. 

Kraje peryferyjne staną się więc tylko zapleczem – ludzkim, produkcyjnym, rynkiem zbytu – dla najbogatszych. To jest cena, którą – według Donalda Tuska, Radosława Sikorskiego i ich politycznego zaplecza – mamy zapłacić za niedopuszczenie do władzy „prawicowych przyjaciół” Putina. 
 

Zinfiltrowana prawica

Rzecz jasna nie da się zaprzeczyć, że znaczna część europejskiej prawicy miała w przeszłości proputinowskie sympatie. Problem w tym, że w tej kwestii nie różniła się niczym od europejskiego mainstreamu, a dziś jej głównym programem nie jest wspieranie Rosji w wojnie z Ukrainą, ale raczej zatrzymanie ideologicznego szaleństwa, które ogarnęło Unię Europejską. Właśnie to oraz utrzymanie państw narodowych najsilniej łączy konserwatystów ze Starego Kontynentu. 

Ich stosunek do Rosji i Putina jest różny, jak odmienne są interesy państw ich pochodzenia. Podobnie jest zresztą z europejską lewicą, która przecież mimo wojny nadal wspiera finansowane przez Moskwę ruchy ekologiczne, pacyfistyczne czy progresywne obyczajowo, stawiające sobie za cel społeczną dezintegrację. 
Dla lewicy i liberałów bardzo wygodnie jest wrzucenie wszystkich prawicowych, europejskich formacji do jednego worka i przybicie na nim pieczęci AfD. Tyle tylko, że powstanie Alternative für Deutschland wynikało właśnie z błędów partii mainstreamowych. To one – w imię dobrej współpracy z Moskwą – pozwoliły na kształtowanie poglądów niemieckich repatriantów z Rosji przez prokremlowską propagandę. Kontakty polityków AfD z Moskwą przez lata nie były niczym nagannym, skoro Gerhard Schoeder był i nadal jest przyjacielem wywodzących się z KGB moskiewskich elit. 

 

Czytaj także: Syn podejrzanego o zamach na premiera Słowacji zabiera głos

Czytaj także: Zamach na premiera Słowacji. Jest reakcja Mateusza Morawieckiego

 

Zatrzymamy Zielony Ład

Jednak chęć zapomnienia o własnej przeszłości nie jest jedynie domeną polityków Platformy Obywatelskiej. Także Prawo i Sprawiedliwość pragnie pokazać swoim wyborcom, że nie ma nic wspólnego z dotychczasową polską polityką wobec UE. 

Na Zielony Ład w imieniu Rzeczypospolitej nie zgadzał się Tusk, lecz Mateusz Morawiecki. Podobnie było z tzw. dyrektywą budynkową, która zakłada przeznaczenie ogromnych pieniędzy na zmianę sposobu ogrzewania w polskich domach. Od początku było wiadomo, że koszty te w większości poniosą zwykli obywatele, dla których będzie to wielkie obciążenie finansowe. 


Obecnie PiS idzie do wyborów z hasłami zatrzymania szaleństwa, którego samo był uczestnikiem. Marne jest tłumaczenie, że zgadzało się na kolejne, niekorzystne dla Polaków zapisy, by uzyskać z UE pieniądze na Krajowy Plan Odbudowy. Miliardy euro napłynęły dopiero, gdy premierem został Donald Tusk. Morawiecki więc rubla nie zarobił, a cnotę stracił.

Ta chęć zapomnienia jest szczególnie widoczna w przypadku polityki rolnej. Tu kryzys wywołuje nie tylko Zielony Ład, ale także wpuszczenie do Polski milionów ton ukraińskiego zboża, które miało jedynie przejechać przez nasz kraj tranzytem. I choć oczywiście ostatecznie rząd Morawieckiego zareagował na nielegalny import produktów rolnych, to jednak stało się to w momencie, gdy proceder osiągał apogeum.
 

W polityce nie ma dziewic

Nie ma rządu, który nie popełniałby błędów i nie podejmował złych decyzji. Czasem wynika to z błędnej lub szkodliwej politycznej koncepcji, czasem z okoliczności, w których przychodzi mu działać. Premier Morawiecki znajdował się oczywiście pod ogromną presją wewnętrzną – gdy polityczni konkurenci zarzucali mu nieskuteczność w pozyskiwaniu pieniędzy na KPO – oraz zewnętrzną – unijna biurokracja traktowała go jak wroga i otwarcie oszukiwała. 

Zmiana kierunków polityki wymaga jednak uczciwości i wyjaśnienia. Wyborcy, w przeciwieństwie do polityków, niechętnie poddają się zbiorowej amnezji. 

Poza hasłami powstrzymania destrukcji Unii Europejskiej przez lewicę i liberałów chcieliby usłyszeć także, jak ta przyszła Wspólnota powinna wyglądać. Co ma spowodować, że z UE przestaną uciekać innowacyjne firmy, granice będą bezpieczne, a imperialistyczna Rosja wpierana przez równie ekspansywne Chiny będą znów musiały się liczyć z najbogatszą społecznością na świecie. 
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe