Marek Miśko: Zatopione marzenia o polskiej żegludze śródlądowej?

Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej znalazło się w sporych opałach. Po Puszczy Białowieskiej zieloni skierowali swoje działa w stronę rozwoju polskich inwestycji rzecznych. Szykuje się wielka batalia, a w lufach karabinów, którymi dysponują aktywiści, kwiatów raczej nie zobaczymy…
 Marek Miśko: Zatopione marzenia o polskiej żegludze śródlądowej?
/ screen YouTube
"Wspaniała wiadomość?"

Kilka dni temu Komisja Europejska skutecznie zablokowała plan rozwoju polskiej żeglugi śródlądowej. Sprawa przeszła niemal niezauważona, bo oczy największych mediów były skierowane w tym czasie na sprawy naprawdę istotne: walkę o otwarcie okna w sejmie przez protestującą matkę oraz kiłę w partii Janusza Korwin-Mikkego – klasyka.  

Tymczasem, zdaniem unijnych komisarzy, nasz kraj nie ma prawa użeglownić swoich rzek, a co za tym idzie rozbudowywać potrzebnej infrastruktury transportowej. Zachwyceni  tym stanem rzeczy są oczywiście działający w naszym kraju ekolodzy, którzy ogłosili zwycięstwo, pisząc w Internecie:

"Komisja Europejska odrzuciła forsowane przez Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej zmiany w Programie Operacyjnym Infrastruktura i Środowisko! Pozornie nieznaczne zmiany brzmienia jego zapisów otwierały możliwości finansowania inwestycji przekształcających nasze rzeki w kanały żeglowne – wspaniała wiadomość!".


Oczywiście, że jest to wspaniała wiadomość, ale dla Niemców, Francuzów, Holendrów i dla wszystkich rodzimych idiotów – również tych pożytecznych. Tak – trzeba napisać to wprost – skoro Minister Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej Marek Gróbarczyk nie może tego zrobić z powodu pełnionej funkcji, to przecież musi się znaleźć jakiś cham ze sztachetą w ręku, który, jak to bywa na wiejskich zabawach, rzuci cegłą pierwszy. Z takiego stanu rzeczy, cieszyć się mogą tylko głupcy pozbawieni wyobraźni, wiedzy i narodowego ducha. Specjaliści szukający na kolanach żabek błotnych, gdy w tym czasie za ich plecami marnotrawiony jest ogromny potencjał gospodarczy całego kraju. Wszystko nie dlatego że tak faktycznie jest, ale dlatego – i będę to powtarzał do znudzenia – "że im się coś wydaje".

Transport rzeczny

Nie ma bardziej ekologicznego transportu niż ten odbywający się za pomocą rzek. Wiedzą o tym wszystkie cywilizowane państwa świata. Dlaczego? Bo na przykład litr paliwa pozwala przewieźć statkiem na odległości jednego kilometra 130 ton towarów. W tym samym czasie pociąg zabierze 100 ton, a samochód ciężarowy zaledwie 50. Statek przewożący 130 ton, po każdym przebytym kilometrze wydziela 33 gramy dwutlenku węgla, kolej 50, a ciężarówka 170, a takich danych jest znaczenie więcej. Poza tym – czego ekolodzy wydają się nie dostrzegać - rzeki mają to do siebie, że wpływają do morza, a nad morzem można zbudować port, albo odbudować taki opuszczony, zaniedbany przez lata.

Sami Niemcy przewożą rzekami do 300 milionów (!) ton ładunków rocznie. Ropa naftowa, samochody, węgiel, kontenery z elektroniką, a do tego kamienie, gruz i całą masę żelastwa – o ładunkach wielkogabarytowych, ponadnormatywnych nie wspomnę. Udział transportu rzecznego w Holandii stanowi ponad 40% ogółu, w Belgii 15, za Odrą 12. A jak to wygląda w Polsce? 0,5% – słownie: pół procenta! Trzeba być niezrównoważonym, aby taki stan rzeczy podawać za optymistyczny.

Przez Polskę przechodzą trzy najważniejsze wodne szlaki międzynarodowe. Trasa E70 od zalewu Wiślanego i granicy z Kaliningradem do Atlantyku przez port w Antwerpii. Trasa E30 od Odessy nad Morzem Czarnym do Gdańska i dalej na Bałtyk oraz E30 od Dunaju przez Odrę do Szczecina. Mamy więc te wszystkie trasy, ale nie możemy z nich korzystać, bo rzeka ma być dzika i kropka.         

Nikt nie zohydził ekologii tak jak sami ekolodzy.

Polska w przekonaniu tych domorosłych specjalistów od melioryzacji powinna być przyrodniczym skansenem – wszystko po to, aby, gdy przyjdzie weekend, mogli oni wypłynąć kajakiem w dzicz, meandrować wraz z rzeką i całymi dniami podziwiać okoliczności przyrody – niepowtarzalnej. Oczywiście, sytuacja taka ma swoje plusy bo jak trafi się dajmy na to ekolog z romantyczną duszą, to zainspirowany przelatującym kormoranem to i wiersz potrafi napisać. A te niezapomniane chwile, kiedy przycumowany do brzegu rzeki kajak kołysze się spokojnie po alabastrowych od poświaty księżyca falach? Kiedy drzewa na przeciwległym brzegu malują cienie na czerwonym niebie, a płatkonóg szydłodzioby, kulik wielki i zimorodek nawołują swe samice barwnym podśpiewywaniem… Ekolog zamyka oczy, i odprężony oddaje się w objęcia Morfeusza gdy nagle… ciszę rozrywa głośne "ghuuuuuuuuuu, ghuuuu" i idąca za dźwiękiem klaksonu stumetrowa jednostka pływająca, która przewożąc węgiel ze Śląska wart kilka milionów złotych ma czelność zakłócać jego spokój, na który bez wątpienia sobie zasłużył. Zapomnijmy o użeglownieniu polskich rzek, jeżeli nie zrobimy porządku z ludźmi, którym "się wydaje".

Oczywiście, głos organizacji pozarządowych, różnych stowarzyszeń na rzecz czapli siwej, czy fundacji chroniących siedliska niezapominajki błotnej nie powinien być ograniczany. Nie może być jednocześnie tak, że nie ponoszą oni żadnych konsekwencji swoich działań. Użeglownienie polskich rzek to ogromne zwiększenie potencjału naszej narodowej gospodarki, to rozwój infrastruktury, portów rzecznych i morskich, to łatwiejszy eksport naszych towarów za granicę. Wiecie jak zamknąć ten temat? W dużym pomieszczeniu najlepiej w Warszawie postawić długi stół. Zaprosić do niego obie strony – tak, aby cała Polska mogła zobaczyć jak naprzeciwko naukowców, kapitanów żeglugi śródlądowej, inżynierów i polityków zasiadają ludzie przed 30-stką w wyciągniętych swetrach, a jedynym ich argumentem jest kołysząca się trawa i piękny zachód słońca nad Odrą. Pewnie, że piękny! Ale nikt nie chce w drodze ustawy likwidować zachodów słońca na zachodnich rubieżach kraju. Chcemy, aby polska gospodarka rosła w siłę, również dzięki rozbudowie infrastruktury rzecznej.     

"Ministrze nie ruszaj!"

Sprawa rozwoju transportu rzecznego w Polsce wymaga debaty ogólnonarodowej, chodzi tu bowiem o bezpieczeństwo naszego państwa. Walka toczy się o gospodarkę i wielkie pieniądze, które jak zwykle dzięki ekologom mają nam przejść koło nosa. Inna sprawa, że tak naprawdę powinny zająć się tym służby. Nawet jeżeli ministerstwo nadal będzie podejmowało próby rewitalizacji polskich dróg wodnych, to w najlepszym razie zakończy się to tak jak w Puszczy Białowieskiej – z tym, że do rzeki ciężko się przykuć, no i można się zachłysnąć. Zobaczycie, że jeszcze przed wbiciem pierwszej łopaty pod nową zaporę czy inną hydrotechniczną inwestycję podniesie się alarm zielonych "ekspertów". Będzie awantura, konferencje w Brukseli, upomnienia, straszenie sankcjami, a jak minister nie posłucha, to może zawsze podzielić los kolegi profesora od ochrony środowiska.

Tak to się zakończy i nie mówcie, że to czarnowidztwo. To realia, które obowiązują w Polsce, w kraju gdzie każdy może zabierać głos w każdej sprawie, nawet jeżeli nie ma o niej bladego pojęcia. Na decyzje polityczne można tutaj wpływać poprzez terroryzowanie polityków przykuwaniem się do drzew. Wystarczy 20 ekologów, żeby odwołać ministra środowiska i dyrektora generalnego Lasów Państwowych. Tu można wszystko – wolna amerykanka. Tylko co będzie w sytuacji, w której okaże się, że to leśnicy i naukowcy mieli rację w sprawie kornika drukarza, a nie Grażyny z Wilanowa? Czy władza będzie ich pociągała do odpowiedzialności? A jeżeli tak to, w których squatach ich szukać? Polska potrzebuje organizacji ekologicznej z prawdziwego zdarzenia. Ludzi, którym nie tyle wydaje się, że mają rację, ale każdy argument motywują wiedzą naukową, a nie gadaniem "bo wie pan ja mam taką pasję…". Bez wątpienia służby specjalne naszego państwa powinny z bliska przyjrzeć się organizacjom ekologicznym, które poprzez swoje "wydaje mi się" lepiej niż sami Niemcy, realizują ich interesy gospodarcze w kwestii transportu rzecznego. 

Pal sześć, jeżeli działania ekologów hobbystów wynikają wyłącznie z ich ignorancji, braku wiedzy i romantycznej duszy. Problem zaczyna się jednak wtedy, gdy pewne postawy przez nich prezentowane są inspirowane przez służby gospodarcze obcych państw. Było tak z puszczą, jest tak z rzekami, niszczeniem przemysłu futrzarskiego, a będzie z przekopem Mierzei Wiślanej i wszystkim co ma sprawić, aby Polska była większa i silniejsza.

Marek Miśko - dziennikarz, reżyser, aktor spotów #RespectUs
Tekst został pierwotnie opublikowany na portalu wSensie.pl i został przedrukowany za zgodą autora

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Leon Foksiński. Uczestnik Marszu Śmierci Wiadomości
Leon Foksiński. Uczestnik Marszu Śmierci

Urodzony 23.06.1919 r. w Bestwinie pow. bielski, syn Franciszka i Anny z d. Bolek, zamieszkały w tej miejscowości. Mając szesnaście lat – w 1935 r., rozpoczął pracę zarobkową jako pomocnik a następnie samodzielny pracownik w cegielni. Podczas okupacji hitlerowskiej, w styczniu 1940 r. wywieziony na roboty przymusowe do Niemiec – Brandenburg Hawel. W lipcu 1941 r. uciekł z miejsca przymusowego zatrudnienia i wrócił do Bestwiny, gdzie w październiku tegoż roku jako uciekinier został aresztowany przez policję niemiecką.

Gen. Rajmund Andrzejczak: Trzeba się szykować do wojny z ostatniej chwili
Gen. Rajmund Andrzejczak: Trzeba się szykować do wojny

Czy Polsce grozi wojna? – Trzeba się szykować – twierdzi gen. Rajmund Andrzejczak, były Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego w "Gościu Wydarzeń" na antenie Polsat News.

Agnieszka Romaszewska-Guzy zwolniona dyscyplinarnie. Były minister kultury nie przebierał w słowach z ostatniej chwili
Agnieszka Romaszewska-Guzy zwolniona dyscyplinarnie. Były minister kultury nie przebierał w słowach

– Agnieszka Romaszewska-Guzy stworzyła wspaniałą instytucję. (…) Takie mafijno-ubeckie metody są masowo stosowane wobec niezależnych dyrektorów instytucji, które nie zostały opanowane przez obecną władzę. Ten szantaż i to przekupstwo mają miejsce – twierdzi były minister kultury Piotr Gliński.

Paweł Jędrzejewski: Trzy przyczyny dla których aż 30% młodych amerykańskich kobiet identyfikuje się jako LGBTQ Wiadomości
Paweł Jędrzejewski: Trzy przyczyny dla których aż 30% młodych amerykańskich kobiet identyfikuje się jako LGBTQ

W zeszłym tygodniu Instytut Gallupa ogłosił wyniki badań, które ujawniają wielką zmianę w społeczeństwie amerykańskim. Wszyscy są zgodni, że jest to kolosalna zmiana, wręcz rewolucyjna, pozostaje jedynie kwestią interpretacji i sporu, na czym ta zmiana naprawdę polega i o czym świadczy.

Sutryk zakazał organizacji protestów rolników we Wrocławiu z ostatniej chwili
Sutryk zakazał organizacji protestów rolników we Wrocławiu

„Wydałem cztery decyzje zakazujące organizacji protestów rolniczych na terenie administracyjnym Wrocławia” – poinformował prezydent Wrocławia Jacek Sutryk.

Putin przegrał wybory w Polsce z ostatniej chwili
Putin przegrał wybory w Polsce

Polska jest jednym z krajów, gdzie Władimir Putin przegrał zakończone w niedzielę trzydniowe wybory prezydenckie w Rosji – wynika z informacji podanej przez rosyjski niezależny portal Meduza.

Francuski europoseł: Sytuacja w Polsce jest poważna, rząd Tuska prześladuje sędziów, media i konserwatywnych polityków z ostatniej chwili
Francuski europoseł: Sytuacja w Polsce jest poważna, rząd Tuska prześladuje sędziów, media i konserwatywnych polityków

Zdaniem znanego francuskiego europarlamentarzysty rząd Donalda Tuska „prześladuje sędziów, media i konserwatywnych polityków”.

Złe wieści dla Tuska. Jest nowy sondaż z ostatniej chwili
Złe wieści dla Tuska. Jest nowy sondaż

Prawo i Sprawiedliwość jest najchętniej wybieraną partią polityczną w Polsce – wynika z najnowszego sondażu „Super Expressu” przeprowadzonego przez Instytut Badań Pollster.

Spięcie w koalicji. Poseł Lewicy atakuje Hołownię: „Jest kłamcą” z ostatniej chwili
Spięcie w koalicji. Poseł Lewicy atakuje Hołownię: „Jest kłamcą”

– Kłamcą jest on, bo to on ściemnia, on manipuluje, on twierdzi, że nie można tego procedować teraz – mówi o marszałku Sejmu Szymonowi Hołowni poseł Lewicy Tomasz Trela.

Jest decyzja UE ws. zwiększenia finansowania dla ukraińskiej armii z ostatniej chwili
Jest decyzja UE ws. zwiększenia finansowania dla ukraińskiej armii

W poniedziałek szefowie MSZ państw UE zgodzili się zwiększyć wsparcie dla ukraińskich sił zbrojnych o 5 miliardów euro za pośrednictwem specjalnego funduszu pomocowego.

REKLAMA

Marek Miśko: Zatopione marzenia o polskiej żegludze śródlądowej?

Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej znalazło się w sporych opałach. Po Puszczy Białowieskiej zieloni skierowali swoje działa w stronę rozwoju polskich inwestycji rzecznych. Szykuje się wielka batalia, a w lufach karabinów, którymi dysponują aktywiści, kwiatów raczej nie zobaczymy…
 Marek Miśko: Zatopione marzenia o polskiej żegludze śródlądowej?
/ screen YouTube
"Wspaniała wiadomość?"

Kilka dni temu Komisja Europejska skutecznie zablokowała plan rozwoju polskiej żeglugi śródlądowej. Sprawa przeszła niemal niezauważona, bo oczy największych mediów były skierowane w tym czasie na sprawy naprawdę istotne: walkę o otwarcie okna w sejmie przez protestującą matkę oraz kiłę w partii Janusza Korwin-Mikkego – klasyka.  

Tymczasem, zdaniem unijnych komisarzy, nasz kraj nie ma prawa użeglownić swoich rzek, a co za tym idzie rozbudowywać potrzebnej infrastruktury transportowej. Zachwyceni  tym stanem rzeczy są oczywiście działający w naszym kraju ekolodzy, którzy ogłosili zwycięstwo, pisząc w Internecie:

"Komisja Europejska odrzuciła forsowane przez Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej zmiany w Programie Operacyjnym Infrastruktura i Środowisko! Pozornie nieznaczne zmiany brzmienia jego zapisów otwierały możliwości finansowania inwestycji przekształcających nasze rzeki w kanały żeglowne – wspaniała wiadomość!".


Oczywiście, że jest to wspaniała wiadomość, ale dla Niemców, Francuzów, Holendrów i dla wszystkich rodzimych idiotów – również tych pożytecznych. Tak – trzeba napisać to wprost – skoro Minister Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej Marek Gróbarczyk nie może tego zrobić z powodu pełnionej funkcji, to przecież musi się znaleźć jakiś cham ze sztachetą w ręku, który, jak to bywa na wiejskich zabawach, rzuci cegłą pierwszy. Z takiego stanu rzeczy, cieszyć się mogą tylko głupcy pozbawieni wyobraźni, wiedzy i narodowego ducha. Specjaliści szukający na kolanach żabek błotnych, gdy w tym czasie za ich plecami marnotrawiony jest ogromny potencjał gospodarczy całego kraju. Wszystko nie dlatego że tak faktycznie jest, ale dlatego – i będę to powtarzał do znudzenia – "że im się coś wydaje".

Transport rzeczny

Nie ma bardziej ekologicznego transportu niż ten odbywający się za pomocą rzek. Wiedzą o tym wszystkie cywilizowane państwa świata. Dlaczego? Bo na przykład litr paliwa pozwala przewieźć statkiem na odległości jednego kilometra 130 ton towarów. W tym samym czasie pociąg zabierze 100 ton, a samochód ciężarowy zaledwie 50. Statek przewożący 130 ton, po każdym przebytym kilometrze wydziela 33 gramy dwutlenku węgla, kolej 50, a ciężarówka 170, a takich danych jest znaczenie więcej. Poza tym – czego ekolodzy wydają się nie dostrzegać - rzeki mają to do siebie, że wpływają do morza, a nad morzem można zbudować port, albo odbudować taki opuszczony, zaniedbany przez lata.

Sami Niemcy przewożą rzekami do 300 milionów (!) ton ładunków rocznie. Ropa naftowa, samochody, węgiel, kontenery z elektroniką, a do tego kamienie, gruz i całą masę żelastwa – o ładunkach wielkogabarytowych, ponadnormatywnych nie wspomnę. Udział transportu rzecznego w Holandii stanowi ponad 40% ogółu, w Belgii 15, za Odrą 12. A jak to wygląda w Polsce? 0,5% – słownie: pół procenta! Trzeba być niezrównoważonym, aby taki stan rzeczy podawać za optymistyczny.

Przez Polskę przechodzą trzy najważniejsze wodne szlaki międzynarodowe. Trasa E70 od zalewu Wiślanego i granicy z Kaliningradem do Atlantyku przez port w Antwerpii. Trasa E30 od Odessy nad Morzem Czarnym do Gdańska i dalej na Bałtyk oraz E30 od Dunaju przez Odrę do Szczecina. Mamy więc te wszystkie trasy, ale nie możemy z nich korzystać, bo rzeka ma być dzika i kropka.         

Nikt nie zohydził ekologii tak jak sami ekolodzy.

Polska w przekonaniu tych domorosłych specjalistów od melioryzacji powinna być przyrodniczym skansenem – wszystko po to, aby, gdy przyjdzie weekend, mogli oni wypłynąć kajakiem w dzicz, meandrować wraz z rzeką i całymi dniami podziwiać okoliczności przyrody – niepowtarzalnej. Oczywiście, sytuacja taka ma swoje plusy bo jak trafi się dajmy na to ekolog z romantyczną duszą, to zainspirowany przelatującym kormoranem to i wiersz potrafi napisać. A te niezapomniane chwile, kiedy przycumowany do brzegu rzeki kajak kołysze się spokojnie po alabastrowych od poświaty księżyca falach? Kiedy drzewa na przeciwległym brzegu malują cienie na czerwonym niebie, a płatkonóg szydłodzioby, kulik wielki i zimorodek nawołują swe samice barwnym podśpiewywaniem… Ekolog zamyka oczy, i odprężony oddaje się w objęcia Morfeusza gdy nagle… ciszę rozrywa głośne "ghuuuuuuuuuu, ghuuuu" i idąca za dźwiękiem klaksonu stumetrowa jednostka pływająca, która przewożąc węgiel ze Śląska wart kilka milionów złotych ma czelność zakłócać jego spokój, na który bez wątpienia sobie zasłużył. Zapomnijmy o użeglownieniu polskich rzek, jeżeli nie zrobimy porządku z ludźmi, którym "się wydaje".

Oczywiście, głos organizacji pozarządowych, różnych stowarzyszeń na rzecz czapli siwej, czy fundacji chroniących siedliska niezapominajki błotnej nie powinien być ograniczany. Nie może być jednocześnie tak, że nie ponoszą oni żadnych konsekwencji swoich działań. Użeglownienie polskich rzek to ogromne zwiększenie potencjału naszej narodowej gospodarki, to rozwój infrastruktury, portów rzecznych i morskich, to łatwiejszy eksport naszych towarów za granicę. Wiecie jak zamknąć ten temat? W dużym pomieszczeniu najlepiej w Warszawie postawić długi stół. Zaprosić do niego obie strony – tak, aby cała Polska mogła zobaczyć jak naprzeciwko naukowców, kapitanów żeglugi śródlądowej, inżynierów i polityków zasiadają ludzie przed 30-stką w wyciągniętych swetrach, a jedynym ich argumentem jest kołysząca się trawa i piękny zachód słońca nad Odrą. Pewnie, że piękny! Ale nikt nie chce w drodze ustawy likwidować zachodów słońca na zachodnich rubieżach kraju. Chcemy, aby polska gospodarka rosła w siłę, również dzięki rozbudowie infrastruktury rzecznej.     

"Ministrze nie ruszaj!"

Sprawa rozwoju transportu rzecznego w Polsce wymaga debaty ogólnonarodowej, chodzi tu bowiem o bezpieczeństwo naszego państwa. Walka toczy się o gospodarkę i wielkie pieniądze, które jak zwykle dzięki ekologom mają nam przejść koło nosa. Inna sprawa, że tak naprawdę powinny zająć się tym służby. Nawet jeżeli ministerstwo nadal będzie podejmowało próby rewitalizacji polskich dróg wodnych, to w najlepszym razie zakończy się to tak jak w Puszczy Białowieskiej – z tym, że do rzeki ciężko się przykuć, no i można się zachłysnąć. Zobaczycie, że jeszcze przed wbiciem pierwszej łopaty pod nową zaporę czy inną hydrotechniczną inwestycję podniesie się alarm zielonych "ekspertów". Będzie awantura, konferencje w Brukseli, upomnienia, straszenie sankcjami, a jak minister nie posłucha, to może zawsze podzielić los kolegi profesora od ochrony środowiska.

Tak to się zakończy i nie mówcie, że to czarnowidztwo. To realia, które obowiązują w Polsce, w kraju gdzie każdy może zabierać głos w każdej sprawie, nawet jeżeli nie ma o niej bladego pojęcia. Na decyzje polityczne można tutaj wpływać poprzez terroryzowanie polityków przykuwaniem się do drzew. Wystarczy 20 ekologów, żeby odwołać ministra środowiska i dyrektora generalnego Lasów Państwowych. Tu można wszystko – wolna amerykanka. Tylko co będzie w sytuacji, w której okaże się, że to leśnicy i naukowcy mieli rację w sprawie kornika drukarza, a nie Grażyny z Wilanowa? Czy władza będzie ich pociągała do odpowiedzialności? A jeżeli tak to, w których squatach ich szukać? Polska potrzebuje organizacji ekologicznej z prawdziwego zdarzenia. Ludzi, którym nie tyle wydaje się, że mają rację, ale każdy argument motywują wiedzą naukową, a nie gadaniem "bo wie pan ja mam taką pasję…". Bez wątpienia służby specjalne naszego państwa powinny z bliska przyjrzeć się organizacjom ekologicznym, które poprzez swoje "wydaje mi się" lepiej niż sami Niemcy, realizują ich interesy gospodarcze w kwestii transportu rzecznego. 

Pal sześć, jeżeli działania ekologów hobbystów wynikają wyłącznie z ich ignorancji, braku wiedzy i romantycznej duszy. Problem zaczyna się jednak wtedy, gdy pewne postawy przez nich prezentowane są inspirowane przez służby gospodarcze obcych państw. Było tak z puszczą, jest tak z rzekami, niszczeniem przemysłu futrzarskiego, a będzie z przekopem Mierzei Wiślanej i wszystkim co ma sprawić, aby Polska była większa i silniejsza.

Marek Miśko - dziennikarz, reżyser, aktor spotów #RespectUs
Tekst został pierwotnie opublikowany na portalu wSensie.pl i został przedrukowany za zgodą autora


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe