[Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Tragedia transgenderowych odwrotków

Rewolucjoniści szczególnie odrzucają tradycyjne zrozumienie godności osoby ludzkiej wynikające z chrześcijaństwa. Czyli ideologia transgenderyzmu narusza zasady wolności religijnej i depcze indywidualne potrzeby ofiar dysforii genderowej. Ponadto, podkreślmy, że z zasady rewolucjoniści transgenderowi sprzeciwiają się procesowi detransformacji, czyli powrotu odwrotka do gender, który odzwierciedla biologiczną płeć pacjenta. Ludzie tacy są poddawani kampanii ostracyzmu i fali ataków jako „zdrajcy”. 
 [Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Tragedia transgenderowych odwrotków
/ pixabay.com
Wcale nie jest rzadkie, że, na przykład, przetransformowana na faceta kobieta odkrywa, że w rzeczywistości jest lesbijką i powraca (o tyle, o ile jest to możliwe ze względu na zmasakrowanie swego ciała przez przebyte nieodwracalne operacje chirurgiczne) do swej oryginalnej formy kobiecej. I może żyć z sobą. Ale wielu to się nie udaje, co pokazują bardzo wysokie statystyki samobójstw wśród odwrotków: 19 razy częściej niż przeciętny człowiek, co podaje Ryan T. Anderson, When Harry Became Sally: Responding to the Transgender Moment (New York and London: Encounter Books, 2018, s. 73, 93). Po prostu żadna chirurgiczna interwencja nie może im pomóc. To przecież chodzi o ich dusze. Tutaj trzeba księdza, najlepiej księdza psychiatry. A już na pewno nie psychoanalityka rewolucjonisty seksualnego.

W rzeczywistości więc interes osób doświadczonych dysforią genderową jest wtórny dla aktywistów, których interesuje przede wszystkim osiągnięcie celu rewolucji seksualnej. A głównym celem w wypadku aktywistów jest redefinicja koncepcji kobiety i mężczyzny, a właściwie likwidacja tych pojęć. Na ich miejsce chcą ustanowić w sposób absolutystyczny relatywistyczną koncepcje „płynności genderowej” (gender fluidity), według teorii lesbijskiej aktywistki autosamiczej Judith Butler. A ta budowała na gnostyckich wymysłach Simone de Beauvoir i innych (s. 147-154). Każda jednostka może w danym momencie mieć taki gender, jaki jej się podoba. Aby to osiągnąć, rewolucjoniści nie tylko wyolbrzymiają skalę zjawiska transgenderyzmu, ale również agresywnie namawiają wszelkie osoby cierpiące na zaburzenia związane z płcią posiadaną do transformacji na gender, jaki cierpiącym wydaje się, że powinni mieć. 

Często dochodzi do psychologicznego nacisku, a wręcz przymuszania cierpiących do podjęcia takiej nieodwracalnej decyzji transformacyjnej. Na przykład wśród odwrotków rodzaju męskiego odróżniamy dwa główne typy w ramach transseksualizmu (s. 109). Pierwsi to homoseksualiści, którzy starali się przez transformację chirurgiczno-hormonalną dojść do ładu ze swoją seksualnością. Transformacja miała im pomóc odbywać seks z mężczyznami, rzekomo stali się bowiem „kobietami”. Drudzy to osoby autogynefiliczne (autogynephilic). Jest to perwersja zwykle u heteroseksualnych (czasami też biseksualnych) mężczyzn polegająca na podniecaniu się seksualnym możliwością przebrania się za kobiety. Zwykle kończy się na masturbacji w ramach podziwiania siebie samych jako „kobiet”. Dzięki umiejętnej terapii psychiatrycznej można takich ludzi uratować od traumy operacji. Nie trzeba przecież radykalnej chirurgii, aby się samozaspokoić. Niestety rewolucjoniści transgenderowi uważają, że trzeba. „Transgenderowi aktywiści nie proszą tylko o tolerancję czy życzliwość; domagają się aprobaty, nie tylko od dorosłych, ale również od dzieci i nastolatków, którzy przecież stoją już przed wyzwaniem procesu rozwoju płciowego” (s. 173). 

Szczególnie szokują praktyki indoktrynacji dzieci przez aktywistów transgenderowych. Nie chodzi tylko o to, że zarzuca się wszystkie dzieciaki, począwszy od przedszkola, propagandą rewolucji seksualnej na podstawie radykalnej sankcji państwowej, odbierając rodzicom możliwość decyzji o uświadomieniu swoich pociech we własnym zakresie w gronie rodziny. Chodzi o to, że działacze odwrotkowi identyfikują prawdziwych czy rzekomych kandydatów na transformację, a następnie używają wszelkich sposobów, aby proces ten się dokonał. W rezultacie „polityka tożsamości genderowej może szybko wytworzyć regulacje mowy politycznej poprawności w szkole i w pracy. Programy «antyprześladowcze» szybko mogą się zmienić w programy skierowane przeciw niezgadzającym się. Sprzeciw jest zrównany z bigoterią i nienawiścią, a więc żaden sprzeciw nie będzie tolerowany. Wszyscy studenci muszą zaakceptować ideologię gender, a ich rodzice nie będą mieli nic do powiedzenia” (s. 178). 

A co z prawami rodziców? Co z sumieniem, wolnością religijną? A prawo do prywatności, aby takich bezeceństw nie oglądać i w nich nie brać udziału. Nic. Wszystko musi paść pod młotem rewolucji.

Rewolucjoniści posuwają się tak daleko, że załatwiają urzędowo, aby przedszkole czy szkoła nie informowały rodziców, że dziecko ma zaburzenia genderowe i podjęło proces transformacji. Robią to rzekomo, aby ocalić dzieci od dyskryminacji oraz nietolerancji rodziców. Po pewnym czasie dopiero odpowiednie władze zajmują się rodzicami, aby ich zindoktrynować, aby zaakceptowali rewolucyjny zamach na zdrowie psychiczne i fizyczne ich dziecka. Szantażuje się moralnie rodziców, twierdząc, że odrzucają swoje dziecko, a odrzucenie spowoduje jego samobójstwo (s. 132). Wtedy rodzice często się poddają, nie szukają alternatywnej opinii czy innej pomocy. Zrezygnowani poddają się rewolucjonistom. I pomagają w tym procesie nauczyciele, urzędnicy, a szczególnie lekarze, którzy powinni wiedzieć, że to katastrofa. Ale motywują ich pieniądze oraz święty spokój. Nikt nie chce stracić pracy, być bojkotowany czy pikietowany przez transgenderowych rewolucjonistów.

A potem nie ma już powrotu do normalności. To tragedia. Statystyki lekarskie pokazują bowiem, że od 80 do 95 proc. wszystkich dzieci (s. 123), szczególnie nastolatków, które mają problemy z samoidentyfikacją w okresie pokwitania, pozbywa się tych problemów całkowicie. Po prostu wrastają w swoją własną osobę zgodną z płcią biologiczną. I zapominają o dysforii genderowej. W jednym wypadku chłopczyk, który utrzymywał, że jest dziewczynką, po pewnym czasie poinformował swoich rodziców, że „jest komputerem” (s. 137). Potem uznał jednak, że będzie gwiazdą hardrockową. I dzięki Bogu, że rodzice nie oddali go w szpony rewolucyjnej transformacji transgenderowej. 

Podkreślmy: dzieci nie potrzebują indoktrynacji rewolucji seksualnej. Dzieci trzeba strzec przed transgenderową policją. „Zarówno chłopcy, jak i dziewczynki mają się najlepiej na właściwie każdej skali porównawczej – osiągnięcia edukacyjne, zdrowie emocjonalne, rodzinny i seksualny rozwój oraz przestępczość – gdy wychowują ich właśnie biologiczni rodzice, którzy pozostają w małżeństwie” (s. 167). Rodzina jest przystanią normalności. Jest zaporą dla rewolucji. Dlatego właśnie rewolucjoniści chcą zniszczyć rodzinę. 

Transgenderyzm to tragedia dla chorych. Straszne jest, że transgenderowi aktywiści starają się wyzyskać cierpienia ofiar, aby napędzać swoją rewolucję obyczajową. Musimy dać temu tamę. W sensie metafizycznym Ryan Anderson tłumaczy to w ten sposób: „nasze mózgi i rozsądek funkcjonują prawidłowo, gdy ukazują nam rzeczywistość i prowadzą nas do wiedzy o prawdzie. A my kwitniemy jako rodzaj ludzki, kiedy przyjmiemy prawdę i żyjemy z nią w harmonii” (s. 114). Ponieważ temu zagraża transgenderowa rewolucja, trzeba się przed nią bronić. 

Będzie to tym bardziej trudne, że aktywiści mają zwykle poparcie państwa, prawa oraz policyjnej maszyny przymusu. „Celem antydyskryminacyjnych praw i polityki wspierającej tożsamości gender, które się nam narzuca, jest nie udzielenie gwarancji podstawowych praw obywatelskich, ale narzucenie radykalnej ideologii społeczeństwu” (s. 197). I dalej: „prawa te używają władzy państwowej, aby nas poinformować, że tradycyjne przekonania o ludzkiej naturze są fałszywe, dyskryminujące oraz zakorzenione w złości, wrogości, animozji. Polityka tożsamości gender jest zaprojektowana, aby ukarać Amerykanów, którzy wierzą, że stworzono nas jako mężczyznę i kobietę. Polityka ta ma zastąpić to przekonanie nową ortodoksją, według której można być albo samcem, albo samicą albo nikim, albo jakąś kombinacją tych właściwości – bez względu na biologię. Traktuje każdą oznakę sprzeciwu jako nieracjonalną, kołtuńską i niesprawiedliwą” (s. 197-198). 
Warto to wiedzieć. I zwalczać tęczową rewolucję na każdym froncie. W Polsce to nie przejdzie. Inaczej będzie Polkom i Polakom dużo trudniej żyć w prawdzie.

Marek Jan Chodakiewicz
Washington, DC, 8 lipca 2019 r.
www.iwp.edu



#REKLAMA_POZIOMA#

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Waldemar Krysiak: Rozpad polskiego środowiska LGBT? Wiadomości
Waldemar Krysiak: Rozpad polskiego środowiska LGBT?

Zaczęło się od homoseksualnego podrywu, a skończyło się na zarzutach defraudacji ponad 100 tys. złotych przez działaczy LGBT. Na naszych oczach dochodzi do rozpadu w polskim środowisku tęczy.

Przełomowe badania: Polak wpadł na trop życia na Wenus? Wiadomości
Przełomowe badania: Polak wpadł na trop życia na Wenus?

Polak przeprowadził jedne z najbardziej przełomowych w historii podboju wszechświata badania nad poszukiwaniem życia! W chmurach Wenus dr Janusz Pętkowski wraz z zespołem MIT odkrył fosfinę.

Jarosław Kaczyński: PiS wystawi na wybory do PE listy śmierci z ostatniej chwili
Jarosław Kaczyński: PiS wystawi na wybory do PE listy śmierci

– Te listy, które układamy do Europarlamentu, będą listami śmierci. Wszystko co mocne będzie tam włożone – powiedział w rozmowie z Anitą Gargas prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Kierwiński: Będzie nowa wersja ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w Polsce z ostatniej chwili
Kierwiński: Będzie nowa wersja ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w Polsce

Minister spraw wewnętrznych Marcin Kierwiński poinformował w czwartek, że za kilka dni przedłożona zostanie nowa wersja ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy, którzy przebywają na terenie Polski.

Józefaciuk porównał religię do męskiego przyrodzenia. Nawet Czarzasty nie wytrzymał z ostatniej chwili
Józefaciuk porównał religię do męskiego przyrodzenia. Nawet Czarzasty nie wytrzymał

- Religia jest jak pewien męski organ. Jest całkiem w porządku, gdy ktoś go ma i jest z niego dumny. Ale jeśli ktoś wyciąga go na zewnątrz i macha nim przed nosem, to już mamy pewien problem  - powiedział poseł Marcin Józefaciuk z sejmowej mównicy.

Książę Harry zostanie deportowany? Polityczna burza wokół monarchy narasta z ostatniej chwili
Książę Harry zostanie deportowany? Polityczna burza wokół monarchy narasta

Administracja prezydenta Joe Bidena odrzuciła wezwanie do ujawnienia dokumentów wizowych księcia Harry'ego.

Rozważałem odebranie sobie życia - szokujące wyznanie byłego reprezentanta Anglii z ostatniej chwili
"Rozważałem odebranie sobie życia" - szokujące wyznanie byłego reprezentanta Anglii

Były reprezentant Anglii Stephen Warnock przyznał, że rozważał popełnienie samobójstwa po tym, jak skorzystał on ze złych porad finansowych.

WP: Kurski i Obajtek z jedynkami w ważnych regionach. Jest decyzja PiS z ostatniej chwili
WP: Kurski i Obajtek z "jedynkami" w ważnych regionach. Jest decyzja PiS

Komitet Polityczny PiS w czwartek po południu zatwierdził start Jacka Kurskiego i Daniela Obajtka w wyborach do Parlamentu Europejskiego – twierdzi serwis Wirtualna Polska.

Ukraiński minister rolnictwa podejrzany o korupcję: zapadła decyzja w sprawie jego przyszłości z ostatniej chwili
Ukraiński minister rolnictwa podejrzany o korupcję: zapadła decyzja w sprawie jego przyszłości

Podejrzany w sprawie korupcyjnej ukraiński minister polityki rolnej i żywności Mykoła Solski podał się do dymisji – poinformował w czwartek przewodniczący Rady Najwyższej (parlamentu) Ukrainy Rusłan Stefanczuk.

Tusk ma problem? PE poparł listę projektów, na której znajduje się CPK z ostatniej chwili
Tusk ma problem? PE poparł listę projektów, na której znajduje się CPK

PE w głosowaniu w Strasburgu poparł zaktualizowaną listę strategicznych projektów infrastrukturalnych w Unii Europejskiej. Znalazł się na niej Centralny Port Komunikacyjny. Oznacza to, że budowa CPK będzie współfinansowana ze środków UE.

REKLAMA

[Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Tragedia transgenderowych odwrotków

Rewolucjoniści szczególnie odrzucają tradycyjne zrozumienie godności osoby ludzkiej wynikające z chrześcijaństwa. Czyli ideologia transgenderyzmu narusza zasady wolności religijnej i depcze indywidualne potrzeby ofiar dysforii genderowej. Ponadto, podkreślmy, że z zasady rewolucjoniści transgenderowi sprzeciwiają się procesowi detransformacji, czyli powrotu odwrotka do gender, który odzwierciedla biologiczną płeć pacjenta. Ludzie tacy są poddawani kampanii ostracyzmu i fali ataków jako „zdrajcy”. 
 [Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Tragedia transgenderowych odwrotków
/ pixabay.com
Wcale nie jest rzadkie, że, na przykład, przetransformowana na faceta kobieta odkrywa, że w rzeczywistości jest lesbijką i powraca (o tyle, o ile jest to możliwe ze względu na zmasakrowanie swego ciała przez przebyte nieodwracalne operacje chirurgiczne) do swej oryginalnej formy kobiecej. I może żyć z sobą. Ale wielu to się nie udaje, co pokazują bardzo wysokie statystyki samobójstw wśród odwrotków: 19 razy częściej niż przeciętny człowiek, co podaje Ryan T. Anderson, When Harry Became Sally: Responding to the Transgender Moment (New York and London: Encounter Books, 2018, s. 73, 93). Po prostu żadna chirurgiczna interwencja nie może im pomóc. To przecież chodzi o ich dusze. Tutaj trzeba księdza, najlepiej księdza psychiatry. A już na pewno nie psychoanalityka rewolucjonisty seksualnego.

W rzeczywistości więc interes osób doświadczonych dysforią genderową jest wtórny dla aktywistów, których interesuje przede wszystkim osiągnięcie celu rewolucji seksualnej. A głównym celem w wypadku aktywistów jest redefinicja koncepcji kobiety i mężczyzny, a właściwie likwidacja tych pojęć. Na ich miejsce chcą ustanowić w sposób absolutystyczny relatywistyczną koncepcje „płynności genderowej” (gender fluidity), według teorii lesbijskiej aktywistki autosamiczej Judith Butler. A ta budowała na gnostyckich wymysłach Simone de Beauvoir i innych (s. 147-154). Każda jednostka może w danym momencie mieć taki gender, jaki jej się podoba. Aby to osiągnąć, rewolucjoniści nie tylko wyolbrzymiają skalę zjawiska transgenderyzmu, ale również agresywnie namawiają wszelkie osoby cierpiące na zaburzenia związane z płcią posiadaną do transformacji na gender, jaki cierpiącym wydaje się, że powinni mieć. 

Często dochodzi do psychologicznego nacisku, a wręcz przymuszania cierpiących do podjęcia takiej nieodwracalnej decyzji transformacyjnej. Na przykład wśród odwrotków rodzaju męskiego odróżniamy dwa główne typy w ramach transseksualizmu (s. 109). Pierwsi to homoseksualiści, którzy starali się przez transformację chirurgiczno-hormonalną dojść do ładu ze swoją seksualnością. Transformacja miała im pomóc odbywać seks z mężczyznami, rzekomo stali się bowiem „kobietami”. Drudzy to osoby autogynefiliczne (autogynephilic). Jest to perwersja zwykle u heteroseksualnych (czasami też biseksualnych) mężczyzn polegająca na podniecaniu się seksualnym możliwością przebrania się za kobiety. Zwykle kończy się na masturbacji w ramach podziwiania siebie samych jako „kobiet”. Dzięki umiejętnej terapii psychiatrycznej można takich ludzi uratować od traumy operacji. Nie trzeba przecież radykalnej chirurgii, aby się samozaspokoić. Niestety rewolucjoniści transgenderowi uważają, że trzeba. „Transgenderowi aktywiści nie proszą tylko o tolerancję czy życzliwość; domagają się aprobaty, nie tylko od dorosłych, ale również od dzieci i nastolatków, którzy przecież stoją już przed wyzwaniem procesu rozwoju płciowego” (s. 173). 

Szczególnie szokują praktyki indoktrynacji dzieci przez aktywistów transgenderowych. Nie chodzi tylko o to, że zarzuca się wszystkie dzieciaki, począwszy od przedszkola, propagandą rewolucji seksualnej na podstawie radykalnej sankcji państwowej, odbierając rodzicom możliwość decyzji o uświadomieniu swoich pociech we własnym zakresie w gronie rodziny. Chodzi o to, że działacze odwrotkowi identyfikują prawdziwych czy rzekomych kandydatów na transformację, a następnie używają wszelkich sposobów, aby proces ten się dokonał. W rezultacie „polityka tożsamości genderowej może szybko wytworzyć regulacje mowy politycznej poprawności w szkole i w pracy. Programy «antyprześladowcze» szybko mogą się zmienić w programy skierowane przeciw niezgadzającym się. Sprzeciw jest zrównany z bigoterią i nienawiścią, a więc żaden sprzeciw nie będzie tolerowany. Wszyscy studenci muszą zaakceptować ideologię gender, a ich rodzice nie będą mieli nic do powiedzenia” (s. 178). 

A co z prawami rodziców? Co z sumieniem, wolnością religijną? A prawo do prywatności, aby takich bezeceństw nie oglądać i w nich nie brać udziału. Nic. Wszystko musi paść pod młotem rewolucji.

Rewolucjoniści posuwają się tak daleko, że załatwiają urzędowo, aby przedszkole czy szkoła nie informowały rodziców, że dziecko ma zaburzenia genderowe i podjęło proces transformacji. Robią to rzekomo, aby ocalić dzieci od dyskryminacji oraz nietolerancji rodziców. Po pewnym czasie dopiero odpowiednie władze zajmują się rodzicami, aby ich zindoktrynować, aby zaakceptowali rewolucyjny zamach na zdrowie psychiczne i fizyczne ich dziecka. Szantażuje się moralnie rodziców, twierdząc, że odrzucają swoje dziecko, a odrzucenie spowoduje jego samobójstwo (s. 132). Wtedy rodzice często się poddają, nie szukają alternatywnej opinii czy innej pomocy. Zrezygnowani poddają się rewolucjonistom. I pomagają w tym procesie nauczyciele, urzędnicy, a szczególnie lekarze, którzy powinni wiedzieć, że to katastrofa. Ale motywują ich pieniądze oraz święty spokój. Nikt nie chce stracić pracy, być bojkotowany czy pikietowany przez transgenderowych rewolucjonistów.

A potem nie ma już powrotu do normalności. To tragedia. Statystyki lekarskie pokazują bowiem, że od 80 do 95 proc. wszystkich dzieci (s. 123), szczególnie nastolatków, które mają problemy z samoidentyfikacją w okresie pokwitania, pozbywa się tych problemów całkowicie. Po prostu wrastają w swoją własną osobę zgodną z płcią biologiczną. I zapominają o dysforii genderowej. W jednym wypadku chłopczyk, który utrzymywał, że jest dziewczynką, po pewnym czasie poinformował swoich rodziców, że „jest komputerem” (s. 137). Potem uznał jednak, że będzie gwiazdą hardrockową. I dzięki Bogu, że rodzice nie oddali go w szpony rewolucyjnej transformacji transgenderowej. 

Podkreślmy: dzieci nie potrzebują indoktrynacji rewolucji seksualnej. Dzieci trzeba strzec przed transgenderową policją. „Zarówno chłopcy, jak i dziewczynki mają się najlepiej na właściwie każdej skali porównawczej – osiągnięcia edukacyjne, zdrowie emocjonalne, rodzinny i seksualny rozwój oraz przestępczość – gdy wychowują ich właśnie biologiczni rodzice, którzy pozostają w małżeństwie” (s. 167). Rodzina jest przystanią normalności. Jest zaporą dla rewolucji. Dlatego właśnie rewolucjoniści chcą zniszczyć rodzinę. 

Transgenderyzm to tragedia dla chorych. Straszne jest, że transgenderowi aktywiści starają się wyzyskać cierpienia ofiar, aby napędzać swoją rewolucję obyczajową. Musimy dać temu tamę. W sensie metafizycznym Ryan Anderson tłumaczy to w ten sposób: „nasze mózgi i rozsądek funkcjonują prawidłowo, gdy ukazują nam rzeczywistość i prowadzą nas do wiedzy o prawdzie. A my kwitniemy jako rodzaj ludzki, kiedy przyjmiemy prawdę i żyjemy z nią w harmonii” (s. 114). Ponieważ temu zagraża transgenderowa rewolucja, trzeba się przed nią bronić. 

Będzie to tym bardziej trudne, że aktywiści mają zwykle poparcie państwa, prawa oraz policyjnej maszyny przymusu. „Celem antydyskryminacyjnych praw i polityki wspierającej tożsamości gender, które się nam narzuca, jest nie udzielenie gwarancji podstawowych praw obywatelskich, ale narzucenie radykalnej ideologii społeczeństwu” (s. 197). I dalej: „prawa te używają władzy państwowej, aby nas poinformować, że tradycyjne przekonania o ludzkiej naturze są fałszywe, dyskryminujące oraz zakorzenione w złości, wrogości, animozji. Polityka tożsamości gender jest zaprojektowana, aby ukarać Amerykanów, którzy wierzą, że stworzono nas jako mężczyznę i kobietę. Polityka ta ma zastąpić to przekonanie nową ortodoksją, według której można być albo samcem, albo samicą albo nikim, albo jakąś kombinacją tych właściwości – bez względu na biologię. Traktuje każdą oznakę sprzeciwu jako nieracjonalną, kołtuńską i niesprawiedliwą” (s. 197-198). 
Warto to wiedzieć. I zwalczać tęczową rewolucję na każdym froncie. W Polsce to nie przejdzie. Inaczej będzie Polkom i Polakom dużo trudniej żyć w prawdzie.

Marek Jan Chodakiewicz
Washington, DC, 8 lipca 2019 r.
www.iwp.edu



#REKLAMA_POZIOMA#


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe