[Tylko u nas] R. Brzeski: Kiedy mały pies boi się ugryźć dużego, czyli kwik sfrustrowanych ekscelencji
Podważona wiarygodność
Jak się zdaje, 23 sygnatariuszy kuriozalnego dokumentu zrzeszonych w Konferencji Ambasadorów RP nie wzięło pod uwagę, że podważyło potężnie wiarygodność słanych do Waszyngtonu raportów pani ambasador Georgette Mosbacher, osobistego wysłannika prezydenta Trumpa w Warszawie. Gdyby bowiem był chociaż cień prawdy w zarzutach autorów donosu, to pani ambasador już dawno powinna spiesznie poinformować swego mocodawcę o wołających o pomstę do nieba zberezeństwach politycznych dziejących się nad Wisłą. Zbiorowy donos ekscelencji nie jest przy tym jedyną, w ostatnich dniach, próbą zdyskredytowania pani ambasador Mosbacher. Para wybitnych, bo jakże inaczej, znawców przedmiotu produkujących się na łamach dziennika „Washington Post” (amerykański odpowiednik „Gazety Wyborczej”) ostrzegła prezydenta USA przed groźbą powstania swoistej osi ideologicznej między prezydentami Trumpem i Dudą oraz „kluczowymi postaciami administracji” waszyngtońskiej a politykami PiS, w obszarze „ograniczania imigracji, sceptycyzmu wobec Unii Europejskiej oraz kwestii kulturowych, takich jak aborcja i prawa środowisk LGBT”. Oznak tworzenia się takiej osi autorzy tekstu upatrują w obecności europosła Ryszarda Legutki na lipcowej konwencji narodowych konserwatystów w Washington DC, który to Legutko „stawia znak równości między Unią Europejską a komunistycznymi Sowietami”. Od takich osób po prostu wieje zgrozą i wobec tego prezydent USA nie powinien przyjeżdżać do Polski.
„Destrukcyjny” wpływ na USA
Przeciwnego zdania są autorzy „Listu otwartego”. Zalatujące naftaliną ekscelencje uważają, że Donald Trump powinien przyjechać. Oczekują go „z nadzieją”, że usłyszą „mocny głos wzywający do tolerancji”. Jeżeli prezydent tego nie zrobi, to Polska „spychana” przez obecny rząd w „dryf” wpłynie „destrukcyjnie” na USA. A wszystko dlatego, że Polska pełni rolę „konia trojańskiego” i jest „wykonawcą zadań, które nie służą” jedności NATO i współpracy transatlantyckiej. Kto wyznaczył Polsce rolę „konia trojańskiego” i kto stawia jej „zadania” rozbicia Sojuszu Atlantyckiego, tego sygnatariusze „Listu otwartego” nie ujawniają. Wielka to szkoda, gdyż dobrze byłoby wiedzieć, od jakiegoż to życzliwego przyjaciela zaczerpnęli takie osądy.
Wyimaginowane polityczne zbrodnie
Zastanawia też przyczyna, która sprowokowała 23 emerytowanych ambasadorów do sięgnięcia po papier i ogłoszenia swoich utyskiwań w internecie. Trudno przypuszczać, żeby była to troska o Polskę, gdyż oskarżanie przed obcymi demokratycznie wybranych polskich władz o wyimaginowane polityczne zbrodnie przypomina niebezpiecznie zrzut fekaliów we własne gniazdo. Jeśli zaś nie troska o państwo, to nasuwa się nieodparte przypuszczenie, że jest to chóralny kwik za utraconym korytem.
Przyglądając się przy stole postaciom z polskich elit w trakcie bankietu na cześć generała Władysława Sikorskiego, Melchior Wańkowicz odnotował, że przypominają „diamenty pozlepiane gównem”. Z „Listu otwartego” nie widać, aby ekscelencje skrzyły się fascynującym blaskiem.
#REKLAMA_POZIOMA#