Obłęd unijnej polityki w soczewce: jak ideologiczne szaleństwo opanowuje wspólnotę

Nie mogło być bardziej symbolicznego otwarcia kampanii wyborczej do europarlamentu niż próba zablokowania partyjnego spotkania konserwatystów w Brukseli. To zdarzenie ogniskuje w sobie całe szaleństwo, jakie ogarnęło Wspólnotę.
Unia Europejska Obłęd unijnej polityki w soczewce: jak ideologiczne szaleństwo opanowuje wspólnotę
Unia Europejska / Wikimedia Commnons @Elke Wetzig

Przeganianie z sali do sali polityków prawicowych partii z całej UE, którzy chcieli dyskutować w Brukseli, nie było przypadkiem. Co prawda premier Belgii Alexander De Croo przeprosił za działania burmistrza jednej z dzielnic tamtejszej stolicy, który odmawiał przedstawicielom ugrupowań konserwatywnych i narodowych – w tym byłemu premierowi Mateuszowi Morawickiemu i szefowi węgierskiego rządu Viktorowi Orbánowi – prawa do debaty w kolejnych miejscach, ale działania lokalnego polityka były zgodne z nastrojami panującymi wśród europejskich lewicowo-liberalnych elit. Według nich prawo do swobodnej wypowiedzi nie powinno przysługiwać tym, którym nie podoba się kierunek, w jakim podąża Unia Europejska. 

Zachowanie mało znaczącego, lokalnego polityka z jednej strony odzwierciedla rewolucyjne nastawienie brukselskiej administracji, z drugiej wiele mówi o strachu przed merytoryczną dyskusją z oponentami, gdyż coraz mniej z tego, co dzieje się w UE, wyjaśnić można logicznymi argumentami, z trzeciej zaś uświadamia obawy establishmentu, który widzi, że władza może wymknąć się z rąk, a konserwatyści mogą przywrócić stary porządek. 
 

Nierówność traktowania 

 

Warto zwrócić uwagę na burmistrza dzielnicy Saint-Josse, który utrudniał spotkanie się politykom konserwatywnym. Emir Kir jest z pochodzenia Turkiem i do niedawna należał do Partii Socjalistycznej. 
Jest politykiem wyjątkowo kontrowersyjnym. Skłamał, podając swoje wykształcenie – twierdził, że posiada tytuł magisterski, ale nigdy nie obronił pracy. W samorządzie Brukseli sprawował funkcję sekretarza stanu ds. urbanistyki i porządku, ale okazał się wyjątkowo nieudolnym urzędnikiem. Przyznał się nawet do fatalnego zarządzania ośrodkami uboju rytualnego zorganizowanymi wspólnie z Zarządem Muzułmanów w Belgii. Sprawę rzezi owiec na ulicach Brukseli – do której dopuścił Emir Kir – opisywał nawet „The Wall Street Journal”. 

Mimo kompromitacji Emir Kir w 2012 roku wystartował w wyborach na burmistrza dzielnicy i zdobył największą liczbę głosów. Skandal z ubojem nie przeszkadzał belgijskim socjalistom, gdyż polityk zapewniał poparcie muzułmańskich wyborców. Z partii wyleciał dopiero w 2020 r. za kontakty z turecką skrajną prawicą. 
Niezgodna z belgijską konstytucją – co przyznał premier Alexander De Croo – próba uniemożliwienia legalnego, partyjnego zebrania wynikała więc z dwóch przesłanek. Po pierwsze, europejscy konserwatyści dążą do ograniczenia napływu imigrantów, szczególnie z krajów muzułmańskich, co jest sprzeczne z interesami wyborców Emira Kira. Po drugie, polityka europejska z założenia wyżej stawia prawa mniejszości niż większości, z czego muzułmanie w wielu zachodnich krajach nauczyli się korzystać. Dlatego burmistrz o takich właśnie korzeniach uznał, że podłe traktowanie europejskich konserwatystów jest czymś naturalnym i pożądanym oraz jest zgodne z traktowaniem ich przez polityków partii socjalistycznej, w szeregach której przecież jeszcze niedawno działał.

Oczywiście nie jesteśmy w stanie stwierdzić, na ile jego socjalistyczna afiliacja wynikała z rzeczywistych poglądów, a w jakim stopniu była wynikiem pragmatyzmu. Partia ta wyjątkowo przecież zabiega o prawa mniejszości – także religijnych i narodowych – kosztem chrześcijańskiej większości. Formacje konserwatywne i narodowe są więc wrogami zarówno socjalistów, jak i niechętnych do asymilacji imigrantów. Wspólny przeciwnik stworzył sojusz równie oczywisty, co egzotyczny. Muzułmańscy imigranci nie są przecież zwolennikami równości kobiet, przyznawania praw mniejszościom seksualnym czy sekularyzacji państwa. Socjalistów traktują więc raczej jako narzędzie do wzmocnienia swojej pozycji, by nie powiedzieć dosadniej – jak użytecznych idiotów. 
 

Lewicowa amnezja 

 

Emir Kir mimo złamania konstytucji oczywiście nie poniesie żadnej odpowiedzialności. Belgijski rząd nie będzie przecież chciał zrazić muzułmańskich wyborców, którzy mogą zdecydować o wynikach głosowania. Zwłaszcza że prawicę w całej Unii Europejskiej można bezkarnie oskarżać o wszystkie możliwe grzechy. 
Pierwszym jest sprzyjanie Putinowi. Oczywiście wiele można zarzucić Viktorowi Orbánowi i jego haniebnej polityce wobec Moskwy, ale to nie premier Węgier zapewnił Rosji transfery miliardów euro, dzięki którym mogła wzmacniać i rozbudować armię. Przez ponad dwie dekady konsekwentnie robiły to Niemcy – najpierw za kanclerza Gerharda Schrödera, a potem za Angeli Merkel. To właśnie Berlin zdecydował oprzeć swoją gospodarkę na tanim rosyjskim gazie. Dopóki miliardy metrów sześciennych tego paliwa były pompowane ze Wschodu na Zachód, nie przeszkadzało ono ekologom i obrońcom klimatu. Gaz był wówczas idealnym paliwem niskoemisyjnym. Orbán był tylko pilnym uczniem kolejnych kanclerzy.

Także szefowa francuskiego Frontu Narodowego Marine Le Pen nie dostarczała Rosji uzbrojenia, ale robiły to rządy Nicolasa Sarkozy’ego i Emmanuela Macrona (nawet po ataku na Ukrainę w 2022 r.). To nie polscy, węgierscy, słowaccy czy francuscy prawicowi politycy zajmują bądź zajmowali wysokie stanowiska w zależnych od Kremla spółkach. Na petroruble połasili się raczej dawni członkowie rządów Niemiec, Austrii czy Holandii. Ich dziś nikt nie oskarża o współudział w wojnie, choć od ataku na Gruzję w 2008 r. i zajęcia Krymu w 2014 r. intencje Władimira Putina były jasne.

Fakty nie mają jednak znaczenia. Dziś o sprzyjanie Kremlowi oskarża się prawicę. Nawet w Polsce takie intencje przypisuje się Prawu i Sprawiedliwości, choć resetu z Rosją dokonywali Donald Tusk i Radosław Sikorski. To oni zdradzili białoruskich opozycjonistów czy próbowali sprzedać Lotos zależnej od Kremla spółce. 

Łatwiej partie prawicowe połączyć z Putinem, gdy nazwie się je populistyczno-nacjonalistycznymi, jak mają w zwyczaju zachodnie media. Choć żaden z tych przymiotników nie jest prawdziwy (populizm miał wynikać z realizowania woli wyborców bez zważania na opinię elit na przykład w sprawach afirmacji osób LGBT, a nacjonalizm przejawiał się w niechęci do niekontrolowanego napływu imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki), to jednak przypięcie ich do przeciwników pozwala usunąć się z debaty. 
 

Zamknąć im usta

 

Jeśli więc konserwatywną i narodową prawicę, która od stuleci kształtuje demokrację w Europie (w przeciwieństwie do radykalnych socjalistów i komunistów, będących jej przeciwnikami), uznamy za niegodnych rozmowy populistów współpracujących z krwawym reżimem w Moskwie, to jesteśmy o krok od przymusu objęcia jej kontrolą. I to właśnie dzieje się na naszych oczach. 

Nowe prawo przygotowywane przez Komisję Europejską zakłada karanie więzieniem za tzw. mowę nienawiści. Pozornie projekt ma chronić nas przed fake newsami, rosyjską propagandą i dezinformacją czy wzywaniem do przemocy wobec mniejszości. W rzeczywistości chodzi o stworzenie instytucji, która będzie stała na straży poprawności politycznej w mediach. Rodzaj rady będzie wyznaczał standardy, a operator cyfrowy (na przykład YouTube, Facebook, Platforma X czy WhatsApp) będzie miał obowiązek zgłoszenia do prokuratury przypadku naruszenia ustalonej przez urząd normy. Jeśli tego nie zrobi, nowa instytucja będzie mogła nałożyć karę. Na tym jednak nie koniec. Osoby często naruszające ustalone przez urzędników reguły mogą zostać na stałe zablokowane w mediach internetowych, czyli de facto wyłączone z publicznego obiegu. 

To rozwiązanie jest w rzeczywistości jeszcze bardziej skuteczne niż działalność cenzury za czasów PRL, gdyż samo napisanie nieprawomyślnego tekstu czy wypowiedzenie kontrowersyjnych słów – nawet bez ich opublikowania – może autora zaprowadzić przed prokuratora i sąd. Z komunistyczną cenzurą można było prowadzić swoistą grę, z algorytmem żartów nie będzie – doniesie na autora automatycznie. 

No i kwestia najistotniejsza – kto będzie kontrolował strażników poprawności? Oczywiście nie społeczeństwo, ale politycy, którzy nie pochodzą z demokratycznego wyboru, czyli unijni urzędnicy. O tym, co będzie dopuszczalne lub nie w publicznej debacie, będą decydowali właśnie oni. 

Dlatego w imię walki o wolność słowa, rzetelność i odpowiedzialność Unia Europejska będzie starała się zabrać nam jeden z ostatnich skrawków swobody. 

Czytaj także: Jacek Protasiewicz: Marcin Kierwiński wczoraj był napruty jak Messerschmitt

 

Zaskakujący pośpiech 

 

W tym wszystkim zaskakujące jest, dlaczego proces domykania systemu tak nagle przyspieszył? Skąd się wziął ten pośpiech we wprowadzaniu Zielonego Ładu, polityki klimatycznej, transformacji energetycznej, ujednolicania nauki w szkołach, pozbawiającej narody ich tożsamości, czy wreszcie ograniczanie wolności słowa? 

Polityczne wahadło ewidentnie w Europie wychyla się w prawo. Fala niezadowolenia ideologicznymi szaleństwami, które spowodują pauperyzację dużych grup społecznych, jest coraz bardziej widoczna. Lewicowi rewolucjoniści doskonale wiedzą, że znacznie łatwiej wprowadzić przepisy, niż je potem wycofać. Robią więc wszystko, by zdążyć, zanim będą musieli układać się z populistycznymi nacjonalistami. Albo, co gorsza, będą zmuszeni ustąpić im miejsca. 

Czytaj także: [Felieton „TS”] Karol Gac: Dla naszego dobra

 

Nowy numer

Tekst ukazał się w nowym numerze „Tygodnika Solidarność” dostępnym już od środy w kioskach. 

Chcesz otrzymywać „Tygodnik Solidarność” prosto do swojego domu lub zakładu pracy? Zamów prenumeratę <TUTAJ>

 


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Zamach na premiera Słowacji. Jest decyzja sądu z ostatniej chwili
Zamach na premiera Słowacji. Jest decyzja sądu

Sędzia Specjalnego Sądu Karnego w Pezinku koło Bratysławy przychylił się w sobotę do wniosku prokuratora i zgodził się na tymczasowe aresztowanie Juraja. C., który w środę ciężko ranił premiera Słowacji Roberta Ficę. Oskarżony ma postawione zarzuty zamiaru popełnienie zabójstwa z premedytacją.

Znana aktorka poważnie chora. Pojechałam na oddział ratunkowy z ostatniej chwili
Znana aktorka poważnie chora. "Pojechałam na oddział ratunkowy"

Media obiegły niepokojące informacje o znanej aktorce. Okazuje się, że jest poważnie chora.

Nikt jej tam za bardzo nie chce. Burza wokół popularnego programu Polsatu z ostatniej chwili
"Nikt jej tam za bardzo nie chce". Burza wokół popularnego programu Polsatu

W sieci zawrzało. Wszystko za sprawą popularnego programu Polsatu.

Nieoficjalnie: Trzęsienie ziemi w Barcelonie z ostatniej chwili
Nieoficjalnie: Trzęsienie ziemi w Barcelonie

Trener Xavi Hernandez został zwolniony z funkcji szkoleniowca piłkarzy FC Barcelona, ogłosiły w piątek katalońskie media, powołując się na anonimowe źródła w dyrekcji klubu.

Będzie naprawdę niebezpiecznie. Zagrożona niemal cała Polska z ostatniej chwili
Będzie naprawdę niebezpiecznie. Zagrożona niemal cała Polska

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał ostrzeżenie. Niemal w całej Polsce pojawią się burze i opady deszczu.

Pożar autokaru na A4 [WIDEO] z ostatniej chwili
Pożar autokaru na A4 [WIDEO]

Do pożaru autokaru doszło w sobotę na 392. kilometrze autostrady A4 w kierunku Katowic. Wszyscy opuścili pojazd, nie ma informacji o poszkodowanych - poinformowała PAP małopolska straż pożarna. Dodała, że ruch odbywa się jednym pasem.

Zamach na premiera Fico. Nowe informacje z ostatniej chwili
Zamach na premiera Fico. Nowe informacje

Sąd w Pezinku zdecyduje w sobotę o areszcie dla Juraja C., mężczyzny, który w postrzelił premiera Słowacji Roberta Ficę. Prokuratura wnioskuje o areszt dla zamachowca, tłumacząc to obawą przed ucieczką podejrzanego lub popełnieniem przez niego podobnego czynu.

Potężny skandal w Hiszpanii. Szokująca książka dla dzieci z obrazami seksu z niemowlęciem Wiadomości
Potężny skandal w Hiszpanii. Szokująca książka dla dzieci z obrazami seksu z niemowlęciem

W Hiszpanii wydano szokującą książkę, której oprawa graficzna i treść świadczą o tym, że jest przeznaczona dla dzieci. Książka zawiera symbole LGBT i... obrazy seksu z niemowlęciem.

Prezydent Duda: Premier powiedział mi, że projekt CPK będzie kontynuowany z ostatniej chwili
Prezydent Duda: Premier powiedział mi, że projekt CPK będzie kontynuowany

Prezydent Andrzej Duda powiedział, że szef rządu Donald Tusk poinformował go o zamiarze kontynuacji projektu budowy CPK z korektami w planowej sieci kolejowej. Podkreślił, że powstanie CPK jest absolutnie kluczowe, jeśli chodzi o zapewnienie Polsce bezpieczeństwa.

80. rocznica zwycięstwa w bitwie o Monte Cassino z ostatniej chwili
80. rocznica zwycięstwa w bitwie o Monte Cassino

80 lat temu, w południe 18 maja 1944 r., na gruzach klasztoru Monte Cassino plutonowy Emil Czech odegrał hejnał mariacki, ogłaszając zwycięstwo w jednej z najbardziej zaciętych batalii II wojny światowej. Okupione wielkimi stratami zwycięstwo stało się fundamentem legendy „armii zesłańców”.

REKLAMA

Obłęd unijnej polityki w soczewce: jak ideologiczne szaleństwo opanowuje wspólnotę

Nie mogło być bardziej symbolicznego otwarcia kampanii wyborczej do europarlamentu niż próba zablokowania partyjnego spotkania konserwatystów w Brukseli. To zdarzenie ogniskuje w sobie całe szaleństwo, jakie ogarnęło Wspólnotę.
Unia Europejska Obłęd unijnej polityki w soczewce: jak ideologiczne szaleństwo opanowuje wspólnotę
Unia Europejska / Wikimedia Commnons @Elke Wetzig

Przeganianie z sali do sali polityków prawicowych partii z całej UE, którzy chcieli dyskutować w Brukseli, nie było przypadkiem. Co prawda premier Belgii Alexander De Croo przeprosił za działania burmistrza jednej z dzielnic tamtejszej stolicy, który odmawiał przedstawicielom ugrupowań konserwatywnych i narodowych – w tym byłemu premierowi Mateuszowi Morawickiemu i szefowi węgierskiego rządu Viktorowi Orbánowi – prawa do debaty w kolejnych miejscach, ale działania lokalnego polityka były zgodne z nastrojami panującymi wśród europejskich lewicowo-liberalnych elit. Według nich prawo do swobodnej wypowiedzi nie powinno przysługiwać tym, którym nie podoba się kierunek, w jakim podąża Unia Europejska. 

Zachowanie mało znaczącego, lokalnego polityka z jednej strony odzwierciedla rewolucyjne nastawienie brukselskiej administracji, z drugiej wiele mówi o strachu przed merytoryczną dyskusją z oponentami, gdyż coraz mniej z tego, co dzieje się w UE, wyjaśnić można logicznymi argumentami, z trzeciej zaś uświadamia obawy establishmentu, który widzi, że władza może wymknąć się z rąk, a konserwatyści mogą przywrócić stary porządek. 
 

Nierówność traktowania 

 

Warto zwrócić uwagę na burmistrza dzielnicy Saint-Josse, który utrudniał spotkanie się politykom konserwatywnym. Emir Kir jest z pochodzenia Turkiem i do niedawna należał do Partii Socjalistycznej. 
Jest politykiem wyjątkowo kontrowersyjnym. Skłamał, podając swoje wykształcenie – twierdził, że posiada tytuł magisterski, ale nigdy nie obronił pracy. W samorządzie Brukseli sprawował funkcję sekretarza stanu ds. urbanistyki i porządku, ale okazał się wyjątkowo nieudolnym urzędnikiem. Przyznał się nawet do fatalnego zarządzania ośrodkami uboju rytualnego zorganizowanymi wspólnie z Zarządem Muzułmanów w Belgii. Sprawę rzezi owiec na ulicach Brukseli – do której dopuścił Emir Kir – opisywał nawet „The Wall Street Journal”. 

Mimo kompromitacji Emir Kir w 2012 roku wystartował w wyborach na burmistrza dzielnicy i zdobył największą liczbę głosów. Skandal z ubojem nie przeszkadzał belgijskim socjalistom, gdyż polityk zapewniał poparcie muzułmańskich wyborców. Z partii wyleciał dopiero w 2020 r. za kontakty z turecką skrajną prawicą. 
Niezgodna z belgijską konstytucją – co przyznał premier Alexander De Croo – próba uniemożliwienia legalnego, partyjnego zebrania wynikała więc z dwóch przesłanek. Po pierwsze, europejscy konserwatyści dążą do ograniczenia napływu imigrantów, szczególnie z krajów muzułmańskich, co jest sprzeczne z interesami wyborców Emira Kira. Po drugie, polityka europejska z założenia wyżej stawia prawa mniejszości niż większości, z czego muzułmanie w wielu zachodnich krajach nauczyli się korzystać. Dlatego burmistrz o takich właśnie korzeniach uznał, że podłe traktowanie europejskich konserwatystów jest czymś naturalnym i pożądanym oraz jest zgodne z traktowaniem ich przez polityków partii socjalistycznej, w szeregach której przecież jeszcze niedawno działał.

Oczywiście nie jesteśmy w stanie stwierdzić, na ile jego socjalistyczna afiliacja wynikała z rzeczywistych poglądów, a w jakim stopniu była wynikiem pragmatyzmu. Partia ta wyjątkowo przecież zabiega o prawa mniejszości – także religijnych i narodowych – kosztem chrześcijańskiej większości. Formacje konserwatywne i narodowe są więc wrogami zarówno socjalistów, jak i niechętnych do asymilacji imigrantów. Wspólny przeciwnik stworzył sojusz równie oczywisty, co egzotyczny. Muzułmańscy imigranci nie są przecież zwolennikami równości kobiet, przyznawania praw mniejszościom seksualnym czy sekularyzacji państwa. Socjalistów traktują więc raczej jako narzędzie do wzmocnienia swojej pozycji, by nie powiedzieć dosadniej – jak użytecznych idiotów. 
 

Lewicowa amnezja 

 

Emir Kir mimo złamania konstytucji oczywiście nie poniesie żadnej odpowiedzialności. Belgijski rząd nie będzie przecież chciał zrazić muzułmańskich wyborców, którzy mogą zdecydować o wynikach głosowania. Zwłaszcza że prawicę w całej Unii Europejskiej można bezkarnie oskarżać o wszystkie możliwe grzechy. 
Pierwszym jest sprzyjanie Putinowi. Oczywiście wiele można zarzucić Viktorowi Orbánowi i jego haniebnej polityce wobec Moskwy, ale to nie premier Węgier zapewnił Rosji transfery miliardów euro, dzięki którym mogła wzmacniać i rozbudować armię. Przez ponad dwie dekady konsekwentnie robiły to Niemcy – najpierw za kanclerza Gerharda Schrödera, a potem za Angeli Merkel. To właśnie Berlin zdecydował oprzeć swoją gospodarkę na tanim rosyjskim gazie. Dopóki miliardy metrów sześciennych tego paliwa były pompowane ze Wschodu na Zachód, nie przeszkadzało ono ekologom i obrońcom klimatu. Gaz był wówczas idealnym paliwem niskoemisyjnym. Orbán był tylko pilnym uczniem kolejnych kanclerzy.

Także szefowa francuskiego Frontu Narodowego Marine Le Pen nie dostarczała Rosji uzbrojenia, ale robiły to rządy Nicolasa Sarkozy’ego i Emmanuela Macrona (nawet po ataku na Ukrainę w 2022 r.). To nie polscy, węgierscy, słowaccy czy francuscy prawicowi politycy zajmują bądź zajmowali wysokie stanowiska w zależnych od Kremla spółkach. Na petroruble połasili się raczej dawni członkowie rządów Niemiec, Austrii czy Holandii. Ich dziś nikt nie oskarża o współudział w wojnie, choć od ataku na Gruzję w 2008 r. i zajęcia Krymu w 2014 r. intencje Władimira Putina były jasne.

Fakty nie mają jednak znaczenia. Dziś o sprzyjanie Kremlowi oskarża się prawicę. Nawet w Polsce takie intencje przypisuje się Prawu i Sprawiedliwości, choć resetu z Rosją dokonywali Donald Tusk i Radosław Sikorski. To oni zdradzili białoruskich opozycjonistów czy próbowali sprzedać Lotos zależnej od Kremla spółce. 

Łatwiej partie prawicowe połączyć z Putinem, gdy nazwie się je populistyczno-nacjonalistycznymi, jak mają w zwyczaju zachodnie media. Choć żaden z tych przymiotników nie jest prawdziwy (populizm miał wynikać z realizowania woli wyborców bez zważania na opinię elit na przykład w sprawach afirmacji osób LGBT, a nacjonalizm przejawiał się w niechęci do niekontrolowanego napływu imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki), to jednak przypięcie ich do przeciwników pozwala usunąć się z debaty. 
 

Zamknąć im usta

 

Jeśli więc konserwatywną i narodową prawicę, która od stuleci kształtuje demokrację w Europie (w przeciwieństwie do radykalnych socjalistów i komunistów, będących jej przeciwnikami), uznamy za niegodnych rozmowy populistów współpracujących z krwawym reżimem w Moskwie, to jesteśmy o krok od przymusu objęcia jej kontrolą. I to właśnie dzieje się na naszych oczach. 

Nowe prawo przygotowywane przez Komisję Europejską zakłada karanie więzieniem za tzw. mowę nienawiści. Pozornie projekt ma chronić nas przed fake newsami, rosyjską propagandą i dezinformacją czy wzywaniem do przemocy wobec mniejszości. W rzeczywistości chodzi o stworzenie instytucji, która będzie stała na straży poprawności politycznej w mediach. Rodzaj rady będzie wyznaczał standardy, a operator cyfrowy (na przykład YouTube, Facebook, Platforma X czy WhatsApp) będzie miał obowiązek zgłoszenia do prokuratury przypadku naruszenia ustalonej przez urząd normy. Jeśli tego nie zrobi, nowa instytucja będzie mogła nałożyć karę. Na tym jednak nie koniec. Osoby często naruszające ustalone przez urzędników reguły mogą zostać na stałe zablokowane w mediach internetowych, czyli de facto wyłączone z publicznego obiegu. 

To rozwiązanie jest w rzeczywistości jeszcze bardziej skuteczne niż działalność cenzury za czasów PRL, gdyż samo napisanie nieprawomyślnego tekstu czy wypowiedzenie kontrowersyjnych słów – nawet bez ich opublikowania – może autora zaprowadzić przed prokuratora i sąd. Z komunistyczną cenzurą można było prowadzić swoistą grę, z algorytmem żartów nie będzie – doniesie na autora automatycznie. 

No i kwestia najistotniejsza – kto będzie kontrolował strażników poprawności? Oczywiście nie społeczeństwo, ale politycy, którzy nie pochodzą z demokratycznego wyboru, czyli unijni urzędnicy. O tym, co będzie dopuszczalne lub nie w publicznej debacie, będą decydowali właśnie oni. 

Dlatego w imię walki o wolność słowa, rzetelność i odpowiedzialność Unia Europejska będzie starała się zabrać nam jeden z ostatnich skrawków swobody. 

Czytaj także: Jacek Protasiewicz: Marcin Kierwiński wczoraj był napruty jak Messerschmitt

 

Zaskakujący pośpiech 

 

W tym wszystkim zaskakujące jest, dlaczego proces domykania systemu tak nagle przyspieszył? Skąd się wziął ten pośpiech we wprowadzaniu Zielonego Ładu, polityki klimatycznej, transformacji energetycznej, ujednolicania nauki w szkołach, pozbawiającej narody ich tożsamości, czy wreszcie ograniczanie wolności słowa? 

Polityczne wahadło ewidentnie w Europie wychyla się w prawo. Fala niezadowolenia ideologicznymi szaleństwami, które spowodują pauperyzację dużych grup społecznych, jest coraz bardziej widoczna. Lewicowi rewolucjoniści doskonale wiedzą, że znacznie łatwiej wprowadzić przepisy, niż je potem wycofać. Robią więc wszystko, by zdążyć, zanim będą musieli układać się z populistycznymi nacjonalistami. Albo, co gorsza, będą zmuszeni ustąpić im miejsca. 

Czytaj także: [Felieton „TS”] Karol Gac: Dla naszego dobra

 

Nowy numer

Tekst ukazał się w nowym numerze „Tygodnika Solidarność” dostępnym już od środy w kioskach. 

Chcesz otrzymywać „Tygodnik Solidarność” prosto do swojego domu lub zakładu pracy? Zamów prenumeratę <TUTAJ>

 



Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe