Na naszych oczach odradza się tyrania

Na naszych oczach bankrutuje wiarygodność wszystkich instytucji, które miały stać na straży przestrzegania prawa, oraz upada nasze wyobrażenie o wolności. Przekonujemy się, że nie potrafiliśmy wykształcić żadnego zabezpieczenia przed tyranią.
Donald Tusk
Donald Tusk / fot. MARTIN DIVISEK/PAP/EPA

Nie tak to wszystko miało wyglądać. Gdy czterdzieści lat temu ks. Jerzy Popiełuszko konał w męczarniach skatowany przez komunistycznych oprawców, marzyliśmy, że prawda i szlachetność kiedyś zwyciężą. Gdy trzydzieści pięć lat temu Tadeusz Mazowiecki zostawał premierem rządu Rzeczpospolitej, wydawało się nam, że totalitarne zło zostało pokonane i wreszcie się od niego uwolnimy.
Okazuje się, że choć udało nam się osiągnąć niespotykany na skalę światową sukces gospodarczy, to nie umieliśmy zabezpieczyć swojej wolności. Co więcej, przyzwyczajamy się do nienormalności – do łamania prawa, nieuznawania sądów, wybiórczego przestrzegania wyroków, kwestionowania legalnie działających organów, siłowego przejmowania mediów czy instytucji. U większości Polaków nie wywołuje to oporu i wzburzenia.

Jakże adekwatnie brzmią tu słowa nieodżałowanego Stefana Kisielewskiego: „To, że jesteśmy w dupie, to jasne. Problem w tym, że zaczynamy się w niej urządzać”.

Demokracja walcząca

Rządząca obecnie ekipa już otwarcie mówi, że nie zamierza przestrzegać prawa. Bez ogródek zapowiada, że będzie je łamać, gdyż musi obronić demokrację. Dokładnie jednak nie wiadomo przed czym. Prawica oddała władzę w wyniku wolnych wyborów i nie bojkotuje obrad parlamentu, jak robiła to jeszcze niedawno obecna partia rządząca. Nie organizuje demonstracji, których celem byłoby zastraszanie konkurencyjnych polityków, a nawet naruszanie ich nietykalności, co przecież zdarzało się jeszcze kilka lat temu, czego ofiarami padali politycy Prawa i Sprawiedliwości.

Wróg jest więc w dużej mierze jedynie emanacją zbiorowego wyobrażenia zagrożenia, które przez lata zostało wytworzone w umysłach wyborców i samych polityków Platformy Obywatelskiej, Lewicy i Trzeciej Drogi. Przez to jest on wygodniejszy, ponieważ można mu przypisywać wszelkie złe cechy i intencje bez zważania na fakty. Tego rodzaju myślenie prędzej czy później prowadzi do paranoi – niewidzialnego nieprzyjaciela w kolejnych wcieleniach dostrzega się w przychylnych dotąd dziennikarzach, sędziach, naukowcach czy osobach, które w szalonych czasach starają się zachować zdrowy rozsądek. Na razie jednak ten stan umysłu potęguje ograniczanie wolności.

Jakże pasują do tej sytuacji słowa austriackiego ekonomisty Ludwiga von Misesa, który już osiemdziesiąt lat temu w „Rządzie wszechmogącym” pisał: „Za bezczelne i skandaliczne poczytuje się krytykowanie poglądów wpływowych grup nacisku lub kwestionowanie zbawiennych skutków wszechmocy państwa. Opinia publiczna opowiedziała się za wiązką dogmatów, które coraz mniej swobodnie można atakować. W imię postępu i wolności zarówno postęp, jak i wolność wyjmowane są spod prawa. Każda doktryna polityczna, która odwołuje się do siły policyjnej lub innych metod przemocy czy groźby, by siebie chronić, ujawnia wewnętrzną słabość”.
Von Mises opisywał przedwojenne Niemcy i przyznał, że tyrania nie zawładnęła tym państwem z dnia na dzień, ale była skutkiem słabości systemu demokratycznego. Nie potrafił on przeciwstawić się przeciwnikom wolności nawet wówczas, gdy nie udawali, że dążą do dyktatury.

My wszyscy jesteśmy świadkami czegoś w rodzaju zamachu stanu, ale udajemy, że nas to nie dotyczy, albo pokładamy nadzieję w tym, że władza jest od nas mądrzejsza i pewnie wie, co robi. No to oddajmy jeszcze raz głos von Misesowi: „Tam, gdzie uniwersytety stają się strażą przyboczną, a naukowcy pragną walczyć na froncie nauki, otwarte zostają bramy dla barbarzyństwa. Próżno jednak walczyć z totalitaryzmem, stosując jego metody. Wolność mogą wywalczyć tylko ludzie bezwarunkowo przywiązani do jej zasad. Pierwszym warunkiem osiągnięcia lepszego porządku społecznego jest powrót do nieograniczonej wolności myśli i słowa”.
Wprowadzając stan demokracji walczącej, Donald Tusk właśnie ogłosił zawieszenie części praw obywatelskich, a zastępy naukowców zapiały z radości, że zdobył się na taki krok. Oczywiście wszystko w imię wolności.

CZYTAJ TAKŻE: W Zielonym Ładzie nie ma miejsca na wymianę argumentów ani nawet na zdrowy rozsądek

Zachód patrzy z zażenowaniem

Oburzone jeszcze niedawno unijne instytucje, które martwiły się o stan demokracji w Polsce, teraz albo zamilkły, albo nagradzają premiera ostentacyjnie łamiącego konstytucję. Nie ma już rezolucji, debat, procedury zagrożenia praworządności, napominania i rytualnych gestów.
Teraz unijni urzędnicy z mieszaniną ciekawości i zażenowania patrzą, jak ich wysłannik rozprawia się z resztkami konserwatyzmu, który się jeszcze ostał w Europie. Ciekawości, bo nigdy jeszcze w UE nie było takiego spektaklu, a żaden rząd nie posunął się tak daleko w łamaniu prawa. Zażenowania, gdyż wiedzą, że tego rodzaju metody przystają jedynie barbarzyńcom, a zastosowanie ich w krajach starej Unii oznaczałoby polityczne samobójstwo.

Nawet wyczulona na łamanie praw człowieka zachodnia prasa nabrała wody w usta i powtarza banały o przywracaniu praworządności oraz ładu. Jeden z najbardziej opiniotwórczych serwisów politico.eu nielegalne przejmowanie mediów publicznych czy prokuratury uznał za powrót demokracji. Dopiero w lipcu dostrzegł, że Tusk skupia się na ściganiu politycznych przeciwników, a zaniedbuje prorozwojowe inwestycje. Jednak prawdziwą krytykę sprowadziła na szefa polskiego rządu zapowiedź odstrzeliwania bobrów, które uznał za współwinne powodzi. Politico poświęciło temu dwie publikacje, ostro atakując Tuska, a nawet otwarcie z niego kpiąc.

Serwis był w stanie na tyle dokładnie przeanalizować sytuację w Polsce po powodzi, by dostrzec groteskę wypowiedzenia wojny bobrom. Przyznał, że zwierzęta te na chwilę zastąpiły Jarosława Kaczyńskiego. Dlaczego to samo nie dzieje się w przypadku poważnych nadużyć? Odpowiedź jest niestety banalnie prosta. Konserwatyści w przeciwieństwie do wodnych gryzoni nie są pod ochroną. Nie ma organizacji, które zajmowałyby się strzeżeniem ich praw. Sezon łowiecki na prawicę trwa przez cały czas.

Jak daleko się posuną?

Kluczowym pytaniem nie jest więc to, czy obecny rząd dalej będzie podążać drogą bezprawia, bo to wydaje się oczywiste. Nie wiemy jednak – on sam zresztą chyba także nie ma tej wiedzy – do czego jeszcze będzie się w stanie posunąć? Co poświęci, by utrzymać władzę?
Ostatnie orzeczenie Izby Karnej Sądu Najwyższego bezapelacyjnie i ostatecznie podważyło legalność powołania prokuratora krajowego Dariusza Korneluka. Formalnie pozostaje nim Dariusz Barski, który jednak nie jest wpuszczany do siedziby instytucji. Skutkiem łamania prawa przez ministra sprawiedliwości Adama Bodnara i premiera Tuska może więc być masowe zwalnianie z aresztów przestępców i podważanie wyroków w sprawach, w których występowali powołani przez uzurpatorów prokuratorzy. Co się zresztą zaczęło już dziać.
To oznacza pozbawienie państwa jednej z jego fundamentalnych funkcji, czyli zapewniania bezpieczeństwa swoim obywatelom.
Nie wiąże się to jednak ze spadkiem poparcia dla obecnej ekipy, nie wspominając już o masowych protestach. Nic takiego się nie dzieje. Jakby polskie społeczeństwo nie dostrzegało, że zagrożenie jest nie tylko realne, lecz także może dotknąć każdego z nas.
Donaldowi Tuskowi i jego PR-owcom udało się Polaków skutecznie znieczulić na ograniczanie wolności. Tak długo krzyczeli o nadciągającej dyktaturze, że gdy pojawiała się naprawdę, zdajemy się jej nie dostrzegać. Jakby większość z nas nie chciała uwierzyć, że zagrożenie przyszło ze strony pozornych obrońców.

Ostatnie bastiony

Nie mamy się co łudzić. Z tej zapaści nie wyciągną nas ani Unia Europejska, ani Stany Zjednoczone, ani nikt inny. Swoją wolność możemy obronić jedynie sami. Nikomu nie zależy, by Polska była krajem silnym wewnętrznie, stabilnym ustrojowo i dynamicznie się rozwijającym. Bezprawie i chaos, które wywołała obecna koalicja, może się skończyć jedynie za pomocą takich wyroków, jak ostatnie orzeczenie Sądu Najwyższego. Miało ono szczególną moc nie tylko ze względu na wagę problemu i porządkujący charakter, ale również z powodu wyjątkowo przenikliwego uzasadnienia.

Sędzia Zbigniew Karpiński udowodnił bezprawność działań ministra sprawiedliwości Adama Bodnara, ale jednocześnie obrazowo wyjaśnił skutki dalszej destrukcji systemu prawnego. Mówiąc, że władza wykonawcza nie może pozostawać bez kontroli, stwierdził niby rzecz oczywistą, ale tak bardzo zapomnianą w ostatnim okresie. Nie tylko zresztą w obecnej kadencji.

Przejmująco, ale z prawniczą precyzją, mówił o tym, że w państwie prawa nic nie może uzasadniać jego łamania. Nie da się przywracać demokracji metodami totalitarnymi, a wszelkie odstępstwa od tej zasady prowadzą do degeneracji władzy. Tak jak widzieliśmy to w PRL.
Bez szanowania przepisów, sądów i ich wyroków stracimy własne państwo. Anarchia zawsze wszak musi doprowadzić do upadku. System prawa jest jedyną skuteczną metodą obrony jednostki przed rosnącym w siłę państwem. W starciu obywatela z władzą to ona zawsze jest silniejsza, dlatego musi podlegać tak ścisłej kontroli. Nie zmienią tego żadne zaklęcia, hasła i PR-owskie sztuczki.

Wszystko to wiemy, ale jednocześnie tak bardzo przyzwyczailiśmy się do wolności, że nie zauważamy, gdy ktoś nam ją krok po kroku odbiera.

CZYTAJ TAKŻE: Nowa świecka ekoreligia – nowy numer "Tygodnika Solidarność"


 

POLECANE
Kreta nowym gorącym punktem migracyjnym z ostatniej chwili
Kreta nowym gorącym punktem migracyjnym

Jak informuje European Conservative, Kreta znajduje się pod rosnącą presją migracyjną, ponieważ przemytnicy w coraz większym stopniu przekierowują nielegalne przejścia w kierunku południowych wysp Grecji, odsłaniając granice kontroli granicznej UE i zmieniając trasy przez Morze Śródziemne.

Nie żyje legenda polskiego jazzu Wiadomości
Nie żyje legenda polskiego jazzu

W wieku 82 lat zmarł Michał Urbaniak - jazzman, kompozytor i aranżer. Zasłynął w świecie nagrywając płytę „Tutu” z legendą jazzu Milesem Davisem. Znany był jako współtwórca i kreator muzyki Fusion. Nagrał kilkadziesiąt autorskich płyt, był twórcą muzyki do filmów.

Nowa edycja „Tańca z Gwiazdami”. W mediach wrze przez jedno nazwisko Wiadomości
Nowa edycja „Tańca z Gwiazdami”. W mediach wrze przez jedno nazwisko

Wiosną 2026 roku na antenie Polsatu wróci osiemnasta edycja „Dancing With The Stars. Taniec z Gwiazdami”. Choć lista uczestników nie jest jeszcze oficjalna, nazwiska potencjalnych gwiazd już krążą w mediach.

Komunikat dla mieszkańców Kielc Wiadomości
Komunikat dla mieszkańców Kielc

W dwuetapowym konkursie zostanie wyłoniona koncepcja rozbudowy siedziby urzędu marszałkowskiego w Kielcach. Planowany obiekt ma liczyć około siedmiu kondygnacji i 10 tys. m kw. powierzchni użytkowej, z częścią biurową, konferencyjną oraz salą obrad sejmiku.

Niemcy mają dość migrantów? Jest sondaż Wiadomości
Niemcy mają dość migrantów? Jest sondaż

Większość Niemców zgadza się z ministrem spraw wewnętrznych Alexandrem Dobrindtem (CSU), który chce mocno ograniczyć napływ osób ubiegających się o azyl. Z badania instytutu YouGov dla agencji dpa (12–15 grudnia, ponad 2100 osób) wynika, że 53% badanych w pełni popiera ten cel, a 23% raczej go popiera. Tylko 15% jest przeciwko, a 9% nie ma zdania.

Domen Prevc wygrywa po raz piąty z rzędu. Jak wypadli Polacy? Wiadomości
Domen Prevc wygrywa po raz piąty z rzędu. Jak wypadli Polacy?

Kacper Tomasiak zajął 13. miejsce w sobotnim konkursie Pucharu Świata w szwajcarskim Engelbergu. Zwyciężył Słoweniec Domen Prevc. To jego piąty z rzędu triumf w konkursie Pucharu Świata.

Gratka dla miłośników astronomii. Zobacz, co pojawi się na niebie Wiadomości
Gratka dla miłośników astronomii. Zobacz, co pojawi się na niebie

W niedzielę 21 grudnia rozpocznie się astronomiczna zima. O godzinie 16.03 Słońce osiągnie punkt przesilenia zimowego, co oznacza najkrótszy dzień i najdłuższą noc w roku. Od tego momentu dni będą się stopniowo wydłużać, choć wieczory jeszcze długo pozostaną bardzo ciemne.

Francuska policja zabiła napastnika. Incydent w centrum Ajaccio Wiadomości
Francuska policja zabiła napastnika. Incydent w centrum Ajaccio

Francuska policja zabiła mężczyznę, który groził przechodniom i sprzedawcom nożem w centrum Ajaccio, stolicy Korsyki - poinformowała w sobotę rzeczniczka policji Agathe Foucault. W trakcie interwencji jeden z policjantów został lekko ranny.

Co robi papież, kiedy nie może spać? Internauci odkryli jego tajemnicę gorące
Co robi papież, kiedy nie może spać? Internauci odkryli jego tajemnicę

Gdy papież Leon XIV nie może w nocy spać, czasem uczy się np. języka niemieckiego w popularnej aplikacji - poinformowała w sobotę włoska „La Repubblica”. Wypatrzyli go tam inni użytkownicy tej platformy.

Wyszło słabo. Znany dziennikarz sportowy trafił do szpitala Wiadomości
"Wyszło słabo". Znany dziennikarz sportowy trafił do szpitala

Mateusz Rokuszewski, dziennikarz sportowy związany z portalem Meczyki.pl, trafił do szpitala po udarze. Jak sam podkreśla, nic nie zapowiadało problemów zdrowotnych - czuł się dobrze i uważał się za osobę zdrową.

REKLAMA

Na naszych oczach odradza się tyrania

Na naszych oczach bankrutuje wiarygodność wszystkich instytucji, które miały stać na straży przestrzegania prawa, oraz upada nasze wyobrażenie o wolności. Przekonujemy się, że nie potrafiliśmy wykształcić żadnego zabezpieczenia przed tyranią.
Donald Tusk
Donald Tusk / fot. MARTIN DIVISEK/PAP/EPA

Nie tak to wszystko miało wyglądać. Gdy czterdzieści lat temu ks. Jerzy Popiełuszko konał w męczarniach skatowany przez komunistycznych oprawców, marzyliśmy, że prawda i szlachetność kiedyś zwyciężą. Gdy trzydzieści pięć lat temu Tadeusz Mazowiecki zostawał premierem rządu Rzeczpospolitej, wydawało się nam, że totalitarne zło zostało pokonane i wreszcie się od niego uwolnimy.
Okazuje się, że choć udało nam się osiągnąć niespotykany na skalę światową sukces gospodarczy, to nie umieliśmy zabezpieczyć swojej wolności. Co więcej, przyzwyczajamy się do nienormalności – do łamania prawa, nieuznawania sądów, wybiórczego przestrzegania wyroków, kwestionowania legalnie działających organów, siłowego przejmowania mediów czy instytucji. U większości Polaków nie wywołuje to oporu i wzburzenia.

Jakże adekwatnie brzmią tu słowa nieodżałowanego Stefana Kisielewskiego: „To, że jesteśmy w dupie, to jasne. Problem w tym, że zaczynamy się w niej urządzać”.

Demokracja walcząca

Rządząca obecnie ekipa już otwarcie mówi, że nie zamierza przestrzegać prawa. Bez ogródek zapowiada, że będzie je łamać, gdyż musi obronić demokrację. Dokładnie jednak nie wiadomo przed czym. Prawica oddała władzę w wyniku wolnych wyborów i nie bojkotuje obrad parlamentu, jak robiła to jeszcze niedawno obecna partia rządząca. Nie organizuje demonstracji, których celem byłoby zastraszanie konkurencyjnych polityków, a nawet naruszanie ich nietykalności, co przecież zdarzało się jeszcze kilka lat temu, czego ofiarami padali politycy Prawa i Sprawiedliwości.

Wróg jest więc w dużej mierze jedynie emanacją zbiorowego wyobrażenia zagrożenia, które przez lata zostało wytworzone w umysłach wyborców i samych polityków Platformy Obywatelskiej, Lewicy i Trzeciej Drogi. Przez to jest on wygodniejszy, ponieważ można mu przypisywać wszelkie złe cechy i intencje bez zważania na fakty. Tego rodzaju myślenie prędzej czy później prowadzi do paranoi – niewidzialnego nieprzyjaciela w kolejnych wcieleniach dostrzega się w przychylnych dotąd dziennikarzach, sędziach, naukowcach czy osobach, które w szalonych czasach starają się zachować zdrowy rozsądek. Na razie jednak ten stan umysłu potęguje ograniczanie wolności.

Jakże pasują do tej sytuacji słowa austriackiego ekonomisty Ludwiga von Misesa, który już osiemdziesiąt lat temu w „Rządzie wszechmogącym” pisał: „Za bezczelne i skandaliczne poczytuje się krytykowanie poglądów wpływowych grup nacisku lub kwestionowanie zbawiennych skutków wszechmocy państwa. Opinia publiczna opowiedziała się za wiązką dogmatów, które coraz mniej swobodnie można atakować. W imię postępu i wolności zarówno postęp, jak i wolność wyjmowane są spod prawa. Każda doktryna polityczna, która odwołuje się do siły policyjnej lub innych metod przemocy czy groźby, by siebie chronić, ujawnia wewnętrzną słabość”.
Von Mises opisywał przedwojenne Niemcy i przyznał, że tyrania nie zawładnęła tym państwem z dnia na dzień, ale była skutkiem słabości systemu demokratycznego. Nie potrafił on przeciwstawić się przeciwnikom wolności nawet wówczas, gdy nie udawali, że dążą do dyktatury.

My wszyscy jesteśmy świadkami czegoś w rodzaju zamachu stanu, ale udajemy, że nas to nie dotyczy, albo pokładamy nadzieję w tym, że władza jest od nas mądrzejsza i pewnie wie, co robi. No to oddajmy jeszcze raz głos von Misesowi: „Tam, gdzie uniwersytety stają się strażą przyboczną, a naukowcy pragną walczyć na froncie nauki, otwarte zostają bramy dla barbarzyństwa. Próżno jednak walczyć z totalitaryzmem, stosując jego metody. Wolność mogą wywalczyć tylko ludzie bezwarunkowo przywiązani do jej zasad. Pierwszym warunkiem osiągnięcia lepszego porządku społecznego jest powrót do nieograniczonej wolności myśli i słowa”.
Wprowadzając stan demokracji walczącej, Donald Tusk właśnie ogłosił zawieszenie części praw obywatelskich, a zastępy naukowców zapiały z radości, że zdobył się na taki krok. Oczywiście wszystko w imię wolności.

CZYTAJ TAKŻE: W Zielonym Ładzie nie ma miejsca na wymianę argumentów ani nawet na zdrowy rozsądek

Zachód patrzy z zażenowaniem

Oburzone jeszcze niedawno unijne instytucje, które martwiły się o stan demokracji w Polsce, teraz albo zamilkły, albo nagradzają premiera ostentacyjnie łamiącego konstytucję. Nie ma już rezolucji, debat, procedury zagrożenia praworządności, napominania i rytualnych gestów.
Teraz unijni urzędnicy z mieszaniną ciekawości i zażenowania patrzą, jak ich wysłannik rozprawia się z resztkami konserwatyzmu, który się jeszcze ostał w Europie. Ciekawości, bo nigdy jeszcze w UE nie było takiego spektaklu, a żaden rząd nie posunął się tak daleko w łamaniu prawa. Zażenowania, gdyż wiedzą, że tego rodzaju metody przystają jedynie barbarzyńcom, a zastosowanie ich w krajach starej Unii oznaczałoby polityczne samobójstwo.

Nawet wyczulona na łamanie praw człowieka zachodnia prasa nabrała wody w usta i powtarza banały o przywracaniu praworządności oraz ładu. Jeden z najbardziej opiniotwórczych serwisów politico.eu nielegalne przejmowanie mediów publicznych czy prokuratury uznał za powrót demokracji. Dopiero w lipcu dostrzegł, że Tusk skupia się na ściganiu politycznych przeciwników, a zaniedbuje prorozwojowe inwestycje. Jednak prawdziwą krytykę sprowadziła na szefa polskiego rządu zapowiedź odstrzeliwania bobrów, które uznał za współwinne powodzi. Politico poświęciło temu dwie publikacje, ostro atakując Tuska, a nawet otwarcie z niego kpiąc.

Serwis był w stanie na tyle dokładnie przeanalizować sytuację w Polsce po powodzi, by dostrzec groteskę wypowiedzenia wojny bobrom. Przyznał, że zwierzęta te na chwilę zastąpiły Jarosława Kaczyńskiego. Dlaczego to samo nie dzieje się w przypadku poważnych nadużyć? Odpowiedź jest niestety banalnie prosta. Konserwatyści w przeciwieństwie do wodnych gryzoni nie są pod ochroną. Nie ma organizacji, które zajmowałyby się strzeżeniem ich praw. Sezon łowiecki na prawicę trwa przez cały czas.

Jak daleko się posuną?

Kluczowym pytaniem nie jest więc to, czy obecny rząd dalej będzie podążać drogą bezprawia, bo to wydaje się oczywiste. Nie wiemy jednak – on sam zresztą chyba także nie ma tej wiedzy – do czego jeszcze będzie się w stanie posunąć? Co poświęci, by utrzymać władzę?
Ostatnie orzeczenie Izby Karnej Sądu Najwyższego bezapelacyjnie i ostatecznie podważyło legalność powołania prokuratora krajowego Dariusza Korneluka. Formalnie pozostaje nim Dariusz Barski, który jednak nie jest wpuszczany do siedziby instytucji. Skutkiem łamania prawa przez ministra sprawiedliwości Adama Bodnara i premiera Tuska może więc być masowe zwalnianie z aresztów przestępców i podważanie wyroków w sprawach, w których występowali powołani przez uzurpatorów prokuratorzy. Co się zresztą zaczęło już dziać.
To oznacza pozbawienie państwa jednej z jego fundamentalnych funkcji, czyli zapewniania bezpieczeństwa swoim obywatelom.
Nie wiąże się to jednak ze spadkiem poparcia dla obecnej ekipy, nie wspominając już o masowych protestach. Nic takiego się nie dzieje. Jakby polskie społeczeństwo nie dostrzegało, że zagrożenie jest nie tylko realne, lecz także może dotknąć każdego z nas.
Donaldowi Tuskowi i jego PR-owcom udało się Polaków skutecznie znieczulić na ograniczanie wolności. Tak długo krzyczeli o nadciągającej dyktaturze, że gdy pojawiała się naprawdę, zdajemy się jej nie dostrzegać. Jakby większość z nas nie chciała uwierzyć, że zagrożenie przyszło ze strony pozornych obrońców.

Ostatnie bastiony

Nie mamy się co łudzić. Z tej zapaści nie wyciągną nas ani Unia Europejska, ani Stany Zjednoczone, ani nikt inny. Swoją wolność możemy obronić jedynie sami. Nikomu nie zależy, by Polska była krajem silnym wewnętrznie, stabilnym ustrojowo i dynamicznie się rozwijającym. Bezprawie i chaos, które wywołała obecna koalicja, może się skończyć jedynie za pomocą takich wyroków, jak ostatnie orzeczenie Sądu Najwyższego. Miało ono szczególną moc nie tylko ze względu na wagę problemu i porządkujący charakter, ale również z powodu wyjątkowo przenikliwego uzasadnienia.

Sędzia Zbigniew Karpiński udowodnił bezprawność działań ministra sprawiedliwości Adama Bodnara, ale jednocześnie obrazowo wyjaśnił skutki dalszej destrukcji systemu prawnego. Mówiąc, że władza wykonawcza nie może pozostawać bez kontroli, stwierdził niby rzecz oczywistą, ale tak bardzo zapomnianą w ostatnim okresie. Nie tylko zresztą w obecnej kadencji.

Przejmująco, ale z prawniczą precyzją, mówił o tym, że w państwie prawa nic nie może uzasadniać jego łamania. Nie da się przywracać demokracji metodami totalitarnymi, a wszelkie odstępstwa od tej zasady prowadzą do degeneracji władzy. Tak jak widzieliśmy to w PRL.
Bez szanowania przepisów, sądów i ich wyroków stracimy własne państwo. Anarchia zawsze wszak musi doprowadzić do upadku. System prawa jest jedyną skuteczną metodą obrony jednostki przed rosnącym w siłę państwem. W starciu obywatela z władzą to ona zawsze jest silniejsza, dlatego musi podlegać tak ścisłej kontroli. Nie zmienią tego żadne zaklęcia, hasła i PR-owskie sztuczki.

Wszystko to wiemy, ale jednocześnie tak bardzo przyzwyczailiśmy się do wolności, że nie zauważamy, gdy ktoś nam ją krok po kroku odbiera.

CZYTAJ TAKŻE: Nowa świecka ekoreligia – nowy numer "Tygodnika Solidarność"



 

Polecane