Zygfryd Czaban: Jak rozwiązać problem niemiecki
Co więcej, taki pomysł nie był rozważany nawet przez minutę. W Niemczech zawsze istniały tylko dwa rodzaje koncepcji dotyczycących Polski: zakładające brak Polski na mapie (koncepcje anihilacyjne) oraz postulujące maksymalne osłabienie Polski i całkowite podporządkowanie jej Niemcom (szeroko pojęte koncepcje Mitteleuropy). Uzasadnienie tego stanu rzeczy jest oczywiste. Niemcy nigdy nie potrafiły się wyzbyć aspiracji imperialnych, a imperium niemieckie nie jest do pogodzenia z silną i podmiotową Polską.
Według amerykańskich mediów w ciągu kilku dni nastąpi atak na Izrael
Mitteleuropa
Obecnie realizowany jest jeden z wariantów koncepcji Mitteleuropy, co oznacza, że Niemcy robią wszystko, żeby nas osłabić ekonomicznie, wykończyć całe dziedziny gospodarki, sparaliżować rozwój infrastruktury, ograniczyć nasze zbrojenia i przekierować strumień zamówień z USA i Korei do Niemiec, a nade wszystko formalnie i faktycznie uzależnić Polskę od Niemiec (reforma UE, wmuszenie nam euro). Żeby to wszystko osiągnąć, Niemcy stosują całą gamę niezmiernie agresywnych, wręcz ofensywnych działań o charakterze zarówno politycznym jak i wywiadowczym, o których więcej w dalszych rozważaniach. Szczególnie wysoki priorytet przypisano praniu mózgów społeczeństwa polskiego (media) oraz polityce historycznej, czyniącej z nas zbrodniarzy wojennych a z Niemców niewinne ofiary.
Rzeczy, o których tu piszę powinny być całkowicie oczywiste dla każdego, kto ma jakie takie wyobrażenie o historii nowożytnej i najnowszej, a także dla każdego, kto nie ma takiej wiedzy, ale w miarę uważnie obserwuje politykę Niemiec prowadzoną od 35 lat wobec Polski.
Zważywszy na zadziwiającą trwałość niemieckich koncepcji geopolitycznych, odpornych na wszelkie zmiany reżimów oraz na brak jakichkolwiek głosów w Niemczech, wskazujących że obecna polityka wobec Polski jest błędna, można być pewnym, że tak zarysowane linie polityki niemieckiej nie ulegną zmianie przez jeszcze przynajmniej stulecie. Czyli obecna polityka niemiecka polegająca na tłamszeniu naszego rozwoju oraz osłabianiu i podporządkowywaniu politycznym zostanie z nami na bardzo długo.
Powiem więcej, każdy chyba zauważył, że w miarę rozwoju Polski i zmniejszania się różnicy potencjałów pomiędzy nami a Niemcami, agresywność polityki niemieckiej wzrasta wykładniczo. Ten proces będzie dalej trwał. Pamiętajmy, że Niemcy wyraźnie sugerują podniesienie roszczeń terytorialnych do Ziem Zachodnich. Formalne podniesienie tych roszczeń jest kwestią czasu. Jeżeli ktoś myśli, że to blef, to buja w obłokach: Niemcy już przecież od 30 lat otwarcie wysuwają bezprawne roszczenia terytorialne wobec Polski.
Co z tym robimy?
Polska taktyka odpowiadania na niemiecką agresję (nie bójmy się tego słowa) bywała przez ostatnie 35 lat różna, ale zawsze (z dwoma wyjątkami – podniesienia roszczeń reparacyjnych oraz ulokowania w Berlinie oddziału Instytutu Pileckiego) pozostawaliśmy całkowicie bierni. Obecnie (od 2023) rząd RP jest po prostu agendą realizującą bez wahania wszelkie, coraz bezczelniejsze niemieckie żądania. W latach 2015-2023 ówczesne rządy RP stosowały taktykę biernego oporu, tj. starano się rozwijać kraj pomimo niemieckiego sabotażu (praworządność, TSUE, Turów, KPO, inwazja migrantów, finasowanie filmu „Zielona granica” blokowanie udrożnienia Odry, blokowanie terminala kontenerowego, CPK, Rurociągu Pomorskiego, atomu, finansowanie opozycji itp.). W poprzednich latach stosowano warianty mieszane, najczęściej „jeden krok wprzód, dwa kroki w tył”. Natomiast nigdy, poza tymi dwoma wyjątkami, nie podjęliśmy nawet najbłahszych działań o charakterze agresywnym i odwetowym.
I tu dochodzimy do clou. Każdy kibic piłkarski wie, że nie da się wygrać meczu jedynie się broniąc, choćby najlepiej. Jeśli się nie strzela bramek, to można najwyżej zremisować. Ale jeśli mecz miałby trwać setki lat (tak jak zmagania polsko-niemieckie), wtedy ten, kto się tylko broni, przegra na 100%.
Co powinniśmy z tym robić?
Po odsunięciu od władzy obecnej ekipy (co siłą rzeczy kiedyś w końcu nastąpi), należy dokonać całkowitej reorientacji polskiej polityki wobec Niemiec na jednoznacznie ofensywną. Prace gabinetowe nad nową strategią należy podjąć już teraz, żeby mieć wszystko gotowe na czas. Poniżej kilka luźnych pomysłów, będę wdzięczny za kolejne sugestie.
- Jesteśmy w tej komfortowej sytuacji, że dokładnie wiemy co robić. Cały wachlarz możliwych działań rozwinęli przed nami Niemcy. Po prostu trzeba im robić to co oni nam, tylko – zważywszy na nasze zapóźnienie – bardziej.
- W mojej zgrubnej ocenie, Niemcy przeznaczają na wojnę z Polską przynajmniej 15 miliardów EUR rocznie. Wchodzą w to standardowe wydatki wywiadowcze, czyli wynagrodzenia oficerów i aktywów oraz fundusze operacyjne, w tym (standardowe w Niemczech i oficjalnie przyznane) korumpowanie dziennikarzy przez wywiad zagraniczny. Do tego najróżniejsze „granty”, „stypendia” i „nagrody pieniężne” zarówno dla „historyków” wybielających Niemców i zwalających na Polaków winę za niemieckie zbrodnie na Żydach, jak i dla „ekologów” zwalczających rozwój infrastrukturalny Polski, ze szczególnym uwzględnieniem atomu i żeglugi. Dalej finansowanie wszelkiego rodzaju instytutów, towarzystw, organizacji itp. Następnie, finansowanie partii politycznych w Polsce (Campus Polska i inne), ordynarne łapówy dla polityków oraz wiele, wiele innych pozycji. Otóż, zważywszy na nasze zapóźnienie, powinniśmy na politykę antyniemiecką przeznaczyć w pierwszym roku 30 mld, a potem nawet po 50 mld EUR.
- Należy utworzyć w Niemczech think tanki (zatrudniające wyłącznie Niemców), które będą wyliczać reparacje nam należne i udowadniać, że polskie roszczenia są zaniżone i zapłacenie całej kwoty byłoby dla Niemiec doskonałym interesem.
- Należy wynająć miejsce w centrach większych miast i zainstalować wyświetlacze (10x25 m) pokazujące niemiecki dług reparacyjny wraz z odsetkami narastającymi w czasie rzeczywistym.
- Instytut Pileckiego oraz Instytut Karskiego powinny mieć w Niemczech po 10 oddziałów, prowadzić własne muzea, kina itp.
- Należy ustanowić fundusz w wysokości przynajmniej 5 mld EUR rocznie, dostępny wyłącznie dla niemieckich historyków piszących i wydających prace o niemieckich zbrodniach na Polakach.
- Jeszcze większą kwotę należy przeznaczyć na organizacje ekologiczne (kupione lub nowo założone), które będą się domagać natychmiastowego wstrzymania wydobycia węgla brunatnego, zamknięcia rafinerii ropy naftowej (klimat!!!), a także unieruchomienia portu w Hamburgu oraz całej żeglugi śródlądowej plus doprowadzenia do denaturalizacji Łaby i Renu w ciągu 5 lat.
- Rodzimych idiotów z „Ostatniego Pokolenia”, którzy kleją się do jezdni w Polsce, należy wyłapać, przeszkolić, dofinansować, „odwrócić” i wysłać do Niemiec, żeby robili żywe bariery pontonowe w poprzek żeglownych rzek. Dokładnie coś takiego robią nam przecież Niemcy.
- Powinniśmy odpłacić Niemcom pięknym za nadobne i podnieść roszczenia terytorialne. Przynajmniej do obszarów morskich, a potem może także lądowych.
- Finansowanie organizacji polskich w Niemczech należy zwiększyć przynajmniej stukrotnie. Korzystając z faktu, że Polacy dość licznie osiedlają się bezpośrednio po niemieckiej stronie granicy, należy w zamieszkanych przez nich wsiach i miasteczkach tworzyć polskie ośrodki kulturalne, stowarzyszenia, kluby sportowe, ochotnicze straże pożarne itp. Wszystkie one powinny się mieścić w „polskich domach”, pobudowanych w każdej takiej wiosce. Na każdym z nich na 20-metrowym maszcie powinna wisieć wielka polska flaga. Będzie to oczywiście sprzeczne z planami zagospodarowania, więc pojawią się mandaty, próby zdejmowania flag – należy je eskalować na poziom międzynarodowy.
- W wioskach tych należy także stawiać polskie kościoły katolickie. To, że miejscowi Polacy nie chodzą do kościoła, nie ma znaczenia. Będzie się przywozić wiernych autobusami z Polski. Po każdej niedzielnej mszy oczywiście procesja po wsi/miasteczku, ze śpiewaniem Roty (także w przekładzie niemieckim).
- Wszystkie organizacje polskie w Niemczech należy skupić pod jednym parasolem, organizacją nazwaną prowokacyjnie „Mniejszością Polską w Niemczech”.
- Polacy mieszkający w Niemczech skarżą się na problemy Jugendamtami – każdy taki przypadek trzeba nagłaśniać i eskalować.
- Należy natychmiast zlikwidować wszelkie przywileje mniejszości niemieckiej w Polsce, w tym podwójne nazwy miast, jęz. niemiecki w urzędach oraz zwolnienie od progu wyborczego. Samo województwo opolskie – do likwidacji. Przywilejów innych mniejszości nie należy ruszać – działania wobec Niemców uzasadnić stosowaniem zasady wzajemności.
- Jakiś samolot lecący nad Polską z niemieckimi dziełami sztuki na wystawę czasową np. w Chinach, należy pod pozorem zagrożenia terrorystycznego skłonić do lądowania awaryjnego na Okęciu, a służba celna powinna zabezpieczyć dzieła sztuki do czasu zwrotu naszych dóbr kultury przez Niemcy (wcześniej oczywiście należy odpowiednio zmienić prawo).
- Należy na maksa mieszać w wewnętrznej polityce niemieckiej. To jest do zrobienia, bo u nich nie ma monolitu, choć może to tak czasem wyglądać z naszej perspektywy.
- Sprawami niemieckimi musi się zajmować połowa składu osobowego MSZ i ¾ personelu obu służb wywiadowczych.
TYLKO W TEN SPOSÓB MAMY SZANSĘ. TO JEDYNA DROGA.
Rzekome przeszkody
Już słyszę, głosy „nie da się”. Spójrzmy poniżej na kontrargumenty.
- Niemcy przedstawią nas jako państwo agresywne, niepoważne, niepraworządne. --- Ależ oni już to robią. Bardziej już się nie da. Poza tym wszystko zależy od dobrej osłony medialnej.
- I tu przechodzimy do kolejnej przeszkody: Niemcy mają wpływowe media na całym świecie, a my nic. --- Wyjątkowo głupi argument. Trzeba myśleć czterowymiarowo. Budujemy strategię na dekady. Za 20 lat nikt nie będzie pamiętał o telewizji, papierowej prasie czy nawet portalach niusowych. Będą się liczyć tylko media społecznościowe. A te są rozproszone i Niemcy ich nie kontrolują. Na samym tłiterze są przynajmniej 3 mln polskich patriotów, którzy marnują czas na krajowe nawalanki z lewakami. Należy ich przeszkolić, skoordynować, zrobić z nich odpowiedni miks wpływowych kont i armii trolli a następnie wzmocnić potężnym państwowym zapleczem na kształt Olgino, tylko 5 razy lepszym.
- Nie ma na to forsy. --- Nie rozumiemy się. To jest najważniejsza sprawa. Jeśli nas Niemcy zgnoją i podporządkują, to nigdy nie będziemy już mieli forsy na nic. Na politykę niemiecką forsa musi się znaleźć. Najwyżej wyemitujemy obligacje wojenne. Ja sam kupię za całą miesięczną pensję.
Spójrzmy na to gdzie jest dziś Izrael, a gdzie zaczynał 80 lat temu. To co osiągnął, wymagało wyłącznie sprawnego kierownictwa, śmiałej koncepcji, dobrej organizacji, spójności wewnętrznej, całkowitej bezczelności i braku hamulców. Na spójność wewnętrzną nie możemy liczyć, bo już ją nam Niemcy rozwalili, ale cała reszta jest w naszym zasięgu, a zadanie mamy łatwiejsze niż oni.
[Zygfryd Czaban jest blogerem i popularnym użytkownikiem platformy "X"]