[tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Marsz na 100 lat i jeszcze więcej

„Bóg, Honor, Ojczyzna” – to hasło, pod którym maszerowało około 250 000 ludzi w Warszawie 11 listopada. Podobne imprezy odbyły się w wielu miejscach w kraju i na świecie. W tym sensie miliony Polaków święciło setną rocznicę odzyskania niepodległości.
 [tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Marsz na 100 lat i jeszcze więcej
/ fot. Marcin Żegliński, Tygodnik Solidarność
„The New York Times” i inne zachodnie media liberalne naturalnie dostrzegły faszyzm albo przynajmniej „rząd”, który maszerował na czele „faszystów”. Dowodem na to był narodowy i radykalny skład komitetu Marszu Niepodległości oraz fakt, że w imprezie brała udział garstka gości ze skrajnych grup europejskich.    

Oczywiście zarzut faszyzmu to potwarz i nonsens. Większość uczestników nie ma nic wspólnego z organizacjami rodzimej narodówki ani z europejskimi ekstremistami. To tak jakby oskarżyć Amerykanów bawiących się na imprezach z okazji 4 lipca, że są KKK albo „neonaziolami”. Krytycy wyzyskują fakt, że ramy organizacyjne imprezy stworzyła i obsługuje narodówka w ramach inicjatywy oddolnej. Dlaczego? Bo nikt inny się nie pofatygował zadbać o święto niepodległości ponad 10 lat temu podczas niesławnych rządów PO. To wystarczy, żeby na Zachodzie wszystkich o faszyzm oskarżać.

Na początku trochę historii. W okresie międzywojennym 11 listopada było świętem państwowym. Komuniści zakazali go po 1944 r. Dopiero ponad 30 lat potem otwarcie zakaz ośmielił się złamać Andrzej Czuma, szef dysydenckiego Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela (ROPCiO). Stawiło się na uroczystość kilkaset osób, które potem komuna prześladowała. Notabene wśród uczestników był też i Bronisław Komorowski, przyszły liberalny prezydent.  

Po 1989 r. 11 listopada powrócił jako oficjalne święto. Postkomuniści i ich liberalni sojusznicy świętowali je pro forma. Ci pierwsi chcieli się zalegitimizować, bowiem do niedawna obchodzili bolszewicki rok 1917 jako swoje święto. Ale wnet dyktat Moskwy zmienili na ukazy Brukseli. Doszlusowali wtedy do liberałów. Tymczasem zaś   liberałowie wierzyli, że – jak to uprzejmie raczył ująć Donald Tusk – „polskość to nienormalność”, a więc zajęli się oddawaniem świeżo odzyskanej suwerenności Unii Europejskiej. W związku z tym programowo odrzucali niepodległość, chociaż publicznie bawili się w 11 listopada. 

Po 2004 r. oficjalną roszadę kontynuuwano. Tymczasem PiS chciał mieć ciastko i zjeść ciastko. Z jednej strony popierał wejście do UE. A z drugiej targował się, aby utrzymać jak najwięcej suwerenności. Jednocześnie PiS uczestniczył zarówno jako koalicja, jak i opozycja w państwowych uroczystościach święta niepodległości. A po zwycięstwie wyborczym 2015 r. po prostu przejął pałeczkę również w kwestii świętowania niepodległości.

Dla opozycji pozaparlamentarnej wszystko to jawiło się jako hipokryzja. Szczególnie dopiekały jej rządy PO, chociaż psioczy też i na PiS.  Za panowania liberałów powstała więc próżnia. Małolaci z narodówki wskoczyli, aby ją wypełnić alternatywą dla oficjalnych obchodów. Tak powstał Marsz Niepodległości. Na jego czele stanął ad hoc komitet wolontariuszy. Większość członków komitetu to działacze Młodzieży Wszechpolskiej i Obozu Narodowo-Radykalnego. Komitet zajmuje się koordynacją imprezy, ale jej nie kontroluje. 

Szczególnie nie panuje nad 95 procentami ludzi, którzy się na marszu pojawiają co 11 listopada. Ten wielki tłum nie jest partyjną bojówką. To Polacy, którzy spontanicznie, oddolnie chcą świętować niezależność swego kraju. Komitet zabezpiecza marsz programowo i logistycznie. Dba o służby porządkowe i medyczne oraz temu podobne sprawy. Każdy z uczestników marszu jest odpowiedzialny za siebie. A w to wchodzą rozmaitości takie jak plakaty, flagi, hasła i tym podobne. W rezultacie mamy wielki eklektyzm. Rodziny z wózkami, piękne dziewczyny i kombatanci z II wojny światowej mieszają się ze związkowcami, kibolami, harcerzami i rekonstruktorami historycznymi, na przykład elewami uczelni wojskowych ubranymi w mundury z czasów Księstwa Warszawskiego. 

Do tłumu liczącego dziesiątki tysięcy ludzi dość łatwo przenikały garstki marginesu, a w tym i rasiści czy antysemici. Ze swoimi banerami i hasłami. Większość świętujących jednak nie była w stanie ich dostrzec. A służby porządkowe nie zawsze potrafiły zareagować na czas. Problem ten wynikał ze zdecentralizowanego charakteru imprezy. Do tego dochodziły zadymy z policją, które magicznie ustały w 2015 r., gdy zmienił się rząd i liberalna doktryna niszczenia Marszu Niepodległości padła wraz z nim. Jedno się tylko nie zmieniło: lewicowe media stale pieją na tę samą nutę o rzekomym faszyzmie. 

Wpływa to fatalnie na obraz Polski na świecie. Tego narodówka wydaje się nie pojmować, czy może łacniej: nie przyjmować do wiadomości. I to było główną przyczyną nieudolnych prób przejęcia marszu niepodległości przez czynniki oficjalne, szczególnie przez prezydenta Andrzeja Dudę. Nie udało się. 
Marsz niepodległości będzie trwał i będzie wywoływać entuzjazm oraz inspirować polskich patriotów tak długo, jak pozostanie imprezą oddolną i społeczną. Próba ujmowania spotaniczności w karby państwowe skończy się zadymami z radykalnymi narodowcami i końcem entuzjazmu zwykłych polskich patriotów. 

Państwowe obchody powinny toczyć się równolegle do imprezy spontanicznej. Jeśli przedstawiciele władzy chcą, mogą się przyłączyć do marszu organizowanego przez komitet zdominowany przez narodówkę. Ale narodówka musi wyjść z piaskownicy i sklepać miskę rasistom, antifie i innym lewakom, którzy chcą całemu Marszowi Niepodległości przyprawić faszystowską gębę. Jednym słowem, jak narodówka chce utrzymać komitet organizujący, to musi wziąść odpowiedzialność za wszystko. Tak, by mucha nie siadała. I wtedy niech liberalne media sobie szczekają, ile wlezie, bo zrobią to nawet, jeśli nie będzie się do czego przyczepić. Ale sumienie będzie czyste. Tak przykazuje Bóg, Honor, Ojczyzna.

Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 14 listopada 2018

Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (47/2018) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.

 

POLECANE
40 Polaków. Pierwsza egzekucja w KL Auschwitz z ostatniej chwili
40 Polaków. Pierwsza egzekucja w KL Auschwitz

Na murze kościoła salezjańskiego pw. Miłosierdzia Bożego w Oświęcimiu na Zasolu umieszczona jest tablica z nazwiskami czterdziestu więźniów Polaków, rozstrzelanych osiemdziesiąt cztery lata temu.

Rosyjski generał kłamał w raportach z frontu. To było zbyt wiele nawet jak na rosyjskie realia polityka
Rosyjski generał kłamał w raportach z frontu. To było zbyt wiele nawet jak na rosyjskie realia

Gen. Giennadij Anaszkin, dowódca zgrupowania wojsk rosyjskich "Południe”, został zdymisjonowany z powodu nieprawdziwych doniesień o zajęciu kilku miejscowości na wschodzie Ukrainy – podały w sobotę niezależne portale rosyjskie, cytowane przez Onet.

Putin z atrakcyjną zachętą dla tych, którzy się zaciągną do rosyjskiej armii Wiadomości
Putin z atrakcyjną zachętą dla tych, którzy się zaciągną do rosyjskiej armii

Władimir Putin podpisał w sobotę ustawę umożliwiającą umorzenie mężczyznom walczącym na Ukrainie i ich żonom zaległych kredytów do wysokości 10 mln rubli (92 tys. euro). Czy będzie sukces?

Niewiarygodna sytuacja w Lillehammer. Skoczek zepchnięty z belki Wiadomości
Niewiarygodna sytuacja w Lillehammer. Skoczek zepchnięty z belki

Podczas kwalifikacjach przed sobotnim konkursem Pucharu Świata w Lillehammer, Norweg Kristoffer Eriksen Sundal ruszył z belki startowej, mimo że nie świeciło się zielone światło do startu. Skoczek został zepchnięty przez zjeżdżającą platformę reklamową.

IKEA Polska nominowana do Biologicznej Bzdury Roku gorące
IKEA Polska nominowana do "Biologicznej Bzdury Roku"

Tytuły Biologicznej Bzdury Roku przyznaje popularyzujący naukę biolog i bloger prowadzący blog „To tylko teoria” Łukasz Sakowski. Dziś ogłosił nominację dla IKEA Polska.

Orban zaprosił Netanjahu. Gwarantuje mu nietykalność z ostatniej chwili
Orban zaprosił Netanjahu. Gwarantuje mu nietykalność

Premier Węgier Viktor Orban potępił w piątek decyzję Międzynarodowego Trybunału Karnego o wydaniu nakazu aresztowania Benjamina Netanjahu. Zapowiedział też zaproszenie go do Budapesztu i zagwarantował mu nietykalność.

Przesiedleńcy niemieckiego pochodzenia, w odróżnieniu od imigrantów, dobrze się w Niemczech integrują z ostatniej chwili
Przesiedleńcy niemieckiego pochodzenia, w odróżnieniu od imigrantów, dobrze się w Niemczech integrują

W 2020 roku 21,9 mln z 81,9 mln mieszkańców Niemiec miało pochodzenie migracyjne. Z czego 62 procent urodziło się poza granicami Niemiec, a 38 procent przyszło na świat w Niemczech jako potomkowie migrantów pierwszej generacji...

Cyklon Bert sieje spustoszenie w Europie. Tysiące ludzi odciętych od świata Wiadomości
Cyklon Bert sieje spustoszenie w Europie. Tysiące ludzi odciętych od świata

Jak powiadomiła agencja Reutera potężny cyklon, który przechodzi nad, Europą, pozbawił prądu dziesiątki tysięcy domów, gospodarstw rolnych i firm w Irlandii i Wielkiej Brytanii.

Świetne informacje dla narciarzy! W Polsce ruszyły już pierwsze wyciągi Wiadomości
Świetne informacje dla narciarzy! W Polsce ruszyły już pierwsze wyciągi

Amatorzy białego szaleństwa mogą już w ten weekend zacząć sezon narciarski. W Beskidach rano ruszyła stacja narciarska na Białym Krzyżu. Otwarto też stoki w Tyliczu w Beskidzie Sądeckim i UFO w Bukowinie Tatrzańskiej.

Nie żyje policjant postrzelony na warszawskiej Pradze z ostatniej chwili
Nie żyje policjant postrzelony na warszawskiej Pradze

Jak poinformowała TV Republika, ratownikom nie udało się uratować życia rannego w akcji na warszawskiej Pradze policjanta.

REKLAMA

[tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Marsz na 100 lat i jeszcze więcej

„Bóg, Honor, Ojczyzna” – to hasło, pod którym maszerowało około 250 000 ludzi w Warszawie 11 listopada. Podobne imprezy odbyły się w wielu miejscach w kraju i na świecie. W tym sensie miliony Polaków święciło setną rocznicę odzyskania niepodległości.
 [tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Marsz na 100 lat i jeszcze więcej
/ fot. Marcin Żegliński, Tygodnik Solidarność
„The New York Times” i inne zachodnie media liberalne naturalnie dostrzegły faszyzm albo przynajmniej „rząd”, który maszerował na czele „faszystów”. Dowodem na to był narodowy i radykalny skład komitetu Marszu Niepodległości oraz fakt, że w imprezie brała udział garstka gości ze skrajnych grup europejskich.    

Oczywiście zarzut faszyzmu to potwarz i nonsens. Większość uczestników nie ma nic wspólnego z organizacjami rodzimej narodówki ani z europejskimi ekstremistami. To tak jakby oskarżyć Amerykanów bawiących się na imprezach z okazji 4 lipca, że są KKK albo „neonaziolami”. Krytycy wyzyskują fakt, że ramy organizacyjne imprezy stworzyła i obsługuje narodówka w ramach inicjatywy oddolnej. Dlaczego? Bo nikt inny się nie pofatygował zadbać o święto niepodległości ponad 10 lat temu podczas niesławnych rządów PO. To wystarczy, żeby na Zachodzie wszystkich o faszyzm oskarżać.

Na początku trochę historii. W okresie międzywojennym 11 listopada było świętem państwowym. Komuniści zakazali go po 1944 r. Dopiero ponad 30 lat potem otwarcie zakaz ośmielił się złamać Andrzej Czuma, szef dysydenckiego Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela (ROPCiO). Stawiło się na uroczystość kilkaset osób, które potem komuna prześladowała. Notabene wśród uczestników był też i Bronisław Komorowski, przyszły liberalny prezydent.  

Po 1989 r. 11 listopada powrócił jako oficjalne święto. Postkomuniści i ich liberalni sojusznicy świętowali je pro forma. Ci pierwsi chcieli się zalegitimizować, bowiem do niedawna obchodzili bolszewicki rok 1917 jako swoje święto. Ale wnet dyktat Moskwy zmienili na ukazy Brukseli. Doszlusowali wtedy do liberałów. Tymczasem zaś   liberałowie wierzyli, że – jak to uprzejmie raczył ująć Donald Tusk – „polskość to nienormalność”, a więc zajęli się oddawaniem świeżo odzyskanej suwerenności Unii Europejskiej. W związku z tym programowo odrzucali niepodległość, chociaż publicznie bawili się w 11 listopada. 

Po 2004 r. oficjalną roszadę kontynuuwano. Tymczasem PiS chciał mieć ciastko i zjeść ciastko. Z jednej strony popierał wejście do UE. A z drugiej targował się, aby utrzymać jak najwięcej suwerenności. Jednocześnie PiS uczestniczył zarówno jako koalicja, jak i opozycja w państwowych uroczystościach święta niepodległości. A po zwycięstwie wyborczym 2015 r. po prostu przejął pałeczkę również w kwestii świętowania niepodległości.

Dla opozycji pozaparlamentarnej wszystko to jawiło się jako hipokryzja. Szczególnie dopiekały jej rządy PO, chociaż psioczy też i na PiS.  Za panowania liberałów powstała więc próżnia. Małolaci z narodówki wskoczyli, aby ją wypełnić alternatywą dla oficjalnych obchodów. Tak powstał Marsz Niepodległości. Na jego czele stanął ad hoc komitet wolontariuszy. Większość członków komitetu to działacze Młodzieży Wszechpolskiej i Obozu Narodowo-Radykalnego. Komitet zajmuje się koordynacją imprezy, ale jej nie kontroluje. 

Szczególnie nie panuje nad 95 procentami ludzi, którzy się na marszu pojawiają co 11 listopada. Ten wielki tłum nie jest partyjną bojówką. To Polacy, którzy spontanicznie, oddolnie chcą świętować niezależność swego kraju. Komitet zabezpiecza marsz programowo i logistycznie. Dba o służby porządkowe i medyczne oraz temu podobne sprawy. Każdy z uczestników marszu jest odpowiedzialny za siebie. A w to wchodzą rozmaitości takie jak plakaty, flagi, hasła i tym podobne. W rezultacie mamy wielki eklektyzm. Rodziny z wózkami, piękne dziewczyny i kombatanci z II wojny światowej mieszają się ze związkowcami, kibolami, harcerzami i rekonstruktorami historycznymi, na przykład elewami uczelni wojskowych ubranymi w mundury z czasów Księstwa Warszawskiego. 

Do tłumu liczącego dziesiątki tysięcy ludzi dość łatwo przenikały garstki marginesu, a w tym i rasiści czy antysemici. Ze swoimi banerami i hasłami. Większość świętujących jednak nie była w stanie ich dostrzec. A służby porządkowe nie zawsze potrafiły zareagować na czas. Problem ten wynikał ze zdecentralizowanego charakteru imprezy. Do tego dochodziły zadymy z policją, które magicznie ustały w 2015 r., gdy zmienił się rząd i liberalna doktryna niszczenia Marszu Niepodległości padła wraz z nim. Jedno się tylko nie zmieniło: lewicowe media stale pieją na tę samą nutę o rzekomym faszyzmie. 

Wpływa to fatalnie na obraz Polski na świecie. Tego narodówka wydaje się nie pojmować, czy może łacniej: nie przyjmować do wiadomości. I to było główną przyczyną nieudolnych prób przejęcia marszu niepodległości przez czynniki oficjalne, szczególnie przez prezydenta Andrzeja Dudę. Nie udało się. 
Marsz niepodległości będzie trwał i będzie wywoływać entuzjazm oraz inspirować polskich patriotów tak długo, jak pozostanie imprezą oddolną i społeczną. Próba ujmowania spotaniczności w karby państwowe skończy się zadymami z radykalnymi narodowcami i końcem entuzjazmu zwykłych polskich patriotów. 

Państwowe obchody powinny toczyć się równolegle do imprezy spontanicznej. Jeśli przedstawiciele władzy chcą, mogą się przyłączyć do marszu organizowanego przez komitet zdominowany przez narodówkę. Ale narodówka musi wyjść z piaskownicy i sklepać miskę rasistom, antifie i innym lewakom, którzy chcą całemu Marszowi Niepodległości przyprawić faszystowską gębę. Jednym słowem, jak narodówka chce utrzymać komitet organizujący, to musi wziąść odpowiedzialność za wszystko. Tak, by mucha nie siadała. I wtedy niech liberalne media sobie szczekają, ile wlezie, bo zrobią to nawet, jeśli nie będzie się do czego przyczepić. Ale sumienie będzie czyste. Tak przykazuje Bóg, Honor, Ojczyzna.

Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 14 listopada 2018

Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (47/2018) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.


 

Polecane
Emerytury
Stażowe