12/13 maja 1943 r. - największy nalot sowieckiego lotnictwa na Warszawę

Pamiętam ze szkoły podstawowej opowiadanie Marii Dąbrowskiej p.t. „Tu zaszła zmiana” o przemianach, jakim poddana była Warszawa w okresie II wojny światowej i wkrótce po niej. Tekst w znacznej części wychwalał powojenną odbudowę, ale moją uwagę zwrócił jeden fragment. Autorka opowiada o nalocie którejś nocy w 1943 r. Od razu zapytałem, kto bombardował z powietrza Warszawę, znajdującą się pod okupacją niemiecką. Moje pytanie wywołało dość histeryczną reakcję nauczycielki (był to rok 1985 lub 86), która zaczęła krzyczeć: „Jak to kto, Niemcy!” i ucięła wszelką dyskusję.
 12/13 maja 1943 r. - największy nalot sowieckiego lotnictwa na Warszawę
/ Wikipedia domena publiczna

 

Samolot bombowy North American B-25J Mitchell w oznakowaniu sowieckim. Takie samoloty brały udział w nalocie na Warszawę w maju 1943 r. Źródło zdjęcia: Wikipedia.

Maciej Orzeszko

75 lat temu, 13 maja 1943 r., lotnictwo sowieckie (Wojskowe Siły Powietrzne – Wojenno-Wozdusznyje Siły, WWS) przeprowadziło swój największy w historii nalot na Warszawę, wówczas okupowaną przez Niemców.

W okresie PRL tematem tabu były sowieckie bombardowania lotnicze, przeprowadzone na cele w Polsce w latach 1941-45. W literaturze wspominało się, owszem, o nalotach szturmowych na niemieckie wojska i o innych działaniach lotnictwa ZSRS, jak np. operacje myśliwców czy zrzuty dla Powstania Warszawskiego (znacznie przy tym wyolbrzymiając znaczenie sowieckiej pomocy dla walczącej Stolicy), pomijając sprawę bombardowań miast.

I. Miasta – cel wojskowy

W sowieckiej doktrynie wojennej miasta znajdujące się na terenie wroga były celami wojskowymi – podczas II Wojny Światowej dotyczyło to zarówno miast w Niemczech, w krajach okupowanych, ale także własnych, znajdujących się pod kontrolą wroga. W nich znajdowały się skrzyżowania szlaków komunikacyjnych, lotniska, obiekty przemysłowe, garnizony wojska, ośrodki administracyjne, skupiska ludności i inne obiekty o znaczeniu strategicznym. Sowieci przy tym nie przejmowali się zbytnio ludnością cywilną, siły bombowe WWS na ogół przeprowadzały naloty powierzchniowe o dużym rozrzucie (zwykle trafiając nie w cele wojskowe, ale raczej to, co było wokół nich). Trzeba tu od razu powiedzieć, że w czasie II Wojny Światowej był to raczej standardowy sposób prowadzenia bombardowań, także przez Niemców, Brytyjczyków, Włochów, a później też Amerykanów.

W okresie międzywojennym w ZSRS przykładano dużą rolę do rozbudowy ciężkiego lotnictwa bombowego dalekiego zasięgu, przeznaczonego do ataków na głębokie zaplecze przeciwnika, w tym do bombardowania miast. W 1941 r. zostało ono wydzielone jako Lotnictwo Bombowe Dalekiego Zasięgu Naczelnego Dowództwa (ros. Dalnobombardirowocznaja Awiacija Gławnowo Komandowanija). Składała się ona z pięciu korpusów lotniczych, w skład każdego wchodziły trzy dywizje lotnicze, oraz trzech dywizji samodzielnych.  Z tej liczby 4 korpusy i jedna samodzielna dywizja miały operować przeciw Niemcom i ich sojusznikom. W ich skład 22 czerwca 1941 r. wchodziło  1291 samolotów (wg. innych danych 1088).

קובץ:Ilmapommituksen tuhoa.jpg
Dla Sowietów miasta i ludność cywilna na terenie wroga były w czasie wojny normalnymi celami wojskowymi. Na zdjęciu: Helsinki po sowieckim bombardowaniu 30 listopada 1939 r., w pierwszym dniu konfliktu fińsko-sowieckiego (Wojny Zimowej). Źródło zdjęcia: Wikipedia, domena publiczna.

Przed tym rodzajem lotnictwa stawiano b. ambitne cele. Sowieckie ciężkie bombowce miały uderzyć na głębokie zaplecze przeciwnika. Ich celem miały być punkty koncentracji wojsk, centra administracyjne, ośrodki przemysłowe i infrastruktura drogowa i kolejowa, w tym mosty. Przed wybuchem wojny na liście celów znajdowały się miasta Niemiec - Berlin, Wrocław, Gdańsk, Królewiec, Kłajpeda, Olsztyn; a także ziem polskich wcielonych do III Rzeszy - Toruń, Bydgoszcz oraz Generalnego Gubernatorstwa - Warszawa, Kraków i Lublin. Nie zamierzano oszczędzić miast sojuszników Niemiec - Budapesztu, Bukaresztu oraz rumuńskiego zagłębia naftowego.

Większość spośród samolotów sowieckiego lotnictwa bombowego dalekiego zasięgu (1082 na froncie zachodnim na 1 czerwca 1941 r.) stanowiły dwusilnikowe maszyny typu Iliuszyn DB-3 i DB-3F (Ił-4). Był to klasyczny samolot bombowy okresu międzywojennego, podobnej kategorii co np. niemiecki Heinkel He-111, brytyjski Vickers Wellington, czy polski PZL-37 Łoś. Samolot był konstrukcją jak na warunki sowieckie, stosunkowo udaną i dopracowaną. Osiągał prędkość maksymalną 445 km/h, miał zasięg ok. 2,6 tys km i zabierał 2,5 tony bomb, uzbrojenie obronne stanowiły trzy ruchome karabiny maszynowe. Jednak w 1941 r. nie był już zbyt nowoczesny, był zbyt wolny i słabo uzbrojony, a próby ich wykorzystania do dziennych ataków w pierwszych dniach wojny doprowadziło do krwawych strat.

Na stanie lotnictwa znajdowało się także 201 ciężkich, czterosilnikowych samolotów Tupolew TB-3 z początków lat 30-tych. Maszyny te, znane z licznych pokazów (w tym zrzutu wojsk powietrznodesantowych) oraz z wojen w Hiszpanii, Chinach i Finlandii, były już całkowicie przestarzałe, powolne (prędkość maks. zaledwie 185 km/h) i pomimo relatywnie silnego uzbrojenia obronnego (5-8 karabinów maszynowych) i możliwości przenoszenia do 5 ton bomb, w 1941 r. były one już tylko doskonałym celem dla samolotów myśliwskich i artylerii przeciwlotniczej.

File:Tupolev TB-3 (14260526197).jpg
Lato 1941 r. Niemieccy żołnierze oglądają sowiecki ciężki samolot bombowy Tupolew TB-3, porzucony podczas odwrotu na lotnisku polowym. Po wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej te zupełnie przestarzałe już maszyny skierowano do ataków na postępujące oddziały Wehrmachtu. Latające z prędkością zaledwie do 185 km/h potężne bombowce zostały wraz z załogami zmasakrowane przez niemieckie myśliwce i obronę przeciwlotniczą. Źródło zdjęcia: Wikipedia, domena publiczna.

Pod koniec lat 30-tych w ZSRS podjęto próby zbudowania nowoczesnych ciężkich samolotów bombowych, jednak zakończyły się one fiaskiem. W 1936 r. oblatano prototyp czterosilnikowego samolotu bombowego Petlakow TB-7 (Pe-8). Miał być to nowoczesny ciężki bombowiec odpowiadający konstrukcjom zachodnim (jak brytyjskie Avro Lancaster czy Handley Page Halifax lub amerykańskie Boeing B-17 Flying Fortress). Sowiecka "latająca forteca" miała być przystosowana do operacji na dużym pułapie, przenoszenia 4 ton bomb i posiadać silne uzbrojenie obronne (2 działka, 4 karabiny maszynowe, w tym w zdalnie kierowanych stanowiskach). Jednak tak skomplikowany samolot okazał się za trudny do budowy dla sowieckiego przemysłu.  Pe-8 nigdy nie został dopracowany, głównie z powodu wymuszenia przez czynniki rządowe zastosowania wadliwych silników Diesla, zupełnie nieodpowiednich dla takich samolotów. Wyprodukowano jedynie 98 takich maszyn, z których w momencie wybuchu wojny do działań nadawało się tylko 9. Użyto ich w ograniczonym zakresie m.in. w atakach na Berlin, przy czym większość z nich utracono w wyniku awarii silników. Nieudany okazał się także dwusilnikowy bombowiec o bardzo dużym zasięgu (5 tys. km) Jeramołajew Jer-2. Samolot miał słabe osiągi w wyniku przeciążenia, silników o zbyt małej mocy i wadliwej konstrukcji. 60 maszyn pierwszej serii, wprowadzonych do służby już po wybuchu wojny, zostało szybko utraconych. Do końca wojny wyprodukowano 470 sztuk różnych wersji tego samolotu.

Po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej bombowce dalekiego zasięgu WWS przeprowadziły naloty na szereg miast w Niemczech, krajach okupowanych i ich sojuszników, np. w nocy z 10 na 11 sierpnia 1941 r. zbombardowano Berlin. Jednak operacje te nie spełniły oczekiwań. Krytyczna sytuacja na froncie spowodowała, że sowieckie ciężkie lotnictwo bombowe zostało skierowane do ataków na wojska nieprzyjaciela i ich bezpośrednie zaplecze. Podczas tych ataków pułki bombowe dalekiego zasięgu zostały w większości zmasakrowane przez myśliwce Luftwaffe. Pod koniec lipca, pomimo uzupełnień, na stanie jednostek lotnictwa dalekiego zasięgu pozostało 841 samolotów, a w sierpniu - już tylko 502.


Sowieckie bombardowanie Berlina w nocy z 11 na 12 sierpnia 1941 r. Zdjęcie wykonane z bombowca typu Petlakow TB-7. Źródło zdjęcia: Wikipedia.

W późniejszym okresie wojny do zadań bombardowań dalekiego zasięgu skierowano samoloty produkcji brytyjskiej i amerykańskiej uzyskane w ramach programu Lend-Lease. Jednak działania tego typu stanowiły margines operacji WWS podczas II Wojny Światowej, sowieckie lotnictwo w większości skupiało się na wsparciu wojsk lądowych na linii frontu lub jego bezpośrednim zapleczu.

Tymczasem Alianci zachodni już w 1941 r. rozpoczęli zmasowane ataki lotnicze na teren III Rzeszy z użyciem wielkiej ilości ciężkich samolotów bombowych o ładunku 2-7 ton bomb. W nocy z 30 na 31 maja 1942 r. Brytyjczycy przeprowadzili pierwszy "nalot tysiąca bombowców" na Kolonię, w którym brało udział 1076 samolotów. Nocne rajdy RAF tego typu stały się wkrótce codziennością, a od 1943 r. włączyły się do nich wielkie formacje lotnictwa amerykańskiego operujące w dzień.

Sowieckie lotnictwo bombowe odegrało znikomą rolę w ofensywie bombowej przeciw III Rzeszy, a jego sukcesy w tej kampanii były nikłe, za to okupione  ciężkimi startami.

II. Lotnictwo sowieckie nad Warszawą

Podczas okupacji stolica Polski stanowiła dla Niemców b. ważny punkt, szczególnie po ataku na ZSRS. Miasto było kluczowym węzłem komunikacyjnym, zarówno jeśli chodzi o transport kołowy, jak i kolejowy. W obie strony - na i z frontu wschodniego przejeżdżało przez nie średnio kilkadziesiąt pociągów, wiozących żołnierzy, sprzęt i żywność. W Warszawie znajdowało się 9 szpitali wojskowych, liczne magazyny, fabryki, centra łączności, lotniska i inne cele wojskowe. Miasto było też siedzibą kilku sztabów, różnych służb, formacji. Jednocześnie przebywało w nim kilkadziesiąt tysięcy Niemców - żołnierzy zarówno garnizonu, jak i przyjezdnych (urlopowanych, pacjentów, rekonwalescentów), esesmanów, żandarmów i członków innych formacji, a także (wg. raportu wywiadu AK) ok. 9 tys. cywilów  pracowników administracji lub różnych instytucji.

Warszawa stała się celem dla WWS od momentu ataku Niemiec na ZSRS 22 czerwca 1941 r. Pierwszy nalot na warszawskie mosty miał miejsce już wieczorem następnego dnia – wykonało go kilkanaście samolotów bombowych dalekiego zasięgu Iljuszyn DB-3F. Zrzucone z pułapu 8000 m. bomby spadły głównie na teren miasta, m.in. na ruiny Teatru Wielkiego (zniszczonego w 1939 r.), Krakowskie Przedmieście, Służewiec i w kilku innych miejscach, powodując ofiary cywilne. Kolejne naloty miały miejsce 24 i 25 czerwca 1941 r., po czym nastąpiła przerwa związana z klęskami, jakie ponosiła Armia Czerwona.


Sowiecki ciężki samolot bombowy Iliuszyn DB-3F (Ił-4). Był to podstawowy sprzęt sowieckich jednostek ciężkiego lotnictwa bombowego dalekiego zasięgu w okresie II Wojny Światowej, a w wersji torpedowej także pułków lotnictwa morskiego Floty Bałtyckiej. Samolot stosunkowo udany jak na sowieckie warunki, powstało łącznie 6884 egzemplarzy. Jednak próby opracowania jego większych i nowocześniejszych następców zakończyły się fiaskiem. Źródło zdjęcia: Wikipedia, domena publiczna.

Skutki sowieckich nalotów w sensie wojskowym były nieznaczne, jednak straty poniosła ludność cywilna – szacuje się je na 42 zabitych i 55 rannych, w tym 34 osób zabitych w trafionym bombą tramwaju na Pradze. Kolejny nalot miał miejsce dopiero 13 listopada 1941 r. – celem kilku samolotów bombowych typu Jer-2 z 421. Pułku Lotnictwa Bombowego była infrastruktura kolejowa w Warszawie i w okolicach. W wyniku nalotu zginęły 54 osoby, a 100 zostało rannych, w mieście zanotowano szereg szkód i wybitych okien (znacznie wzrosły ceny usług szklarskich).

Do ponownych sowieckich nalotów na Warszawę, tym razem na większą skalę, doszło w lecie 1942 r. Pierwszy z nich miał miejsce w nocy z 20/21 sierpnia. Wzięły w nim udział ciężkie samoloty bombowe Pe-8 i Jer-2 z 45. Dywizji Lotnictwa Bombowego Dalekiego Zasięgu. Celem Sowietów prawdopodobnie miały być lotnisko Okęcie (w rzeczywistości trafiono w pozorowane lotnisko na Bielanach) oraz koszary na Boernerowie (Bemowie) i Cytadeli. W rzeczywistości w wyniku kilkugodzinnego ataku przy użyciu bomb burzących i zapalających ucierpiały dzielnice mieszkaniowe – Grochów, Mokotów, Wola i Żoliborz. Tylko nieliczne bomby spadły w pobliżu celów wojskowych lub w obrębie dzielnic niemieckich, uszkadzając m.in. niemieckie szpitale na Lesznie i ul. Nowowiejskiej oraz hotele dla oficerów w Al. Jerozolimskich i żołnierzy na ul. Klonowej.

Konspiracyjny „Biuletyn Informacyjny” szacował, że bomby zniszczyły lub uszkodziły ok. 130 budynków mieszkalnych i wznieciły 40 pożarów. W wyniku nalotu zginęło ok. 60 Niemców, a ok. 300 odniosło rany, podczas gdy straty wśród osób narodowości polskiej wyniosły ok. 200 zabitych i 800 rannych. Uszkodzone zostały warsztaty tramwajowe przy ul. Młynarskiej na Woli (być może były one jednym z celów nalotu), co sparaliżowało na pewien czas działanie komunikacji miejskiej, oraz sieć energetyczna, co spowodowało przerwę w dostawach prądu. Jedną z ofiar śmiertelnych był prof. Józef Patkowski – fizyk, były pracownik Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, wykładowca na tajnym Uniwersytecie Warszawskim.


Józef Stanisław Patkowski (1887-1942), profesor fizyki, w 1920 r. organizator Wydziału Fizyki Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie i jego wykładowca, pionier badań nad promieniotwórczością i spektroskopią optyczną, profesor zwyczajny od 1934 r. Po wybuchu wojny trafił wraz z żoną (Marią z.d. Meyer) i pięciorgiem dzieci do Warszawy, gdzie m.in. był wykładowcą na działającym w podziemiu Uniwersytecie Warszawskim. Zginął w swoim domu na Żoliborzu podczas sowieckiego nalotu w nocy z 20 na 21 sierpnia 1942 r. Źródło zdjęcia: Wikipedia.

Kolejny nalot miał miejsce w nocy z 1/2 września 1942 r. Wzięło w nim udział kilkadziesiąt bombowców należących do 3. Gwardyjskiego Pułku Lotnictwa Bombowego Dalekiego Zasięgu nadleciało falami nad miasto i zrzuciło łącznie ok. 300 bomb. Największe straty poniosły Wola, Praga oraz Powiśle. Bomby uszkodziły m.in. tory i tabor kolejowy przy Dworcu Wileńskim na Pradze, okolice budynku Sejmu (w ulokowanych tam niemieckich garażach spłonęło 45 samochodów), Dworzec Pocztowy oraz zajęty przez Niemców gmach dawnego Ministerstwa Komunikacji, a także po raz kolejny zajezdnia tramwajowa na Woli. Ok. 100 budynków cywilnych zostało zniszczonych lub poważnie uszkodzonych.

Bomby spadły także na getto warszawskie, cmentarz powązkowski oraz w okolicach Szpitala pw. Przemienienia Pańskiego i Szpitala Dzieciątka Jezus. Częściowemu zniszczeniu uległo popularne targowisko „Kercelak”, gdzie spłonęło blisko 1000 straganów i towary o czarnorynkowej wartości 500 tys. dolarów. Spowodowało to kryzys zaopatrzeniowy w mieście i doprowadziło do gwałtownego zwiększenia cen żywności.

W wyniku sowieckiego nalotu zginęło ok. 200 – 400 osób. W szczególności niemożliwe jest oszacowanie liczby zabitych w warszawskim getcie, gdzie dobiegała właśnie końca wielka deportacja ludności żydowskiej do obozu zagłady w Treblince. Jedną z ofiar śmiertelnych nalotu był płk dr n. med. Leopold Rudke, weteran Legionów Polskich, lekarz w Szpitalu Ujazdowskim. Podobnie jak to miało miejsce w 1941 r. niemiecka propaganda bagatelizowała skutki nalotów, wprowadzono także zakaz publikacji m.in. fotografii zniszczonych budynków. Dopiero 4 września „Nowy Kurier Warszawski” zamieścił pierwszą wzmiankę na ten temat.


Dom mieszkalny rodziny Weigle przy ul. Piaskowej 4 po sowieckim bombardowaniu w sierpniu 1942 r. Źródło obrazu: Narodowe Archiwum Cyfrowe.

13 września miał miejsce ostatni w 1942 roku sowiecki nalot na Warszawę. Tego dnia samotny bombowiec celnie zrzucił serię bomb na warszawski most średnicowy.

Sowieckie naloty z lata 1942 roku wywołały w mieście panikę, silniejszą nawet niż niemieckie bombardowania w 1939 roku (przypisywano to psychicznemu wyczerpaniu społeczeństwa po trzech latach wojny i okupacji). Delegatura Rządu na Kraj donosiła władzom w Londynie, że

„...tysiące osób opuściło na stałe Warszawę i zameldowało w jej okolicach. Tysiące innych wyjeżdża co wieczór na noc poza miasto, lub też przenosi na jego peryferia, uważane za bezpieczniejsze od gęsto zabudowanych dzielnic”.

Ulicami Warszawy ciągnęły kolumny furmanek i wózków naładowanych dobytkiem uciekinierów. Na stołecznych dworcach tłumy ludności próbowały znaleźć miejsce w nielicznych pociągach. Wśród niemieckiej ludności i funkcjonariuszy aparatu okupacyjnego także zapanowały paniczne nastroje, czego przejawem była m.in. tendencja do odsyłania rodzin w głąb III Rzeszy.

Sowieckie naloty na Warszawę z lata 1942 r. wywołały poruszenie dyplomatyczne pomiędzy Rządem RP na uchodźstwie a Moskwą. Był to czas obowiązywania umowy Sikorski-Majski, gdy rząd ZSRS formalnie uznawał gabinet w Londynie. Tymczasem Sowieci nie powiadomili w żaden sposób sojusznika o planowanych atakach. Co więcej, jak ustalił wywiad Armii Krajowej, naloty poprzedziło zrzucenie przez sowieckie lotnictwo w okolicach Warszawy grupy zwiadowców, którzy m.in. mieli wskazywać podczas ataku cele samolotom przy pomocy czerwonych i zielonych rakiet. Mieli oni korzystać z pomocy lokalnych działaczy PPR, co było złamaniem zawartych umów międzynarodowych, według których to podziemie niepodległościowe miało być partnerem do współdziałania z Sowietami w Kraju.


Sowiecki samolot bombowy dalekiego zasięgu Jermołajew Jer-2. Projekt powstał w 1938 r. jako rozwinięcie samolotu pasażerskiego Stal-7. W założeniu miał być to średni samolot bombowy o niezbyt dużym udźwigu bomb (1 tona), ale zarazem dużym zasięgu (5 tys. km), pozwalającym na zaatakowanie celów na Wyspach Brytyjskich, we Francji oraz w basenie Morza Śródziemnego. Aresztowania wśród konstruktorów, trudności z uruchomieniem produkcji, problemy z silnikami i liczne usterki w samolotach spowodowały, że pierwsze bombowce typu Jer-2 weszły do służby już po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej. Samolot sprawiał ogromne trudności, miał słabe osiągi (efekt stosowania silników o zbyt  małej mocy i przeciążenia płatowca) i wiele z nich utracono w wypadkach. Samoloty brały udział m.in. w bombardowaniach Berlina, a w nocy z 20 na 21 sierpnia 1942 r. atakowały Warszawę. Pomimo wad, samolot był produkowany do 1945 r., powstało łącznie ok. 470 egzemplarzy. Źródło zdjęcia: Wikipedia, domena publiczna. 

4 września 1942 r. kierownik Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Rządzie RP w Londynie, hr. Edward Raczyński, wystosował notę do ambasadora sowieckiego. Wskazał on na wysokie straty wśród ludności cywilnej, spowodowane przez ataki lotnictwa Armii Czerwonej na Warszawę, i zaproponował podjęcie współpracy z polskim podziemiem w celu koordynacji działań lotniczych w przyszłości. W odpowiedzi sowiecki dyplomata stwierdził, że "...według informacji sowieckich władz wojskowych, bombardowania te były całkowicie skuteczne". Natomiast współpraca, o której pisał Edward Raczyński, nigdy nie została podjęta. Nota hr. Raczyńskiego odniosła jednak pewien skutek, gdyż na kolejne kilka miesięcy Sowieci zaprzestali nalotów.

III. Największy nalot – 12/13 maja 1943 r.

Najsilniejszy nalot sowieckiego lotnictwa na Warszawę miał miejsce w nocy z 12/13 maja 1943 r. Data ma tu określone znacznie: 25 kwietnia tego roku ZSRS zerwał stosunki z Rządem RP na uchodźstwie, co było wynikiem ujawnienia sprawy Katynia i oskarżenia Sowietów o dokonanie zbrodni na polskich oficerach. Akt ten był w rzeczywistości b. wygodnym zbiegiem okoliczności dla Stalina, który nie musiał sobie odtąd krępować rąk obawami o reakcję rządu polskiego.

Atak przeprowadziły 108. i 421. Pułki Lotnictwa Bombowego Dalekiego Zasięgu, wyposażone w amerykańskie bombowce North American B-25 Mitchell, dostarczone ZSRS w ramach umowy Lend-Lease. Należy się tu pewne wyjaśnienie.

W okresie wojny 1941-44 kraje walczące – w tym ZSRS – objęte były pomocą wojskową w ramach amerykańskiej ustawy federalnej z marca 1941 r., znanej jako Lend-Lease Act (ang. umowa pożyczki-dzierżawy). Pomoc ta początkowo dotyczyła wyłącznie Wlk. Brytanii (oraz państw walczących z nią wspólnie, jak np. Polska) i nie miała przekraczać wartości 1,5 mld dolarów, ostatecznie jednak do 1945 r. jej wartość wyniosła 49 mld dolarów i objęła wszystkie kraje alianckie (Wlk. Brytania, ZSRS, Wolna Francja, Polska, Chiny itd.).


Przekazanie Sowietom samolotów amerykańskich w ramach ustawy Lend-Lease. Lotnisko Fairbanks na Alasce, zima 1943 r. Na pierwszym planie i w dalszym szeregu po lewej samoloty bombowe N. A. B-25 Mitchell. Bombowce dalszą drogę pokonywały lotem przez Syberię do Moskwy i dalej na front. Źródło zdjęcia: Wikipedia, domena publiczna (wygaśnięcie praw autorskich do zdjęcia po upływie 50 lat od publikacji).

Powojenna propaganda sowiecka oraz komunistyczna w PRL wyraźnie bagatelizowała rozmiar tej pomocy, a dostarczany w jej ramach sprzęt amerykański i brytyjski przedstawiano jako „wadliwy” i „przestarzały” w stosunku do „doskonałego” sowieckiego. Dopiero publikacja m.in. nieocenzurowanych wspomnień sowieckich weteranów po upadku ZSRS pokazała, że było inaczej.

Państwo Stalina było beneficjentem ok. 1/5 całej pomocy (3/5 otrzymała Wlk. Brytania, tyle że część sprzętu przekazano później ZSRS lub w zamian wysłano uzbrojenie brytyjskie). W najbardziej krytycznym okresie walk w latach 1942-44 uzbrojenie produkcji zachodniej stanowiło w Armii Czerwonej ok. 1/3. Z kolei ok. 90% sprzętu transportowego (samoloty, ciężarówki, samochody, motocykle, transportery itd.) i logistycznego pochodziło z dostaw Lend-Lease. W ich ramach ZSRS otrzymał również ogromne ilości żywności, mundurów, koców, namiotów, kuchni polowych, sprzętu medycznego, leków i innego wyposażenia. Można zatem bez większego ryzyka powiedzieć, że bez pomocy Zachodu Stalin nie wygrałby wojny, a w każdym razie nie w 1945 r. Co do jakości zachodniego uzbrojenia – dobrym komentarzem niech będzie tu fakt, że jednostki gwardyjskie (elitarne w Armii Czerwonej), które miały prawo wyboru wyposażenia, przeważnie używały sprzętu amerykańskiego, bądź brytyjskiego.

Dwusilnikowy średni samolot bombowy North American B-25 Mitchell był jednym z wielu typów uzbrojenia, znajdującym się w puli dostaw amerykańskich. Używany w latach 1941-47 (w Indonezji nawet do 1979 r.), był uważany za jeden z najlepszych samolotów w swojej klasie w czasie całej II Wojny Światowej, wszedł w skład lotnictwa 23 krajów na świecie, w tym Polskich Sił Powietrznych w Wlk. Brytanii. Spośród 9,984 maszyn do ZSRS trafiło łącznie 866. Sowieccy lotnicy cenili go b. wysoko (podobnie jak inne dostarczane typy samolotów amerykańskich) – nawet jeśli osiągami niewiele przewyższał analogiczne typy sowieckie, to pod względem wartości taktycznej, technologii, jakości wykonania, wyposażenia (szczególnie radiowego i nawigacyjnego), niezawodności i funkcjonalności było to przysłowiowe „niebo a ziemia”. Co było charakterystyczne, Sowieci wykorzystywali go niezgodnie z przeznaczeniem – Mitchell został zaprojektowany jako średni taktyczny samolot bombowy do ataków na bezpośrednie zaplecze frontu, tymczasem w WWS chętnie używano go jako bombowca strategicznego dalekiego zasięgu – w tej roli i tak był lepszy od istniejących sowieckich samolotów.

Pewnym gorzkim paradoksem jest natomiast fakt, że w czasie gdy sowieckie B-25 bombardowały Warszawę i inne cele na terenie okupowanej Polski, w Wlk. Brytanii takich samych samolotów używał polski 305 Dywizjon Bombowy Ziemi Wielkopolskiej.


Trafiony bombami narożnik Cmentarza Powązkowskiego przy ul. Okopowej. Źródło zdjęcia: Narodowe Archiwum Cyfrowe, domena publiczna.

Kilkadziesiąt sowieckich maszyn pojawiło się nad miastem 12 maja 1943 r. ok. godziny 23:30. Piloci najpierw zrzucili oświetlające flary na spadochronach, po czym rozpoczęli bombardowanie, które trwało falami do godz. 1:30. Tej nocy na stolicę spadły bomby o łącznym wagomiarze ok. 100 ton, w tym wiele 500-kilogramowych bomb służących do niszczenia budynków. Razem z bombami sowieccy piloci zrzucili także setki ulotek propagandowych, na których znalazła się odezwa wzywająca Polaków do walki z Niemcami oraz przedruk listu Stalina dotyczącego stosunków polsko-sowieckich (wystosowanego do korespondenta „New York Timesa” w dniu 4 maja 1943), w którym obiecywał on utworzenie "silnej i niepodległej Polski".

Oficjalnym celem nalotu było lotnisko na Okęciu oraz warszawski węzeł kolejowy. Kronikarz okupacyjnej Warszawy, Ludwik Landau, oceniał jednak, że uszkodzenia obiektów o charakterze wojskowym były „dość niewielkie, niewspółmierne z rozmiarami nalotu”. Już 13 maja w godzinach popołudniowych przywrócono normalny ruch pociągów.

Niemieckie straty w ludziach były szacowane na 17 zabitych i 17 rannych. Ponownie najbardziej ucierpiała ludność cywilna. W Śródmieściu sowieckie bomby spadły m.in. na kamienice przy ul. Marszałkowskiej i pl. Zbawiciela oraz w rejonie ulic Emilii Plater i 6 Sierpnia. Zbombardowano także domy mieszkalne przy ul. Grójeckiej na Ochocie oraz gęsto zamieszkałe kwartały Woli i Pragi. Kilka bomb spadło na ruiny getta, gdzie dogasało żydowskie powstanie. Kilkadziesiąt domów zostało zburzonych, wiele innych odniosło poważne uszkodzenia. Częściowemu zniszczeniu uległa hala targowa na Koszykach. Spłonęły także stragany targowiska na pl. Kazimierza Wielkiego. Ponadto sowieckie bomby uszkodziły warszawskie Filtry, co na pewien czas pozbawiło warszawiaków dostępu do bieżącej wody. Gaszenie wywołanych nalotem pożarów trwało do 14 maja.


Budynek na ul. Marszałkowskiej 57 uszkodzony podczas sowieckiego bombardowania 12/13 maja 1943 r. Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe.

Pierwsze szacunki mówiły o ponad tysiącu zabitych cywilów. Kontrolowana przez Niemców prasa (tzw. gadzinowa) utrzymywała, że liczba ofiar wyniosła 149 zabitych, 11 zaginionych i 223 rannych. Prawdopodobnie na skutek nalotu zginęło jednak ok. 300 osób, a kolejnych 1000 odniosło rany. Setki rodzin straciły dach nad głową. W jednej z piwnic wszyscy ukrywający się ludzie utonęli, gdy eksplozje bomb uszkodziły wodociąg, zasypując jednocześnie drogę wyjścia.

Sowiecki atak powietrzny na okupowaną Stolicę, obok celów wojskowych, miał służyć przede wszystkim sterroryzowaniu ludności polskiej i zmuszeniu jej do aktywnych działań dywersyjnych przeciw Niemcom, do czego nakłaniały ją zresztą zrzucone ulotki. Ślady owego wydarzenia możemy także odnaleźć w popularnej z czasów okupacji "zakazanej" piosence:

Siekiera motyka, bimber, szklanka
W nocy nalot, w dzień łapanka...

III. Późniejsze ataki

Po dywanowym nalocie w maju 1943 r. sowieckie lotnictwo na kilkanaście miesięcy zrezygnowało z prowadzenia działań bojowych nad Warszawą. Sytuacja zmieniła się dopiero w ostatniej dekadzie lipca 1944 r., gdy sowieckie armie znalazły się na przedpolach polskiej stolicy. Lotnictwo taktyczne Armii Czerwonej przeprowadzało loty rozpoznawcze nad miastem oraz atakowało wycofujące się na zachód niemieckie kolumny (zazwyczaj ataki miały miejsce w godzinach wieczornych i nocnych).


Budynek Dworca Wileńskiego na Pradze w okresie międzywojennym. Dworzec został poważnie uszkodzony w wyniku sowieckiego nalotu w nocy 27/28 lipca 1944 r. Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe, domena publiczna.

W nocy z 27 na 28 lipca (ok. godziny 22:00) sowieckie lotnictwo przeprowadziło silny nalot na prawobrzeżną Warszawę, wymierzony przede wszystkim w tamtejszą sieć kolejową i tramwajową. Bomby spadły m.in. w okolicach Dworca Wileńskiego (krążące w mieście plotki o jego „spaleniu” były jednak przesadzone), a także na Bródno i Grochów – zwłaszcza rejon ul. Wiatracznej. Na skutek nalotu poważne uszkodzenia odniosła sieć tramwajowa w rejonie ulic Waszyngtona, Grenadierów i Zygmuntowskiej. Bombardowane były także Wola, Okęcie i Ursus. Następnej nocy sowieckie samoloty bombowe i szturmowe ponownie zbombardowały Pragę, a także warszawski Dworzec Zachodni. Z kolei między 29 a 31 lipca sowieckie myśliwce atakowały z lotu koszącego stanowiska niemieckiej artylerii przeciwlotniczej na terenie miasta.

Po wybuchu powstania warszawskiego (1 sierpnia 1944 r.) Armia Czerwona z przyczyn politycznych wstrzymała ofensywę w kierunku Warszawy. Przez blisko sześć tygodni sowieckie lotnictwo obowiązywał zakaz prowadzenia lotów bojowych nad Warszawą (dozwolone były wyłącznie loty rozpoznawcze). Sytuacja zmieniła się dopiero po 10 września, gdy wojska radzieckie wznowiły działania ofensywne na kierunku warszawskim. Podczas szturmu na Pragę blisko 40 samolotów bombardowało okolicę al. Waszyngtona (13 września). W kolejnych dniach sowieckie lotnictwo przeprowadziło szereg lotów bojowych nad ogarniętą powstaniem lewobrzeżną Warszawą. Celem nalotów były przede wszystkim silnie umocnione obiekty niemieckie – m.in. Cytadela, budynki Sejmu, okolice siedziby Gestapo w al. Szucha, koszary przy ul. Rakowieckiej, koszary szwoleżerów przy ul. 29 Listopada, gmach Muzeum Narodowego, okolice Ogrodu Saskiego. Bombardowano także stołeczne dworce kolejowe (Główny, Gdański i Zachodni). Najsilniejsze, trwające cały dzień naloty miały miejsce 19 i 21 września. Działania sowieckiego lotnictwa nie miały jednak większego wpływu na przebieg walk powstańczych, ani też nie zapewniły dostatecznej osłony żołnierzom 1. Armii Wojska Polskiego, którzy próbowali w tym czasie uchwycić przyczółki na lewym brzegu Wisły.

Znalezione obrazy dla zapytania nalot na Warszawę lany poniedziałek
Warszawa płonie po niemieckim nalocie 25 września 1939 r. Kadr z filmu amerykańskiego korespondenta wojennego Juliena Bryana. Źródło zdjęcia: Wikipedia, domena publiczna.

Sowieckie naloty na Warszawę w latach 1941-44 były objęte „zmową milczenia” w PRL, co najwyżej wspominano o atakach na cele wojskowe bądź strategiczne. Tymczasem zjawisko to w 1942 i 43 r. przybrało na sile i było jedną z przyczyn zniszczenia stolicy Polski, oraz strat cywilnych wśród jej mieszkańców. W sumie w wyniku nalotów lotnictwa ZSRS zginęło ok. 1000 osób, a 2000 zostało rannych. Zniszczeniu uległo kilkaset budynków.

Dla porównania: w wyniku bitwy o Warszawę we wrześniu 1939 r. (działań lotniczych i lądowych) zginęło ok. 25,8 tys. cywilnych mieszkańców miasta, a ok. 50 tys. zostało rannych. Straty w wyniku wielkiego, całodziennego nalotu 25 września 1939 r. (tzw. „lany poniedziałek”) szacuje się na ok. 10 tys. zabitych i 35 tys. rannych, ale atak ten przeprowadziło łącznie ok. 400 samolotów, które często przylatywały nad Stolicę dwukrotnie (odległość od baz lotniczych w Prusach Wschodnich do Warszawy samoloty pokonywały w ok. godzinę), a na Warszawę zrzucono wówczas ok. 630 ton bomb.

M. O.

Tu4.jpg
Marzenia Józefa Stalina o stworzeniu strategicznego lotnictwa bombowego dalekiego zasięgu zostały spełnione dopiero po wojnie, także dzięki Amerykanom. W latach 1944-45 na dalekowschodnich lotniskach ZSRS lądowało przymusowo kilka amerykańskich bombowców Boeing B-29A Superfortress, uszkodzonych podczas nalotów na cele w Japonii. Był to najnowocześniejszy ciężki samolot bombowy II Wojny Światowej. Na rozkaz Stalina samolot został skopiowany (co okazało się dla sowieckich zakładów lotniczych zadaniem niezwykle skomplikowanym) i wdrożonym do produkcji jako Tupolew Tu-4. To właśnie z takiego samolotu 29 sierpnia 1949 r. zrzucono nad poligonem w Semipałatyńsku w Kazachstanie pierwszą sowiecką bombę atomową RDS-1 (zresztą także kopię amerykańskiej bomby Mk-3 Fat Man, zrzuconej 9 sierpnia 1945 r. na Nagasaki). Powstało ok. 860 takich samolotów, w tym część w Chinach. Na zdjęciu: zachowany egzemplarz samolotu Tupolew Tu-4 w muzeum w Monino pod Moskwą. Źródło zdjęcia: Wikipedia.


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Tadeusz Płużański: Maria Wittek - polska generał z Virtuti Militari Wiadomości
Tadeusz Płużański: Maria Wittek - polska generał z Virtuti Militari

19 kwietnia 1997 r. w Warszawie zmarła Maria Wittek, członek Polskiej Organizacji Wojskowej, komendant Przysposobienia Wojskowego Kobiet i Wojskowej Służby Kobiet, pierwsza Polka mianowana na stopień generała Wojska Polskiego.

Koniec pewnej epoki: gwiazdor podjął decyzję o odejściu z Realu Madryt z ostatniej chwili
Koniec pewnej epoki: gwiazdor podjął decyzję o odejściu z Realu Madryt

Kapitan Realu Madryt Nacho według informacji portalu Marca poinformował już swój klub, że po tym sezonie opuści on Santiago Bernabeu.

Historycznego starcie myśliwców - człowiek zmierzył się ze sztuczną inteligencją z ostatniej chwili
Historycznego starcie myśliwców - człowiek zmierzył się ze sztuczną inteligencją

Armia Stanów Zjednoczonych przeprowadziła po raz pierwszy ćwiczenie, w którym człowiek za sterami samolotu starł się z maszyną kierowaną przez sztuczną inteligencję (AI) - poinformowała w piątek telewizja Sky, powołując się na Agencję d.s. Zaawansowanych Projektów Obronnych (DARPA).

Deutsche Quelle: Scholz pojechał do Pekinu na skargę Wiadomości
Deutsche Quelle: Scholz pojechał do Pekinu na skargę

Kanclerz Olaf Scholz poleciał do Chin z pakietem zawoalowanych skarg i postulatów bynajmniej nie ograniczających się do kwestii związanych z wojną na Ukrainie. Na niecały tydzień przed wylotem Scholza do Azji, Izba Handlu Zagranicznego (AHK) opublikowano wyniki ankiety przeprowadzonej wśród 150 niemieckich przedsiębiorstw obecnych na chińskim rynku.

Bezczelny wpis niemieckiego ambasadora na temat zagłady Żydów. Jest komentarz Przemysława Czarnka z ostatniej chwili
Bezczelny wpis niemieckiego ambasadora na temat zagłady Żydów. Jest komentarz Przemysława Czarnka

Niemiecki ambasador zadeklarował, że jego kraj wesprze... renowacji drzwi do warszawskiej synagogi. W swoim wpisie nie wspomniał on jednak, kto zgotował polskim Żydom piekło na ziemi.

Proces Donalda Trumpa: mężczyzna podpalił się przed sądem [WIDEO] z ostatniej chwili
Proces Donalda Trumpa: mężczyzna podpalił się przed sądem [WIDEO]

Nieznany mężczyzna podpalił się pod budynkiem sądu na Manhattanie, gdzie odbywa się proces Donalda Trumpa. Jego tożsamość i przyczyny podpalenia nie są dotąd znane.

To wyrok dla europejskich producentów samochodów? Mocne wejście Chin z ostatniej chwili
To wyrok dla europejskich producentów samochodów? Mocne wejście Chin

Premier Hiszpanii Pedro Sanchez otworzył w piątek symbolicznie pierwszą europejską fabrykę chińskich samochodów. Będą one produkowane w dawnym zakładzie Nissana w Barcelonie.

Jeden z liderów Polski 2050 ma wystartować w wyborach do Europarlamentu z ostatniej chwili
Jeden z liderów Polski 2050 ma wystartować w wyborach do Europarlamentu

Z dużym prawdopodobieństwem wystartuję w wyborach do Parlamentu Europejskiego - przekazał szef klubu Polska2050-TD Mirosław Suchoń. Polityk ma kandydować z województwa śląskiego.

Nieoficjalnie: Zinedine Zidane wraca na ławkę trenerską z ostatniej chwili
Nieoficjalnie: Zinedine Zidane wraca na ławkę trenerską

Według katalońskiego dziennika "Mundo Deportivo" były trener Realu Madryt i jedna z największych gwiazd piłki nożnej w historii Zinedine Zidane wkrótce wróci na ławkę trenerską. Według ich ustaleń ma on objąć niemiecki Bayern Monachium.

Nie żyje ceniony polski reżyser z ostatniej chwili
Nie żyje ceniony polski reżyser

Media obiegła informacja o śmierci cenionego polskiego reżysera i scenarzysty. Andrzej Szczygieł odszedł 17 kwietnia 2024 roku w wieku 88 lat.

REKLAMA

12/13 maja 1943 r. - największy nalot sowieckiego lotnictwa na Warszawę

Pamiętam ze szkoły podstawowej opowiadanie Marii Dąbrowskiej p.t. „Tu zaszła zmiana” o przemianach, jakim poddana była Warszawa w okresie II wojny światowej i wkrótce po niej. Tekst w znacznej części wychwalał powojenną odbudowę, ale moją uwagę zwrócił jeden fragment. Autorka opowiada o nalocie którejś nocy w 1943 r. Od razu zapytałem, kto bombardował z powietrza Warszawę, znajdującą się pod okupacją niemiecką. Moje pytanie wywołało dość histeryczną reakcję nauczycielki (był to rok 1985 lub 86), która zaczęła krzyczeć: „Jak to kto, Niemcy!” i ucięła wszelką dyskusję.
 12/13 maja 1943 r. - największy nalot sowieckiego lotnictwa na Warszawę
/ Wikipedia domena publiczna

 

Samolot bombowy North American B-25J Mitchell w oznakowaniu sowieckim. Takie samoloty brały udział w nalocie na Warszawę w maju 1943 r. Źródło zdjęcia: Wikipedia.

Maciej Orzeszko

75 lat temu, 13 maja 1943 r., lotnictwo sowieckie (Wojskowe Siły Powietrzne – Wojenno-Wozdusznyje Siły, WWS) przeprowadziło swój największy w historii nalot na Warszawę, wówczas okupowaną przez Niemców.

W okresie PRL tematem tabu były sowieckie bombardowania lotnicze, przeprowadzone na cele w Polsce w latach 1941-45. W literaturze wspominało się, owszem, o nalotach szturmowych na niemieckie wojska i o innych działaniach lotnictwa ZSRS, jak np. operacje myśliwców czy zrzuty dla Powstania Warszawskiego (znacznie przy tym wyolbrzymiając znaczenie sowieckiej pomocy dla walczącej Stolicy), pomijając sprawę bombardowań miast.

I. Miasta – cel wojskowy

W sowieckiej doktrynie wojennej miasta znajdujące się na terenie wroga były celami wojskowymi – podczas II Wojny Światowej dotyczyło to zarówno miast w Niemczech, w krajach okupowanych, ale także własnych, znajdujących się pod kontrolą wroga. W nich znajdowały się skrzyżowania szlaków komunikacyjnych, lotniska, obiekty przemysłowe, garnizony wojska, ośrodki administracyjne, skupiska ludności i inne obiekty o znaczeniu strategicznym. Sowieci przy tym nie przejmowali się zbytnio ludnością cywilną, siły bombowe WWS na ogół przeprowadzały naloty powierzchniowe o dużym rozrzucie (zwykle trafiając nie w cele wojskowe, ale raczej to, co było wokół nich). Trzeba tu od razu powiedzieć, że w czasie II Wojny Światowej był to raczej standardowy sposób prowadzenia bombardowań, także przez Niemców, Brytyjczyków, Włochów, a później też Amerykanów.

W okresie międzywojennym w ZSRS przykładano dużą rolę do rozbudowy ciężkiego lotnictwa bombowego dalekiego zasięgu, przeznaczonego do ataków na głębokie zaplecze przeciwnika, w tym do bombardowania miast. W 1941 r. zostało ono wydzielone jako Lotnictwo Bombowe Dalekiego Zasięgu Naczelnego Dowództwa (ros. Dalnobombardirowocznaja Awiacija Gławnowo Komandowanija). Składała się ona z pięciu korpusów lotniczych, w skład każdego wchodziły trzy dywizje lotnicze, oraz trzech dywizji samodzielnych.  Z tej liczby 4 korpusy i jedna samodzielna dywizja miały operować przeciw Niemcom i ich sojusznikom. W ich skład 22 czerwca 1941 r. wchodziło  1291 samolotów (wg. innych danych 1088).

קובץ:Ilmapommituksen tuhoa.jpg
Dla Sowietów miasta i ludność cywilna na terenie wroga były w czasie wojny normalnymi celami wojskowymi. Na zdjęciu: Helsinki po sowieckim bombardowaniu 30 listopada 1939 r., w pierwszym dniu konfliktu fińsko-sowieckiego (Wojny Zimowej). Źródło zdjęcia: Wikipedia, domena publiczna.

Przed tym rodzajem lotnictwa stawiano b. ambitne cele. Sowieckie ciężkie bombowce miały uderzyć na głębokie zaplecze przeciwnika. Ich celem miały być punkty koncentracji wojsk, centra administracyjne, ośrodki przemysłowe i infrastruktura drogowa i kolejowa, w tym mosty. Przed wybuchem wojny na liście celów znajdowały się miasta Niemiec - Berlin, Wrocław, Gdańsk, Królewiec, Kłajpeda, Olsztyn; a także ziem polskich wcielonych do III Rzeszy - Toruń, Bydgoszcz oraz Generalnego Gubernatorstwa - Warszawa, Kraków i Lublin. Nie zamierzano oszczędzić miast sojuszników Niemiec - Budapesztu, Bukaresztu oraz rumuńskiego zagłębia naftowego.

Większość spośród samolotów sowieckiego lotnictwa bombowego dalekiego zasięgu (1082 na froncie zachodnim na 1 czerwca 1941 r.) stanowiły dwusilnikowe maszyny typu Iliuszyn DB-3 i DB-3F (Ił-4). Był to klasyczny samolot bombowy okresu międzywojennego, podobnej kategorii co np. niemiecki Heinkel He-111, brytyjski Vickers Wellington, czy polski PZL-37 Łoś. Samolot był konstrukcją jak na warunki sowieckie, stosunkowo udaną i dopracowaną. Osiągał prędkość maksymalną 445 km/h, miał zasięg ok. 2,6 tys km i zabierał 2,5 tony bomb, uzbrojenie obronne stanowiły trzy ruchome karabiny maszynowe. Jednak w 1941 r. nie był już zbyt nowoczesny, był zbyt wolny i słabo uzbrojony, a próby ich wykorzystania do dziennych ataków w pierwszych dniach wojny doprowadziło do krwawych strat.

Na stanie lotnictwa znajdowało się także 201 ciężkich, czterosilnikowych samolotów Tupolew TB-3 z początków lat 30-tych. Maszyny te, znane z licznych pokazów (w tym zrzutu wojsk powietrznodesantowych) oraz z wojen w Hiszpanii, Chinach i Finlandii, były już całkowicie przestarzałe, powolne (prędkość maks. zaledwie 185 km/h) i pomimo relatywnie silnego uzbrojenia obronnego (5-8 karabinów maszynowych) i możliwości przenoszenia do 5 ton bomb, w 1941 r. były one już tylko doskonałym celem dla samolotów myśliwskich i artylerii przeciwlotniczej.

File:Tupolev TB-3 (14260526197).jpg
Lato 1941 r. Niemieccy żołnierze oglądają sowiecki ciężki samolot bombowy Tupolew TB-3, porzucony podczas odwrotu na lotnisku polowym. Po wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej te zupełnie przestarzałe już maszyny skierowano do ataków na postępujące oddziały Wehrmachtu. Latające z prędkością zaledwie do 185 km/h potężne bombowce zostały wraz z załogami zmasakrowane przez niemieckie myśliwce i obronę przeciwlotniczą. Źródło zdjęcia: Wikipedia, domena publiczna.

Pod koniec lat 30-tych w ZSRS podjęto próby zbudowania nowoczesnych ciężkich samolotów bombowych, jednak zakończyły się one fiaskiem. W 1936 r. oblatano prototyp czterosilnikowego samolotu bombowego Petlakow TB-7 (Pe-8). Miał być to nowoczesny ciężki bombowiec odpowiadający konstrukcjom zachodnim (jak brytyjskie Avro Lancaster czy Handley Page Halifax lub amerykańskie Boeing B-17 Flying Fortress). Sowiecka "latająca forteca" miała być przystosowana do operacji na dużym pułapie, przenoszenia 4 ton bomb i posiadać silne uzbrojenie obronne (2 działka, 4 karabiny maszynowe, w tym w zdalnie kierowanych stanowiskach). Jednak tak skomplikowany samolot okazał się za trudny do budowy dla sowieckiego przemysłu.  Pe-8 nigdy nie został dopracowany, głównie z powodu wymuszenia przez czynniki rządowe zastosowania wadliwych silników Diesla, zupełnie nieodpowiednich dla takich samolotów. Wyprodukowano jedynie 98 takich maszyn, z których w momencie wybuchu wojny do działań nadawało się tylko 9. Użyto ich w ograniczonym zakresie m.in. w atakach na Berlin, przy czym większość z nich utracono w wyniku awarii silników. Nieudany okazał się także dwusilnikowy bombowiec o bardzo dużym zasięgu (5 tys. km) Jeramołajew Jer-2. Samolot miał słabe osiągi w wyniku przeciążenia, silników o zbyt małej mocy i wadliwej konstrukcji. 60 maszyn pierwszej serii, wprowadzonych do służby już po wybuchu wojny, zostało szybko utraconych. Do końca wojny wyprodukowano 470 sztuk różnych wersji tego samolotu.

Po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej bombowce dalekiego zasięgu WWS przeprowadziły naloty na szereg miast w Niemczech, krajach okupowanych i ich sojuszników, np. w nocy z 10 na 11 sierpnia 1941 r. zbombardowano Berlin. Jednak operacje te nie spełniły oczekiwań. Krytyczna sytuacja na froncie spowodowała, że sowieckie ciężkie lotnictwo bombowe zostało skierowane do ataków na wojska nieprzyjaciela i ich bezpośrednie zaplecze. Podczas tych ataków pułki bombowe dalekiego zasięgu zostały w większości zmasakrowane przez myśliwce Luftwaffe. Pod koniec lipca, pomimo uzupełnień, na stanie jednostek lotnictwa dalekiego zasięgu pozostało 841 samolotów, a w sierpniu - już tylko 502.


Sowieckie bombardowanie Berlina w nocy z 11 na 12 sierpnia 1941 r. Zdjęcie wykonane z bombowca typu Petlakow TB-7. Źródło zdjęcia: Wikipedia.

W późniejszym okresie wojny do zadań bombardowań dalekiego zasięgu skierowano samoloty produkcji brytyjskiej i amerykańskiej uzyskane w ramach programu Lend-Lease. Jednak działania tego typu stanowiły margines operacji WWS podczas II Wojny Światowej, sowieckie lotnictwo w większości skupiało się na wsparciu wojsk lądowych na linii frontu lub jego bezpośrednim zapleczu.

Tymczasem Alianci zachodni już w 1941 r. rozpoczęli zmasowane ataki lotnicze na teren III Rzeszy z użyciem wielkiej ilości ciężkich samolotów bombowych o ładunku 2-7 ton bomb. W nocy z 30 na 31 maja 1942 r. Brytyjczycy przeprowadzili pierwszy "nalot tysiąca bombowców" na Kolonię, w którym brało udział 1076 samolotów. Nocne rajdy RAF tego typu stały się wkrótce codziennością, a od 1943 r. włączyły się do nich wielkie formacje lotnictwa amerykańskiego operujące w dzień.

Sowieckie lotnictwo bombowe odegrało znikomą rolę w ofensywie bombowej przeciw III Rzeszy, a jego sukcesy w tej kampanii były nikłe, za to okupione  ciężkimi startami.

II. Lotnictwo sowieckie nad Warszawą

Podczas okupacji stolica Polski stanowiła dla Niemców b. ważny punkt, szczególnie po ataku na ZSRS. Miasto było kluczowym węzłem komunikacyjnym, zarówno jeśli chodzi o transport kołowy, jak i kolejowy. W obie strony - na i z frontu wschodniego przejeżdżało przez nie średnio kilkadziesiąt pociągów, wiozących żołnierzy, sprzęt i żywność. W Warszawie znajdowało się 9 szpitali wojskowych, liczne magazyny, fabryki, centra łączności, lotniska i inne cele wojskowe. Miasto było też siedzibą kilku sztabów, różnych służb, formacji. Jednocześnie przebywało w nim kilkadziesiąt tysięcy Niemców - żołnierzy zarówno garnizonu, jak i przyjezdnych (urlopowanych, pacjentów, rekonwalescentów), esesmanów, żandarmów i członków innych formacji, a także (wg. raportu wywiadu AK) ok. 9 tys. cywilów  pracowników administracji lub różnych instytucji.

Warszawa stała się celem dla WWS od momentu ataku Niemiec na ZSRS 22 czerwca 1941 r. Pierwszy nalot na warszawskie mosty miał miejsce już wieczorem następnego dnia – wykonało go kilkanaście samolotów bombowych dalekiego zasięgu Iljuszyn DB-3F. Zrzucone z pułapu 8000 m. bomby spadły głównie na teren miasta, m.in. na ruiny Teatru Wielkiego (zniszczonego w 1939 r.), Krakowskie Przedmieście, Służewiec i w kilku innych miejscach, powodując ofiary cywilne. Kolejne naloty miały miejsce 24 i 25 czerwca 1941 r., po czym nastąpiła przerwa związana z klęskami, jakie ponosiła Armia Czerwona.


Sowiecki ciężki samolot bombowy Iliuszyn DB-3F (Ił-4). Był to podstawowy sprzęt sowieckich jednostek ciężkiego lotnictwa bombowego dalekiego zasięgu w okresie II Wojny Światowej, a w wersji torpedowej także pułków lotnictwa morskiego Floty Bałtyckiej. Samolot stosunkowo udany jak na sowieckie warunki, powstało łącznie 6884 egzemplarzy. Jednak próby opracowania jego większych i nowocześniejszych następców zakończyły się fiaskiem. Źródło zdjęcia: Wikipedia, domena publiczna.

Skutki sowieckich nalotów w sensie wojskowym były nieznaczne, jednak straty poniosła ludność cywilna – szacuje się je na 42 zabitych i 55 rannych, w tym 34 osób zabitych w trafionym bombą tramwaju na Pradze. Kolejny nalot miał miejsce dopiero 13 listopada 1941 r. – celem kilku samolotów bombowych typu Jer-2 z 421. Pułku Lotnictwa Bombowego była infrastruktura kolejowa w Warszawie i w okolicach. W wyniku nalotu zginęły 54 osoby, a 100 zostało rannych, w mieście zanotowano szereg szkód i wybitych okien (znacznie wzrosły ceny usług szklarskich).

Do ponownych sowieckich nalotów na Warszawę, tym razem na większą skalę, doszło w lecie 1942 r. Pierwszy z nich miał miejsce w nocy z 20/21 sierpnia. Wzięły w nim udział ciężkie samoloty bombowe Pe-8 i Jer-2 z 45. Dywizji Lotnictwa Bombowego Dalekiego Zasięgu. Celem Sowietów prawdopodobnie miały być lotnisko Okęcie (w rzeczywistości trafiono w pozorowane lotnisko na Bielanach) oraz koszary na Boernerowie (Bemowie) i Cytadeli. W rzeczywistości w wyniku kilkugodzinnego ataku przy użyciu bomb burzących i zapalających ucierpiały dzielnice mieszkaniowe – Grochów, Mokotów, Wola i Żoliborz. Tylko nieliczne bomby spadły w pobliżu celów wojskowych lub w obrębie dzielnic niemieckich, uszkadzając m.in. niemieckie szpitale na Lesznie i ul. Nowowiejskiej oraz hotele dla oficerów w Al. Jerozolimskich i żołnierzy na ul. Klonowej.

Konspiracyjny „Biuletyn Informacyjny” szacował, że bomby zniszczyły lub uszkodziły ok. 130 budynków mieszkalnych i wznieciły 40 pożarów. W wyniku nalotu zginęło ok. 60 Niemców, a ok. 300 odniosło rany, podczas gdy straty wśród osób narodowości polskiej wyniosły ok. 200 zabitych i 800 rannych. Uszkodzone zostały warsztaty tramwajowe przy ul. Młynarskiej na Woli (być może były one jednym z celów nalotu), co sparaliżowało na pewien czas działanie komunikacji miejskiej, oraz sieć energetyczna, co spowodowało przerwę w dostawach prądu. Jedną z ofiar śmiertelnych był prof. Józef Patkowski – fizyk, były pracownik Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, wykładowca na tajnym Uniwersytecie Warszawskim.


Józef Stanisław Patkowski (1887-1942), profesor fizyki, w 1920 r. organizator Wydziału Fizyki Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie i jego wykładowca, pionier badań nad promieniotwórczością i spektroskopią optyczną, profesor zwyczajny od 1934 r. Po wybuchu wojny trafił wraz z żoną (Marią z.d. Meyer) i pięciorgiem dzieci do Warszawy, gdzie m.in. był wykładowcą na działającym w podziemiu Uniwersytecie Warszawskim. Zginął w swoim domu na Żoliborzu podczas sowieckiego nalotu w nocy z 20 na 21 sierpnia 1942 r. Źródło zdjęcia: Wikipedia.

Kolejny nalot miał miejsce w nocy z 1/2 września 1942 r. Wzięło w nim udział kilkadziesiąt bombowców należących do 3. Gwardyjskiego Pułku Lotnictwa Bombowego Dalekiego Zasięgu nadleciało falami nad miasto i zrzuciło łącznie ok. 300 bomb. Największe straty poniosły Wola, Praga oraz Powiśle. Bomby uszkodziły m.in. tory i tabor kolejowy przy Dworcu Wileńskim na Pradze, okolice budynku Sejmu (w ulokowanych tam niemieckich garażach spłonęło 45 samochodów), Dworzec Pocztowy oraz zajęty przez Niemców gmach dawnego Ministerstwa Komunikacji, a także po raz kolejny zajezdnia tramwajowa na Woli. Ok. 100 budynków cywilnych zostało zniszczonych lub poważnie uszkodzonych.

Bomby spadły także na getto warszawskie, cmentarz powązkowski oraz w okolicach Szpitala pw. Przemienienia Pańskiego i Szpitala Dzieciątka Jezus. Częściowemu zniszczeniu uległo popularne targowisko „Kercelak”, gdzie spłonęło blisko 1000 straganów i towary o czarnorynkowej wartości 500 tys. dolarów. Spowodowało to kryzys zaopatrzeniowy w mieście i doprowadziło do gwałtownego zwiększenia cen żywności.

W wyniku sowieckiego nalotu zginęło ok. 200 – 400 osób. W szczególności niemożliwe jest oszacowanie liczby zabitych w warszawskim getcie, gdzie dobiegała właśnie końca wielka deportacja ludności żydowskiej do obozu zagłady w Treblince. Jedną z ofiar śmiertelnych nalotu był płk dr n. med. Leopold Rudke, weteran Legionów Polskich, lekarz w Szpitalu Ujazdowskim. Podobnie jak to miało miejsce w 1941 r. niemiecka propaganda bagatelizowała skutki nalotów, wprowadzono także zakaz publikacji m.in. fotografii zniszczonych budynków. Dopiero 4 września „Nowy Kurier Warszawski” zamieścił pierwszą wzmiankę na ten temat.


Dom mieszkalny rodziny Weigle przy ul. Piaskowej 4 po sowieckim bombardowaniu w sierpniu 1942 r. Źródło obrazu: Narodowe Archiwum Cyfrowe.

13 września miał miejsce ostatni w 1942 roku sowiecki nalot na Warszawę. Tego dnia samotny bombowiec celnie zrzucił serię bomb na warszawski most średnicowy.

Sowieckie naloty z lata 1942 roku wywołały w mieście panikę, silniejszą nawet niż niemieckie bombardowania w 1939 roku (przypisywano to psychicznemu wyczerpaniu społeczeństwa po trzech latach wojny i okupacji). Delegatura Rządu na Kraj donosiła władzom w Londynie, że

„...tysiące osób opuściło na stałe Warszawę i zameldowało w jej okolicach. Tysiące innych wyjeżdża co wieczór na noc poza miasto, lub też przenosi na jego peryferia, uważane za bezpieczniejsze od gęsto zabudowanych dzielnic”.

Ulicami Warszawy ciągnęły kolumny furmanek i wózków naładowanych dobytkiem uciekinierów. Na stołecznych dworcach tłumy ludności próbowały znaleźć miejsce w nielicznych pociągach. Wśród niemieckiej ludności i funkcjonariuszy aparatu okupacyjnego także zapanowały paniczne nastroje, czego przejawem była m.in. tendencja do odsyłania rodzin w głąb III Rzeszy.

Sowieckie naloty na Warszawę z lata 1942 r. wywołały poruszenie dyplomatyczne pomiędzy Rządem RP na uchodźstwie a Moskwą. Był to czas obowiązywania umowy Sikorski-Majski, gdy rząd ZSRS formalnie uznawał gabinet w Londynie. Tymczasem Sowieci nie powiadomili w żaden sposób sojusznika o planowanych atakach. Co więcej, jak ustalił wywiad Armii Krajowej, naloty poprzedziło zrzucenie przez sowieckie lotnictwo w okolicach Warszawy grupy zwiadowców, którzy m.in. mieli wskazywać podczas ataku cele samolotom przy pomocy czerwonych i zielonych rakiet. Mieli oni korzystać z pomocy lokalnych działaczy PPR, co było złamaniem zawartych umów międzynarodowych, według których to podziemie niepodległościowe miało być partnerem do współdziałania z Sowietami w Kraju.


Sowiecki samolot bombowy dalekiego zasięgu Jermołajew Jer-2. Projekt powstał w 1938 r. jako rozwinięcie samolotu pasażerskiego Stal-7. W założeniu miał być to średni samolot bombowy o niezbyt dużym udźwigu bomb (1 tona), ale zarazem dużym zasięgu (5 tys. km), pozwalającym na zaatakowanie celów na Wyspach Brytyjskich, we Francji oraz w basenie Morza Śródziemnego. Aresztowania wśród konstruktorów, trudności z uruchomieniem produkcji, problemy z silnikami i liczne usterki w samolotach spowodowały, że pierwsze bombowce typu Jer-2 weszły do służby już po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej. Samolot sprawiał ogromne trudności, miał słabe osiągi (efekt stosowania silników o zbyt  małej mocy i przeciążenia płatowca) i wiele z nich utracono w wypadkach. Samoloty brały udział m.in. w bombardowaniach Berlina, a w nocy z 20 na 21 sierpnia 1942 r. atakowały Warszawę. Pomimo wad, samolot był produkowany do 1945 r., powstało łącznie ok. 470 egzemplarzy. Źródło zdjęcia: Wikipedia, domena publiczna. 

4 września 1942 r. kierownik Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Rządzie RP w Londynie, hr. Edward Raczyński, wystosował notę do ambasadora sowieckiego. Wskazał on na wysokie straty wśród ludności cywilnej, spowodowane przez ataki lotnictwa Armii Czerwonej na Warszawę, i zaproponował podjęcie współpracy z polskim podziemiem w celu koordynacji działań lotniczych w przyszłości. W odpowiedzi sowiecki dyplomata stwierdził, że "...według informacji sowieckich władz wojskowych, bombardowania te były całkowicie skuteczne". Natomiast współpraca, o której pisał Edward Raczyński, nigdy nie została podjęta. Nota hr. Raczyńskiego odniosła jednak pewien skutek, gdyż na kolejne kilka miesięcy Sowieci zaprzestali nalotów.

III. Największy nalot – 12/13 maja 1943 r.

Najsilniejszy nalot sowieckiego lotnictwa na Warszawę miał miejsce w nocy z 12/13 maja 1943 r. Data ma tu określone znacznie: 25 kwietnia tego roku ZSRS zerwał stosunki z Rządem RP na uchodźstwie, co było wynikiem ujawnienia sprawy Katynia i oskarżenia Sowietów o dokonanie zbrodni na polskich oficerach. Akt ten był w rzeczywistości b. wygodnym zbiegiem okoliczności dla Stalina, który nie musiał sobie odtąd krępować rąk obawami o reakcję rządu polskiego.

Atak przeprowadziły 108. i 421. Pułki Lotnictwa Bombowego Dalekiego Zasięgu, wyposażone w amerykańskie bombowce North American B-25 Mitchell, dostarczone ZSRS w ramach umowy Lend-Lease. Należy się tu pewne wyjaśnienie.

W okresie wojny 1941-44 kraje walczące – w tym ZSRS – objęte były pomocą wojskową w ramach amerykańskiej ustawy federalnej z marca 1941 r., znanej jako Lend-Lease Act (ang. umowa pożyczki-dzierżawy). Pomoc ta początkowo dotyczyła wyłącznie Wlk. Brytanii (oraz państw walczących z nią wspólnie, jak np. Polska) i nie miała przekraczać wartości 1,5 mld dolarów, ostatecznie jednak do 1945 r. jej wartość wyniosła 49 mld dolarów i objęła wszystkie kraje alianckie (Wlk. Brytania, ZSRS, Wolna Francja, Polska, Chiny itd.).


Przekazanie Sowietom samolotów amerykańskich w ramach ustawy Lend-Lease. Lotnisko Fairbanks na Alasce, zima 1943 r. Na pierwszym planie i w dalszym szeregu po lewej samoloty bombowe N. A. B-25 Mitchell. Bombowce dalszą drogę pokonywały lotem przez Syberię do Moskwy i dalej na front. Źródło zdjęcia: Wikipedia, domena publiczna (wygaśnięcie praw autorskich do zdjęcia po upływie 50 lat od publikacji).

Powojenna propaganda sowiecka oraz komunistyczna w PRL wyraźnie bagatelizowała rozmiar tej pomocy, a dostarczany w jej ramach sprzęt amerykański i brytyjski przedstawiano jako „wadliwy” i „przestarzały” w stosunku do „doskonałego” sowieckiego. Dopiero publikacja m.in. nieocenzurowanych wspomnień sowieckich weteranów po upadku ZSRS pokazała, że było inaczej.

Państwo Stalina było beneficjentem ok. 1/5 całej pomocy (3/5 otrzymała Wlk. Brytania, tyle że część sprzętu przekazano później ZSRS lub w zamian wysłano uzbrojenie brytyjskie). W najbardziej krytycznym okresie walk w latach 1942-44 uzbrojenie produkcji zachodniej stanowiło w Armii Czerwonej ok. 1/3. Z kolei ok. 90% sprzętu transportowego (samoloty, ciężarówki, samochody, motocykle, transportery itd.) i logistycznego pochodziło z dostaw Lend-Lease. W ich ramach ZSRS otrzymał również ogromne ilości żywności, mundurów, koców, namiotów, kuchni polowych, sprzętu medycznego, leków i innego wyposażenia. Można zatem bez większego ryzyka powiedzieć, że bez pomocy Zachodu Stalin nie wygrałby wojny, a w każdym razie nie w 1945 r. Co do jakości zachodniego uzbrojenia – dobrym komentarzem niech będzie tu fakt, że jednostki gwardyjskie (elitarne w Armii Czerwonej), które miały prawo wyboru wyposażenia, przeważnie używały sprzętu amerykańskiego, bądź brytyjskiego.

Dwusilnikowy średni samolot bombowy North American B-25 Mitchell był jednym z wielu typów uzbrojenia, znajdującym się w puli dostaw amerykańskich. Używany w latach 1941-47 (w Indonezji nawet do 1979 r.), był uważany za jeden z najlepszych samolotów w swojej klasie w czasie całej II Wojny Światowej, wszedł w skład lotnictwa 23 krajów na świecie, w tym Polskich Sił Powietrznych w Wlk. Brytanii. Spośród 9,984 maszyn do ZSRS trafiło łącznie 866. Sowieccy lotnicy cenili go b. wysoko (podobnie jak inne dostarczane typy samolotów amerykańskich) – nawet jeśli osiągami niewiele przewyższał analogiczne typy sowieckie, to pod względem wartości taktycznej, technologii, jakości wykonania, wyposażenia (szczególnie radiowego i nawigacyjnego), niezawodności i funkcjonalności było to przysłowiowe „niebo a ziemia”. Co było charakterystyczne, Sowieci wykorzystywali go niezgodnie z przeznaczeniem – Mitchell został zaprojektowany jako średni taktyczny samolot bombowy do ataków na bezpośrednie zaplecze frontu, tymczasem w WWS chętnie używano go jako bombowca strategicznego dalekiego zasięgu – w tej roli i tak był lepszy od istniejących sowieckich samolotów.

Pewnym gorzkim paradoksem jest natomiast fakt, że w czasie gdy sowieckie B-25 bombardowały Warszawę i inne cele na terenie okupowanej Polski, w Wlk. Brytanii takich samych samolotów używał polski 305 Dywizjon Bombowy Ziemi Wielkopolskiej.


Trafiony bombami narożnik Cmentarza Powązkowskiego przy ul. Okopowej. Źródło zdjęcia: Narodowe Archiwum Cyfrowe, domena publiczna.

Kilkadziesiąt sowieckich maszyn pojawiło się nad miastem 12 maja 1943 r. ok. godziny 23:30. Piloci najpierw zrzucili oświetlające flary na spadochronach, po czym rozpoczęli bombardowanie, które trwało falami do godz. 1:30. Tej nocy na stolicę spadły bomby o łącznym wagomiarze ok. 100 ton, w tym wiele 500-kilogramowych bomb służących do niszczenia budynków. Razem z bombami sowieccy piloci zrzucili także setki ulotek propagandowych, na których znalazła się odezwa wzywająca Polaków do walki z Niemcami oraz przedruk listu Stalina dotyczącego stosunków polsko-sowieckich (wystosowanego do korespondenta „New York Timesa” w dniu 4 maja 1943), w którym obiecywał on utworzenie "silnej i niepodległej Polski".

Oficjalnym celem nalotu było lotnisko na Okęciu oraz warszawski węzeł kolejowy. Kronikarz okupacyjnej Warszawy, Ludwik Landau, oceniał jednak, że uszkodzenia obiektów o charakterze wojskowym były „dość niewielkie, niewspółmierne z rozmiarami nalotu”. Już 13 maja w godzinach popołudniowych przywrócono normalny ruch pociągów.

Niemieckie straty w ludziach były szacowane na 17 zabitych i 17 rannych. Ponownie najbardziej ucierpiała ludność cywilna. W Śródmieściu sowieckie bomby spadły m.in. na kamienice przy ul. Marszałkowskiej i pl. Zbawiciela oraz w rejonie ulic Emilii Plater i 6 Sierpnia. Zbombardowano także domy mieszkalne przy ul. Grójeckiej na Ochocie oraz gęsto zamieszkałe kwartały Woli i Pragi. Kilka bomb spadło na ruiny getta, gdzie dogasało żydowskie powstanie. Kilkadziesiąt domów zostało zburzonych, wiele innych odniosło poważne uszkodzenia. Częściowemu zniszczeniu uległa hala targowa na Koszykach. Spłonęły także stragany targowiska na pl. Kazimierza Wielkiego. Ponadto sowieckie bomby uszkodziły warszawskie Filtry, co na pewien czas pozbawiło warszawiaków dostępu do bieżącej wody. Gaszenie wywołanych nalotem pożarów trwało do 14 maja.


Budynek na ul. Marszałkowskiej 57 uszkodzony podczas sowieckiego bombardowania 12/13 maja 1943 r. Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe.

Pierwsze szacunki mówiły o ponad tysiącu zabitych cywilów. Kontrolowana przez Niemców prasa (tzw. gadzinowa) utrzymywała, że liczba ofiar wyniosła 149 zabitych, 11 zaginionych i 223 rannych. Prawdopodobnie na skutek nalotu zginęło jednak ok. 300 osób, a kolejnych 1000 odniosło rany. Setki rodzin straciły dach nad głową. W jednej z piwnic wszyscy ukrywający się ludzie utonęli, gdy eksplozje bomb uszkodziły wodociąg, zasypując jednocześnie drogę wyjścia.

Sowiecki atak powietrzny na okupowaną Stolicę, obok celów wojskowych, miał służyć przede wszystkim sterroryzowaniu ludności polskiej i zmuszeniu jej do aktywnych działań dywersyjnych przeciw Niemcom, do czego nakłaniały ją zresztą zrzucone ulotki. Ślady owego wydarzenia możemy także odnaleźć w popularnej z czasów okupacji "zakazanej" piosence:

Siekiera motyka, bimber, szklanka
W nocy nalot, w dzień łapanka...

III. Późniejsze ataki

Po dywanowym nalocie w maju 1943 r. sowieckie lotnictwo na kilkanaście miesięcy zrezygnowało z prowadzenia działań bojowych nad Warszawą. Sytuacja zmieniła się dopiero w ostatniej dekadzie lipca 1944 r., gdy sowieckie armie znalazły się na przedpolach polskiej stolicy. Lotnictwo taktyczne Armii Czerwonej przeprowadzało loty rozpoznawcze nad miastem oraz atakowało wycofujące się na zachód niemieckie kolumny (zazwyczaj ataki miały miejsce w godzinach wieczornych i nocnych).


Budynek Dworca Wileńskiego na Pradze w okresie międzywojennym. Dworzec został poważnie uszkodzony w wyniku sowieckiego nalotu w nocy 27/28 lipca 1944 r. Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe, domena publiczna.

W nocy z 27 na 28 lipca (ok. godziny 22:00) sowieckie lotnictwo przeprowadziło silny nalot na prawobrzeżną Warszawę, wymierzony przede wszystkim w tamtejszą sieć kolejową i tramwajową. Bomby spadły m.in. w okolicach Dworca Wileńskiego (krążące w mieście plotki o jego „spaleniu” były jednak przesadzone), a także na Bródno i Grochów – zwłaszcza rejon ul. Wiatracznej. Na skutek nalotu poważne uszkodzenia odniosła sieć tramwajowa w rejonie ulic Waszyngtona, Grenadierów i Zygmuntowskiej. Bombardowane były także Wola, Okęcie i Ursus. Następnej nocy sowieckie samoloty bombowe i szturmowe ponownie zbombardowały Pragę, a także warszawski Dworzec Zachodni. Z kolei między 29 a 31 lipca sowieckie myśliwce atakowały z lotu koszącego stanowiska niemieckiej artylerii przeciwlotniczej na terenie miasta.

Po wybuchu powstania warszawskiego (1 sierpnia 1944 r.) Armia Czerwona z przyczyn politycznych wstrzymała ofensywę w kierunku Warszawy. Przez blisko sześć tygodni sowieckie lotnictwo obowiązywał zakaz prowadzenia lotów bojowych nad Warszawą (dozwolone były wyłącznie loty rozpoznawcze). Sytuacja zmieniła się dopiero po 10 września, gdy wojska radzieckie wznowiły działania ofensywne na kierunku warszawskim. Podczas szturmu na Pragę blisko 40 samolotów bombardowało okolicę al. Waszyngtona (13 września). W kolejnych dniach sowieckie lotnictwo przeprowadziło szereg lotów bojowych nad ogarniętą powstaniem lewobrzeżną Warszawą. Celem nalotów były przede wszystkim silnie umocnione obiekty niemieckie – m.in. Cytadela, budynki Sejmu, okolice siedziby Gestapo w al. Szucha, koszary przy ul. Rakowieckiej, koszary szwoleżerów przy ul. 29 Listopada, gmach Muzeum Narodowego, okolice Ogrodu Saskiego. Bombardowano także stołeczne dworce kolejowe (Główny, Gdański i Zachodni). Najsilniejsze, trwające cały dzień naloty miały miejsce 19 i 21 września. Działania sowieckiego lotnictwa nie miały jednak większego wpływu na przebieg walk powstańczych, ani też nie zapewniły dostatecznej osłony żołnierzom 1. Armii Wojska Polskiego, którzy próbowali w tym czasie uchwycić przyczółki na lewym brzegu Wisły.

Znalezione obrazy dla zapytania nalot na Warszawę lany poniedziałek
Warszawa płonie po niemieckim nalocie 25 września 1939 r. Kadr z filmu amerykańskiego korespondenta wojennego Juliena Bryana. Źródło zdjęcia: Wikipedia, domena publiczna.

Sowieckie naloty na Warszawę w latach 1941-44 były objęte „zmową milczenia” w PRL, co najwyżej wspominano o atakach na cele wojskowe bądź strategiczne. Tymczasem zjawisko to w 1942 i 43 r. przybrało na sile i było jedną z przyczyn zniszczenia stolicy Polski, oraz strat cywilnych wśród jej mieszkańców. W sumie w wyniku nalotów lotnictwa ZSRS zginęło ok. 1000 osób, a 2000 zostało rannych. Zniszczeniu uległo kilkaset budynków.

Dla porównania: w wyniku bitwy o Warszawę we wrześniu 1939 r. (działań lotniczych i lądowych) zginęło ok. 25,8 tys. cywilnych mieszkańców miasta, a ok. 50 tys. zostało rannych. Straty w wyniku wielkiego, całodziennego nalotu 25 września 1939 r. (tzw. „lany poniedziałek”) szacuje się na ok. 10 tys. zabitych i 35 tys. rannych, ale atak ten przeprowadziło łącznie ok. 400 samolotów, które często przylatywały nad Stolicę dwukrotnie (odległość od baz lotniczych w Prusach Wschodnich do Warszawy samoloty pokonywały w ok. godzinę), a na Warszawę zrzucono wówczas ok. 630 ton bomb.

M. O.

Tu4.jpg
Marzenia Józefa Stalina o stworzeniu strategicznego lotnictwa bombowego dalekiego zasięgu zostały spełnione dopiero po wojnie, także dzięki Amerykanom. W latach 1944-45 na dalekowschodnich lotniskach ZSRS lądowało przymusowo kilka amerykańskich bombowców Boeing B-29A Superfortress, uszkodzonych podczas nalotów na cele w Japonii. Był to najnowocześniejszy ciężki samolot bombowy II Wojny Światowej. Na rozkaz Stalina samolot został skopiowany (co okazało się dla sowieckich zakładów lotniczych zadaniem niezwykle skomplikowanym) i wdrożonym do produkcji jako Tupolew Tu-4. To właśnie z takiego samolotu 29 sierpnia 1949 r. zrzucono nad poligonem w Semipałatyńsku w Kazachstanie pierwszą sowiecką bombę atomową RDS-1 (zresztą także kopię amerykańskiej bomby Mk-3 Fat Man, zrzuconej 9 sierpnia 1945 r. na Nagasaki). Powstało ok. 860 takich samolotów, w tym część w Chinach. Na zdjęciu: zachowany egzemplarz samolotu Tupolew Tu-4 w muzeum w Monino pod Moskwą. Źródło zdjęcia: Wikipedia.



Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe