TRZECI DONALD I SŁABNĄCA UNIA
Skądinąd sympatyczny były sekretarz obrony USA Donald Rumsfeld ( jak widać w polityce jest miejsce na więcej niż dwóch Donaldów) popełnił kiedyś potworną gafę mówiąc o „ starej Europie " i „nowej Europie” . Amerykańskiemu ministrowi obrony- używając europejskiej terminologii- chodziło o kraje, które wstąpiły (lub zakładały) NATO i UE w XX wieku – i to miała być owa „ stara Europa” i te państwa, które uczyniły to w XXI wieku czyli ową „ nową Europę”. Był to wyjątkowy lapsus, dla którego żadnym usprawiedliwieniem jest fakt, że dzieje ojczyzny Mr Rumsfelda są dość krótkie , bo liczą raptem dwa i pół wieku . Stąd też rozważania o historii innych kontynentów, w tym naszego, zwanego nie bez kozery Starym Kontynentem są w wykonaniu tegoż republikanina, ale też i jego rodaków dość komiczne. Bo przecież do tzw. starej Europy szef MON ( znowu europejska terminologia !) Stanów Zjednoczonych Ameryki zaliczył choćby Królestwo Belgii , które liczy raptem niespełna dwa wieki (powstało w 1830 roku w pewnej mierze dzięki Polakom, którzy wywołując Powstanie Listopadowe zmusili armię rosyjską do skoncentrowania się na Polsce, a nie na realizacji obiecanej militarnej pomocy w utrzymaniu "status quo" w Europie Zachodniej). Tymczasem do „nowej Europy” zaliczył Rumsfeld nasz kraj , który za życia wielu z nas będzie obchodził jedenaście wieków swojej historii czy także „długowieczną"- porównaniu z Belgia i… USA - Bułgarię.
Zajmowanie się wewnątrzunijną i międzynarodową „ bieżączką” powoduje, że Bruksela widzi głównie koniec własnego nosa, a i to w perspektywie najwyżej swojego siedmioletniego budżetu - a często nawet i krótszej. I to jest, moim zdaniem, jedna z istotnych przyczyn dla których UE słabnie gospodarczo i politycznie w międzynarodowym wyścigu. Wyścigu, który Unia coraz bardziej obserwuje, a nie bierze w nim decydujący udział.
*tekst ukazał się na portalu wpolityce.pl (26.09.2024)