Ryszard Czarnecki: "Nowa Unia" trzyma kciuki za prezydenta Dudę

Dzisiaj w ostatni dzień kampanii wyborczej prezydenta Andrzeja Dudy, proponuję więc lekturę kilku tekstów.
 Ryszard Czarnecki: "Nowa Unia" trzyma kciuki za prezydenta Dudę
/ PAP/Darek Delmanowicz

Kampania prezydencka w Polsce jest bardzo uważnie obserwowana w wielu krajach. Nie chodzi mi jednak o komentarze medialne – oczywiście, gdyby zachodnie (i wschodnie zresztą też) media mogły decydować o wynikach wyborów prezydenckich i parlamentarnych w Polsce, to PiS nigdy by nie wygrał… Myślę jednak nie o tym, co pisze, według jednego szablonu niemiecki „Sueddeutsche Zeitung”, brytyjski „The Guardian”, belgijski „Le Soir”, francuski „Le Monde”, włoska „La Repubblica”, czy hiszpański „El Pais”. Chodzi o wypowiedzi polityków, ale bynajmniej niekoniecznie  te cytowane przez jakiekolwiek gazety.

Biały Dom patrzy na Polskę i ... „polskie” stany Trumpa

Tak, prezydencka  elekcja A.D. 2020 w Polsce była i jest szczególnie bacznie obserwowana w  Stanach Zjednoczonych Ameryki . „Biały Dom” faktycznie postawił na urzędującego prezydenta RP. Skądinąd w dobrze pojętym własnym interesie, bo bez poparcia polskich Amerykanów czy amerykańskich Polaków ze „swing states”, takich jak Pensylwania, Wisconsin, Michigan – 45. w dziejach USA prezydent nie wygra wyborów w pierwszy wtorek listopada. I to właśnie dzięki amerykańsko-polskiej populacji w USA, a szczególnie w tych, wspomnianych już wyżej stanach, w  których dochodzi ona do 10%, a które przechodzą z rak Demokratów do Republikanów  i odwrotnie, Donald John Trump pokonał byłą sekretarz stanu Hilary Rodham Clinton jesienią 2016 roku, uzyskując, uwaga, mniej głosów wyborców (co za specyfika amerykańskiego systemu wyborczego!), ale więcej w 538-osobowym Kolegium Elektorów – z czego 46 głosów w tych, wymienionych wcześniej, „polskich” stanach.

Wybory prezydenckie w USA wymagają osobnych analiz, ja tylko nadmienię, że ewentualne zwycięstwo demokraty Joe Bidena, nie będzie, według mnie, może paradoksalnie, oznaczać zmiany polityki wobec Rosji, ale na pewno będzie oznaczało zmianę polityki wobec władz RP.

Zachód sceptyczny, bo Polska konkurencyjna...

Jednak także cała europejska scena polityczna polskie wybory obserwuje bardzo uważnie – nawet jeżeli nie jest to uzewnętrzniane. W Niemczech bardziej pragmatyczna od prezydenta Macrona kanclerz Angela Merkel, oczywiście wolałaby Rafała Trzaskowskiego z jego sympatiami do lotniska w Berlinie, ale twardo stąpa po ziemi i wie, że ma sobie układać relacje z Polską rządzoną przez PiS, a więc i prezydentem Andrzejem Dudą. To realistyczne nastawienie było widoczne już przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi. Zatem politycy CDU-CSU są dość oględni, gdy chodzi o publiczną krytykę naszego kraju, zostawiając to współrządzącym socjalistom z SPD czy będącym w opozycji i mającym ideologiczne uprzedzenia do naszego kraju: Zielonym i liberałom.

 Charakterystyczne jest, że bardziej sceptyczny stosunek do Polski i polskich władz, mają, generalnie rzecz biorąc, kraje tzw. „starej Unii” czyli dawnej „Piętnastki” to jest byłej EWG.  Klasa polityczna jednego z najbogatszych członków UE – Holandii – po Brexicie siódme co do wielkości państwo Unii - ale tez niezależnie od Brexitu największy, obok Niemiec, beneficjent strefy euro ,obawia się, że piąty co do liczebności kraj UE czyli Polska staje się ich naturalnym konkurentem polityczno-gospodarczym. Zwłaszcza gdy premier Mateusz Morawiecki, domagając się  zwiększenia budżetu UE, zaproponował, aby zlikwidować wszystkie rabaty czyli ulgi do unijnej o kasy w Brukseli. W praktyce uderzałoby to właśnie w Królestwo Niderlandów (oficjalnie używana nazwa od 1 stycznia 2020), bo po Brexicie to Holandia ma największy rabat. W tym wiec właśnie tkwi geneza taktycznego antypolonizmu holenderskiego komisarza Fransa Timmermansa. Podobnie jest z innymi krajami, które postrzegają Polskę jako konkurenta, zwłaszcza gdy Państwo Polskie stało się podmiotem na arenie międzynarodowej.

Rzeczpospolita daje  „tlen” regionowi...

Złudzeniem okazały się nadzieje niektórych prawicowych publicystów, a także polityków PiS, aby Austria rządzona przez najmłodszego europejskiego premiera-kanclerza Sebastiana Kurza z racji swojego eurorealizmu – a nie euroentuzjazmu – i stosunku do imigrantów  dołączyła do Grupy Wyszehradzkiej.

Tymczasem Wiedeń tradycyjnie, obojętnie kto nim rządzi, gra z Berlinem.      

Znamienne, że wyraźnie inne stanowisko wobec Polski zajmują – i to też niezależnie kto nimi rządzi-  kraje naszego regionu Europy. Mówię tu konkretnie o trzech subregionach: V-4 czyli Grupa Wyszehradzka, Kraje Bałtyckie, Bałkany. Polska jest częścią dwóch pierwszych, szczególnie angażując się w Wyszehrad, ale jako jedyny kraj „nowej Unii” jest swoistym spinaczem czy zwornikiem krajów tych właśnie trzech podregionów. Stąd też, mimo ewidentnie różnych interesów w niektórych sprawach, jak Pakiet Mobilności, stosunek do Rosji czy ostatnio – Recovery Fund (Fundusz Odbudowy) blisko współpracujemy w różnych sprawach i popieramy się. Polska może liczyć na wsparcie w wielu kwestiach (z wzajemnością) ze strony naszych sąsiadów rządzonych przez zupełnie inną opcję polityczną niż nasza w Polsce. Żeby nie być gołosłownym: w Pradze u władzy jest partia ANO! (formalnie będąca w międzynarodówce liberalnej), na Słowacji do niedawna byli socjaliści, podobnie jak w Bukareszcie i Sofii (na przemian z centroprawicą). Stąd też nie zdziwił mnie telefon jaki dostałem od czeskiego polityka z partii będącej wraz z Platformą Obywatelską i PSL-em w European People Party czyli Europejskiej Partii Ludowej, który powiedział mi, iż ma nadzieję, że w Polsce wygra prezydent Duda. Dlaczego? Bo to katolicki i konserwatywny polityk. Zwłaszcza w ustach Czecha brzmiało to interesująco. Ale nie chodzi tu o poglądy mojego takiego czy innego rozmówcy, tylko raczej o powszechne poczucie w 11 krajach przyjętych do UE w trzech etapach w ciągu 9 lat. W latach 2004-2013 były to najpierw kraje Grupy Wyszehradzkiej, państwa bałtyckie i jako ósme pierwsze państwo z szeroko znanych Bałkanów – Słowenia (2004, przy czym pomijam tu dwa inne kraje, które wtedy do UE weszły: Maltę i Cypr jako państwa całkowicie odrębne geograficznie i historycznie od naszego regionu Starego Kontynentu), potem Bułgaria i Rumunia (2007), wreszcie Chorwacja (2013). Wszystkie te kraje już świetnie zrozumiały ,ze w ich interesie lepiej jest brać udział w pewnym regionalnym sojuszu, który zwiększa polityczne aktywa jego uczestników w ich relacjach z Brukselą (Komisja Europejska),z Berlinem, Paryżem, ale nawet z USA). Wszystkie kraje „nowej Unii” (podkreślam: nie uwzględniłem w tych rozważaniach ani Valletty, ani Nikozji) łączy tez polityczny filoamerykanizm, co wyraźnie widać na tle coraz bardziej sceptycznej wobec Stanów Zjednoczonych Ameryki – Europy Zachodniej. Ale łączy także poczucie rozgrywania tych krajów pojedynczo – i to przez lata całe – przez Brukselę i najważniejszych „playmakerów” w UE. Politycy z naszego regionu wiedzą, że zmiana prezydenta i rządu w Polsce oznacza zaniechanie przez nasz kraj politycznego inwestowania w inicjatywę Trójmorza i powrót do bycia swoistym „pasem transmisyjnym” największych państw Europy Zachodniej i instytucji UE. Ci politycy mogą mieć zupełnie inne zabarwienie polityczno-ideowe niż władze w Warszawie, ale rozumieją, że te właśnie władze stwarzają większą przestrzeń i podmiotowość dla 11 krajów „nowej Unii”. Stad trzymają kciuki za reelekcje prezydenta Andrzeja Dudy. Nie dlatego, że lubią PiS czy Polskę, (słowo „lubić” nie istnieje w polityce międzynarodowej), ale dlatego, że polityka zagraniczna polskich władz daje im swoisty polityczny „tlen”, którego nie było, gdy za koalicji PO–PSL rząd w Warszawie epatował zaangażowaniem w praktycznie nieistniejący Trójkąt Weimarski...

*tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie" (04.07.2020)


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Dramat w Neapolu. 30 osób zostało rannych z ostatniej chwili
Dramat w Neapolu. 30 osób zostało rannych

Około 30 osób odniosło w piątek obrażenia, gdy w porcie w Neapolu statek pasażerski uderzył o nabrzeże - podała agencja Ansa.

Wystawa Michała Wiertla Przebłysk w Centrum Sztuki Współczesnej Wiadomości
Wystawa Michała Wiertla "Przebłysk" w Centrum Sztuki Współczesnej

Wystawa Michała Wirtela jest czwartą ekspozycją z cyklu prezentacji młodych twórców {Project Room} 23/24, w ramach którego dostają szansę zrealizowania indywidualnej wystawy w jednej z najważniejszych instytucji sztuki współczesnej w Polsce. Wystawę można oglądać w CSW Zamek Ujazdowski do 19 maja.

Uczestnik programu Gogglebox przekazał radosną wiadomość z ostatniej chwili
Uczestnik programu "Gogglebox" przekazał radosną wiadomość

"Gogglebox. Przed telewizorem" to program cieszący się popularnością wśród polskich widzów. Jeden z uczestników show podzielił się właśnie radosną wiadomością.

Akcja służb w Paryżu: Mężczyzna groził, że się wysadzi w konsulacie Iranu z ostatniej chwili
Akcja służb w Paryżu: Mężczyzna groził, że się wysadzi w konsulacie Iranu

Zatrzymano mężczyznę, który groził, że się wysadzi w konsulacie Iranu w Paryżu –Według informacji podanych przez media, około godz. 11 widziano mężczyznę, który wszedł do irańskiego konsulatu około godz. 11 z czymś, co przypominało granat i kamizelkę z materiałami wybuchowymi. Niedługo potem policja przekazała, że jest na miejscu zdarzenia, a ruch na linii metra nr 6, położonej koło konsulatu, został zawieszony. Zatrzymano mężczyznę grożącego wysadzeniem się w konsulacie Jak podkreśla stacja BFM, policja zatrzymała mężczyznę, który groził, że wysadzi się w irańskim konsulacie. Dodano, że zatrzymany nie miał przy sobie materiałów wybuchowych. informuje telewizja BFM. Zatrzymany nie miał przy sobie materiałów wybuchowych.

Wyciek niebezpiecznej substancji. Dwie osoby w szpitalu z ostatniej chwili
Wyciek niebezpiecznej substancji. Dwie osoby w szpitalu

W zakładzie piekarniczym w Nowym Dworze Mazowieckim doszło do wycieku amoniaku. Dziesięć osób skarżyło się na złe samopoczucie, dwie z nich trafiły do szpitala. Na miejscu w pierwszej fazie akcji działało dziewięć zastępów straży pożarnej. Wyciek został szybko zatrzymany.

Współorganizator protestów na granicy z Ukrainą dla Tysol.pl: Nie zamierzamy się poddawać! z ostatniej chwili
Współorganizator protestów na granicy z Ukrainą dla Tysol.pl: Nie zamierzamy się poddawać!

– Tusk sprzedał polskie rolnictwo w imię dobrych relacji z Ursulą von der Leyen, to działanie w interesie Komisji Europejskiej, przeciwko polskim rolnikom – twierdzi Jan Błajda, współorganizator protestów na przejściu granicznym w Hrebennej.

Książę William wrócił do obowiązków publicznych. Złożył ważną deklarację z ostatniej chwili
Książę William wrócił do obowiązków publicznych. Złożył ważną deklarację

Wiadomość o chorobie nowotworowej księżnej Kate odbiła się głośnym echem w mediach. Nie tylko członkowie rodziny królewskiej martwią się o nią, ale także poddani.

Atak nożownika w niemieckiej szkole. Pilna akcja służb z ostatniej chwili
Atak nożownika w niemieckiej szkole. Pilna akcja służb

Jak informuje serwis dziennika „Bild”, w jednej ze szkół w mieście Wuppertal na zachodzie Niemiec doszło do groźnego incydentu. Na miejscu zjawiły się służby, w tym policyjni antyterroryści.

Ławrow: „Teraz Polska, kraje bałtyckie, Czechy, Bułgaria – oni nadają ton” z ostatniej chwili
Ławrow: „Teraz Polska, kraje bałtyckie, Czechy, Bułgaria – oni nadają ton”

Sergiej Ławrow wymienił Polskę wśród państw, których żołnierze i funkcjonariusze służb mają być obecni na Ukrainie.

Problemy zdrowotne Zbigniewa Ziobry. Nowe informacje z ostatniej chwili
Problemy zdrowotne Zbigniewa Ziobry. Nowe informacje

W sprawie chorego na nowotwór byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry pojawiły się nowe informacje. Szczegóły zdradzili dziennikarze portalu Gazeta.pl.

REKLAMA

Ryszard Czarnecki: "Nowa Unia" trzyma kciuki za prezydenta Dudę

Dzisiaj w ostatni dzień kampanii wyborczej prezydenta Andrzeja Dudy, proponuję więc lekturę kilku tekstów.
 Ryszard Czarnecki: "Nowa Unia" trzyma kciuki za prezydenta Dudę
/ PAP/Darek Delmanowicz

Kampania prezydencka w Polsce jest bardzo uważnie obserwowana w wielu krajach. Nie chodzi mi jednak o komentarze medialne – oczywiście, gdyby zachodnie (i wschodnie zresztą też) media mogły decydować o wynikach wyborów prezydenckich i parlamentarnych w Polsce, to PiS nigdy by nie wygrał… Myślę jednak nie o tym, co pisze, według jednego szablonu niemiecki „Sueddeutsche Zeitung”, brytyjski „The Guardian”, belgijski „Le Soir”, francuski „Le Monde”, włoska „La Repubblica”, czy hiszpański „El Pais”. Chodzi o wypowiedzi polityków, ale bynajmniej niekoniecznie  te cytowane przez jakiekolwiek gazety.

Biały Dom patrzy na Polskę i ... „polskie” stany Trumpa

Tak, prezydencka  elekcja A.D. 2020 w Polsce była i jest szczególnie bacznie obserwowana w  Stanach Zjednoczonych Ameryki . „Biały Dom” faktycznie postawił na urzędującego prezydenta RP. Skądinąd w dobrze pojętym własnym interesie, bo bez poparcia polskich Amerykanów czy amerykańskich Polaków ze „swing states”, takich jak Pensylwania, Wisconsin, Michigan – 45. w dziejach USA prezydent nie wygra wyborów w pierwszy wtorek listopada. I to właśnie dzięki amerykańsko-polskiej populacji w USA, a szczególnie w tych, wspomnianych już wyżej stanach, w  których dochodzi ona do 10%, a które przechodzą z rak Demokratów do Republikanów  i odwrotnie, Donald John Trump pokonał byłą sekretarz stanu Hilary Rodham Clinton jesienią 2016 roku, uzyskując, uwaga, mniej głosów wyborców (co za specyfika amerykańskiego systemu wyborczego!), ale więcej w 538-osobowym Kolegium Elektorów – z czego 46 głosów w tych, wymienionych wcześniej, „polskich” stanach.

Wybory prezydenckie w USA wymagają osobnych analiz, ja tylko nadmienię, że ewentualne zwycięstwo demokraty Joe Bidena, nie będzie, według mnie, może paradoksalnie, oznaczać zmiany polityki wobec Rosji, ale na pewno będzie oznaczało zmianę polityki wobec władz RP.

Zachód sceptyczny, bo Polska konkurencyjna...

Jednak także cała europejska scena polityczna polskie wybory obserwuje bardzo uważnie – nawet jeżeli nie jest to uzewnętrzniane. W Niemczech bardziej pragmatyczna od prezydenta Macrona kanclerz Angela Merkel, oczywiście wolałaby Rafała Trzaskowskiego z jego sympatiami do lotniska w Berlinie, ale twardo stąpa po ziemi i wie, że ma sobie układać relacje z Polską rządzoną przez PiS, a więc i prezydentem Andrzejem Dudą. To realistyczne nastawienie było widoczne już przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi. Zatem politycy CDU-CSU są dość oględni, gdy chodzi o publiczną krytykę naszego kraju, zostawiając to współrządzącym socjalistom z SPD czy będącym w opozycji i mającym ideologiczne uprzedzenia do naszego kraju: Zielonym i liberałom.

 Charakterystyczne jest, że bardziej sceptyczny stosunek do Polski i polskich władz, mają, generalnie rzecz biorąc, kraje tzw. „starej Unii” czyli dawnej „Piętnastki” to jest byłej EWG.  Klasa polityczna jednego z najbogatszych członków UE – Holandii – po Brexicie siódme co do wielkości państwo Unii - ale tez niezależnie od Brexitu największy, obok Niemiec, beneficjent strefy euro ,obawia się, że piąty co do liczebności kraj UE czyli Polska staje się ich naturalnym konkurentem polityczno-gospodarczym. Zwłaszcza gdy premier Mateusz Morawiecki, domagając się  zwiększenia budżetu UE, zaproponował, aby zlikwidować wszystkie rabaty czyli ulgi do unijnej o kasy w Brukseli. W praktyce uderzałoby to właśnie w Królestwo Niderlandów (oficjalnie używana nazwa od 1 stycznia 2020), bo po Brexicie to Holandia ma największy rabat. W tym wiec właśnie tkwi geneza taktycznego antypolonizmu holenderskiego komisarza Fransa Timmermansa. Podobnie jest z innymi krajami, które postrzegają Polskę jako konkurenta, zwłaszcza gdy Państwo Polskie stało się podmiotem na arenie międzynarodowej.

Rzeczpospolita daje  „tlen” regionowi...

Złudzeniem okazały się nadzieje niektórych prawicowych publicystów, a także polityków PiS, aby Austria rządzona przez najmłodszego europejskiego premiera-kanclerza Sebastiana Kurza z racji swojego eurorealizmu – a nie euroentuzjazmu – i stosunku do imigrantów  dołączyła do Grupy Wyszehradzkiej.

Tymczasem Wiedeń tradycyjnie, obojętnie kto nim rządzi, gra z Berlinem.      

Znamienne, że wyraźnie inne stanowisko wobec Polski zajmują – i to też niezależnie kto nimi rządzi-  kraje naszego regionu Europy. Mówię tu konkretnie o trzech subregionach: V-4 czyli Grupa Wyszehradzka, Kraje Bałtyckie, Bałkany. Polska jest częścią dwóch pierwszych, szczególnie angażując się w Wyszehrad, ale jako jedyny kraj „nowej Unii” jest swoistym spinaczem czy zwornikiem krajów tych właśnie trzech podregionów. Stąd też, mimo ewidentnie różnych interesów w niektórych sprawach, jak Pakiet Mobilności, stosunek do Rosji czy ostatnio – Recovery Fund (Fundusz Odbudowy) blisko współpracujemy w różnych sprawach i popieramy się. Polska może liczyć na wsparcie w wielu kwestiach (z wzajemnością) ze strony naszych sąsiadów rządzonych przez zupełnie inną opcję polityczną niż nasza w Polsce. Żeby nie być gołosłownym: w Pradze u władzy jest partia ANO! (formalnie będąca w międzynarodówce liberalnej), na Słowacji do niedawna byli socjaliści, podobnie jak w Bukareszcie i Sofii (na przemian z centroprawicą). Stąd też nie zdziwił mnie telefon jaki dostałem od czeskiego polityka z partii będącej wraz z Platformą Obywatelską i PSL-em w European People Party czyli Europejskiej Partii Ludowej, który powiedział mi, iż ma nadzieję, że w Polsce wygra prezydent Duda. Dlaczego? Bo to katolicki i konserwatywny polityk. Zwłaszcza w ustach Czecha brzmiało to interesująco. Ale nie chodzi tu o poglądy mojego takiego czy innego rozmówcy, tylko raczej o powszechne poczucie w 11 krajach przyjętych do UE w trzech etapach w ciągu 9 lat. W latach 2004-2013 były to najpierw kraje Grupy Wyszehradzkiej, państwa bałtyckie i jako ósme pierwsze państwo z szeroko znanych Bałkanów – Słowenia (2004, przy czym pomijam tu dwa inne kraje, które wtedy do UE weszły: Maltę i Cypr jako państwa całkowicie odrębne geograficznie i historycznie od naszego regionu Starego Kontynentu), potem Bułgaria i Rumunia (2007), wreszcie Chorwacja (2013). Wszystkie te kraje już świetnie zrozumiały ,ze w ich interesie lepiej jest brać udział w pewnym regionalnym sojuszu, który zwiększa polityczne aktywa jego uczestników w ich relacjach z Brukselą (Komisja Europejska),z Berlinem, Paryżem, ale nawet z USA). Wszystkie kraje „nowej Unii” (podkreślam: nie uwzględniłem w tych rozważaniach ani Valletty, ani Nikozji) łączy tez polityczny filoamerykanizm, co wyraźnie widać na tle coraz bardziej sceptycznej wobec Stanów Zjednoczonych Ameryki – Europy Zachodniej. Ale łączy także poczucie rozgrywania tych krajów pojedynczo – i to przez lata całe – przez Brukselę i najważniejszych „playmakerów” w UE. Politycy z naszego regionu wiedzą, że zmiana prezydenta i rządu w Polsce oznacza zaniechanie przez nasz kraj politycznego inwestowania w inicjatywę Trójmorza i powrót do bycia swoistym „pasem transmisyjnym” największych państw Europy Zachodniej i instytucji UE. Ci politycy mogą mieć zupełnie inne zabarwienie polityczno-ideowe niż władze w Warszawie, ale rozumieją, że te właśnie władze stwarzają większą przestrzeń i podmiotowość dla 11 krajów „nowej Unii”. Stad trzymają kciuki za reelekcje prezydenta Andrzeja Dudy. Nie dlatego, że lubią PiS czy Polskę, (słowo „lubić” nie istnieje w polityce międzynarodowej), ale dlatego, że polityka zagraniczna polskich władz daje im swoisty polityczny „tlen”, którego nie było, gdy za koalicji PO–PSL rząd w Warszawie epatował zaangażowaniem w praktycznie nieistniejący Trójkąt Weimarski...

*tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie" (04.07.2020)



Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe