Stocznia Gdańska. Co słychać w kolebce Solidarności?

Dla większości Polaków zawsze będzie symbolem oporu wobec komunistycznej represji. Wielokrotnie zwiastowano jej upadek; mimo to wciąż funkcjonuje, a wielu ludzi pracuje bez wytchnienia, by zapisać w jej historii nowy rozdział. Czy sędziwa Stocznia Gdańska znajdzie dla siebie godne miejsce we współczesnym przemyśle? - pisze na łamach "TS" Robert Wąsik.
 Stocznia Gdańska. Co słychać w kolebce Solidarności?
/ Fot. A. Chojnacki
Czytaj więcej na ten temat: Roman Gałęzewski [stoczniowa "S"]: Stocznia Gdańska musi być wybudowana na zupełnie nowych zasadach

Niegdyś była Stocznią im. Lenina. Jedna z największych polskich stoczni, zlokalizowana w Gdańsku na lewym brzegu Martwej Wisły i na Ostrowiu. Kolebka Solidarności. Właśnie tam narodził się pierwszy niezależny, samorządny związek zawodowy, właśnie tam zamordowano trzech stoczniowców – ofiary wydarzeń z grudnia 1970 roku. Na jej terenie podpisano Porozumienia Sierpniowe. Ponad 20 lat temu padła ofiarą wolności, o którą tak zaciekle walczyła – bezlitosna kapitalistyczna konkurencja doprowadziła ją do upadku. Produkcja wtedy nie została jednak przerwana, a mimo wielu zakrętów, zawirowań i trudnych chwil, Stocznia funkcjonuje do dziś. I wszystko wskazuje na to, że niebawem w jej bogatej historii będzie można zapisać kolejny, nowy rozdział. 

W prywatnych rękach
Po upadku komunizmu w Polsce Stocznia Gdańska stanęła przed zupełnie nową sytuacją. Skończyła się gospodarka planowana z góry, polityczne i ekonomiczne uzależnienie od ZSRR, a ceny statków nie były już ustalane centralnie. Przestawienie gospodarki na zasady wolnorynkowe drastycznie zmieniło sytuację zakładu, dotychczas funkcjonującego w oparciu o tanie kredyty operacyjne. Utrata dotychczasowych rynków zbytu, brak finansowania, technologiczne zapóźnienie wobec rywali w Europie i Azji – przyczyn lawinowo rosnącego zadłużenia można wymienić wiele. Brak pomysłu na wyjście z kryzysu spowodował, że w 1996 roku upadek legendarnej Stoczni stał się faktem – Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy ogłosiło upadłość spółki. Spowodowało to odejście wielu doświadczonych pracowników, jednak produkcja statków nie została przerwana. Dwa lata później właścicielem 100 procent akcji Stoczni Gdańskiej została Stocznia Gdynia. Kolebka „S” wciąż jednak borykała się z dużymi problemami ekonomicznymi, dlatego w listopadzie 2007 roku zakład został sprywatyzowany. Głównym udziałowcem Stoczni stała się spółka Gdańsk Shipyard Group należąca do Siergieja Taruty, który zapewniał, że powstanie w tym miejscu nowoczesna, konkurencyjna stocznia. Czy ukraiński oligarcha, który dzierży większościowe udziały w spółce po dziś dzień, spełnił swoje obietnice?

„Stocznia wciąż oddycha komuną”
– Stoczniowcem jestem, odkąd zacząłem pracę. To już ponad 10 lat, więc parę stoczni w tym czasie zwiedziłem. Teraz pracuję w miarę dobrych warunkach – opowiada w rozmowie z „TS” Pan Marek, monter wyposażenia okrętowego. – W Stoczni Gdańskiej pracowałem w ubiegłym roku, ale nie wytrzymałem zbyt długo. Około cztery miesiące. Nowi pracownicy, którzy tam przychodzą jak ja, raczej szybko się zwijają. Bo jak ktoś pracował w innych firmach i wie, jak to wygląda gdzieś indziej, długo tam miejsca nie zagrzeje – twierdzi. – Tam są starzy pracownicy, którzy pracują od początku istnienia tej stoczni i oni są tam zakorzenieni. Starych drzew się nie przesadza. Oni pracują, bo pracowali tam całe życie i tego się trzymają. Ogólnie jest dziwnie tam w środku, to miejsce żyje swoim życiem – powiedział. – Z zewnątrz, na rozmowach, wygląda wszystko bardzo fajnie. Ale rzeczywistość, niestety... zupełnie inna. Tam jest klimat, który był w latach 70., 80. i to cały czas jest, tam się nic nie zmieniło od tamtej pory. Mówię o sprzęcie, o podejściu ludzi, to miejsce wciąż oddycha komuną. Widać to, jak się wchodzi. Bije po oczach. 

Zakład jest przestarzały 
– Stocznia kiedyś budowała statki, była jednym z głównych producentów w Polsce – wspomina nasz rozmówca. – A teraz zajmują się głównie wieżami wiatrowymi, ale nie ma tego jakoś mega wiele. Dodatkowo spółki niezależne od stoczni zlecają budowę części do statków, więc z tego także się utrzymują. Samych okrętów stocznia obecnie nie produkuje – informuje Pan Marek. W jego opinii zakład jest po prostu przestarzały. – Jeśli chodzi o linię produkcyjną tych wież wiatrowych, to faktycznie są tam nowe maszyny. Ale poza tym za dużo nie zostało zrobione. Hala jest wielka, jedna z największych, jak nie największa w Europie. Ale są dziury w dachu, woda leci, także jakichś inwestycji wielkich tam nikt nie zrobił – dodaje. A jak ocenia Stocznię z punktu widzenia pracownika? – Zatrudnienie na umowie o pracę jest, ale jeśli chodzi o zarobki... słabo, kiedyś naprawdę było lepiej. Nie ma nawet średniej krajowej. Ale problemów z wypłatą nigdy nie miałem, pieniądze zawsze docierały bez problemu. Nie wiem jak jest teraz, w jakiej są sytuacji, ale jak stocznia upadała, to wiem, że wtedy były problemy z pieniędzmi, duże problemy. Takie rzeczy jak warunki BHP, odzież robocza, stopery, z tym akurat w porządku. Problemem są natomiast koszmarne warunki sanitarne, jest to masakra po prostu. Łazienki, prysznice, szatnie, stan jest tragiczny, momentami strach wchodzić. To przede wszystkim było przyczyną mojego odejścia – powiedział. – Dodatkowo nie dostałem się tam, gdzie chciałem iść. Miałem robić wieże wiatrowe, a przydzielono mnie do budowania elementów do platformy, takie bardziej kadłubowe rzeczy. Ciężka praca, dużo cięższa niż to, co miało być. Jako nowy pracownik nie miałem nic do powiedzenia, nie było szansy się stamtąd wybić – podsumował.

Brak konsekwencji, trochę pech…
Tajemnicą poliszynela jest fakt, że Stocznia od lat ma poważne problemy ekonomiczne. Zamiast rozwoju można obserwować wygaszanie działalności, zamiast zysków – straty. Dzieje się to w czasach, w których panuje ożywienie na rynku stoczniowym. Czego zatem zabrakło ukraińskiemu inwestorowi, aby postawić Stocznię na nogi? 

– Konsekwencji. Konsekwencji, ale mieli też trochę pecha – odpowiada Roman Gałęzewski, przewodniczący stoczniowej „S”. – Na początku Ukraińcy mówili, że będą się trzymali tylko trzech produktów finalnych, bo to jest rozsądne: wieże, konstrukcje stalowe i statki. Jednak gdy przemysł okrętowy był w kryzysie, zarządca, zamiast utrzymywać go na poziomie minimalnym, ale utrzymywać, praktycznie z niego zrezygnował. Postawiono tylko na wiatrowe wieże. A proszę mi wskazać najlepsze zakłady, które opierają swoją produkcję na jednym, może dwóch odbiorcach? Nie ma takiej możliwości. Po jakimś czasie skupujący produkt dojdą do wniosku, że skoro są monopolistami, mogą zmusić producenta do obniżenia cen. I to się właśnie stało – opowiada przewodniczący. – A zakład został tak przerobiony, że był uzależniony od trzech klientów. Tymczasem oni mieli dostawców gdzieś indziej, więc mogli sobie pozwolić na wywieranie presji na stocznię. Ponadto nie inwestowano regularnie w odnawianie urządzeń, co poskutkowało spadkiem wydajności. Co prawda urządzenia, których używamy, nie są stare, to jednak technologicznie nie nadążamy za Zachodem. A przecież działamy i konkurujemy na tym samym na rynku: światowym – twierdzi Gałęzewski. Dodał, że w takim biznesie fundamentalna jest umiejętność odpowiedniego zareagowania na zmieniające się warunki światowe. – Gdy jeden z produktów przestaje być opłacalny, to się wprowadza kolejny. Tak się dzieje w nowoczesnych firmach: produkcja jest utrzymywana do poziomu opłacalności na jakiejś marży określonej dla danego działu. A później już zmienia się produkty – robią to inne przedsiębiorstwa, które zadowalają się mniejszą marżą – podsumował.

Nowy rozdział
Prawda jest jednak taka, że gdyby stocznia nie trafiła w ręce ukraińskiego inwestora, w ogóle by jej dzisiaj nie było. I choć ilość zakrętów, jakie w swej historii pokonała kolebka Solidarności, jest imponująca, dzisiaj znów wróciliśmy do punktu wyjścia – Stoczni zajrzało w oczy widmo upadłości, a do przetrwania konieczna jest pomoc z zewnątrz. Tutaj z pomocą przychodzi skarb państwa, gdyż rząd Prawa i Sprawiedliwości jako jeden z celów postawił sobie odbudowę polskiego przemysłu stoczniowego, a premierowi Mateuszowi Morawieckiemu „sprawy gdańskiej Stoczni leżą głęboko na sercu”. Agencja Rozwoju Przemysłu usiłuje odzyskać nad zakładem kontrolę operacyjną już ponad rok. I choć nikt nie odważy się powiedzieć tego głośno, wszystko wskazuje na to, że intensywne negocjacje w sprawie przejęcia przez państwową spółkę Stoczni Gdańsk i GSG Towers są coraz bliżej szczęśliwego końca...



#REKLAMA_POZIOMA#

 

POLECANE
43 lata temu w kopalni „Piast” miał miejsce najdłuższy podziemny strajk w powojennej historii górnictwa tylko u nas
43 lata temu w kopalni „Piast” miał miejsce najdłuższy podziemny strajk w powojennej historii górnictwa

43 lata temu w kopalni „Piast” w Tychach-Bieruniu Nowym miał miejsce najdłuższy podziemny strajk w powojennej historii górnictwa. Był na miarę naszych największych zrywów narodowych – można śmiało powiedzieć. Strajk przeciw Jaruzelskiemu i jego wojskowej juncie, która wypowiedziała wojnę narodowi.

Festiwal postpornografii: Projekt współfinansowany przez miasto stołeczne Warszawa gorące
Festiwal "postpornografii": "Projekt współfinansowany przez miasto stołeczne Warszawa"

Kilka miesięcy temu w Warszawie odbył się tzw. POST P_RN ART FEST, impreza podczas której pokazywano filmy, jak twierdzą organizatorzy "post" - pornograficzne. Co ciekawe na materiałach organizatorów widnieje adnotacja "projekt współfinansuje miasto stołeczne Warszawa".

Ziobro zapytany o Romanowskiego: To nie jest normalny kraj. Popieram jego działania gorące
Ziobro zapytany o Romanowskiego: To nie jest normalny kraj. Popieram jego działania

- To nie jest normalny kraj, w którym władza wykonawcza blokuje działanie organów sądów i to najważniejszych sądów w państwie. Pan minister podjął sam taką decyzję, ale w pełni ją rozumiem i popieram jego działania - skomentował ostatnie działania posła Marcina Romanowskiego były szef resortu sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.

Powstanie kancelaria, która ma pomagać ofiarom bezprawia rządzących. Będziemy oferowali pełną poufność Wiadomości
Powstanie kancelaria, która ma pomagać ofiarom bezprawia rządzących. "Będziemy oferowali pełną poufność"

Posłowie PiS, Krzysztof Szczucki i Paweł Jabłoński, zakładają kancelarię prawną wspierającą ofiary bezprawia rządzących.

Ten młody Polak ma 16 lat. Kiedy miał 15 stworzył program rozpoznający emocje gorące
Ten młody Polak ma 16 lat. Kiedy miał 15 stworzył program rozpoznający emocje

Józef Mudrak ma 16 lat. Zbudował historię, która warta jest przed świętami chwili Waszej uwagi. Jest wyjątkowa.

Tragedia pod Warszawą. Nie żyje mężczyzna zaatakowany przez byka Wiadomości
Tragedia pod Warszawą. Nie żyje mężczyzna zaatakowany przez byka

Byk zaatakował 70-latka w miejscowości Rudnik (gm. Osieck). Niestety, mężczyzna nie przeżył ataku zwierzęcia.

Szymon Hołownia wygwizdany podczas obchodów rocznicy Powstania Wielkopolskiego Wiadomości
Szymon Hołownia wygwizdany podczas obchodów rocznicy Powstania Wielkopolskiego

Pamięć bohaterów powstania wielkopolskiego uczcili w piątek w Poznaniu uczestnicy głównych uroczystości z okazji 106. rocznicy wybuchu zrywu. Internauci zwrócili jednak uwagę na moment zaproszenia marszałka Sejmu na scenę: został wygwizdany przez uczestników obchodów.

Co dalej z TVN? Strach jest od dłuższego czasu. Ludzie się boją Wiadomości
Co dalej z TVN? "Strach jest od dłuższego czasu. Ludzie się boją"

Pracownicy TVN obawiają się przyszłości stacji - informuje serwis Wirtualne Media.

To koniec. Monika Olejnik: Chciałam się z wami pożegnać gorące
To koniec. Monika Olejnik: "Chciałam się z wami pożegnać"

Gwiazda TVN i TVN24 Monika Olejnik od lat pisała felieton w Gazecie Wyborczej. Na tym jednak koniec.

Kłopoty Lechii Gdańsk. Jest decyzja PZPN Wiadomości
Kłopoty Lechii Gdańsk. Jest decyzja PZPN

Komisja ds. Licencji Klubowych PZPN po analizie nadesłanych w ramach rozszerzonego nadzoru finansowego dokumentów stwierdziła, że grająca w ekstraklasie Lechia Gdańsk oraz pierwszoligowa Kotwica Kołobrzeg nie wywiązują się z nałożonych w ramach tego nadzoru obowiązków.

REKLAMA

Stocznia Gdańska. Co słychać w kolebce Solidarności?

Dla większości Polaków zawsze będzie symbolem oporu wobec komunistycznej represji. Wielokrotnie zwiastowano jej upadek; mimo to wciąż funkcjonuje, a wielu ludzi pracuje bez wytchnienia, by zapisać w jej historii nowy rozdział. Czy sędziwa Stocznia Gdańska znajdzie dla siebie godne miejsce we współczesnym przemyśle? - pisze na łamach "TS" Robert Wąsik.
 Stocznia Gdańska. Co słychać w kolebce Solidarności?
/ Fot. A. Chojnacki
Czytaj więcej na ten temat: Roman Gałęzewski [stoczniowa "S"]: Stocznia Gdańska musi być wybudowana na zupełnie nowych zasadach

Niegdyś była Stocznią im. Lenina. Jedna z największych polskich stoczni, zlokalizowana w Gdańsku na lewym brzegu Martwej Wisły i na Ostrowiu. Kolebka Solidarności. Właśnie tam narodził się pierwszy niezależny, samorządny związek zawodowy, właśnie tam zamordowano trzech stoczniowców – ofiary wydarzeń z grudnia 1970 roku. Na jej terenie podpisano Porozumienia Sierpniowe. Ponad 20 lat temu padła ofiarą wolności, o którą tak zaciekle walczyła – bezlitosna kapitalistyczna konkurencja doprowadziła ją do upadku. Produkcja wtedy nie została jednak przerwana, a mimo wielu zakrętów, zawirowań i trudnych chwil, Stocznia funkcjonuje do dziś. I wszystko wskazuje na to, że niebawem w jej bogatej historii będzie można zapisać kolejny, nowy rozdział. 

W prywatnych rękach
Po upadku komunizmu w Polsce Stocznia Gdańska stanęła przed zupełnie nową sytuacją. Skończyła się gospodarka planowana z góry, polityczne i ekonomiczne uzależnienie od ZSRR, a ceny statków nie były już ustalane centralnie. Przestawienie gospodarki na zasady wolnorynkowe drastycznie zmieniło sytuację zakładu, dotychczas funkcjonującego w oparciu o tanie kredyty operacyjne. Utrata dotychczasowych rynków zbytu, brak finansowania, technologiczne zapóźnienie wobec rywali w Europie i Azji – przyczyn lawinowo rosnącego zadłużenia można wymienić wiele. Brak pomysłu na wyjście z kryzysu spowodował, że w 1996 roku upadek legendarnej Stoczni stał się faktem – Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy ogłosiło upadłość spółki. Spowodowało to odejście wielu doświadczonych pracowników, jednak produkcja statków nie została przerwana. Dwa lata później właścicielem 100 procent akcji Stoczni Gdańskiej została Stocznia Gdynia. Kolebka „S” wciąż jednak borykała się z dużymi problemami ekonomicznymi, dlatego w listopadzie 2007 roku zakład został sprywatyzowany. Głównym udziałowcem Stoczni stała się spółka Gdańsk Shipyard Group należąca do Siergieja Taruty, który zapewniał, że powstanie w tym miejscu nowoczesna, konkurencyjna stocznia. Czy ukraiński oligarcha, który dzierży większościowe udziały w spółce po dziś dzień, spełnił swoje obietnice?

„Stocznia wciąż oddycha komuną”
– Stoczniowcem jestem, odkąd zacząłem pracę. To już ponad 10 lat, więc parę stoczni w tym czasie zwiedziłem. Teraz pracuję w miarę dobrych warunkach – opowiada w rozmowie z „TS” Pan Marek, monter wyposażenia okrętowego. – W Stoczni Gdańskiej pracowałem w ubiegłym roku, ale nie wytrzymałem zbyt długo. Około cztery miesiące. Nowi pracownicy, którzy tam przychodzą jak ja, raczej szybko się zwijają. Bo jak ktoś pracował w innych firmach i wie, jak to wygląda gdzieś indziej, długo tam miejsca nie zagrzeje – twierdzi. – Tam są starzy pracownicy, którzy pracują od początku istnienia tej stoczni i oni są tam zakorzenieni. Starych drzew się nie przesadza. Oni pracują, bo pracowali tam całe życie i tego się trzymają. Ogólnie jest dziwnie tam w środku, to miejsce żyje swoim życiem – powiedział. – Z zewnątrz, na rozmowach, wygląda wszystko bardzo fajnie. Ale rzeczywistość, niestety... zupełnie inna. Tam jest klimat, który był w latach 70., 80. i to cały czas jest, tam się nic nie zmieniło od tamtej pory. Mówię o sprzęcie, o podejściu ludzi, to miejsce wciąż oddycha komuną. Widać to, jak się wchodzi. Bije po oczach. 

Zakład jest przestarzały 
– Stocznia kiedyś budowała statki, była jednym z głównych producentów w Polsce – wspomina nasz rozmówca. – A teraz zajmują się głównie wieżami wiatrowymi, ale nie ma tego jakoś mega wiele. Dodatkowo spółki niezależne od stoczni zlecają budowę części do statków, więc z tego także się utrzymują. Samych okrętów stocznia obecnie nie produkuje – informuje Pan Marek. W jego opinii zakład jest po prostu przestarzały. – Jeśli chodzi o linię produkcyjną tych wież wiatrowych, to faktycznie są tam nowe maszyny. Ale poza tym za dużo nie zostało zrobione. Hala jest wielka, jedna z największych, jak nie największa w Europie. Ale są dziury w dachu, woda leci, także jakichś inwestycji wielkich tam nikt nie zrobił – dodaje. A jak ocenia Stocznię z punktu widzenia pracownika? – Zatrudnienie na umowie o pracę jest, ale jeśli chodzi o zarobki... słabo, kiedyś naprawdę było lepiej. Nie ma nawet średniej krajowej. Ale problemów z wypłatą nigdy nie miałem, pieniądze zawsze docierały bez problemu. Nie wiem jak jest teraz, w jakiej są sytuacji, ale jak stocznia upadała, to wiem, że wtedy były problemy z pieniędzmi, duże problemy. Takie rzeczy jak warunki BHP, odzież robocza, stopery, z tym akurat w porządku. Problemem są natomiast koszmarne warunki sanitarne, jest to masakra po prostu. Łazienki, prysznice, szatnie, stan jest tragiczny, momentami strach wchodzić. To przede wszystkim było przyczyną mojego odejścia – powiedział. – Dodatkowo nie dostałem się tam, gdzie chciałem iść. Miałem robić wieże wiatrowe, a przydzielono mnie do budowania elementów do platformy, takie bardziej kadłubowe rzeczy. Ciężka praca, dużo cięższa niż to, co miało być. Jako nowy pracownik nie miałem nic do powiedzenia, nie było szansy się stamtąd wybić – podsumował.

Brak konsekwencji, trochę pech…
Tajemnicą poliszynela jest fakt, że Stocznia od lat ma poważne problemy ekonomiczne. Zamiast rozwoju można obserwować wygaszanie działalności, zamiast zysków – straty. Dzieje się to w czasach, w których panuje ożywienie na rynku stoczniowym. Czego zatem zabrakło ukraińskiemu inwestorowi, aby postawić Stocznię na nogi? 

– Konsekwencji. Konsekwencji, ale mieli też trochę pecha – odpowiada Roman Gałęzewski, przewodniczący stoczniowej „S”. – Na początku Ukraińcy mówili, że będą się trzymali tylko trzech produktów finalnych, bo to jest rozsądne: wieże, konstrukcje stalowe i statki. Jednak gdy przemysł okrętowy był w kryzysie, zarządca, zamiast utrzymywać go na poziomie minimalnym, ale utrzymywać, praktycznie z niego zrezygnował. Postawiono tylko na wiatrowe wieże. A proszę mi wskazać najlepsze zakłady, które opierają swoją produkcję na jednym, może dwóch odbiorcach? Nie ma takiej możliwości. Po jakimś czasie skupujący produkt dojdą do wniosku, że skoro są monopolistami, mogą zmusić producenta do obniżenia cen. I to się właśnie stało – opowiada przewodniczący. – A zakład został tak przerobiony, że był uzależniony od trzech klientów. Tymczasem oni mieli dostawców gdzieś indziej, więc mogli sobie pozwolić na wywieranie presji na stocznię. Ponadto nie inwestowano regularnie w odnawianie urządzeń, co poskutkowało spadkiem wydajności. Co prawda urządzenia, których używamy, nie są stare, to jednak technologicznie nie nadążamy za Zachodem. A przecież działamy i konkurujemy na tym samym na rynku: światowym – twierdzi Gałęzewski. Dodał, że w takim biznesie fundamentalna jest umiejętność odpowiedniego zareagowania na zmieniające się warunki światowe. – Gdy jeden z produktów przestaje być opłacalny, to się wprowadza kolejny. Tak się dzieje w nowoczesnych firmach: produkcja jest utrzymywana do poziomu opłacalności na jakiejś marży określonej dla danego działu. A później już zmienia się produkty – robią to inne przedsiębiorstwa, które zadowalają się mniejszą marżą – podsumował.

Nowy rozdział
Prawda jest jednak taka, że gdyby stocznia nie trafiła w ręce ukraińskiego inwestora, w ogóle by jej dzisiaj nie było. I choć ilość zakrętów, jakie w swej historii pokonała kolebka Solidarności, jest imponująca, dzisiaj znów wróciliśmy do punktu wyjścia – Stoczni zajrzało w oczy widmo upadłości, a do przetrwania konieczna jest pomoc z zewnątrz. Tutaj z pomocą przychodzi skarb państwa, gdyż rząd Prawa i Sprawiedliwości jako jeden z celów postawił sobie odbudowę polskiego przemysłu stoczniowego, a premierowi Mateuszowi Morawieckiemu „sprawy gdańskiej Stoczni leżą głęboko na sercu”. Agencja Rozwoju Przemysłu usiłuje odzyskać nad zakładem kontrolę operacyjną już ponad rok. I choć nikt nie odważy się powiedzieć tego głośno, wszystko wskazuje na to, że intensywne negocjacje w sprawie przejęcia przez państwową spółkę Stoczni Gdańsk i GSG Towers są coraz bliżej szczęśliwego końca...



#REKLAMA_POZIOMA#


 

Polecane
Emerytury
Stażowe