Nasze zmartwychwstania: Polski kloszard, który podbił Hollywood

Czekałem na śmierć i powoli przechodziłem w stan cuchnącej wegetacji. Z pomocą niespodziewanie przyszedł mi Chrystus.
 Nasze zmartwychwstania: Polski kloszard, który podbił Hollywood
/ Wikipedia domena publiczna
Romuald Kłos urodził się w 1956 roku w Warszawie. Matka pochodziła z katolickiej rodziny, lecz ojciec był wojującym z Kościołem ateistą. Idąc w ślady ojca, nie wierzył w Boga. Uważał, że człowiek wierzący jest wręcz śmieszny i słaby. Gdyby nie babcia ze strony mamy, pewnie nigdy by go nie ochrzczono, ale to był jego ostatni kontakt z Kościołem. Nie potrzebował Boga, bo przecież był człowiekiem sukcesu. W szkole dobrze się uczył, odnosił sukcesy w sporcie, dostał się na upragnione studia architektoniczne. Jak sam o sobie mówi, był nowoczesnym wolnomyślicielem z PRL. W akademiku poznał swoją przyszłą żonę, z którą wkrótce wziął ślub.
 
Władca życia
Ich życie było prawdziwą sielanką: ona była piękna i mądra, mieli córkę, dobrze wyposażone mieszkanie, dwa samochody i coraz lepiej prosperujący własny zakład samochodowy, w którym zatrudnionych było kilku pracowników. Romuald czuł, że ma pełną kontrolę nad swoim życiem. Nie zauważył, kiedy jego małżeństwo zaczęło się rozsypywać. Przełom nastąpił po dziesięciu latach, kiedy jego żona wraz z córką wybrały się na wycieczkę do Kanady i już nie wróciły do Polski. Romuald zaczął organizować wylot zza ocean, aby do nich dołączyć. Otrzymanie paszportu graniczyło z cudem. W 1987 roku na jego drodze stanął „życzliwy” urzędnik biura przepustek, który za jedyne milion złotych obiecał pomoc. Romuald sprzedał wszystko: mieszkanie, samochody, a nawet zakład. Uzbierał tylko 700 tys. zł. Urzędnik zgodził się dać 300 tys. na kredyt. Romuald dostał paszport i kartę przekroczenia granicy, którą dostawało się przy wyjeździe i należało zwrócić po powrocie do kraju. Do Kanady musiał udać się przez któreś z zachodnioeuropejskich miast. Wybrał Rzym. Jego radość nie trwała jednak długo. Już na lotnisku w stolicy Włoch zatrzymano go i zawrócono do Polski. Został bez mieszkania, pracy i pieniędzy, z długiem u urzędnika. Jedyne co miał, to determinacja – wiedział, że musi dotrzeć do Rzymu. Do Wiecznego Miasta dotarł po tygodniu marszu, podróży stopem, przypadkowymi pociągami. Na miejscu okazało się, że na wizę do Kanady musi poczekać trzy lata. Mimo tak wielu przeciwności losu wciąż towarzyszyło mu szczęście. Nie musiał jak inni przybysze z Europy Wschodniej stać na skrzyżowaniach, by myć szyby samochodów. Zawsze znajdował dobrą pracę. W końcu poleciał do Kanady, gdzie spędził 1,5 roku. Niestety rodzina, do której jechał, już nie istniała. Żona, z którą rozwiódł się, by odsunąć podejrzenia polskich władz, że zamierza zostać w Kanadzie na stałe, ponownie wyszła za mąż. Jego ukochana córka miała już nowe rodzeństwo. W Kanadzie nie było dla niego miejsca, w Polsce był spalony, dlatego postanowił wrócić do Rzymu.
 
#NOWA_STRONA#
 
Byle umrzeć
We włoskiej stolicy zaczął układać sobie życie na nowo: poznał kobietę pochodzącą z rodziny książęcej, miał dobrą pracę, szybki samochód i luksusowe mieszkanie. Poprzednie doświadczenia niczego go nie nauczyły. Zachłyśnięty wspaniałym życiem znów nie zauważył, że rozsypuje mu się związek z kobietą, którą kochał. Coraz częstsze awantury zaczął zapijać alkoholem, który stał się jego lekarstwem. W końcu ukochana wyrzuciła go z domu. Stracił pracę. Została mu tylko ulica. Jego głównym zajęciem było szukanie miejsca, gdzie może się przespać i okazji do wypicia alkoholu. Najczęściej spał od gołym niebem na śmierdzących, brudnych kartonach. Szczytem marzeń był bezdeszczowy dzień i szansa na przespanie się na łóżku obok śmietnika. Z człowieka, który miał wszystko, stał się jednym z tysięcy kloszardów kręcących się bez celu po Rzymie. Brudny, śmierdzący, na ciągłym głodzie alkoholowym, wałęsał się to tu, to tam. Czekał na śmierć i powoli przechodził w stan cuchnącej wegetacji. Pragnienie śmierci było bardzo silne, przecież społecznie już był martwy, a fizycznie czuł się coraz gorzej. Każdego wieczoru zasypiał z nadzieją, że już się nie obudzi.
 
#NOWA_STRONA#
 
Jezus cię kocha!
Pewnego razu, kiedy był pochłonięty poszukiwaniem odpowiedniej ławki do spania, podeszła do niego Polka o imieniu Jadwiga i bez obrzydzenia, lecz ze szczerością powiedziała „Jezus cię kocha”. Jej słowa nie zrobiły na nim wtedy wrażenia, bo przecież Chrystus dla niego nie istniał. Celem bezdomnego Polaka było wówczas znalezienie ławki i nic więcej. Rano świat był jakby inny: niebo wyraźnie błękitne, ludzie piękniejsi, zieleń liści intensywniejsza. On też czuł się lepiej i nic go nie bolało, a kiedy ujrzał swoje odbicie w sklepowej witrynie, w jego sercu niespodziewanie zrodziła się radość, że jest pięknym człowiekiem, bo… kocha go sam Bóg.
 
Tamtego poranka rozpoczęło się jego nowe życie. Z czasem okazało się, że kiedy Romuald tułał się po rzymskich uliczkach, gdy był na samym dnie, jego matka nieprzerwanie modliła się za niego. Modlitwą otaczała go także Wspólnota Odnowy w Duchu Świętym istniejąca przy jednej z polskich parafii w Rzymie, do której należała Jadwiga. Po trzech dniach od pamiętnego poranka kobieta ponownie stanęła na drodze Romualda. Zaproponowała mu pracę i mieszkanie. Mimo oporów zgodził się. Z czasem zaczął żyć Kościołem. Przygotował się do przyjęcia pierwszej komunii świętej i bierzmowania. Jego droga do Kościoła trwała 40 lat.
 
#NOWA_STRONA#
 
Ktoś mnie potrzebuje
Po nawróceniu z poczucia, że nikomu nie jest potrzebny, nic nie zostało. Jeździł wraz z ks. Andrzejem Duczkowskim na południe Włoch, gdzie kapłan organizował ośrodki dla przybyszów z Polski. Wielu z nich było bezdomnych. Romuald zachęcał ich do spowiedzi i uczestnictwa we mszach św. W końcu czuł, że jest komuś potrzebny. – Widziałem, jak ci brudni, samotni i śmierdzący mężczyźni po spowiedzi płaczą jak dzieci, że są to oczyszczające łzy – mówi.
 
Bóg wyleczył Romualda z alkoholizmu i innych dolegliwości. Dał mu nowe życie, w którym rozpalił żar gorliwej i szczerej wiary. Kiedyś w trakcie modlitwy poprosił Boga o wyznaczenie mu zadania. W odpowiedzi usłyszał „Myj codziennie zęby! ”. Nie zrozumiał jej.
 
#NOWA_STRONA#
 
Bądź wytrwałym
Czas mijał, wszystko układało się coraz lepiej. Niespodziewanie dla samego siebie zaczął grać w filmach, zdobywać nowych znajomych. Znów miał wszystko. Coraz częściej rezygnował z wyjazdów do bezdomnych. Płomień wiary stopniowo przygasał. Miał więcej nowych obowiązków i pomysłów na spędzanie czasu, a coraz mniej czasu na modlitwę i życie z Bogiem. Pewnego dnia, myjąc zęby, przypomniały mu się słowa „Myj codziennie zęby! ”. – Zrozumiałem, że to, o czym Bóg mówił przed laty, dotyczyło mojej wytrwałości. Zabrakło mi jej – wyznaje Romuald.
 
Ponownie zaczął powracać do Kościoła. Tym razem droga była znacznie trudniejsza. Wiele razy wystawiony był na próbę. Pewnego dnia w drodze na dworzec minął obojętnie żebrzącego chłopca. Usłyszał wówczas: „Wróć do niego”. Pytał w myślach: „Po co? ”. Ostatecznie wrócił i kupił chłopcu zimny napój, chwilę porozmawiał. Tamtego dnia zrozumiał, że Bóg chce od niego pełnej dyspozycyjności. Chłopca nigdy więcej nie spotkał.
 
#NOWA_STRONA#
Kloszard i Hollywood
Romuald Kłos grę w filmie „Pasja” Mela Gibsona traktuje jako wyzwanie i jednocześnie prezent od samego Boga. Przegapił termin castingu. Kiedy amerykański reżyser przeprowadzał końcowe przesłuchania, polski emigrant przybył na spotkanie. Tego dnia Gibson miał przyjąć tylko tych umówionych. On nie był, a w dodatku przyszedł z ulicy, miał nieprofesjonalne portfolio i jedno zdjęcie. Ku jego zdumieniu i radości sekretarka reżysera poinformowała go, że może zostać i poczekać. W poczekalni usiadł przy innym aktorze. Nawiązali dialog. Mężczyzna uważał, że modlitwa to „puste wołanie w chmury”. Mimo że Romuald przytaczał mu wiele przykładów ze swojego życia, nie dał się przekonać. Kiedy sekretarka przyszła i powiedziała, że jednak Gibson nie będzie miał dla niego czasu, nie wiedział, co ma zrobić. Przymknął oczy i w krótkiej modlitwie zapytał o to Boga. Jeszcze się modlił, kiedy sekretarka wróciła z informacją, że zostanie przesłuchany. Dostał rolę rzymskiego legionisty.

Izabela Kozłowska

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Tomasz Siemoniak zapowiada działania ws. likwidacji CBA. Mamy komentarz Piotra Kalety z ostatniej chwili
Tomasz Siemoniak zapowiada działania ws. likwidacji CBA. Mamy komentarz Piotra Kalety

- To aż strach pomyśleć, jak wiele rzeczy będzie trzeba odtworzyć, kiedy już ta banda nieudaczników odda władzę. CBA będzie musiało być odtworzone dokładnie w takiej formule jak teraz, bo będzie miało bardzo dużo pracy  - stwierdził poseł Prawa i Sprawiedliwości Piotr Kaleta w rozmowie z Tysol.pl.

Jest projekt ustawy ws. nowego podatku. Ma dotyczyć jednej grupy z ostatniej chwili
Jest projekt ustawy ws. nowego podatku. Ma dotyczyć jednej grupy

Lewica złożyła w piątek projekt ustawy, która ma zniechęcić tzw. flipperów do spekulacji nieruchomościami. Zakłada on m.in. podniesienie stawki podatku od sprzedaży mieszkań w krótkim czasie od ich zakupu. – To rozwiązania, które nie mają żadnych kosztów dla państwa – podkreśliła poseł Dorota Olko.

Weto prezydenta Dudy ws. tabletki dzień po. Prezydent wsłuchał się w głosy rodziców z ostatniej chwili
Weto prezydenta Dudy ws. tabletki "dzień po". "Prezydent wsłuchał się w głosy rodziców"

Gdyby przepisy dot. tabletki "dzień po" wróciły do Sejmu w odniesieniu do kobiet powyżej 18. roku życia, to decyzja prezydenta będzie inna - powiedziała prezydencka minister Małgorzata Paprocka, komentując prezydenckie weto nowelizacji Prawa farmaceutycznego.

Problem w Pałacu Buckingham. Dramatyczne doniesienia w sprawie księcia Williama z ostatniej chwili
Problem w Pałacu Buckingham. Dramatyczne doniesienia w sprawie księcia Williama

Księżna Kate, żona brytyjskiego następcy tronu, księcia Williama, poinformowała w piątek, że jej styczniowy pobyt w szpitalu i przebyta operacja jamy brzusznej, była związana z wykrytym u niej rakiem. Tabloid „In Touch” przekazał niepokojące informacje w sprawie księcia Williama.

Wypadek w Szczecinie: Czworo dzieci trafiło do szpitala z ostatniej chwili
Wypadek w Szczecinie: Czworo dzieci trafiło do szpitala

Czworo dzieci trafiło do szpitala po tym, jak grupę przedszkolaków podczas spaceru w Puszczy Bukowej przygniótł ok. pięciometrowy konar leżący na wzniesieniu. Jeden z chłopców i przedszkolanka nie wymagali hospitalizacji.

Tabletka dzień po. Jest weto prezydenta Dudy z ostatniej chwili
Tabletka "dzień po". Jest weto prezydenta Dudy

Prezydent RP Andrzej Duda, na podstawie art. 122 ust. 5 Konstytucji RP, zdecydował o skierowaniu nowelizacji Prawa farmaceutycznego do Sejmu RP z wnioskiem o ponowne rozpatrzenie ustawy (tzw. weto) - poinformowano na stronie internetowej Kancelarii Prezydenta RP.

Nie żyje znany polski dziennikarz. Miał 54 lata z ostatniej chwili
Nie żyje znany polski dziennikarz. Miał 54 lata

Nie żyje Marek Cender, który przez ponad 30 lat związany był z Polskim Radiem Kielce. Zajmował się sportem, a dokładnie piłką ręczną. Miał 54 lata.

Migranci zaatakowali patrol Straży Granicznej z ostatniej chwili
Migranci zaatakowali patrol Straży Granicznej

Straż Graniczna opublikowała nowe nagranie z granicy polsko-białoruskiej.

Morawiecki odpowiada Tuskowi: Wszedł Pan na ostatnią minutę z ostatniej chwili
Morawiecki odpowiada Tuskowi: "Wszedł Pan na ostatnią minutę"

Donald Tusk pochwalił się danymi z polskiej gospodarki przedstawionymi przez ministra finansów, Andrzeja Domańskiego. Jest odpowiedź Mateusza Morawieckiego.

Nie żyje polska mistrzyni świata. Miała zaledwie 20 lat z ostatniej chwili
Nie żyje polska mistrzyni świata. Miała zaledwie 20 lat

Nie żyje polska mistrzyni świata i Europy Wiktoria Sieczka. Utalentowana trójboistka siłowa miała zaledwie 20 lat.

REKLAMA

Nasze zmartwychwstania: Polski kloszard, który podbił Hollywood

Czekałem na śmierć i powoli przechodziłem w stan cuchnącej wegetacji. Z pomocą niespodziewanie przyszedł mi Chrystus.
 Nasze zmartwychwstania: Polski kloszard, który podbił Hollywood
/ Wikipedia domena publiczna
Romuald Kłos urodził się w 1956 roku w Warszawie. Matka pochodziła z katolickiej rodziny, lecz ojciec był wojującym z Kościołem ateistą. Idąc w ślady ojca, nie wierzył w Boga. Uważał, że człowiek wierzący jest wręcz śmieszny i słaby. Gdyby nie babcia ze strony mamy, pewnie nigdy by go nie ochrzczono, ale to był jego ostatni kontakt z Kościołem. Nie potrzebował Boga, bo przecież był człowiekiem sukcesu. W szkole dobrze się uczył, odnosił sukcesy w sporcie, dostał się na upragnione studia architektoniczne. Jak sam o sobie mówi, był nowoczesnym wolnomyślicielem z PRL. W akademiku poznał swoją przyszłą żonę, z którą wkrótce wziął ślub.
 
Władca życia
Ich życie było prawdziwą sielanką: ona była piękna i mądra, mieli córkę, dobrze wyposażone mieszkanie, dwa samochody i coraz lepiej prosperujący własny zakład samochodowy, w którym zatrudnionych było kilku pracowników. Romuald czuł, że ma pełną kontrolę nad swoim życiem. Nie zauważył, kiedy jego małżeństwo zaczęło się rozsypywać. Przełom nastąpił po dziesięciu latach, kiedy jego żona wraz z córką wybrały się na wycieczkę do Kanady i już nie wróciły do Polski. Romuald zaczął organizować wylot zza ocean, aby do nich dołączyć. Otrzymanie paszportu graniczyło z cudem. W 1987 roku na jego drodze stanął „życzliwy” urzędnik biura przepustek, który za jedyne milion złotych obiecał pomoc. Romuald sprzedał wszystko: mieszkanie, samochody, a nawet zakład. Uzbierał tylko 700 tys. zł. Urzędnik zgodził się dać 300 tys. na kredyt. Romuald dostał paszport i kartę przekroczenia granicy, którą dostawało się przy wyjeździe i należało zwrócić po powrocie do kraju. Do Kanady musiał udać się przez któreś z zachodnioeuropejskich miast. Wybrał Rzym. Jego radość nie trwała jednak długo. Już na lotnisku w stolicy Włoch zatrzymano go i zawrócono do Polski. Został bez mieszkania, pracy i pieniędzy, z długiem u urzędnika. Jedyne co miał, to determinacja – wiedział, że musi dotrzeć do Rzymu. Do Wiecznego Miasta dotarł po tygodniu marszu, podróży stopem, przypadkowymi pociągami. Na miejscu okazało się, że na wizę do Kanady musi poczekać trzy lata. Mimo tak wielu przeciwności losu wciąż towarzyszyło mu szczęście. Nie musiał jak inni przybysze z Europy Wschodniej stać na skrzyżowaniach, by myć szyby samochodów. Zawsze znajdował dobrą pracę. W końcu poleciał do Kanady, gdzie spędził 1,5 roku. Niestety rodzina, do której jechał, już nie istniała. Żona, z którą rozwiódł się, by odsunąć podejrzenia polskich władz, że zamierza zostać w Kanadzie na stałe, ponownie wyszła za mąż. Jego ukochana córka miała już nowe rodzeństwo. W Kanadzie nie było dla niego miejsca, w Polsce był spalony, dlatego postanowił wrócić do Rzymu.
 
#NOWA_STRONA#
 
Byle umrzeć
We włoskiej stolicy zaczął układać sobie życie na nowo: poznał kobietę pochodzącą z rodziny książęcej, miał dobrą pracę, szybki samochód i luksusowe mieszkanie. Poprzednie doświadczenia niczego go nie nauczyły. Zachłyśnięty wspaniałym życiem znów nie zauważył, że rozsypuje mu się związek z kobietą, którą kochał. Coraz częstsze awantury zaczął zapijać alkoholem, który stał się jego lekarstwem. W końcu ukochana wyrzuciła go z domu. Stracił pracę. Została mu tylko ulica. Jego głównym zajęciem było szukanie miejsca, gdzie może się przespać i okazji do wypicia alkoholu. Najczęściej spał od gołym niebem na śmierdzących, brudnych kartonach. Szczytem marzeń był bezdeszczowy dzień i szansa na przespanie się na łóżku obok śmietnika. Z człowieka, który miał wszystko, stał się jednym z tysięcy kloszardów kręcących się bez celu po Rzymie. Brudny, śmierdzący, na ciągłym głodzie alkoholowym, wałęsał się to tu, to tam. Czekał na śmierć i powoli przechodził w stan cuchnącej wegetacji. Pragnienie śmierci było bardzo silne, przecież społecznie już był martwy, a fizycznie czuł się coraz gorzej. Każdego wieczoru zasypiał z nadzieją, że już się nie obudzi.
 
#NOWA_STRONA#
 
Jezus cię kocha!
Pewnego razu, kiedy był pochłonięty poszukiwaniem odpowiedniej ławki do spania, podeszła do niego Polka o imieniu Jadwiga i bez obrzydzenia, lecz ze szczerością powiedziała „Jezus cię kocha”. Jej słowa nie zrobiły na nim wtedy wrażenia, bo przecież Chrystus dla niego nie istniał. Celem bezdomnego Polaka było wówczas znalezienie ławki i nic więcej. Rano świat był jakby inny: niebo wyraźnie błękitne, ludzie piękniejsi, zieleń liści intensywniejsza. On też czuł się lepiej i nic go nie bolało, a kiedy ujrzał swoje odbicie w sklepowej witrynie, w jego sercu niespodziewanie zrodziła się radość, że jest pięknym człowiekiem, bo… kocha go sam Bóg.
 
Tamtego poranka rozpoczęło się jego nowe życie. Z czasem okazało się, że kiedy Romuald tułał się po rzymskich uliczkach, gdy był na samym dnie, jego matka nieprzerwanie modliła się za niego. Modlitwą otaczała go także Wspólnota Odnowy w Duchu Świętym istniejąca przy jednej z polskich parafii w Rzymie, do której należała Jadwiga. Po trzech dniach od pamiętnego poranka kobieta ponownie stanęła na drodze Romualda. Zaproponowała mu pracę i mieszkanie. Mimo oporów zgodził się. Z czasem zaczął żyć Kościołem. Przygotował się do przyjęcia pierwszej komunii świętej i bierzmowania. Jego droga do Kościoła trwała 40 lat.
 
#NOWA_STRONA#
 
Ktoś mnie potrzebuje
Po nawróceniu z poczucia, że nikomu nie jest potrzebny, nic nie zostało. Jeździł wraz z ks. Andrzejem Duczkowskim na południe Włoch, gdzie kapłan organizował ośrodki dla przybyszów z Polski. Wielu z nich było bezdomnych. Romuald zachęcał ich do spowiedzi i uczestnictwa we mszach św. W końcu czuł, że jest komuś potrzebny. – Widziałem, jak ci brudni, samotni i śmierdzący mężczyźni po spowiedzi płaczą jak dzieci, że są to oczyszczające łzy – mówi.
 
Bóg wyleczył Romualda z alkoholizmu i innych dolegliwości. Dał mu nowe życie, w którym rozpalił żar gorliwej i szczerej wiary. Kiedyś w trakcie modlitwy poprosił Boga o wyznaczenie mu zadania. W odpowiedzi usłyszał „Myj codziennie zęby! ”. Nie zrozumiał jej.
 
#NOWA_STRONA#
 
Bądź wytrwałym
Czas mijał, wszystko układało się coraz lepiej. Niespodziewanie dla samego siebie zaczął grać w filmach, zdobywać nowych znajomych. Znów miał wszystko. Coraz częściej rezygnował z wyjazdów do bezdomnych. Płomień wiary stopniowo przygasał. Miał więcej nowych obowiązków i pomysłów na spędzanie czasu, a coraz mniej czasu na modlitwę i życie z Bogiem. Pewnego dnia, myjąc zęby, przypomniały mu się słowa „Myj codziennie zęby! ”. – Zrozumiałem, że to, o czym Bóg mówił przed laty, dotyczyło mojej wytrwałości. Zabrakło mi jej – wyznaje Romuald.
 
Ponownie zaczął powracać do Kościoła. Tym razem droga była znacznie trudniejsza. Wiele razy wystawiony był na próbę. Pewnego dnia w drodze na dworzec minął obojętnie żebrzącego chłopca. Usłyszał wówczas: „Wróć do niego”. Pytał w myślach: „Po co? ”. Ostatecznie wrócił i kupił chłopcu zimny napój, chwilę porozmawiał. Tamtego dnia zrozumiał, że Bóg chce od niego pełnej dyspozycyjności. Chłopca nigdy więcej nie spotkał.
 
#NOWA_STRONA#
Kloszard i Hollywood
Romuald Kłos grę w filmie „Pasja” Mela Gibsona traktuje jako wyzwanie i jednocześnie prezent od samego Boga. Przegapił termin castingu. Kiedy amerykański reżyser przeprowadzał końcowe przesłuchania, polski emigrant przybył na spotkanie. Tego dnia Gibson miał przyjąć tylko tych umówionych. On nie był, a w dodatku przyszedł z ulicy, miał nieprofesjonalne portfolio i jedno zdjęcie. Ku jego zdumieniu i radości sekretarka reżysera poinformowała go, że może zostać i poczekać. W poczekalni usiadł przy innym aktorze. Nawiązali dialog. Mężczyzna uważał, że modlitwa to „puste wołanie w chmury”. Mimo że Romuald przytaczał mu wiele przykładów ze swojego życia, nie dał się przekonać. Kiedy sekretarka przyszła i powiedziała, że jednak Gibson nie będzie miał dla niego czasu, nie wiedział, co ma zrobić. Przymknął oczy i w krótkiej modlitwie zapytał o to Boga. Jeszcze się modlił, kiedy sekretarka wróciła z informacją, że zostanie przesłuchany. Dostał rolę rzymskiego legionisty.

Izabela Kozłowska


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe