Najnowszy numer "Tygodnika Solidarność": 30. lat wyścigu Solidarności

– Wyłonienie zwycięzcy nie jest łatwym zadaniem, ponieważ wyścig kilkakrotnie wygrywał kolarz, którego dyrektorzy sportowi nie obsadzili w roli lidera ekipy – w najnowszym numerze „Tygodnika Solidarność” pisze Andrzej Berezowski. To właśnie historycznej, 30. edycji wyścigu Solidarności i Olimpijczyków poświęcony jest nowy numer naszego tygodnika. 
/ fot. TS
Jednak przed zawodami warto wskazać faworytów. 

Nieoficjalnie mówi się, że silna będzie ekipa Voster ATS Team. W jej składzie pojedzie ubiegłoroczny zwycięzca Sylwester Janiszewski oraz zwycięzca sprzed dwóch lat Mateusz Komar. Czy jeden z nich wygra wyścig? – W 2017 roku Mateuszowi mocno pomagał na podjeździe pod zamek Kamieniec Adam Stachowiak, który w klasyfikacji generalnej zajął trzecie miejsce. Potencjalnych zwycięzców wyścigu mam więc kilku, bo jeśli Paweł Franczak zdoła się wykurować, a na metę ostatniego etapu dojedzie większa grupa i o końcowym sukcesie zadecydują bonifikaty, to liczę na niego na finiszu – mówi Mariusz Witecki, dyrektor sportowy grupy

– dodaje Berezowski. 

O wyścigu we wstępniaku pisze także Michał Ossowski, redaktor naczelny. 

30. rocznica Wyścigu Solidarności i Olimpijczyków uświadamia mi, że w Polsce, w kraju, w którym przez dwa wieki najpierw zaborcy, później niemieccy i sowieccy okupanci, usiłowali zniszczyć tradycję i ciągłość pracy kolejnych pokoleń, to właśnie nasz związek zawodowy z racji swojego wieku stał się jedną z najbardziej dojrzałych organizacji społecznych, na której wiele innych może się wzorować. Sportowcy, którzy startowali w pierwszym Wyścigu Solidarności i Olimpijczyków, dziś są panami o siwych włosach, często zajmującymi się bawieniem wnuków… Solidarność w przyszłym roku obchodzić będzie czterdzieste urodziny, rok później ten sam jubileusz obchodzić będzie nasz tygodnik – budowany przez te lata autorytet i zgromadzone doświadczenie stawiają nas w awangardzie życia społecznego w Polsce. Czy coś może bardziej obrazowo przedstawić fakt, że już kolejne pokolenia niosą sztandar Solidarności? To ważne, szczególnie, że nadchodzące lata mogą okazać się przełomowe dla Polski – jestem pewien, że zarówno Solidarność, jak i wydawane przez nią media odegrają w nich ważną rolę. 


W numerze także rozmowa z Waldemarem Krencem, przewodniczącym ziemi łódzkiej NSZZ „Solidarność”, organizatorem wyścigu. 

– To już trzydziesta edycja Wyścigu Solidarności i Olimpijczyków. Jak zmieniał się wyścig na przestrzeni tych lat?

–  Można powiedzieć, że zmieniał się tak, jak zmieniała się III Rzeczpospolita. Raz bywało lepiej, raz gorzej.

–   Spójrzmy zatem na sam początek. To był rok 1989.

–   Wyścig jest dzieckiem Solidarności. Urodził się w Związku. Myśmy go nie ukradli, nie kupili czy odkupili, nie dostali w prezencie. Sami jako związek stworzyliśmy ten wyścig. Organizatorem od początku jest Region Ziemia Łódzka NSZZ Solidarność, a inicjatorem wyścigu był pierwszy przewodniczący regionu Andrzej Słowik. – I chcę podkreślić, że nie ma na świece drugiego związku zawodowego, który ma lub miał wyścig tej rangi. 

–  Po co związkowi wyścig?

– Aby to wytłumaczyć, warto sięgnąć właśnie do jego początków. Pierwsza edycja wyścigu rozpoczęła się w Łodzi. Metą ostatniego etapu była brama Stoczni Gdańskiej (tamtą edycję wygrał Czesław Rajch, który bramę stoczni minął jako drugi kolarz). Umiejscowienie mety nie było oczywiście przypadkowe. Wyścig powstał m.in. po to, aby promować Solidarność poprzez sport. W roku 1993 Włodzimierz Tomaszewski zaprosił do organizacji wyścigu olimpijczyków. I tak jest do dziś. Olimpijczycy są współorganizatorem wyścigu.



O wyłanianiu kandydatów na listy wyborcze, badaniach elektoratu, pomysłach na wyborców niezdecydowanych i poszukiwaniach nowych obszarów rządzenia – z prof. Waldemarem Paruchem, Pełnomocnikiem Prezesa Rady Ministrów, Szefem Centrum Analiz Strategicznych rozmawia Jakub Pacan.

– Po wygranych wyborach do PE Jarosław Kaczyński podziękował doradcom i socjologom. Czuje się pan spin doktorem PiS?

– Wiedza dla Prawa i Sprawiedliwości odgrywa bardzo ważną rolę. To odkryły już wybory w 2015 roku. Sukces PiS w kolejnych wyborach był następstwem rezygnacji z myślenia w kategoriach spin doktorów. To pojęcie przyszło z Zachodu i nie opisuje ono znaczenia wiedzy dla polityki. Uważam, że jest wiedza społeczna, w tym politologiczna, która pozwala: po pierwsze – zdiagnozować rzeczywistość, w której żyjemy, po drugie – przygotować dobrą strategię polityczną, po trzecie – zastosować właściwą dla tej strategii taktykę wyborczą. Pod tym względem liderzy PiS przez lata nauczyli się korzystać z tej wiedzy. To dość duża zmiana w polskiej rzeczywistości politycznej.


– Przez większość kampanii wyborczej nie wchodziliście w interakcję z Koalicją Europejską. To było zamierzone?

– Tutaj mieliśmy bardzo proste wnioski z sytuacji, które często się zdarzały w Sejmie, kiedy druga strona zupełnie świadomie próbowała prowokować. Apogeum tych prowokacji to tzw. pucz grudniowy w Sejmie w 2016 roku. Wskaźniki poparcia pokazywały, że na początku w takich sytuacjach PiS zawsze traciło, ale wychodząc z tego zwarcia, zyskiwało. Partia rządząca zdobywała punkty na uspokojeniu sytuacji. Zresztą w momencie, gdy Platforma Obywatelska wybrała model opozycyjności totalnej, wchodzenie z nią w interakcje tego typu byłoby nieefektywne wyborczo, zwłaszcza że w początkowej fazie rządów PiS było wyraźne zachwianie na rynku medialnym ze wskazaniem na dominację mediów wspierających PO.



Halina Kaczmarczyk w tekście „Więcej sankcji dla Iranu” przedstawia bieżące problemy tego państwa. 


Faktem jest, że przemysł w Iranie zwolnił, ale do jego całkowitego zaniku jest daleko. Natomiast według mediów Iran ledwie dyszy, obumiera, dławi się od nędzy; nie chodzi o dobrostan obywateli, bo chyba w Europie Środkowej, w okresie komuny, istniała lepsza pamięć dobrobytu niż kiedykolwiek w Iranie. Może dlatego ten naród ma taką siłę trwania? Nawet większą niż my, Polacy?  
Można krótko podsumować: Irańczycy oganiają się od zaborczości władzy, a Iran jako państwo ogania się od zaborców światowych.  Jest jednak bogaty, a jego zasoby – ogromne. 
Z punktu widzenia interesu USA zdejmowanie odium z Iranu nie jest tak do końca zależne od nuklearnych zapędów obronnych tego państwa, ale bardziej od potrzeby złagodzenia rezultatów wojny taryf, jaką rozpętał Donald Trump, i sprzedania komuś tego całego skroplonego gazu, którego Stany nagromadziły w nadmiarze. 


W dziale kultura rozmowa Macieja Wasio, producenta, kompozytora i autora tekstów, z Bartoszem Boruciakiem.

– Dlaczego zdecydowałeś się na producenta zewnętrznego na Twoim solowym krążku. Zazwyczaj to Ty pełnisz taką funkcję?

– Producentem zewnętrznym jest Marcin Bors, mój przyjaciel. W tym roku przypada 20-lecie naszej pracy i przyjaźni. Wiele dużych projektów robimy wspólnie, a ten był z nich zdecydowanie najistotniejszy, więc wybór był oczywisty.


– Jak buduje się zaufanie na linii producent – artysta? Gdy wykonawca ma silne ego, to musisz mieć rozwinięte umiejętności interpersonalne
.

– Widzę, że ostro grasz. Osoby, z którymi pracuję, muszą mi zaufać. Od razu skoczyłem na głęboką wodę. Moim debiutem producenckim była płyta Olafa Deriglasoffa, jednego z najlepszych producentów w Polsce. Olaf mnie wskazał, chociaż nie miałem zielonego pojęcia o obsłudze programów do obróbki dźwięków. Była to też świetna lekcja obustronnej pokory popartej zaufaniem. Bez tego zwyczajnie nie można wspólnie zrobić dobrej płyty.


 Leszek Masierak przypomina zamach na Franciszka Ferdynanda. 

Latem 1914 roku tradycyjnie nie było tam spokoju – wprawdzie rok wcześniej zakończyła się druga z krwawych wojen między Turcją, Grecją, Bułgarią, Serbią i Czarnogórą (znane jako „wojny bałkańskie 1912-13”), lecz na całym Półwyspie wciąż pachniało prochem. Punktem zapalnym tym razem była Bośnia i Hercegowina – anektowana przez Austro-Węgry w 1908 roku, od maja 1913 administrowana za pomocą „środków wyjątkowych”; zawieszono konstytucję, wprowadzono wojskowy zarząd i sądy. Dla spacyfikowania nastrojów zapowiedziano też wielkie manewry wojskowe. Miał im się przyglądać sam Najjaśniejszy Cesarz Franciszek Józef I – lecz starszy pan zapadł na chorobę płuc i w jego zastępstwie głównym obserwatorem mianowano jego bratanka – następcę tronu Franciszka Ferdynanda. Nie miał on wielkiej chęci do podróży na Bałkany, lecz racja stanu była ważniejsza – Franciszek wraz ze swoją morganatyczną żoną Zofią von Chotek księżną Hohenberg wyjechali z ulubionej siedziby w czeskim Konopiszcie i przez kilka dni obserwowali pozorowaną w bośniackich górach wojnę. 24 czerwca arcyksiążę na pokładzie pancernika „Viribus Unitis” odbył wycieczkę morską. Zakończenie manewrów zaplanowano na 28 czerwca. Nikomu w cesarskiej administracji do głowy nie przyszło, że nie jest to najlepszy termin – tego właśnie dnia bowiem południowi Słowianie (głównie Serbowie) obchodzą bardzo ważną dla nich rocznicę bitwy na Kosowym Polu oraz dzień czczonego szczególnie właśnie tam świętego Wita. Nikt też nie wiedział, że tegoroczne obchody miały być szczególnie krwawe…



Pikietę solidarnościowców z Jastrzębskiej Spółki Węglowej pod siedzibą Prawa i Sprawiedliwości przedstawił Marcin Koziestański. 


Akcja protestacyjna i spór zbiorowy w JSW zostały rozpoczęte po odwołaniu Daniela Ozona ze stanowiska prezesa spółki. W demonstracji przed siedzibą partii rządzącej przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie wzięło udział ok. 1000 osób. Wśród nich byli związkowcy nie tylko zrzeszeni w Solidarności, ale także działacze z Forum Związków Zawodowych, ZZ Kadra czy ZZG. Tego samego dnia co pikieta w warszawskim biurze JSW rozpoczęły się rozmowy kwalifikacyjne z kandydatami na stanowisko prezesa spółki. Jedną z osób, które ubiegają się o to stanowisko, jest zwolniony 11 czerwca prezes Daniel Ozon. 
(…)
– Do tej pory przyjeżdżaliśmy pod budynki rządowe, ministerialne czy Sejm i Senat. Dziś jesteśmy w miejscu, gdzie zapadają najważniejsze decyzje polityczne. Prosimy prezesa Jarosława Kaczyńskiego, by podjął dobrą decyzję. My mamy dość Rady Nadzorczej JSW! – podkreślał w czasie pikiety Jarosław Grzesik, przewodniczący Krajowego Sekretariatu Górnictwa i Energetyki NSZZ Solidarność. – Jest nas dziś tu bardzo dużo, chcemy przez to pokazać, że należy się z nami liczyć – dodał Grzesik. Z kolei Bogusław Hutek, przewodniczący Krajowej Sekcji Górnictwa Węgla Kamiennego NSZZ Solidarność, stwierdził, że protest przed siedzibą partii rządzącej nie jest przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu ani przeciwko PiS. – To protest przeciwko działaniom ministra Tchórzewskiego. Prezes Daniel Ozon był tym, który nie pozwolił wyprowadzić z firmy pieniędzy. Bez decyzji, która może zapaść na Nowogrodzkiej, minister Tchórzewski pozostanie na swoim stanowisku – przemawiał Hutek. 


W numerze również felietony: 
– Mieczysław Gil
– Waldemar Biniecki
– Karol Gac
– Cezary Krysztopa
– Paweł Janowski

Najnowszy numer "TS" (27/2019) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.

 

POLECANE
Zełenski przez ostatnie lata przywykł do sytuacji.... Prezydent wprost o relacjach z Ukrainą z ostatniej chwili
"Zełenski przez ostatnie lata przywykł do sytuacji...". Prezydent wprost o relacjach z Ukrainą

– Mam poczucie, że prezydent Wołodymyr Zełenski przez ostatnie lata przywykł do sytuacji, w której bierze Polskę za pewnik. Z nami nic nie trzeba ustalać, nie trzeba rozmawiać, bo byliśmy i dawaliśmy wszystko – powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską prezydent Karol Nawrocki.

Szczątki drona w woj. lubelskim. Nowe informacje z ostatniej chwili
Szczątki drona w woj. lubelskim. Nowe informacje

W lesie w Żeliźnie w woj. lubelskim znaleziono szczątki obiektu przypominającego drona. Według wiceszefa MSWiA możliwe, że to tzw. dron-wabik związany z wrześniowym naruszeniem polskiej przestrzeni powietrznej.

Rob Reiner i jego żona znalezieni martwi we własnym domu z ostatniej chwili
Rob Reiner i jego żona znalezieni martwi we własnym domu

Reżyser i aktor Rob Reiner i jego żona Michelle zostali znalezieni martwi w niedzielę w domu w Los Angeles należącym do Reinera – poinformował funkcjonariusz organów ścigania agencję AP.

Lewandowski nie pojawił się na boisku. Hiszpańskie media ujawniają powód Wiadomości
Lewandowski nie pojawił się na boisku. Hiszpańskie media ujawniają powód

Sobotni mecz FC Barcelony z Osasuną zakończył się zwycięstwem gospodarzy 2:0, ale dla polskich kibiców nie był to wieczór idealny. Robert Lewandowski całe spotkanie obejrzał z ławki rezerwowych, a po meczu pojawiły się niepokojące doniesienia dotyczące jego zdrowia.

Zignorowały zakaz i wpadły pod choinkę. Niebezpieczne zdarzenie w Gdańsku Wiadomości
Zignorowały zakaz i wpadły pod choinkę. Niebezpieczne zdarzenie w Gdańsku

Chwila nieuwagi i chęć zrobienia efektownego zdjęcia mogły skończyć się bardzo poważnie. Przy świątecznej choince na Długim Targu w Gdańsku doszło do zdarzenia, które postawiło na nogi służby miejskie i stało się ostrzeżeniem dla innych odwiedzających centrum miasta.

Prevc znów najlepszy. Polacy poza czołówką w Klingenthal z ostatniej chwili
Prevc znów najlepszy. Polacy poza czołówką w Klingenthal

Piotr Żyła zajął 20. miejsce, Paweł Wąsek był 21., a Dawid Kubacki - 28. w niedzielnym konkursie Pucharu Świata w skokach narciarskich w niemieckim Klingenthal. Wygrał Słoweniec Domen Prevc. Na podium stanęli też Japończycy Ren Nikaido i Ryoyu Kobayashi.

Pałac Buckingham. Nowe doniesienia ws. księżnej Kate Wiadomości
Pałac Buckingham. Nowe doniesienia ws. księżnej Kate

13 grudnia księżna Kate odwiedziła wyjątkowe miejsce pamięci – Ever After Garden. Ogród ten powstał, aby upamiętnić osoby, które zmarły na raka, a jednocześnie zbiera środki na rzecz organizacji The Royal Marsden Cancer Charity.

GIS wydał ostrzeżenie. Chodzi o popularny produkt dla dzieci Wiadomości
GIS wydał ostrzeżenie. Chodzi o popularny produkt dla dzieci

Główny Inspektorat Sanitarny wydał ostrzeżenie dotyczące dwóch partii mleka modyfikowanego dla niemowląt ze względu na wykrycie obecności mikroorganizmu na jednej z linii produkcyjnych w zakładzie. Zaznaczył, że nie należy spożywać produktów z dwóch wskazanych w komunikacie partii.

Niebezpieczna interwencja w Radomiu. 26-latka z nożem Wiadomości
Niebezpieczna interwencja w Radomiu. 26-latka z nożem

W sobotę wieczorem w Radomiu doszło do niebezpiecznej interwencji, podczas której policjanci próbowali obezwładnić kobietę chodzącą po mieście z nożem. Zgłoszenie wpłynęło około godz. 21.00. Po przyjeździe na miejsce funkcjonariusze zlokalizowali 26-letnią kobietę w okolicy ul. Słowackiego.

Nagły zwrot Ukrainy ws. NATO. Trwają rozmowy w Berlinie z ostatniej chwili
Nagły zwrot Ukrainy ws. NATO. Trwają rozmowy w Berlinie

Wołodymyr Zełenski poinformował, że Ukraina jest gotowa odstąpić od aspiracji członkostwa w NATO, jeśli otrzyma realne i prawnie wiążące gwarancje bezpieczeństwa od Zachodu. To element kompromisu mającego doprowadzić do zakończenia wojny z Rosją.

REKLAMA

Najnowszy numer "Tygodnika Solidarność": 30. lat wyścigu Solidarności

– Wyłonienie zwycięzcy nie jest łatwym zadaniem, ponieważ wyścig kilkakrotnie wygrywał kolarz, którego dyrektorzy sportowi nie obsadzili w roli lidera ekipy – w najnowszym numerze „Tygodnika Solidarność” pisze Andrzej Berezowski. To właśnie historycznej, 30. edycji wyścigu Solidarności i Olimpijczyków poświęcony jest nowy numer naszego tygodnika. 
/ fot. TS
Jednak przed zawodami warto wskazać faworytów. 

Nieoficjalnie mówi się, że silna będzie ekipa Voster ATS Team. W jej składzie pojedzie ubiegłoroczny zwycięzca Sylwester Janiszewski oraz zwycięzca sprzed dwóch lat Mateusz Komar. Czy jeden z nich wygra wyścig? – W 2017 roku Mateuszowi mocno pomagał na podjeździe pod zamek Kamieniec Adam Stachowiak, który w klasyfikacji generalnej zajął trzecie miejsce. Potencjalnych zwycięzców wyścigu mam więc kilku, bo jeśli Paweł Franczak zdoła się wykurować, a na metę ostatniego etapu dojedzie większa grupa i o końcowym sukcesie zadecydują bonifikaty, to liczę na niego na finiszu – mówi Mariusz Witecki, dyrektor sportowy grupy

– dodaje Berezowski. 

O wyścigu we wstępniaku pisze także Michał Ossowski, redaktor naczelny. 

30. rocznica Wyścigu Solidarności i Olimpijczyków uświadamia mi, że w Polsce, w kraju, w którym przez dwa wieki najpierw zaborcy, później niemieccy i sowieccy okupanci, usiłowali zniszczyć tradycję i ciągłość pracy kolejnych pokoleń, to właśnie nasz związek zawodowy z racji swojego wieku stał się jedną z najbardziej dojrzałych organizacji społecznych, na której wiele innych może się wzorować. Sportowcy, którzy startowali w pierwszym Wyścigu Solidarności i Olimpijczyków, dziś są panami o siwych włosach, często zajmującymi się bawieniem wnuków… Solidarność w przyszłym roku obchodzić będzie czterdzieste urodziny, rok później ten sam jubileusz obchodzić będzie nasz tygodnik – budowany przez te lata autorytet i zgromadzone doświadczenie stawiają nas w awangardzie życia społecznego w Polsce. Czy coś może bardziej obrazowo przedstawić fakt, że już kolejne pokolenia niosą sztandar Solidarności? To ważne, szczególnie, że nadchodzące lata mogą okazać się przełomowe dla Polski – jestem pewien, że zarówno Solidarność, jak i wydawane przez nią media odegrają w nich ważną rolę. 


W numerze także rozmowa z Waldemarem Krencem, przewodniczącym ziemi łódzkiej NSZZ „Solidarność”, organizatorem wyścigu. 

– To już trzydziesta edycja Wyścigu Solidarności i Olimpijczyków. Jak zmieniał się wyścig na przestrzeni tych lat?

–  Można powiedzieć, że zmieniał się tak, jak zmieniała się III Rzeczpospolita. Raz bywało lepiej, raz gorzej.

–   Spójrzmy zatem na sam początek. To był rok 1989.

–   Wyścig jest dzieckiem Solidarności. Urodził się w Związku. Myśmy go nie ukradli, nie kupili czy odkupili, nie dostali w prezencie. Sami jako związek stworzyliśmy ten wyścig. Organizatorem od początku jest Region Ziemia Łódzka NSZZ Solidarność, a inicjatorem wyścigu był pierwszy przewodniczący regionu Andrzej Słowik. – I chcę podkreślić, że nie ma na świece drugiego związku zawodowego, który ma lub miał wyścig tej rangi. 

–  Po co związkowi wyścig?

– Aby to wytłumaczyć, warto sięgnąć właśnie do jego początków. Pierwsza edycja wyścigu rozpoczęła się w Łodzi. Metą ostatniego etapu była brama Stoczni Gdańskiej (tamtą edycję wygrał Czesław Rajch, który bramę stoczni minął jako drugi kolarz). Umiejscowienie mety nie było oczywiście przypadkowe. Wyścig powstał m.in. po to, aby promować Solidarność poprzez sport. W roku 1993 Włodzimierz Tomaszewski zaprosił do organizacji wyścigu olimpijczyków. I tak jest do dziś. Olimpijczycy są współorganizatorem wyścigu.



O wyłanianiu kandydatów na listy wyborcze, badaniach elektoratu, pomysłach na wyborców niezdecydowanych i poszukiwaniach nowych obszarów rządzenia – z prof. Waldemarem Paruchem, Pełnomocnikiem Prezesa Rady Ministrów, Szefem Centrum Analiz Strategicznych rozmawia Jakub Pacan.

– Po wygranych wyborach do PE Jarosław Kaczyński podziękował doradcom i socjologom. Czuje się pan spin doktorem PiS?

– Wiedza dla Prawa i Sprawiedliwości odgrywa bardzo ważną rolę. To odkryły już wybory w 2015 roku. Sukces PiS w kolejnych wyborach był następstwem rezygnacji z myślenia w kategoriach spin doktorów. To pojęcie przyszło z Zachodu i nie opisuje ono znaczenia wiedzy dla polityki. Uważam, że jest wiedza społeczna, w tym politologiczna, która pozwala: po pierwsze – zdiagnozować rzeczywistość, w której żyjemy, po drugie – przygotować dobrą strategię polityczną, po trzecie – zastosować właściwą dla tej strategii taktykę wyborczą. Pod tym względem liderzy PiS przez lata nauczyli się korzystać z tej wiedzy. To dość duża zmiana w polskiej rzeczywistości politycznej.


– Przez większość kampanii wyborczej nie wchodziliście w interakcję z Koalicją Europejską. To było zamierzone?

– Tutaj mieliśmy bardzo proste wnioski z sytuacji, które często się zdarzały w Sejmie, kiedy druga strona zupełnie świadomie próbowała prowokować. Apogeum tych prowokacji to tzw. pucz grudniowy w Sejmie w 2016 roku. Wskaźniki poparcia pokazywały, że na początku w takich sytuacjach PiS zawsze traciło, ale wychodząc z tego zwarcia, zyskiwało. Partia rządząca zdobywała punkty na uspokojeniu sytuacji. Zresztą w momencie, gdy Platforma Obywatelska wybrała model opozycyjności totalnej, wchodzenie z nią w interakcje tego typu byłoby nieefektywne wyborczo, zwłaszcza że w początkowej fazie rządów PiS było wyraźne zachwianie na rynku medialnym ze wskazaniem na dominację mediów wspierających PO.



Halina Kaczmarczyk w tekście „Więcej sankcji dla Iranu” przedstawia bieżące problemy tego państwa. 


Faktem jest, że przemysł w Iranie zwolnił, ale do jego całkowitego zaniku jest daleko. Natomiast według mediów Iran ledwie dyszy, obumiera, dławi się od nędzy; nie chodzi o dobrostan obywateli, bo chyba w Europie Środkowej, w okresie komuny, istniała lepsza pamięć dobrobytu niż kiedykolwiek w Iranie. Może dlatego ten naród ma taką siłę trwania? Nawet większą niż my, Polacy?  
Można krótko podsumować: Irańczycy oganiają się od zaborczości władzy, a Iran jako państwo ogania się od zaborców światowych.  Jest jednak bogaty, a jego zasoby – ogromne. 
Z punktu widzenia interesu USA zdejmowanie odium z Iranu nie jest tak do końca zależne od nuklearnych zapędów obronnych tego państwa, ale bardziej od potrzeby złagodzenia rezultatów wojny taryf, jaką rozpętał Donald Trump, i sprzedania komuś tego całego skroplonego gazu, którego Stany nagromadziły w nadmiarze. 


W dziale kultura rozmowa Macieja Wasio, producenta, kompozytora i autora tekstów, z Bartoszem Boruciakiem.

– Dlaczego zdecydowałeś się na producenta zewnętrznego na Twoim solowym krążku. Zazwyczaj to Ty pełnisz taką funkcję?

– Producentem zewnętrznym jest Marcin Bors, mój przyjaciel. W tym roku przypada 20-lecie naszej pracy i przyjaźni. Wiele dużych projektów robimy wspólnie, a ten był z nich zdecydowanie najistotniejszy, więc wybór był oczywisty.


– Jak buduje się zaufanie na linii producent – artysta? Gdy wykonawca ma silne ego, to musisz mieć rozwinięte umiejętności interpersonalne
.

– Widzę, że ostro grasz. Osoby, z którymi pracuję, muszą mi zaufać. Od razu skoczyłem na głęboką wodę. Moim debiutem producenckim była płyta Olafa Deriglasoffa, jednego z najlepszych producentów w Polsce. Olaf mnie wskazał, chociaż nie miałem zielonego pojęcia o obsłudze programów do obróbki dźwięków. Była to też świetna lekcja obustronnej pokory popartej zaufaniem. Bez tego zwyczajnie nie można wspólnie zrobić dobrej płyty.


 Leszek Masierak przypomina zamach na Franciszka Ferdynanda. 

Latem 1914 roku tradycyjnie nie było tam spokoju – wprawdzie rok wcześniej zakończyła się druga z krwawych wojen między Turcją, Grecją, Bułgarią, Serbią i Czarnogórą (znane jako „wojny bałkańskie 1912-13”), lecz na całym Półwyspie wciąż pachniało prochem. Punktem zapalnym tym razem była Bośnia i Hercegowina – anektowana przez Austro-Węgry w 1908 roku, od maja 1913 administrowana za pomocą „środków wyjątkowych”; zawieszono konstytucję, wprowadzono wojskowy zarząd i sądy. Dla spacyfikowania nastrojów zapowiedziano też wielkie manewry wojskowe. Miał im się przyglądać sam Najjaśniejszy Cesarz Franciszek Józef I – lecz starszy pan zapadł na chorobę płuc i w jego zastępstwie głównym obserwatorem mianowano jego bratanka – następcę tronu Franciszka Ferdynanda. Nie miał on wielkiej chęci do podróży na Bałkany, lecz racja stanu była ważniejsza – Franciszek wraz ze swoją morganatyczną żoną Zofią von Chotek księżną Hohenberg wyjechali z ulubionej siedziby w czeskim Konopiszcie i przez kilka dni obserwowali pozorowaną w bośniackich górach wojnę. 24 czerwca arcyksiążę na pokładzie pancernika „Viribus Unitis” odbył wycieczkę morską. Zakończenie manewrów zaplanowano na 28 czerwca. Nikomu w cesarskiej administracji do głowy nie przyszło, że nie jest to najlepszy termin – tego właśnie dnia bowiem południowi Słowianie (głównie Serbowie) obchodzą bardzo ważną dla nich rocznicę bitwy na Kosowym Polu oraz dzień czczonego szczególnie właśnie tam świętego Wita. Nikt też nie wiedział, że tegoroczne obchody miały być szczególnie krwawe…



Pikietę solidarnościowców z Jastrzębskiej Spółki Węglowej pod siedzibą Prawa i Sprawiedliwości przedstawił Marcin Koziestański. 


Akcja protestacyjna i spór zbiorowy w JSW zostały rozpoczęte po odwołaniu Daniela Ozona ze stanowiska prezesa spółki. W demonstracji przed siedzibą partii rządzącej przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie wzięło udział ok. 1000 osób. Wśród nich byli związkowcy nie tylko zrzeszeni w Solidarności, ale także działacze z Forum Związków Zawodowych, ZZ Kadra czy ZZG. Tego samego dnia co pikieta w warszawskim biurze JSW rozpoczęły się rozmowy kwalifikacyjne z kandydatami na stanowisko prezesa spółki. Jedną z osób, które ubiegają się o to stanowisko, jest zwolniony 11 czerwca prezes Daniel Ozon. 
(…)
– Do tej pory przyjeżdżaliśmy pod budynki rządowe, ministerialne czy Sejm i Senat. Dziś jesteśmy w miejscu, gdzie zapadają najważniejsze decyzje polityczne. Prosimy prezesa Jarosława Kaczyńskiego, by podjął dobrą decyzję. My mamy dość Rady Nadzorczej JSW! – podkreślał w czasie pikiety Jarosław Grzesik, przewodniczący Krajowego Sekretariatu Górnictwa i Energetyki NSZZ Solidarność. – Jest nas dziś tu bardzo dużo, chcemy przez to pokazać, że należy się z nami liczyć – dodał Grzesik. Z kolei Bogusław Hutek, przewodniczący Krajowej Sekcji Górnictwa Węgla Kamiennego NSZZ Solidarność, stwierdził, że protest przed siedzibą partii rządzącej nie jest przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu ani przeciwko PiS. – To protest przeciwko działaniom ministra Tchórzewskiego. Prezes Daniel Ozon był tym, który nie pozwolił wyprowadzić z firmy pieniędzy. Bez decyzji, która może zapaść na Nowogrodzkiej, minister Tchórzewski pozostanie na swoim stanowisku – przemawiał Hutek. 


W numerze również felietony: 
– Mieczysław Gil
– Waldemar Biniecki
– Karol Gac
– Cezary Krysztopa
– Paweł Janowski

Najnowszy numer "TS" (27/2019) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.


 

Polecane