[Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Liberum veto transgenderowych rewolucjonistów

Człowiek powinien żyć w prawdzie, a więc w zgodzie ze sobą. Dotyczy to też transgenderowych odwrotków. Są to ludzie, którzy mają problemy egzystowania sami ze z sobą. Ryan T. Anderson: „When Harry Became Sally: Responding to the Transgender Moment” (New York and London: Encounter Books, 2018) podkreśla, że trzeba okazać im miłosierdzie i wyrozumiałość. Pomóc im w ich przypadłości. Jednak musimy ostro bronić się przed aktywistami transgenderowymi, którzy napędzają rewolucję poprzez sianie chaosu w sprawach płci. Ich ofiarami padają odwrotkowie, ale celem jest obalenie systemu tradycyjnego społeczeństwa, a zastąpienie go seksualnie radykalnym reżimem.
 [Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Liberum veto transgenderowych rewolucjonistów
/ pixabay.com
Zacznijmy od tego, że od poczęcia każdy z nas posiada biologiczną płeć. Rodzaj męski ma chromosom XY, a rodzaj żeński ma chromosom XX. Genetyka determinuje naszą płeć od samego początku, a nie dopiero od naszego przyjścia na świat. Gender to natomiast świeżej daty wynalazek lewicowych radykałów. Wymyślił ten termin John Money (s. 16), wraz z pomysłem, że jest on względny, płynny. Radykałowie twierdzą, że gender odzwierciedla nasze uczucia na temat tego, czy identyfikujemy się jako kobieta czy mężczyzna. Albo jako kilkadziesiąt innych możliwości, według szerokiej gamy ofert serwowanych nam przez rewolucję seksualną. W szczególności odzwierciedla to radykalny autosamiczy argument feministyczny, że nie ma różnic między mężczyznami a kobietami (s. 172).
 
W pewnym sensie jest to pean na cześć androgenizmu jako perfekcyjnego ideału równości. Osiągnął on swój patologiczny wymiar w Chinach Mao i Kambodży Pol Pota. Niektórym dziś na Zachodzie wydaje się, że można ten ideał osiągnąć poprzez indoktrynację (szczególnie dzieci) oraz nowe technologie medyczne. Według tej recepty, transformacja transgenderowa ma trzy stadia (transitioning, s. 77). Najpierw zmienia się pacjentowi imię na nowe, odzwierciedlające gender, z jakim wydaje się ofierze, że powinna się identyfikować. Stąd tytuł książki Andersona: „Gdy Harry został Sally”. 

Krok drugi to podawanie osobie przygotowującej się do transformacji odpowiednich leków hormonalnych: biologicznym kobietom, których dysforia genderowa dyktuje, że są facetami, daje się męski testosteron. Biologiczni mężczyźni przyjmują estrogen. I baterię innych chemikaliów, a w tym specjalne prochy blokujące pokwitanie (puberty blockers). Zmienia się morfologia ciała na androgeniczną u mężczyzn, a u kobiet poszerzają się ramiona. W końcu – krok trzeci i nieodwracalny – następuje radykalna operacja chirurgiczna. Wycięcia piersi, zdeformowania pochwy u kobiet. Usunięcia jąder i penisa u mężczyzn. I z tym trzeba już żyć. W sensie fizycznym jest to w większości nieodwracalne.

Podkreślmy jednak, że nie jest to operacja zmiany płci, bowiem nie wycina się ze środka organizmu narządów rozrodczych, a jedynie w ramach zabiegu plastycznego masakruje się zewnętrzny wygląd narządów płciowych. Ponadto nie ma możliwości zmienić kodu genetycznego z XX na XZ czy odwrotnie. Mamy więc do czynienia z kamuflażem, który chowa płeć, aby uwypuklić gender.

Transgenderowcy to jednostki, którym się wydaje, że są odwrotnej płci niż są w rzeczywistości. Doświadczają „głębokiego i często paraliżującego sensu alienacji od swojej biologicznej płci” (s. 2). Transgenderyzm jest to więc poważne zakłócenie psychologiczne. To patologia. Nazywa się dysforią genderową (gender dysphoria), czyli uczuciem nieszczęśliwości z powodu posiadania płci, w jakiej jednostka się urodziła. Trudno powiedzieć, ile osób cierpiących na tę przypadłość jest w USA. Niektórzy twierdzą, że to jeden przypadek na około 200 osób. Z drugiej strony istnieje statystyka pokazująca, że chodzi o 1 osobę transgenderową na ponad 20 000 ludzi (s. 94). 

Chodzi o politykę, a nie naukę. Statystyki naturalnie podlegają obróbce ideowej. Rewolucjoniści seksualni chcieliby widzieć siebie jak najwięcej. Stąd rozciągają do granic elastyczności wszelkie szacunki, włączając w szeregi odwrotków osoby, którym chwilowo wydawało się kiedykolwiek w życiu, że psychologicznie nie są kompatybilni z biologicznym stanem swego ciała. Podobnie zresztą liczy się homoseksualistów, których jest od 1 do 3 procent w społeczeństwie. 

Rewolucjoniści jednak mnożą niemożebnie liczbę wesołków, pohukując, że jest ich ze 30 proc. Patrząc na sprawę realistycznie, jednak wydaje się, że są to ilości zupełnie śladowe w społeczeństwie. A transgenderowych odwrotków jeszcze mniej: może ułamek procenta. Taka interpretacja naturalnie uznawana jest za politycznie niepoprawną przez transgenderowych działaczy.

Aktywiści transgenderowi to rewolucjoniści, którzy sami nie muszą być odwrotkami z zaburzeniami, ale upierają się, że rzekomo reprezentują interesy takowych. A robią to w jak najbardziej skrajnej formie. Niedawno jeszcze podkreślali, że odwrotki to chłopcy, którym się wydaje, że są dziewczynkami, albo odwrotnie. W tej chwili upierają się, że ofiary są rzeczywiście dziewczynkami albo chłopcami, „a więc powinny być traktowane jako takie” (s. 28). W nowej retoryce rewolucyjnej gender determinuje płeć, a nie odwrotnie. „Tożsamość genderowa jest przeznaczeniem, podczas gdy biologiczna płeć jest konstruktem społecznym (s. 30). 

Co więcej, niektórzy rewolucjoniści twierdzą, że genderowa samoidentyfikacja i tożsamość „mogą się zmienić codziennie, a nawet co kilka godzin” (s. 39). To jest rewolucyjne optimum „płynności genderowej” (gender fluidity). Często w ich argumentach brak spójności i logiki. Z jednej strony wszystko jest relatywne, a więc stąd „płynność genderowa”. A z drugiej strony zdecydowanie przekonują, że w pacjencie, który jest płci męskiej, tkwi prawdziwa tożsamość kobieca, która jest jedyną „prawdą”. 

Zignorujmy fakty biologiczne, które są wymysłami patriarchatu. Skupmy się na samorealizacji „prawdy” genderowej. W rzeczywistości mamy do czynienia z „gnostycznym dualizmem” (s. 46) między „ciałem a sobą” (s. 105). Tożsamość seksualna dla rewolucjonistów jest pojęciem metafizycznym, bowiem twierdzą, że jest inna niż biologiczna płeć. A jednocześnie uważają, że liczy się jedynie filozofia materialistyczna, bo Boga nie ma. Wszystko jest społecznym konstruktem. Nie ma różnic między kobietami a mężczyznami, ale jednak są różnice w gender. Bo „prawdziwa” kobieta może być schowana w biologicznym mężczyźnie choćby. Radykalny indywidualizm, który wyznają rewolucjoniści, musi jednak maszerować karnie tylko w ramach zdyscyplinowanych formacji napędzanych totalnie ideologią genderową.  To jest obłęd albo może lepiej: dialektyczna logika rewolucji. Cokolwiek służy jej celom, jest dobrem. Relatywizm musi więc być jej naczelną cechą.

Na poziomie publicznym mechanizmy agitacji transgenderowej i jej cele mogą być porównane do liberum veto z I RP. Stara  zasada „złotej wolności” szlacheckiej stanowiła, że nie można było narzucać na mniejszość – nawet na mniejszość jednoosobową – nic, z czym taka jednostka się nie zgadzała. Chodziło naturalnie o raczej wąskie kwestie polityczne i o to, aby zabezpieczyć prymat wolności w sposób odpowiedzialny, co udawało się przez kilkaset lat. Dopiero w drugiej połowie XVII w. system zaczął gnić, bowiem wolność transformowała się w anarchistyczną swawolę i samowolę bez zwracania uwagi na dobro publiczne. 

Liberum veto służyło więc długo i dobrze trwałości wolnościowej tradycji polskiej. Dopiero potem nastąpiła degeneracja. Zasada liberum veto różni się więc od ideologii transgenderyzmu; radykałowie stosują taktycznie retorykę wolnościową, aby zniszczyć system tradycyjny poprzez rewolucję seksualną. Szlachta nie chciała rewolucji, a wprost przeciwnie. Odwrotnie niż seksualni rewolucjoniści.    

Aktywiści (bezwiednie) przejęli argumentację liberum veto. Wrzeszczą, że należy bezwzględnie zaaprobować każdą autonomiczną decyzję jednostki dotyczącej dostosowania jej biologicznej płci do jej poczucia seksualności. Twierdzą, że trzeba uznać każdego odwrotka za jakiego w danym momencie on czy ona się uważają. Życzenia jednostki z dysforią transgenderową liczą się zarówno ponad dalekosiężny interes samego tego indywidualnego pacjenta, jak i na pewno ponad dobro społeczne. Ktokolwiek się z tym nie zgadza, jest bigotem czy bigotką, homofobem, rasistą, faszystą, antysemitą – ogólnie nietolerancyjnym. 
(c.d.n.)

Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 1 lipca 2019
www.iwp.edu



#REKLAMA_POZIOMA#

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Waldemar Krysiak: Rozpad polskiego środowiska LGBT? Wiadomości
Waldemar Krysiak: Rozpad polskiego środowiska LGBT?

Zaczęło się od homoseksualnego podrywu, a skończyło się na zarzutach defraudacji ponad 100 tys. złotych przez działaczy LGBT. Na naszych oczach dochodzi do rozpadu w polskim środowisku tęczy.

Przełomowe badania: Polak wpadł na trop życia na Wenus? Wiadomości
Przełomowe badania: Polak wpadł na trop życia na Wenus?

Polak przeprowadził jedne z najbardziej przełomowych w historii podboju wszechświata badania nad poszukiwaniem życia! W chmurach Wenus dr Janusz Pętkowski wraz z zespołem MIT odkrył fosfinę.

Jarosław Kaczyński: PiS wystawi na wybory do PE listy śmierci z ostatniej chwili
Jarosław Kaczyński: PiS wystawi na wybory do PE listy śmierci

– Te listy, które układamy do Europarlamentu, będą listami śmierci. Wszystko co mocne będzie tam włożone – powiedział w rozmowie z Anitą Gargas prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Kierwiński: Będzie nowa wersja ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w Polsce z ostatniej chwili
Kierwiński: Będzie nowa wersja ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w Polsce

Minister spraw wewnętrznych Marcin Kierwiński poinformował w czwartek, że za kilka dni przedłożona zostanie nowa wersja ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy, którzy przebywają na terenie Polski.

Józefaciuk porównał religię do męskiego przyrodzenia. Nawet Czarzasty nie wytrzymał z ostatniej chwili
Józefaciuk porównał religię do męskiego przyrodzenia. Nawet Czarzasty nie wytrzymał

- Religia jest jak pewien męski organ. Jest całkiem w porządku, gdy ktoś go ma i jest z niego dumny. Ale jeśli ktoś wyciąga go na zewnątrz i macha nim przed nosem, to już mamy pewien problem  - powiedział poseł Marcin Józefaciuk z sejmowej mównicy.

Książę Harry zostanie deportowany? Polityczna burza wokół monarchy narasta z ostatniej chwili
Książę Harry zostanie deportowany? Polityczna burza wokół monarchy narasta

Administracja prezydenta Joe Bidena odrzuciła wezwanie do ujawnienia dokumentów wizowych księcia Harry'ego.

Rozważałem odebranie sobie życia - szokujące wyznanie byłego reprezentanta Anglii z ostatniej chwili
"Rozważałem odebranie sobie życia" - szokujące wyznanie byłego reprezentanta Anglii

Były reprezentant Anglii Stephen Warnock przyznał, że rozważał popełnienie samobójstwa po tym, jak skorzystał on ze złych porad finansowych.

WP: Kurski i Obajtek z jedynkami w ważnych regionach. Jest decyzja PiS z ostatniej chwili
WP: Kurski i Obajtek z "jedynkami" w ważnych regionach. Jest decyzja PiS

Komitet Polityczny PiS w czwartek po południu zatwierdził start Jacka Kurskiego i Daniela Obajtka w wyborach do Parlamentu Europejskiego – twierdzi serwis Wirtualna Polska.

Ukraiński minister rolnictwa podejrzany o korupcję: zapadła decyzja w sprawie jego przyszłości z ostatniej chwili
Ukraiński minister rolnictwa podejrzany o korupcję: zapadła decyzja w sprawie jego przyszłości

Podejrzany w sprawie korupcyjnej ukraiński minister polityki rolnej i żywności Mykoła Solski podał się do dymisji – poinformował w czwartek przewodniczący Rady Najwyższej (parlamentu) Ukrainy Rusłan Stefanczuk.

Tusk ma problem? PE poparł listę projektów, na której znajduje się CPK z ostatniej chwili
Tusk ma problem? PE poparł listę projektów, na której znajduje się CPK

PE w głosowaniu w Strasburgu poparł zaktualizowaną listę strategicznych projektów infrastrukturalnych w Unii Europejskiej. Znalazł się na niej Centralny Port Komunikacyjny. Oznacza to, że budowa CPK będzie współfinansowana ze środków UE.

REKLAMA

[Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Liberum veto transgenderowych rewolucjonistów

Człowiek powinien żyć w prawdzie, a więc w zgodzie ze sobą. Dotyczy to też transgenderowych odwrotków. Są to ludzie, którzy mają problemy egzystowania sami ze z sobą. Ryan T. Anderson: „When Harry Became Sally: Responding to the Transgender Moment” (New York and London: Encounter Books, 2018) podkreśla, że trzeba okazać im miłosierdzie i wyrozumiałość. Pomóc im w ich przypadłości. Jednak musimy ostro bronić się przed aktywistami transgenderowymi, którzy napędzają rewolucję poprzez sianie chaosu w sprawach płci. Ich ofiarami padają odwrotkowie, ale celem jest obalenie systemu tradycyjnego społeczeństwa, a zastąpienie go seksualnie radykalnym reżimem.
 [Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Liberum veto transgenderowych rewolucjonistów
/ pixabay.com
Zacznijmy od tego, że od poczęcia każdy z nas posiada biologiczną płeć. Rodzaj męski ma chromosom XY, a rodzaj żeński ma chromosom XX. Genetyka determinuje naszą płeć od samego początku, a nie dopiero od naszego przyjścia na świat. Gender to natomiast świeżej daty wynalazek lewicowych radykałów. Wymyślił ten termin John Money (s. 16), wraz z pomysłem, że jest on względny, płynny. Radykałowie twierdzą, że gender odzwierciedla nasze uczucia na temat tego, czy identyfikujemy się jako kobieta czy mężczyzna. Albo jako kilkadziesiąt innych możliwości, według szerokiej gamy ofert serwowanych nam przez rewolucję seksualną. W szczególności odzwierciedla to radykalny autosamiczy argument feministyczny, że nie ma różnic między mężczyznami a kobietami (s. 172).
 
W pewnym sensie jest to pean na cześć androgenizmu jako perfekcyjnego ideału równości. Osiągnął on swój patologiczny wymiar w Chinach Mao i Kambodży Pol Pota. Niektórym dziś na Zachodzie wydaje się, że można ten ideał osiągnąć poprzez indoktrynację (szczególnie dzieci) oraz nowe technologie medyczne. Według tej recepty, transformacja transgenderowa ma trzy stadia (transitioning, s. 77). Najpierw zmienia się pacjentowi imię na nowe, odzwierciedlające gender, z jakim wydaje się ofierze, że powinna się identyfikować. Stąd tytuł książki Andersona: „Gdy Harry został Sally”. 

Krok drugi to podawanie osobie przygotowującej się do transformacji odpowiednich leków hormonalnych: biologicznym kobietom, których dysforia genderowa dyktuje, że są facetami, daje się męski testosteron. Biologiczni mężczyźni przyjmują estrogen. I baterię innych chemikaliów, a w tym specjalne prochy blokujące pokwitanie (puberty blockers). Zmienia się morfologia ciała na androgeniczną u mężczyzn, a u kobiet poszerzają się ramiona. W końcu – krok trzeci i nieodwracalny – następuje radykalna operacja chirurgiczna. Wycięcia piersi, zdeformowania pochwy u kobiet. Usunięcia jąder i penisa u mężczyzn. I z tym trzeba już żyć. W sensie fizycznym jest to w większości nieodwracalne.

Podkreślmy jednak, że nie jest to operacja zmiany płci, bowiem nie wycina się ze środka organizmu narządów rozrodczych, a jedynie w ramach zabiegu plastycznego masakruje się zewnętrzny wygląd narządów płciowych. Ponadto nie ma możliwości zmienić kodu genetycznego z XX na XZ czy odwrotnie. Mamy więc do czynienia z kamuflażem, który chowa płeć, aby uwypuklić gender.

Transgenderowcy to jednostki, którym się wydaje, że są odwrotnej płci niż są w rzeczywistości. Doświadczają „głębokiego i często paraliżującego sensu alienacji od swojej biologicznej płci” (s. 2). Transgenderyzm jest to więc poważne zakłócenie psychologiczne. To patologia. Nazywa się dysforią genderową (gender dysphoria), czyli uczuciem nieszczęśliwości z powodu posiadania płci, w jakiej jednostka się urodziła. Trudno powiedzieć, ile osób cierpiących na tę przypadłość jest w USA. Niektórzy twierdzą, że to jeden przypadek na około 200 osób. Z drugiej strony istnieje statystyka pokazująca, że chodzi o 1 osobę transgenderową na ponad 20 000 ludzi (s. 94). 

Chodzi o politykę, a nie naukę. Statystyki naturalnie podlegają obróbce ideowej. Rewolucjoniści seksualni chcieliby widzieć siebie jak najwięcej. Stąd rozciągają do granic elastyczności wszelkie szacunki, włączając w szeregi odwrotków osoby, którym chwilowo wydawało się kiedykolwiek w życiu, że psychologicznie nie są kompatybilni z biologicznym stanem swego ciała. Podobnie zresztą liczy się homoseksualistów, których jest od 1 do 3 procent w społeczeństwie. 

Rewolucjoniści jednak mnożą niemożebnie liczbę wesołków, pohukując, że jest ich ze 30 proc. Patrząc na sprawę realistycznie, jednak wydaje się, że są to ilości zupełnie śladowe w społeczeństwie. A transgenderowych odwrotków jeszcze mniej: może ułamek procenta. Taka interpretacja naturalnie uznawana jest za politycznie niepoprawną przez transgenderowych działaczy.

Aktywiści transgenderowi to rewolucjoniści, którzy sami nie muszą być odwrotkami z zaburzeniami, ale upierają się, że rzekomo reprezentują interesy takowych. A robią to w jak najbardziej skrajnej formie. Niedawno jeszcze podkreślali, że odwrotki to chłopcy, którym się wydaje, że są dziewczynkami, albo odwrotnie. W tej chwili upierają się, że ofiary są rzeczywiście dziewczynkami albo chłopcami, „a więc powinny być traktowane jako takie” (s. 28). W nowej retoryce rewolucyjnej gender determinuje płeć, a nie odwrotnie. „Tożsamość genderowa jest przeznaczeniem, podczas gdy biologiczna płeć jest konstruktem społecznym (s. 30). 

Co więcej, niektórzy rewolucjoniści twierdzą, że genderowa samoidentyfikacja i tożsamość „mogą się zmienić codziennie, a nawet co kilka godzin” (s. 39). To jest rewolucyjne optimum „płynności genderowej” (gender fluidity). Często w ich argumentach brak spójności i logiki. Z jednej strony wszystko jest relatywne, a więc stąd „płynność genderowa”. A z drugiej strony zdecydowanie przekonują, że w pacjencie, który jest płci męskiej, tkwi prawdziwa tożsamość kobieca, która jest jedyną „prawdą”. 

Zignorujmy fakty biologiczne, które są wymysłami patriarchatu. Skupmy się na samorealizacji „prawdy” genderowej. W rzeczywistości mamy do czynienia z „gnostycznym dualizmem” (s. 46) między „ciałem a sobą” (s. 105). Tożsamość seksualna dla rewolucjonistów jest pojęciem metafizycznym, bowiem twierdzą, że jest inna niż biologiczna płeć. A jednocześnie uważają, że liczy się jedynie filozofia materialistyczna, bo Boga nie ma. Wszystko jest społecznym konstruktem. Nie ma różnic między kobietami a mężczyznami, ale jednak są różnice w gender. Bo „prawdziwa” kobieta może być schowana w biologicznym mężczyźnie choćby. Radykalny indywidualizm, który wyznają rewolucjoniści, musi jednak maszerować karnie tylko w ramach zdyscyplinowanych formacji napędzanych totalnie ideologią genderową.  To jest obłęd albo może lepiej: dialektyczna logika rewolucji. Cokolwiek służy jej celom, jest dobrem. Relatywizm musi więc być jej naczelną cechą.

Na poziomie publicznym mechanizmy agitacji transgenderowej i jej cele mogą być porównane do liberum veto z I RP. Stara  zasada „złotej wolności” szlacheckiej stanowiła, że nie można było narzucać na mniejszość – nawet na mniejszość jednoosobową – nic, z czym taka jednostka się nie zgadzała. Chodziło naturalnie o raczej wąskie kwestie polityczne i o to, aby zabezpieczyć prymat wolności w sposób odpowiedzialny, co udawało się przez kilkaset lat. Dopiero w drugiej połowie XVII w. system zaczął gnić, bowiem wolność transformowała się w anarchistyczną swawolę i samowolę bez zwracania uwagi na dobro publiczne. 

Liberum veto służyło więc długo i dobrze trwałości wolnościowej tradycji polskiej. Dopiero potem nastąpiła degeneracja. Zasada liberum veto różni się więc od ideologii transgenderyzmu; radykałowie stosują taktycznie retorykę wolnościową, aby zniszczyć system tradycyjny poprzez rewolucję seksualną. Szlachta nie chciała rewolucji, a wprost przeciwnie. Odwrotnie niż seksualni rewolucjoniści.    

Aktywiści (bezwiednie) przejęli argumentację liberum veto. Wrzeszczą, że należy bezwzględnie zaaprobować każdą autonomiczną decyzję jednostki dotyczącej dostosowania jej biologicznej płci do jej poczucia seksualności. Twierdzą, że trzeba uznać każdego odwrotka za jakiego w danym momencie on czy ona się uważają. Życzenia jednostki z dysforią transgenderową liczą się zarówno ponad dalekosiężny interes samego tego indywidualnego pacjenta, jak i na pewno ponad dobro społeczne. Ktokolwiek się z tym nie zgadza, jest bigotem czy bigotką, homofobem, rasistą, faszystą, antysemitą – ogólnie nietolerancyjnym. 
(c.d.n.)

Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 1 lipca 2019
www.iwp.edu



#REKLAMA_POZIOMA#


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe